Weryfikacja po zbiorowej wyprawie.
Weryfikacja po zbiorowej wyprawie.
Brak wizji,jasnej (coś w rodzaju cieni)ale dość wyrażne odczucia.Jeśli coś się potwierdzi,to był by ostry "kop" do rozwijania, P.M.
Conchi,napisz,jako pierwsza-SZEFOWO
Conchi,napisz,jako pierwsza-SZEFOWO
U mnie nie było wyraziście-wszystko jakby spowite mgłą. Przy Krysztale grupka ludzi. Sam Kryształ w dotyku chłodny.
Potem,w jakiejś alejce spotkałam szczuplutką,ubraną na biało kobietę,miała krótkie, ciemno-rude/kasztanowe włosy,kazała w ramach jakiegoś dowodu podać bratu imię: Anka. Kobietę widziałam wyraźnie,reszta zamazana,a przy Krysztale widoczne tylko zarysy postaci.
Nic więcej nie widziałam
Potem,w jakiejś alejce spotkałam szczuplutką,ubraną na biało kobietę,miała krótkie, ciemno-rude/kasztanowe włosy,kazała w ramach jakiegoś dowodu podać bratu imię: Anka. Kobietę widziałam wyraźnie,reszta zamazana,a przy Krysztale widoczne tylko zarysy postaci.
Nic więcej nie widziałam
Ostatnio zmieniony pn mar 05, 2012 8:53 am przez pijawka, łącznie zmieniany 1 raz.
Po pół godzinnym czasie przygotowawczym zaczęły napływać obrazy, ale bez mojej kontroli. Obrazy czyste w szczegóły, były to miejsca w pobliżu mojego miejsca zamieszkania (góry sudeckie), byłem zły że mam inny cel. ale nawiedzały mnie intensywnie. Po półgodzinie wstałem i włączyłem hemi sync-a - zobaczyłem kryształ. Nie wiem czy zwróciliście uwagę "ale on jest zegarem słonecznym" a odpowiedź którą otrzymałem (przeświadczenie) że ten kryształ składa się z 2 części: pierwszy to on sam, gdy go dotykałem był zimny jak lód, druga część to jego "cień" ,razem są jak noc i dzień ,być i nie być, on materialny i jego cień nie materialny, Kryształ jest działaniem (jako zegar), cień jako niematerialny jest jego odbiciem, ale często dłuższym od samego kryształu co powoduje jego magiczne przesłanie: jest "materialny świat i jest niematerialny świat" to powiedział mi kryształ, niestety nie widziałem tam nikogo, nieudała się moja wyprawa do f27, niestety jestem dopiero raczkującym niemowlaczkiem w tych sprawach. Czas sesji 1h/30min. Postanowiłem poczekać na sen, niestety we śnie nie odwiedziłem naszych miejsc, byłem w jakimś mieście amerykańskim courtney coś takiego, pytałem miejscowego jak te miasto się nazywa, no i powrót (blisko domu) czechy gdzieś koło trutnowa. Nie mam pojęcia czy nazwę amerykańskiego miasta podesłała mi podświadomość bo ją gdzieś wcześniej usłyszałem, czy faktycznie tam sniłem.
Pozdrawiam Wszystkich Podróżników.
Pozdrawiam Wszystkich Podróżników.
-
- Administrator
- Posty: 1414
- Rejestracja: wt lis 07, 2006 7:25 pm
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Piszcie śmiało wszystkie różne dziwne wrażenia, cienie, odczucia, dziwne wizje, być może ktoś inny również je widział...
Zaczęło się od tego, że o 22.25 ktoś przesłał mi uczucie miłości. Rozświetliłam się energią miłości i zaczęłam. Miałam dylemat - medytuję zazwyczaj z otwartymi oczami, więc z jedenj strony dobrze byłoby z otwartymi oczami a z drugiej z zamkniętymi... Na początek zamknęłam oczy i błyskawicznie znalazłam się pod kryształem. Było ciemno, noc zapadła i trawa była taka aksamitna.. Zobaczyłam, że kryształ jest aktywny i emituje poruszające się w górę białe pierścienie energii. Wizja strasznie mi skakała, tzn. mnie rzucało, więc zdecydowałam się otworzyć oczy. Przy drugim podejściu do kryształu nie było już nocy: wieczór ale rozświetlony. Przy krysztale wydawało mi się, że widzę kogoś chyba hahahela - bardzo stabillnie był na miejscu. Był to młody gościu o długich włosach związanych w kucyk, włosy ciemnoblond/ jasny szatyn. Potem obok pojawił się chyba sq6gtq, nie odebrałam wyglądu, jakby był ale myślą, bez ciała. Postanowiłam pozwoływać towarzystwo i posprawdzać, gdzie reszta. Skoczyłam do Orana i Pijawki próbowałam ich naprowadzić, potem do Zbyszka - chyba spał w tym czasie albo był zajęty czymś innym, bo miał nieprzytoomne oczy i nie wiedział, o co mi chodzi. Wróciłam pod kryształ a tam było już więcej osób. Nie miałam dobrej wizji, więc postrzegałam fragmentarycznie. Dorwał mnie Rocker - stanął na wprost przede mną cały rozświetlony i bardzo stabilny, promieniujący dobrą energią. Zobaczyłam go jako młodego chłopaka o blond włosach (nie jasny blond, taki średni), krótkich (ale nie bardzo krótkich, takich odrośniętych) i łagodnej twarzy, oczy jasne chyba niebieskie. Chciał dłużej "pogadać", ale poszłam dalej zobaczyć jak reszta sobie radzi. Ktoś puścił myśl o Noble, że jest, ale nie widziałam go, brzmiało mi w uszach Noble, ale nie było go widać. Pojawił się też obraz Roberta Monroe - jak żywy ze zdjęcia - mocno starszy pan a pałającym dobrotliwym spojrzeniem. Kryształ był spokojny, z dołu do góry płynęło ciepłe pomarańczowawe światło, jak ognisko. Acha - przez chwilę zobaczyłam, że latam na latającym dywaniku (kto mi dorobił dywanik?). Poleciałam do Ajny, żeby ją ściągnąć, ale gdzieś w innej energii była, mimo wszystko próbowałam ją ściągnąć.
Wróciłam do kryształu, bo miałam wrażenie, że wszyscy wchodzą do kryształu i szykujemy się do F27.
Wypruliśmy w ciemność i poczułam dezorientację członków wyprawy. Pozwoliłam, by przeszła i po chwili dłuższej trafiliśmy pod duży budynek, w rodzaju szpitala, z ogromnymi schodami wejściowymi w górę. Byli tam ludzie po wcieleniach, część spacerowała w okolicznym parku, część leżała na łóżkach. Pracownik szpitala pokazał mi jednego z nowo-przybyłych. Leżał na łóżku skurczony i był cały czarny, jak spalony o oklejony czarnym. Leżał pod wielką szpitalną lampą emitującą łagodną rozluźniającą energię... Nie wiem, co przeżył ten gość, ale coś dramatycznego, może spalił się?
Potem wyszłam na zewnątrz i znalazłam się nad jeziorem. Chwila na relaks. Wyostrzyła mi się wizja i po prostu realnie zobaczyłam je jak w realu. Weszłam sobie do wody a w środku kolorowe życie podwodne. Byli też jacyś nurkowie, ale nie wnikałam. Po wyjściu postanowiłam pójść w jakieś ciekawe dla mnie miejsce. Nie miałam pomysłu gdzie:). Po chwili poczułam przyciąganie, czekał na mnie ktoś znajomy. Znalazłam się w pięknym budynku z branatowo-białego kamienia i secesyjnymi zdobieniami... Super! Gość usiadł obok mnie a ja przed sobą zobaczyłam granatowo - biały wir, spojrzałam w górę i też ten sam wir... Postanowiłam popytać.
Noc wcześniej miałam sen (dzięki Paul - zwróciłam uwagę na sen przed odzyskaniem), w którym widziałam niebo pokryte mleczną mgłą chmurek i tylko wysoko nade mną było koło granatowo-indygowej energii, chmurek tam nie było tylko fascynująca przestrzeń. Wywoływało to odczucie piękna wręcz ekstatyczne. Więc zapytałam siedzącego obok mnie gościa o to, dlaczego nie widzę też dookoła, tylko w górę, co jest tego przyczyną. Odpowiedź zaskoczyła mnie zupełnie. Przekazał mi, że przyczyną jest materialistyczne/ realistyczne postrzeganie świata, przez co zgodnie z przekonaniem nie widzę. Zrozumiałam to dość głęboko i lekko się przestraszyłam na myśl, że materia w materialnym świecie mogłaby się stać niematerialna jak w oobe, że tylko przekonanie mnie powstrzymuje od widzenia tego w ten sposób. Mocny kopniak w mój system przekonań...
Na koniec wróciłam pod kryształ i koniec.
Acha - kogo najpierw a kogo potem ściągałam podałam w przypadkowej kolejności, bo już nie pamiętam...
Na razie nie piszę, jak ogólnie rzecz biorąc wyglądam, bo może ktoś mnie widział i będzie weryfikacja...
Zaczęło się od tego, że o 22.25 ktoś przesłał mi uczucie miłości. Rozświetliłam się energią miłości i zaczęłam. Miałam dylemat - medytuję zazwyczaj z otwartymi oczami, więc z jedenj strony dobrze byłoby z otwartymi oczami a z drugiej z zamkniętymi... Na początek zamknęłam oczy i błyskawicznie znalazłam się pod kryształem. Było ciemno, noc zapadła i trawa była taka aksamitna.. Zobaczyłam, że kryształ jest aktywny i emituje poruszające się w górę białe pierścienie energii. Wizja strasznie mi skakała, tzn. mnie rzucało, więc zdecydowałam się otworzyć oczy. Przy drugim podejściu do kryształu nie było już nocy: wieczór ale rozświetlony. Przy krysztale wydawało mi się, że widzę kogoś chyba hahahela - bardzo stabillnie był na miejscu. Był to młody gościu o długich włosach związanych w kucyk, włosy ciemnoblond/ jasny szatyn. Potem obok pojawił się chyba sq6gtq, nie odebrałam wyglądu, jakby był ale myślą, bez ciała. Postanowiłam pozwoływać towarzystwo i posprawdzać, gdzie reszta. Skoczyłam do Orana i Pijawki próbowałam ich naprowadzić, potem do Zbyszka - chyba spał w tym czasie albo był zajęty czymś innym, bo miał nieprzytoomne oczy i nie wiedział, o co mi chodzi. Wróciłam pod kryształ a tam było już więcej osób. Nie miałam dobrej wizji, więc postrzegałam fragmentarycznie. Dorwał mnie Rocker - stanął na wprost przede mną cały rozświetlony i bardzo stabilny, promieniujący dobrą energią. Zobaczyłam go jako młodego chłopaka o blond włosach (nie jasny blond, taki średni), krótkich (ale nie bardzo krótkich, takich odrośniętych) i łagodnej twarzy, oczy jasne chyba niebieskie. Chciał dłużej "pogadać", ale poszłam dalej zobaczyć jak reszta sobie radzi. Ktoś puścił myśl o Noble, że jest, ale nie widziałam go, brzmiało mi w uszach Noble, ale nie było go widać. Pojawił się też obraz Roberta Monroe - jak żywy ze zdjęcia - mocno starszy pan a pałającym dobrotliwym spojrzeniem. Kryształ był spokojny, z dołu do góry płynęło ciepłe pomarańczowawe światło, jak ognisko. Acha - przez chwilę zobaczyłam, że latam na latającym dywaniku (kto mi dorobił dywanik?). Poleciałam do Ajny, żeby ją ściągnąć, ale gdzieś w innej energii była, mimo wszystko próbowałam ją ściągnąć.
Wróciłam do kryształu, bo miałam wrażenie, że wszyscy wchodzą do kryształu i szykujemy się do F27.
Wypruliśmy w ciemność i poczułam dezorientację członków wyprawy. Pozwoliłam, by przeszła i po chwili dłuższej trafiliśmy pod duży budynek, w rodzaju szpitala, z ogromnymi schodami wejściowymi w górę. Byli tam ludzie po wcieleniach, część spacerowała w okolicznym parku, część leżała na łóżkach. Pracownik szpitala pokazał mi jednego z nowo-przybyłych. Leżał na łóżku skurczony i był cały czarny, jak spalony o oklejony czarnym. Leżał pod wielką szpitalną lampą emitującą łagodną rozluźniającą energię... Nie wiem, co przeżył ten gość, ale coś dramatycznego, może spalił się?
Potem wyszłam na zewnątrz i znalazłam się nad jeziorem. Chwila na relaks. Wyostrzyła mi się wizja i po prostu realnie zobaczyłam je jak w realu. Weszłam sobie do wody a w środku kolorowe życie podwodne. Byli też jacyś nurkowie, ale nie wnikałam. Po wyjściu postanowiłam pójść w jakieś ciekawe dla mnie miejsce. Nie miałam pomysłu gdzie:). Po chwili poczułam przyciąganie, czekał na mnie ktoś znajomy. Znalazłam się w pięknym budynku z branatowo-białego kamienia i secesyjnymi zdobieniami... Super! Gość usiadł obok mnie a ja przed sobą zobaczyłam granatowo - biały wir, spojrzałam w górę i też ten sam wir... Postanowiłam popytać.
Noc wcześniej miałam sen (dzięki Paul - zwróciłam uwagę na sen przed odzyskaniem), w którym widziałam niebo pokryte mleczną mgłą chmurek i tylko wysoko nade mną było koło granatowo-indygowej energii, chmurek tam nie było tylko fascynująca przestrzeń. Wywoływało to odczucie piękna wręcz ekstatyczne. Więc zapytałam siedzącego obok mnie gościa o to, dlaczego nie widzę też dookoła, tylko w górę, co jest tego przyczyną. Odpowiedź zaskoczyła mnie zupełnie. Przekazał mi, że przyczyną jest materialistyczne/ realistyczne postrzeganie świata, przez co zgodnie z przekonaniem nie widzę. Zrozumiałam to dość głęboko i lekko się przestraszyłam na myśl, że materia w materialnym świecie mogłaby się stać niematerialna jak w oobe, że tylko przekonanie mnie powstrzymuje od widzenia tego w ten sposób. Mocny kopniak w mój system przekonań...
Na koniec wróciłam pod kryształ i koniec.
Acha - kogo najpierw a kogo potem ściągałam podałam w przypadkowej kolejności, bo już nie pamiętam...
Na razie nie piszę, jak ogólnie rzecz biorąc wyglądam, bo może ktoś mnie widział i będzie weryfikacja...
Ostatnio zmieniony pn mar 05, 2012 9:49 am przez Conchita, łącznie zmieniany 1 raz.
Oby wszystkie istoty osiągnęły szczęście i przyczyny szczęścia