Umiarkowany sceptyk się kłania

Jesteś nowy? Dopiero zajrzałeś do naszego Centrum i nie bardzo wiesz, jak zacząć? Tu możesz przywitać się i podzielić pierwszymi wrażeniami :-)
gregvdgg
Posty: 1
Rejestracja: ndz lip 13, 2014 7:53 am

Umiarkowany sceptyk się kłania

Post autor: gregvdgg » ndz lip 13, 2014 10:17 am

Dzień dobry!

Długo zastanawiałem się, czy rejestrować się na tym forum. Głód wiedzy przemawiał za, natomiast brak czasu – przeciw. Jak słusznie zauważył Bruce Moen w „Podróży poza wszelkie wątpliwości”, ludzie w fizycznym świecie muszą jeszcze znaleźć czas na zarabianie pieniędzy, a to ostatnio wychodzi mi dość miernie.

Zacznę od tego, że jestem umiarkowanym sceptykiem. Od lat poszukuję odpowiedzi na odwieczne pytanie człowieka „I co ja robię tu? Co ja tutaj robię?”, ale zamiast odpowiedzi pojawiają się na ogół kolejne wątpliwości. Generalnie kwestię religii mam już jako tako za sobą. Mistyfikacje, manipulacje, fałszerstwa, wypaczenia – to dosyć, by jeszcze traktować poważnie tę płaszczyznę. Co nie oznacza, że nie posiada ona pewnych elementarnych fundamentów, dających nieco do myślenia. Jednakże eksploracja tego obszaru przypomina nieco regaty po Morzu Sargassowym.

Jakiś czas temu wczytałem się w Ericha von Dänikena. Lektura jego książek potwierdziła moje podejrzenia, że niemal wszystkie dziedziny nauki akademickiej charakteryzują się podobnymi cechami, które przed chwilą przypisałem religiom. Nauka służy ludziom, ale nie wszystkim, tylko konkretnie interesom osób wpływowych. A tym samym ogniskuje się na owych interesach, a nie na poszerzaniu powszechnej wiedzy. Niewyjaśnione zagadki są permanentnie ignorowane przez świat akademicki, a gdy ktoś z owego panteonu pozwoli sobie na roztrwonienie cennego czasu, to tylko po to, by daną kwestię ośmieszyć. Ja nie wiem, czy Osmanagić faktycznie odnalazł w Bośni piramidy, czy na egipskich hieroglifach faktycznie widać żarówkę, samoloty i helikoptery, ale z całą pewnością do obróbki kamiennych bloków w Puma Punku musiały zostać użyte precyzyjne urządzenia mechaniczne i to na takim poziomie zaawansowania technicznego, jakim ludzkość dysponuje od zaledwie kilkudziesięciu lat. To jest fakt niepodważalny. Jednocześnie jednak niewygodny dla naukowców. Wolą więc milczeć i udawać, że temat nie istnieje. Ale Puma Punku istnieje. Na przekór temu, że jej istnienie jest „niemożliwe”.

Däniken odkrywa dla świata tego typu zagadki, nie przejmując się specjalnie opiniami przedstawicieli struktur akademickich. Jednakże jego teorie, oscylujące wokół kosmitów, nie tłumaczą wszystkiego. Możliwość ingerencji wyższych cywilizacji w życie ludzi na przestrzeni dziejów uważam za jak najbardziej prawdopodobną. Przesłanek, dowodów niemalże, jest zbyt wiele, by to zignorować. Ale Däniken koncentruje się przede wszystkim na fizycznej stronie życia, widząc w owej hipotetycznej suercywilizacji odpowiedź na wszelkie pytania. Dla mnie jednak jest to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Nie będę kontynuował teraz tego wątku, bo zrobi mi się z tego posta powitalnego książka, ale z pewnością do tego wrócę.

Przejdźmy teraz do tematyki OOBE. Rozpocząłem badanie tego gruntu dosłownie dwa miesiące temu. Mam za sobą lekturę „Najdalszej Podróży” Roberta Monroe'a i aktualnie czytam „Podróż poza wszelkie wątpliwości” Bruce'a Moena. Niestety, w miarę lektury, wątpliwości nie rozwiewają się, a wręcz rosną. Dlaczego żona Roberta Monroe'a prosiła Bruce'a Moena o przekazanie Robertowi wiadomości? Przecież to Robert Monroe był specjalistą od porozumiewania się z niefizycznymi bytami, więc Bruce Moen nie był tu do niczego potrzebny, jako pośrednik. Dlaczego Robert Monroe został wysłany do odbycia swej „najdalszej podróży” przez jego grupę „JA-TAM”? Dlaczego nikt z członków owej grupy, dysponując lepszym doświadczeniem, nie mógł tego uczynić? To tylko przykładowe kwestie, ale wezmę się teraz za coś innego. Roberta Monroe'a czyta się fatalnie. Jego przekaz jest niespójny, nafaszerowany hermetycznym żargonem, którego budowa pozostawia wiele do życzenia. Nie wiem, czy jest to wina samego Monroe'a, czy polskiego tłumacza, czy zawinili obydwaj (raczej to ostatnie), ale enigmatyczna terminologia, przeplatana naiwnymi nieraz spostrzeżeniami, tworzy w efekcie ciężkostrawny koktajl. Pomimo tego sięgnąłem jednak po książkę Moena i muszę przyznać, że jego czyta się już nieco lepiej. Co nie znaczy, że rewelacyjnie. W poszczególnych rozdziałach (np. o wahunce, czy o babci i skunksie) zbyt dużo miejsca poświęcono mało istotnym szczegółom (kogo u diabła obchodzi, czy Rebeka kocha smród skunksa?) a zbyt mało racjonalnym wyjaśnieniom zasady działania pewnych mechanizmów oraz ich znaczeniu („znajdźcie swoją wahunkę i ćwiczcie ją” - ale jak, jeśli łaska? I po co?).

Konkluzja
Nie osiągnąłem nigdy OOBE. Ciężko powiedzieć, żebym próbował, bo nie stosowałem jeszcze żadnej konkretnej techniki w tym celu. Jednakże między innymi po to zgłębiam lektury, by czegoś praktycznego się z nich dowiedzieć, więc prędzej czy później przejdę zapewne do jakichś ćwiczeń. I raczej nie uwierzę, póki sam się nie przekonam. Kilkakrotnie osiągnąłem dotychczas stan świadomego snu, ale nie potrafię osiągać go co noc na zawołanie. Podczas LD unosiłem się w powietrzu, przenikałem przez mury, ale nigdy nie odniosłem wrażenia, bym odłączył się od ciała fizycznego. Nigdy też nie spotkałem w sennej rzeczywistości nikogo interesującego. Wręcz przeciwnie – podczas LD napotkane osoby zachowują się jak zombie, co jest zresztą dość zrozumiałe, bo skoro są wytworami mojego mózgu, to czekają na polecenia od niego. W „zwykłym” śnie takie postacie „zasilane są” bodźcami generowanymi przez podświadomość, dlatego potrafią zachowywać się nieraz niezwykle energicznie. Podczas LD, kontrolę przejmuje świadomość. Tym samym senne postacie stają się apatyczne, a ich reakcje zależą od oczekiwań śpiącego. Pozostawione samym sobie – snują się bez celu, niczym prawdziwe zombie.

Jeśli LD dzieje się wyłącznie w mózgu, natomiast OOBE jest faktycznym wyjściem poza ciało fizyczne, to pewne rzeczy układają się w logiczną całość. Ale pytań jest, jak zwykle, więcej, niż odpowiedzi.
Pozdrawiam i gratuluję cierpliwości wszystkim, którzy to przeczytali :)
Greg.

ODPOWIEDZ

Wróć do „Przywitaj się!”