Anatomia Duszy

Tutaj wspólnie badamy wybrane obszary niefizycznie - bez ograniczeń, przemierzamy wszystkie focusy, te bliskie jak i odległe, oraz kontaktujemy się z zamieszkującymi je istotami..
Leoncio
Posty: 323
Rejestracja: czw sty 22, 2009 9:26 am

Post autor: Leoncio » czw wrz 24, 2009 7:43 am

nie chcę się z tobą Mgiełko kłócić,ale w żadnym momencie nie napisałem co autor miał na mysli-wkleiłem kawałek z bloga Conchity -a reszta to mój komentarz/moje wnioski-chociaż nie napisałem że to moje wnioski ale z treści tak mi się wydaje jasno wynika że to moje wnioski skoro ja je piszę /.
A co userów bywających na tym forum to nic innego jak użytkownicy tego forum-jest ich wielu ale jedni są częściej a inni bardzo rzadko.
Cieplutko pozdrawiam.

za_mgłą

Post autor: za_mgłą » czw wrz 24, 2009 7:49 am

oki,
wracamy do tematu :)

Leoncio
Posty: 323
Rejestracja: czw sty 22, 2009 9:26 am

Post autor: Leoncio » czw wrz 24, 2009 8:15 am

Wydaje mi się że to co wycięłaś to akurat pasuje do tego tematu,gdyż jeśli dobrze pamiętam to pisałem na temat dusz,mianowicie chyba to było coś takiego"człowiek posiada tylko jedną duszę,a reszta to inteligentne pasożyty astralne i kiedy ta jedna dusza opuszcza ciało to człowiek fizycznie umiera,natomiast jeśli pozostałe opuszczą ciało to człowiek zaczyna się mieć coraz lepiej"-oczywiście takie jest moje zdanie,bonigdzie niczego podobnego nie wyczytałem.

demios
Posty: 89
Rejestracja: ndz maja 06, 2007 3:08 pm

Post autor: demios » ndz wrz 27, 2009 9:05 am

Intrygująca sprawa z tymi opętaniami.
Wanda Prątnicka w swojej książce opisuje problem opętań jako dość powszechny, tłumacząc wiele naszych schorzeń , chorób czy też zachowań właśnie opętaniem.
Oczywiście nie utożsamiamy tu terminu opętania z opętaniem przez demony, szatana itp.
Jednakże natrafiłem właśnie na pewien cytat z "Przeznaczenia Dusz" Newtona dot. właśnie tego zjawiska:
"W naszym świecie fizycznym mogą unosić się w powietrzu nieszczęśliwe lub złośliwe i psotne duchy, lecz nie okupują one umysłów ludzkich. Świat dusz jest nazbyt dobrze zorganizowany, by pozwalać na tak podejrzane działania dusz. Opętanie przez jakąś inną istotę nie tylko anulowałoby zawarty przez nas "kontrakt" na życie, lecz także unicestwiało naszą wolną wolę. Czynniki te tworzą podstawę reinkarnacji i nie można z nich zrezygnować".
Osobiście uważam, że jakiegokolwiek rodzaju opętanie staje w opozycji do wymienionego "kontraktu: na życie, a także wolnej woli duszy.
Ponieważ nie neguję również zjawiska opętania, zastanawiające jest ewentualne przyzwolenie Przewodników lub Istot Wyższych na takowe działania.
Zapraszam do dalszych przemyśleń.

Daltar
Posty: 632
Rejestracja: czw mar 12, 2009 10:25 pm

Post autor: Daltar » ndz wrz 27, 2009 10:07 am

Również zwróciłem uwagę na brak u klasyków typu Newton rozwinięcia zagadnienia opętań energetycznych, które są naprawdę niezwykle masowym zjawiskiem.
W astralu aż roi i się od wszelkiego rodzaju intruzji, zarówno pochodzenia ludzkiego jak i kosmicznego, a ich niewątpliwy wpływ na nasze samopoczucie, postrzeganie i całe życie w ogóle jest niebagatelny. Być może nie rozwijanie tego wątku jest celowe, lub tego typu sprawy zostały przed Newtonem marginalizowane, aby nie "przyczerniały" obrazu świata dusz, którego wizję zbudował na podstawie "zeznań" swoich pacjentów. We wszystkich jego książkach nie znalazłem również opisów miejsc "piekieł" o których już rozpisują się Monroe i Moen, a których istnienia nie sposób zanegować.
Chciałbym, aby kiedyś doszło do jakiejś konfrontacji tych klasyków ( oczywiście nie chodzi o Monroa, który już odszedł na drugą stronę ) i aby przedyskutowanie przez nich tych zagadnień stało się dostępne w formie książki lub opracowania. Było by to chyba niezmiernie ciekawe. ;)

demios
Posty: 89
Rejestracja: ndz maja 06, 2007 3:08 pm

Post autor: demios » ndz wrz 27, 2009 11:59 am

Daltar - jest u Newtona pewne nawiązanie do "piekieł":
"... Inne - przykładowo te które wyrządziły ludziom wiele krzywdy - projektują dla siebie okropne miejsca, jakieś więzienia, pokoje bez okien..."
Może to być pewnego rodzaju nawiązanie do Moenowskich "piekieł", tylko na mniejszą skalę, chociaż niewykluczone, że obszary te też z czasem powiększają się i zasiedlają rezonując i ściągając większą ilość podobnych duszyczek.
U Moena nie przypominam sobie tematyki opętań, tak samo np. u Walscha w trylogii "Rozmowy z Bogiem".
Natomiast, jak dla mnie pomiędzy klasykami poza wieloma podobieństwami, jest jedna znacząca różnica:
U Newtona - życie to lekcja, nauka, karma.
U Moena i zdecydowanie u Walscha (co szczególnie podkreśla) - czyste doświadczanie, bez obciążeń karmicznych.
Słonecznej niedzieli :)

za_mgłą

Post autor: za_mgłą » pn wrz 28, 2009 10:33 pm

...lecz zjawisko istnieje, dlaczego? jeszcze nie wiem,
byc moze Dusza podejmuje decyzje na przyszlosc, zadaje pytania, zastanawia sie, okrazona czyms nieznanym odbiera kolor strachu, zaczyna rozgladac sie za promieniem slonca, nie wiedziala nic wczesniej o istnieniu nastepnego swiata, spotyka kogos kto siada obok niej, slucha jak nikt nigdy dotad, oglada obrazy, slucha dzwiekow, opowiada o sobie i znowu slucha w koncu podejmuje decyzje
- che wrocic, naprawic, badz przezyc to wszystko jeszcze raz, wie ze teskni za dotykiem rosy na bosych stopach nad ranem, brakuje jej fizycznosci..........
cieply blysk wyboru opada na nia, zatapia sie w cieple, w miekkosci bujania cialem, pociaga za sznurki, dotyka, smakuje, unosi sie, prostuje, kuli, oddycha, slucha bicia serca, powtarza ostatnia lekcje, ktora pamieta, odczuwa paraliz, sciskanie, wysuwanie, w koncu wychodzi do swiatla i zapomniala.
lecz kod pozostal tego co podjela w trakcie ostatniej rozmowy, szuka glosu - jest, szuka swiatla - jest, szuka ludzi - sa.
nasaczona bezwarunkowa miloscia, czysta od uzaleznien, dogmatow, decyzji rosnie, rozwija sie. w pewnym momencie zaczyna gubic sie, bo zabraklo jej czegos, doskonale wie, ze cos jej umyka, cos ja rozlacza, cos stracila, o czyms zapomniala, wszytsko wydaje sie nijakie, bez smaku, jalowe. postanawia zmienic to. zatrzymuje sie mili sekundy plyna nieustannie, o cos chodzi, o cos biega, cos dzwoni, wita ja szum, szuka, pragnie, nie znajduje, szuka, pragnie, nie znajduje. odtracona, niezrozumiana, separacja na wlasne zyczenie.... zaczyna nie widziec i nie slyszec.
i taka pozostaje, rzucana na prawo i lewo w objecia codziennosci, tak naprawde szuka "rozmowcy" spotyka na swojej drodze belkot, chodzi i szuka, wchodzi w matrix czy wie o nim, czy nie, zawsze wejdzie w niego predzej czy pozniej, kogo tam spotka, co zacznie robic, na co sobie pozwoli, co podejmie - to tylko i wylacznie zalezy od niej samej.
przyklad nr1
siedzial, nie poruszal sie, pelen real, chociaz ruszac sie nie bylo wolno, licytacja, poszedl
przyklad 2
siedzial, nie poruszal sie, pelen swiadomy sen, chociaz ruszac sie nie bylo wolno, reka mogla podpisac cos, poszedl
przyklad 3
juz stal, juz poruszal sie, pelen real, chociaz ruszac sie nie bylo wolno, zdejmowal koldre, sapal, poszedl
przyklad 4
stal
wlaczone swiatlo w nocy
trabiacy tv w nocy
nie poszedl - zostal
przyklad 5
podszedl, przekrecil na brzuch, zimne dlonie dotknely karku, paraliz, duszenie, spadanie, spadanie, spadanie, pisk, podjecie decyzji o zmianie postepowania, zeby tylk ostac sie silniejszym od niego, szybki rzut o sciane, poszedl

masowanie guza przez tydzien, w tym radykalna zmiana wszystkiego i radykalne wybaczenie nawet mrowce, ktora kiedys udziabala i bolalo.

swoim postepowaniem, mysleniem, robieniem, odczuwaniem, pozwolilam na wejscie, podejscie Milusinskiego, chociaz kroki jego nie byly jeszcze wtedy slyszane przeze mnie.
za to odbierane w sposob atakow, bo wzial i sie przyczepil, bo wzial i wszystko psuje, bo wzial i atakuje, a ja przeciez nic zlego nie robie. pewnie, ze nie, skoro szlam jego droga, a fajnie spiewal, wiedzial kiedy zmienic tonacje, ktora wydawala sie po jakims czasie, bardzo denna.

wejscie
wejscie jasnego kogos tam, nawet nie bylo mile
zimny jasny swiecacy pan wywolywal we mnie bol i strach na maksa.
tamtego co tak pieknie gadal radiowym glosem, nagle nie bylo - chociaz odczuwalam wysoki lęk
jasny, duzy, swiecacy pan, podniosl mnie za ramiona do gory, w dole zobaczylam siebie, obraz jaki dane mi bylo zobaczyc hmm zenujaca zenada.
koniec
cisza
slepota
brak smaku
brak powonienia
sen
oparta glowa o rant trumny, zimna podusia jkaze mocno przytulona do siebie, ulozone rowno na rancie trumny pajaczki, robaczki, larwy, ciemne postacie, chodzaco - latajace z niesamowitymi pieknymi oczami. wyciagnelam dlon, biala, czysta, podusia zimna, ale przytulala.
ciecie przestrzeni lewa strona, prawa strona, zimna podusia i ten niedobry, jasny silny pan....
czarna dziura
do momentu kiedy zaczely podchodzic Dusze, bo swiecilo sie jeszcze cos we mnie, masz, prosze, wez jest mi to nie potrzebne.
podchodzilam do ciemnych chodzaco - latajacych, nie jestes nasza juz.
stoje sama
stalam sama
nie bylam sama
cieply usmiech, cieple dlonie, duzo dloni, blekitne Duszyczki tanczace wokol
unoszenie



o i w tym momencie weszlam na forum i napisalam co jest, co sie dzieje i jak to sie nazywa, i czy mozna to "zjesc" zeby nie zaszkodzilo.
sama podjelam decyzje, tam w srodku, w sercu, w czakrze serca, ktora nieraz palila jak stare zelazko, ktore nie moze juz sie wylaczyc i tylko piecze i przypala, ze chce cos zmienic, przypomniec sobie o tym, co udalo sie kiedys, przez cos zgubic.
poznajac tu i tam, rozne kody, odglos krokow, ilosc krokow, mentalnosc, stukture budowy robaka, kokon larwy, ilosc paleczek pajaka, nasluchiwanie, podchodzenie, bujanie sie na galeziach drzewa, zeskakiwanie po lisciach, wachanie kwiatow, szusowanie do gory rdzeniem drzewa, i poruwnujac pozniej co bylo, a co jest, obiecalam, wiem, ze mam cos do zrobienia.

i znowu zrobilo sie bardzo priw, za co przepraszam
czytac moge wiele, zachlystywac sie slowami, zwrotami, melodyjnoscia, wydzwiekiem, nawet nosic w sobie i rozmawiac, poruwnywac, bawic sie, ogladac. ale uwielbiam kiedy, ktos mowi mi, pisze do mnie, ze najabrdziej ceni w sobie Jego wlasne granice.
i wiem i rozumiem i ja tez.
moja wina, ze kiedys z wyboru poszlam w tamta , a nie w ta. ale, dzieki tamtej, ciesze sie, ze moge jakos tam pomoc.

spokojnej nocy zycze

Conchita
Administrator
Posty: 1414
Rejestracja: wt lis 07, 2006 7:25 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Conchita » wt wrz 29, 2009 7:19 pm

Przytulany uścisk dla Ciebie, Mgiełko....

A mi z nieznanej przyczyny znów śniły się opętania...

Dlaczego Opiekun, czy inna dobra dusza nie interweniuje: qrcze, wiele opętań dzieje się na wyraźne życzenie opętywanego, jest zaproszenie wysyłane w przestrzeń (czasami nieświadome) to i pojawia się "wykonawca", z tym, że zapraszający nie zdaje sobie sprawy z tego, że dostanie coś więcej, niż tylko to, co chce, że taki byt nie przychodzi bzinteresownie. W moim śnie pokazane były osoby, które pragnęły większych zdolności niefizycznych, normalnie im niedostępnych, więc prosiły o pomoc bytów, by przez nie działały właśnie w rozszerzonym zakresie. Problem był taki, że po zgodzie na współdziałanie, byty przejmowały kontrolę ... Bardzo dokładnie pokazane mi były wejścia - także na mnie (nie śniła mi się przyczyna, sen odnoszący się do mnie rozpoczął się w momencie podejmowania decyzji co do wejścia, świadomie nie zgodziłam na "współpracę", jednak trudno się było "rozstać", bo typ był wyjątkowo ciężki i działał przez innych by mnie pognębić). Zaraz też miałam wgląd w tych, którzy się zgodzili i jak to wygląda... Mimo, że dla nich było to tragiczne (ich dusza jęczała przygnieciona bez wpływu na życie gdy wchodził byt), to jednak było to wyraźnie na ich życzenie...
Acha, w moim śnie nie było to stałe opętanie, byty wchodziły i wychodziły kiedy chciały poprzez owo "wejście".
Oby wszystkie istoty osiągnęły szczęście i przyczyny szczęścia

Sara

Post autor: Sara » śr wrz 30, 2009 7:18 am

Conchita pisze: A mi z nieznanej przyczyny znów śniły się opętania...
Pewnie poznasz tą przyczynę w stosownym czasie , Conchi he, he, he :)
laczego Opiekun, czy inna dobra dusza nie interweniuje: qrcze, wiele opętań dzieje się na wyraźne życzenie opętywanego, jest zaproszenie wysyłane w przestrzeń (czasami nieświadome) to i pojawia się "wykonawca",
Wiedzę o opętaniach zdobywałam ( i nadal zdobywam ) na różne sposoby : patrząc, na czym one polegają u innych osób , i niestety tez na własnej skórze ( podobnie, jak opisywał to Zbyszek ) .

W większosci przypadków, z którymi miałam do czynienia, opętanie wynikało - tak jak piszesz, Conchi - z istnienia okreslonych wzorców u opętanego .

Czasami jednak wynikało z wzorców posiadanych nie przez daną osobę, a przez dodatkowe dusze rodzinne, które były w jej ciele ( ale nie opętywały tej osoby, bo miały mniejsze siły wibracyjne )

Tez sie kiedys zastanawiałam, dlaczego Opiekunowie nie interweniują skuteczniej ...i tak sobie myślę , ze traktują to inaczej, niż my - dla nich opętania to takie same lekcje do przerobienia, jak każde inne , i konczą sie, tez jak każde inne,w momencie zdobycia odpowiedniej wiedzy , pozwalajacej usunąc przyczynę opętania , jak i skutek .

Jednak łatwo mi jest to napisac dopiero teraz, kiedy wiem, że w przypadku 'ciezkich' opetań mogę poprosić odpowiedniego Opiekuna o pomoc, i on w niektórych przypadkach 'wezmie ' duszę opętujacą 'na siłę ' do internatu okołoziemskiego ( a dzieje sie to w sytuacjach , kiedy Opiekun uzna, ze sytuacja jest 'nierozwiązywalna', bo dusza opetujaca ma juz tak uszkodzone ciała mentalne i emocjonalne, ze nie da sie przekonac do odstąpienia od opętania, nawet po przerobieniu przez opetanego odpowiedniego wzorca, a opetanie zagraża zyciu opetanego )

Ta wiedza , ze jednak mozna liczyc na pomoc w beznadziejnych przypadkach, a pozostałe przypadki sa 'rozwiązywalne ', sprawia, ze nie mam juz takiego ogromnego i paralizującego uczucia bezradności, jak na początku tych doświadczeń ....

Pomogło mi też zrozumienie , ze w innych szkołach dusze o wiele czesciej stosują , niz u nas - JAWNIE - wobec siebie nawzajem 'siłę ' do wymuszania wykonywania pewnych czynnosci, i to nie w naszym rozumieniu ' siły , stosowanej wobec ciał ludzkich, ale stosują siłę w stosunku do ' jażni' , ' swiadomosci ' dusz . 'Pojedynek' na 'siłe' jazni jest tam standardem .

Nam to w większości sie wg mnie nie ' mieści w glowie '- bo od dziecka uczymy sie, ze nasza jazn, swiadomosc, tak nas samych uosabia, i jest tak nienaruszalna, ze jak już by ja coś miało naruszyc, to by nasz ' koniec .'....... dla nas, jak nie mozemy myśleć, odczuwac uczuc, tych, które my chcemy, jak nie możemy mieć wpływu na nasze zycie, nawet chwilowo, to 'nas nie ma' , to umarlismy ....

Czyli opętania z czasowym zanikiem odrębnosci swiadomosci , i wymuszonym podporządkowaniem się tej świadomosci jazni innej duszy , traktujemy moim zdaniem jako naszą smierć ...i dlatego są dla nas tak tragiczne ..........

:placze:

za_mgłą

Post autor: za_mgłą » śr wrz 30, 2009 8:06 am

Witam,

czasami moja kochana rodzina, dochodzi do wniosku, ze trzeba muchozolem wypsikac klawiature, zeby mama byla blizej :)
a w planie mialam, odpisac na post Conchi.
odpisalam, a co?, wzielam pod pache lampke nocna, zeszyty, notesy, zrobilam sobie kawke i usiadlam czekajac na wene :)))
pusto bylo bardzo dlugo, jakies kwiatki , aniolki na kartkach rysowane, domek i sloneczko - pelen miszmaz.

siedze i kombinuje, zla na pustke, spojrzalam przez okno - ciemne niebo, a Ksiezyc tak ladnie zloty?

Kochana Conchi, odwzajemnym cieply przytul, cieplym przytulem. zaczelam....a pozniej juz poszlo, nie bede tego poprawiac, szukajac odpwidniej skladni, ani rytmu - nie mam czasu, bo muchozol coraz blizej hehehe.

Swiadomy wybor na wspolprace - konczy sie zawsze na "cos za cos".
Przychodzi moment na nie zauważalnej przemianie w tego ( no swiadomy, ma taka nadzieje i ochote ), ktory opetuje - tylko ze w takim przypoadku opetujacy nie jest opetujacym a wzorem do nasladowania), wszelkie proby wejscia WJ sa odtracane.
Dotkniecie wyzszego uczucia , zawsze i wszedzie czy jest to swiadome pozwolenie, czy nieswiadome - wtargniecie neg energii, pozyskiwanie zmyslow, energii i sily - mocy. zawsze konczy sie wielka, wewnetrzna bitwa. nie ma co udawac, ze problem nie istnieje, ze wszystko ma swoje prawo.
strona opetana i strona opetujaca funkcjonuja w swiadomej badz nieswiadomej symbiozie.
gdzie w polu nieswiadomego w duzej skali narastaja objawy nie wytlumaczalnego strachu, ktory zmienia sie w stany sledzenia, patrzenia, atakowania, odczuwania bolu fizycznego, braku sil do funkcjonowania w rzeczywistym swiecie.
Natomiast strona swiadoma, wybranie drogi, przyjecie mocy i oddanie calkowite siebie, doporwadza do zmiany, do usilowania zmiany w swiecie w ktorym funkcjonuje, zaczynaja byc podawane prawidla, zaczynaja byc podawane zwiazki pomiedzy boskoscia i staniem sie samym bogiem ( z malej litery), wladca.
oczywiscie kiedy osoba swiadomie rozwijajaca w sobie i wspolpracujaca z Milusinskim, zcazyna pod pretekstem nie sluchania jej, kiedy widzi sprzeciw, zaczyna zamykac sie w sobie, usypiac wszytskich dookola i czeka na odpowiedni moment, aby isc dalej wybranym schematem dzialan.
Łakocie sa nieocenione dla swiata meterialnego, slyszenie, widzenie, stanie sie kims wielkszym od boga, boskosci i Swiatla. zaczyna mowic o tym glosno, pytajac, mowiac, zadajac aprobaty i zapewne przystapienia.
kiedy spotyka sie z odrzuceniem, nastepuje punkt zwrotny.
Powoli zabija w sobie reszte uczuc, wspomnien zawizanych z tymi ludzmi.
staje sie powoli wrakiem Istoty.
Milusinscy, chociazby nie wiem ile naobiecuja, to zawsze dadza tyle, na ile czlowiek sobie pozwoli. ale odbira o wiele wiecej i jeszcze zabiora to czym nas kusili.
strona ciemna "nie rozmnaza" sie - nie powieksza, bo sama zawisc i chec psiadania tylko dla siebie, dla mocy jest tak wielka i olbrzymia, ze nie pozwola, aby ich wlasne sie pomniejszalo, dla dobra ich ogolu.
jasnosc rozni sie wieloma czynnikami
- nigdy nie podchodzi jako pierwsza, stoi obok i patrzy, dajac szanse przerobienia lekcji
- jasnosc swieci, omija lustrzane astrlane odbicia, jest ponad negatywem obrazu i pewnie dlatego jest tak trudna, aby w nia uwierzyc i wspolodczuwac
- daje wolna droge wyboru, daje wolne zdanie i stety jest bardzo bezwarunkowa.
jasnosc jest fajna, bo anwet slepego w pewnym momencie oslepi, zaby chcial zobaczyc.

spisalam sobie to wszystko i poszlam spac.
sen
ktos, cos majstrowal mi we snie przy glowie, nie odczuwalam strachu, ani lękow, poprostu bralam udzial w obserwacji. poznalam kogos kto, zawsze byl od kiedy pamietam i uslyszalam tylko
- czakra dziasiata naprawiona
i obudzilam sie :)


pozdrawiam i sciskam serdecznie
za_mgla

Leoncio
Posty: 323
Rejestracja: czw sty 22, 2009 9:26 am

Post autor: Leoncio » śr wrz 30, 2009 8:19 am

Takie opętania jak opisuje Conchita idealnie pasują do wyznawców wszelakich religii-istnieje byt wymuszający posłuszeństwo i każe się nazywać bogiem albo mesjaszem,czy tez prorokiem,a dusze wiernych na własne życzenie cierpia dla ich ukrytych celów.

za_mgłą

Post autor: za_mgłą » śr wrz 30, 2009 9:02 am

witaj,

nie do konca, tak w polowie,
Dusze wiernych ( czesto ) nie maja tlumaczenia Swiatla, oparte sa tylko na budowie egregorow, zamiast dazenie do energii pochadzacej z duszy swietego - rozwijajacego.

Leoncio
Posty: 323
Rejestracja: czw sty 22, 2009 9:26 am

Post autor: Leoncio » śr wrz 30, 2009 12:27 pm

Witaj,pojęcie "święty" to pojęcie bardzo względne-to że jakaś religia kogoś uznaje za świętego o niczym nie swiadczy.Wszak Bóg jest tylko jeden,natomiast religie wszelkie chociaż tak twierdzą to nie uznają innych religii ,a więc jakakolwiek religia z bogiem ma niewiele wspólnego oprócz nazwy"bóg".Więc te egregory nazwałbym raczej pasożytami astralnymi wymagającymi pewnych świadczeń na swoją korzyść no i oczywiście kapłanów,a w zamian wierni otrzymują na ogół ból i cierpienie,błagają na kolanach o zdrowie no i faktycznie dla potwierdzenia swojej boskości ów egregor od czasu do czasu kogoś raczy uzdrowić, a najczęściej to najpierw zabiera zdrowie ,albo i życie-wtedy wierny mówi "pewnie bóg tak chciał,albo też pyta dlaczego akurat jemu się to przydażyło ,takiemu wiernemu nie opuszczającemu mszy ,a nie dotknęło jakiegoś bezbożnika. :)
Ostatnio zmieniony czw paź 01, 2009 7:21 am przez Leoncio, łącznie zmieniany 1 raz.

za_mgłą

Post autor: za_mgłą » śr wrz 30, 2009 12:52 pm

swiety ujety jako to "cos' co mozna uslyszec np w kosciele.
brak tlumaczen o energiach powoduje samoistne klepanie wiernych bez zadnych emocji.
emocje dopiero jakie powstaja, to wtedy kiedy zaczyna sie lęk przed choroba, ktora jest - badz bedzie, przed smiercia - bo kaza spac i czekac na sad.
i te emocje - pozbawione swiadomosci o swoim prawie rozwijania Duszy i czerpania z wyzszych poziomow energii, staja sie karma dla Milusinskich.
dla Nich to tylko i az pozwolenie od nosnika podpiecia sie do niego i spijania energii i opetywania.
-------------------

egregory nie sa pasozytami astralnymi, ani pasozytami, ani Milusinskim.
Egregory zostaja stworzone przez ludzi i taki tylko przyklad:
- gdybym oczekiwala poklasku, jupiterow swiecacych w oczy i stala i huczala, ze to co widze, slysze jest prawda i tylko prawda i nalezy w to wierzyc - to ten moj element staje sie dla "wiernych' Egregorem.
- gdybys stal i huczal, ze Twoja nauka, jest swieta parwda, ze leczenie magnesem jest the best - to znowu masz nastepnego Egregora.
W ktorego karzemy wierzyc, pokladac energie w wiare tego co zaczelibysmy glosic.
kumasz?
koniec w przypadku egregorow jest nastepujacy
ludzie zaczynaja wierzyc nie w siebie, a w osobe prowadzaca i w samego Egregora - w rzecz, w budowe, w slowo, w kamien itd Dodaja sily i energii prze gluche kleczenie na zimnej posadzce. zaczynaja sie wysysania energii przez wlasciciela Egregora, ktory z dnia na dzien laczy sie ze swoja tylko parwda, rzecza, slowem.
sam egregor rosnie, jego moc zaczyna byc "zywa'
w pewnym momencie wlasciciel egregora zaczyna wchodzic wyzej w swoja 'prawde" ciagnac pozostalych za soba, nie dajac jasnosci mysli.
przyklad z reala
lucyna eL, i miala cheopsa, i miala to i tamto, razem z Samciem pod pache wedrowali w strone ludzi, i ..... i stalo sie cos bardzo zwrotnego, zostal otworzona fundacja - " nie zaplacicie to pomzecie", prowadzenie seminarii na rzecz Samcia i Jego planety.
bez komentarza, rece i nogi opadaja.


pozdrawiam i obiektywizmu zycze
za_mgla

Leoncio
Posty: 323
Rejestracja: czw sty 22, 2009 9:26 am

Post autor: Leoncio » śr wrz 30, 2009 1:38 pm

Można by rzec Mgiełko że napisałaś to samo co ja tylko inaczej,bo cóż oznacza:ludzie zaczynaja wierzyc nie w siebie, a w osobe prowadzaca i w samego Egregora - w rzecz, w budowe, w slowo, w kamien itd Dodaja sily i energii prze gluche kleczenie na zimnej posadzce. zaczynaja sie wysysania energii przez wlasciciela Egregora, ktory z dnia na dzien laczy sie ze swoja tylko prawdą, rzecza, slowem. -czyli właściciel egregora wysysa energię-ja napisałem że egregor jest pasożytem czyli wychodzi mniej więcej na to samo.Trzymaj się cieplutko.

Ciacho
Posty: 206
Rejestracja: czw sie 13, 2009 5:37 pm

Post autor: Ciacho » śr wrz 30, 2009 5:58 pm

Kiedy ściągałam sobie z zaprzyjaźnionych Chomików e-booki Wędrówki i Przeznaczenie Dusz, ściągnęłam też przypakiem Złodziei Dusz kogoś pod pseudo Alhean.
Pisze o tym, że Kościól za pomocą sakramentów a także innych magicznych praktyk rzuca uroki, odbierając ludziom dusze.
Jak ich nazywa - kościelni funkcjnariusze - zasilają wg niego w ten sposób egregory, którym służą.
Byłam....... zbuntowana, zaniepokojona i bardzo tym poruszona.
Po czym wykasowałam wspomnianego e-booka ze swojej bibioteczki.

Pozdrawiam
behind blue eyes

Zbyszek.
Posty: 532
Rejestracja: pt wrz 26, 2008 5:30 pm

Post autor: Zbyszek. » śr wrz 30, 2009 8:20 pm

Jakos po macoszemu czytam wasze wypowiedzi o zagrożeniu niefizycznym . Cos mi zgrzyta , gdy mowa o strasznych egregorach, niekumatych duchach i energii co znika, bo się innemu do czegoś przyda. Również te niekończące się odzyskiwania tej samej osoby nie najlepiej mi pachną.

za_mgłą

Post autor: za_mgłą » śr wrz 30, 2009 8:32 pm

wiec, co Zbyszku,

mam udawac, ze problem nie istnieje, bo Ci zgrzyta?
mnie tez pare rzeczy zgrzyta- bo widocznie tak ma byc, nstepne cos do przerobienia, aby mniej zgrzytalo.

a czy pasuje temat, czy nie - juz przerabialismy - nie pasuje to nie wchodze i nie trace energii przy tym.

pozdrawiam

ODPOWIEDZ

Wróć do „Podróże przez świat niefizyczny”