Pediatra
: pt mar 16, 2007 10:25 pm
w moim miescie -> na ogol barok dookola, male uliczki, latarnie. "spiew syren" i przechodnie.
oobe nie zauwazylam, badz bylo takie leciutkie, ze tylko pozazdroscic.
lekkie unoszenie nad lozkiem, lekkosc, zgrzyt w glowie, znowu lekkosc -> no dobra, poszlam.
znalazlam sie w Centrum miasta, przedemna ukazalo sie male osiedle bialych, zgrabnych domkow. otoczone byly murem z zieleni drzewa, krzaki i piekne, ogromne kwiaty -> czy pachnialy? trudno jest mi powiedziec, dopiero od niedawna ucze sie wychwytywac zapachy. tylko jeden mam opanowany do perfekcji, nazwalam ich "smierdacymi" - ale o Nich kiedy indziej.
weszlam na teren Centrum, przypominalo mi Osrodek Wypoczynkowy. male biale alejki, krete, ale nie w formie labiryntu, po ktorych nieraz zdarza nam sie lazic do rana.
zauwazylam, ze na rekach trzymam dziecko -> ono umieralo. na wlasne zyczenie zaczelam wybudzac sie, juz czulam koldre noga, jeszcze jeden blysk swiadomosci i bede w domu
- budz sie, budz i tak Ci sie nie uda
poczulam delikatne wciaganie, coraz glebiej i glebiej, ale nie odczuwalam strachu, tylko tak jakbym Go znala.
zabral dziecko odemnie, wzial je na rece i wszedl do budyneczku. odetchnelam z ulga, ze nie umrze ono na moich rekach ufffff.
weszlam za nimi i zglupialam. zobaczylam dziesiatki pokoi, po srodku wielki hol, z wygodnymi kanapami, nad nimi wielkie lampy ktore emanowaly takiem dobrem i spokojem, ze bez zadnego zastanowienia usiadlam pod jedna, zamknelam oczy i............ obejrzalam sobie maly skrot dot. mnie. jakos podswiadomie unikam tego tematu i kiedy to sie zaczyna dziekuje bardzo za dalsza projekcje. dlaczego? tak jak w Tarocie - nie do konca zagladam.
ocknelam sie, nadal siedzialam na przewygodnej kanapie, z nogami wyzej niz natura fizyczna przyjmuje, po woli zwijal sie sznurek -> pepowina na rolke w moim udzie ( i tutaj ambaras zawsze z pepka wylazila i w tlumie namierzala Opiekuna, pozniej okazalo sie ze jeszcze z nosa - niesamowite najpierw myslalam, ze we snie obsmarkalam sie do pasa i wszyscy beda sie smiac zemnie, ale dzieki tej mysli dowiedzialam sie, ze nie snie).
gestem reki zawolal mnie do pokoju, weszlam.
po srodku stal stol, wygladal na operacyjny, nad nim lampy takie jakie spotkalam w holu. polorzyl dziecko na stole i dowiedzialam sie, ze:
- teraz patrz i sluchaj, zapamietasz wszystko, tak pielegnujemy zagubione Dusze.
-Dusze?
i przeszlam przez niesamowity instruktaz, jak masowac, jak przytulac, jak mowic. wwszystko robil z takim namaszczeniem, z taka precyzja, ze mnie tylko uswiadczalo w moim debilizmie "tam". nie musialam dlugo dolowac sie na wlasne zyczenie .
Efekt byl piorunujacy, z jego serca wydobyl sie snop swiatla, bardzo cieplego, pasjonujacego. otoczyl nim Dusze. w pewnym momencie zakonczyl, Dusza opadla spowrotem na stol i powiedzial
- patrzylas, ale czy obserwowalas?
od tego momentu mialam sama, powtarzac wszystkie czynnosci z wielka dokladnoscia. zostawil mnie sama. to troche wyluzowalo mnie i nie odczuwalam stresu skupienia, ale nie na dlugo.
przy kazdym popelnionym bledzie z mojej strony slyszalam NIE i starszny, odczuwalny fizycznie / tak jakbym byla " tam" i " tutaj" / bol w klatce piersiowej. to mobilizowalo mnie do bezblednego powtorzenia cwiczenia.
ps. mam nadzieje, ze wstrzelilam sie z tematem.
oobe nie zauwazylam, badz bylo takie leciutkie, ze tylko pozazdroscic.
lekkie unoszenie nad lozkiem, lekkosc, zgrzyt w glowie, znowu lekkosc -> no dobra, poszlam.
znalazlam sie w Centrum miasta, przedemna ukazalo sie male osiedle bialych, zgrabnych domkow. otoczone byly murem z zieleni drzewa, krzaki i piekne, ogromne kwiaty -> czy pachnialy? trudno jest mi powiedziec, dopiero od niedawna ucze sie wychwytywac zapachy. tylko jeden mam opanowany do perfekcji, nazwalam ich "smierdacymi" - ale o Nich kiedy indziej.
weszlam na teren Centrum, przypominalo mi Osrodek Wypoczynkowy. male biale alejki, krete, ale nie w formie labiryntu, po ktorych nieraz zdarza nam sie lazic do rana.
zauwazylam, ze na rekach trzymam dziecko -> ono umieralo. na wlasne zyczenie zaczelam wybudzac sie, juz czulam koldre noga, jeszcze jeden blysk swiadomosci i bede w domu
- budz sie, budz i tak Ci sie nie uda
poczulam delikatne wciaganie, coraz glebiej i glebiej, ale nie odczuwalam strachu, tylko tak jakbym Go znala.
zabral dziecko odemnie, wzial je na rece i wszedl do budyneczku. odetchnelam z ulga, ze nie umrze ono na moich rekach ufffff.
weszlam za nimi i zglupialam. zobaczylam dziesiatki pokoi, po srodku wielki hol, z wygodnymi kanapami, nad nimi wielkie lampy ktore emanowaly takiem dobrem i spokojem, ze bez zadnego zastanowienia usiadlam pod jedna, zamknelam oczy i............ obejrzalam sobie maly skrot dot. mnie. jakos podswiadomie unikam tego tematu i kiedy to sie zaczyna dziekuje bardzo za dalsza projekcje. dlaczego? tak jak w Tarocie - nie do konca zagladam.
ocknelam sie, nadal siedzialam na przewygodnej kanapie, z nogami wyzej niz natura fizyczna przyjmuje, po woli zwijal sie sznurek -> pepowina na rolke w moim udzie ( i tutaj ambaras zawsze z pepka wylazila i w tlumie namierzala Opiekuna, pozniej okazalo sie ze jeszcze z nosa - niesamowite najpierw myslalam, ze we snie obsmarkalam sie do pasa i wszyscy beda sie smiac zemnie, ale dzieki tej mysli dowiedzialam sie, ze nie snie).
gestem reki zawolal mnie do pokoju, weszlam.
po srodku stal stol, wygladal na operacyjny, nad nim lampy takie jakie spotkalam w holu. polorzyl dziecko na stole i dowiedzialam sie, ze:
- teraz patrz i sluchaj, zapamietasz wszystko, tak pielegnujemy zagubione Dusze.
-Dusze?
i przeszlam przez niesamowity instruktaz, jak masowac, jak przytulac, jak mowic. wwszystko robil z takim namaszczeniem, z taka precyzja, ze mnie tylko uswiadczalo w moim debilizmie "tam". nie musialam dlugo dolowac sie na wlasne zyczenie .
Efekt byl piorunujacy, z jego serca wydobyl sie snop swiatla, bardzo cieplego, pasjonujacego. otoczyl nim Dusze. w pewnym momencie zakonczyl, Dusza opadla spowrotem na stol i powiedzial
- patrzylas, ale czy obserwowalas?
od tego momentu mialam sama, powtarzac wszystkie czynnosci z wielka dokladnoscia. zostawil mnie sama. to troche wyluzowalo mnie i nie odczuwalam stresu skupienia, ale nie na dlugo.
przy kazdym popelnionym bledzie z mojej strony slyszalam NIE i starszny, odczuwalny fizycznie / tak jakbym byla " tam" i " tutaj" / bol w klatce piersiowej. to mobilizowalo mnie do bezblednego powtorzenia cwiczenia.
ps. mam nadzieje, ze wstrzelilam sie z tematem.