Zróbmy coś "z tym.." patr II

Nic nie jest takie, jakie się nam wydaje.. Gdy odważymy się do tego przyznać i uwolnić z pułapki iluzji, odzyskujemy wolność. Tutaj opisujemy nasze wewnętrzne transformacje, załamania systemów przekonań, ich przyczyny i skutki dla naszego rozwoju, również te nie wynikające z udziału w Warsztatach..
To_masz_tu
Posty: 151
Rejestracja: czw lis 09, 2006 5:07 pm

Zróbmy coś "z tym.." patr II

Post autor: To_masz_tu » ndz lip 15, 2007 9:58 pm

Miałem tego posta napisać w temacie pracy z energiami, ale tutaj temat wyszedł sam. Te energie, z którymi musimy się zmagać, te niskie przyziemne pragnienia powodują, że gramy kogoś innego niż jesteśmy. Zakładamy różne maski, manipulujemy, zmieniamy sens naszych wcześniejszych wypowiedzi, nie chcemy się do nich przyznać. Wszystko po to, aby inni nas widzieli takimi jacy chcemy być, a nie takimi jacy jesteśmy. Wszystkie nasze problemy chcemy schować, zdusić w sobie nie pokazując ich na zewnątrz. Ale one siedzą w nas nierozwiązane, co jakiś czas wychodzą na wierzch przypominając o sobie. Ucieczka przed nimi nic nie da. Odsuniemy tylko rozwiązanie ich w czasie. Tkwiąc dłużej w tym spowodujemy ich nawarstwienie i będzie coraz trudniej. Jedynym rozwiązaniem jest od razu stanąć z nimi oko w oko i rozwiązanie ich. Wiadomo, że będzie bolało, ale oczyszczeni będziemy zdrowsi. Nie będziemy im podlegali. Nie będziemy rezonowali z tymi niskimi wibracjami. Nie będziemy wszystkiego odbierali jako atak na nas i sami broniąc się próbowali atakować. Niestety w większości jako ludzie podlegamy tym niskim energiom nie mogąc sobie z nimi poradzić. To jest źródło i przyczyna naszych problemów. Bardziej lub mniej wyimaginowanych. Poradzenie sobie z tymi energiami spowoduje to, że można wtedy pomagać innym. Jeżeli oczywiście tego chcą, a nie tylko deklarują, że chcą. Nie ma lepszej wiedzy niż ta z własnego doświadczenia. Żadne książki lub opowiadania tego nie zastąpią.

Zróbmy coś z tym. Może warto stać się przezroczystym, aby nie rezonować z tymi energiami.

Temat przenoszę, tutaj pasuje idealnie.

Roxanne

Roxanne
Administrator
Posty: 1086
Rejestracja: ndz lis 05, 2006 12:59 am

Post autor: Roxanne » ndz lip 15, 2007 11:44 pm

Zgadzam sie. To, co piszesz jest wedlug mnie istota wzrostu. Wlasnie to, a nie weryfikacje, potwierdzenia itp. Te same slowa pojawiaja sie we wszystkich ksiazkach, jakichkolwiek zrodlach traktujacych o rozwoju, podnoszeniu wibracji itp. (to jak to nazywamy jest tylko kwestja nomenklatury). Dokladnie to usilowalam Ci przekazac w temacie, na ktory tu sie powolujesz. Dodalabym od siebie, ze "coś" kazdy musi zrobic sam ze soba. Napisz wiec Tomku o swoich doswiadczeniach, o tym, jak Ty sobie radzisz z tym procesem. Przyklad z zycia wziety jest chyba doskonala wskazowka dla innych.
"Idź swoją drogą, a ludzie niech mówią, co chcą."
-- Alighieri Dante

To_masz_tu
Posty: 151
Rejestracja: czw lis 09, 2006 5:07 pm

Post autor: To_masz_tu » śr lip 18, 2007 11:29 am

Zmiana siebie czyli swoich przekonań .

Aby zmienić siebie to przede wszystkim nie należy siebie oszukiwać, a tym samym innych. Jeżeli mam dużo „negatywnych” cech ,to nie znaczy że jestem gorsza, gorszy. To znaczy ,że postawiłam/łem przed sobą trudniejsze zadanie. A jeżeli tak to znaczy, że jestem je w stanie zrealizować pracując nad sobą. Praca polega na nie uleganiu tym skłonnościom, a raczej pozytywnym ich wykorzystaniu. Na przykład upór może być przyczyną wielu problemów, ale może być też motorem wielu odkryć.
Nasze istnienie jest wielowarstwowe. Mamy możliwość doświadczania życia na wielu poziomach od powierzchniowego, naszej rzeczywistości fizycznej do ledwo uchwytnej subtelnej energii. Należy starać się zrozumieć dlaczego właśnie jestem taka/ki, sięgając do wewnątrz siebie jak najgłębiej. Jednocześnie nie oceniać tego. Przyjąć postawę, że jeżeli taka/ki jestem i w życiu spotyka mnie to co spotyka, to jest to tylko dla mojego dobra. Pomimo że wygląda to w naszej powierzchownej ocenie zupełnie inaczej. Nie znaczy to, że należy w tym trwać i cierpieć z tego powodu. Przeciwnie należy to zmienić. Ale zmiany należy zacząć od siebie. Najpierw zmienić siebie a potem swoje warunki zewnętrzne. Nigdy odwrotnie. To warunki zewnętrzne powinny spowodować zmianę naszego wnętrza. Powinniśmy coś zrozumieć, coś sobie uświadomić. Jeżeli to zrobimy to wtedy zmieńmy nasze zewnętrzne warunki. Jeżeli mimo tych zmian sytuacja się powtarza to znaczy ,że nie zmieniliśmy czegoś w sposób prawidłowy . Albo siebie albo naszego otoczenia. Najczęstszym błędem jaki popełniały jest próba zmiany naszego otoczenia, innych bo ono nam nie odpowiada. Tutaj często napotykamy na mur nie do przebycia. A jeżeli nawet pójdziemy tą drogą i uda nam się zmienić coś na zewnątrz siebie to problem pojawia się w innym miejscu. Błędem jest też trwanie w cierpieniu „ jestem taka jaka jestem bo sobie na to zasłużyłam”. Zawsze jest miejsce na zmianę i należy ją wykonać. Nawet gdybyśmy się mylili raz czy drugi to jednak w końcu się nauczymy. Na tym polega zbieranie doświadczeń i nauka. Problemów w życiu jest masa. Każdy ma inną przyczynę i uwarunkowania, dlatego nie ma uniwersalnych rad. Sytuacje mogą być podobne ale nigdy takie same. Dlatego rozwiązania każdy powinien poszukać w sobie. Zagłębić się w sobie poprzez medytację dojść do sedna problemu. Otworzyć się na odpowiedzi przychodzące z naszego wnętrza. Dojść do źródła problemu. Często nasz problem wynika nie z obecnego życia ale z naszych wcześniejszych inkarnacji. Nie do końca rozwiązany daje znać o sobie w innych warunkach. Często wybieramy rodziny w których problem funkcjonuje z pokolenia na pokolenie. Wychodzi to często przy ustawieniach. Ale my wybraliśmy tą rodzinę też dlatego aby go doświadczyć i nauczyć się z nim radzić. Radzić sobie z problemem nie znaczy z nim walczyć. Należy go zrozumieć, jego przyczyny, dojść do jego źródła. Ponieważ ten problem miał również nasz ojciec, matka, dziadek, babka itd. To nie znaczy że tam jest źródło. Oni po prostu też się z nim spotkali w swojej nauce i lepiej lub gorzej sobie z nim poradzili. Źródło problemu leży w naszym postępowaniu, naszych wyborach i naszych przekonaniach. Jesteśmy zbiorem różnych energii, ciał subtelnych gdzie jest on zapisany. Często określamy to jako nasz charakter. Jest to nieraz połączenie kilku cech w różnych kombinacjach które powinniśmy umieć zjednoczyć na przykład wrażliwość i duma lub dominacja i niepewność, możliwości jest wiele. Nasze ciała tak sobie zbudowaliśmy sami z ciał naszych rodziców biorąc to co chcieliśmy. Nasze ciało i otoczenie jest środowiskiem jakie sobie stworzyliśmy dla naszej nauki. Zrobiliśmy to po to aby coś poznać, doświadczyć i zrozumieć. Im wcześniej to sobie uświadomimy tym mniej będziemy cierpieć.
Może wygląda to na pouczanie, ale nie potrafię inaczej tego przekazać. A może to jak odbieramy dany tekst zależy od naszego nastawienia i wcześniejszych doświadczeń.

P.S. Fragment większej całości.

Zbyszek
Posty: 84
Rejestracja: wt maja 22, 2007 3:45 pm

Post autor: Zbyszek » śr lip 18, 2007 4:17 pm

Ciekawe o jakich problemach sie tak rozpisujesz.Straszny pesymista jestes.

Anula
Posty: 73
Rejestracja: ndz mar 18, 2007 5:35 pm

Post autor: Anula » śr lip 18, 2007 10:32 pm

Nawet gdybyśmy się mylili raz czy drugi to jednak w końcu się nauczymy. Na tym polega zbieranie doświadczeń i nauka.
A mnie nawet zagralo... i w ogole ani nie poczulam pesymizmu ani mentorskiego tonu :)

Nawet gdy lekcje przesycone są ladunkiem emocjonalnym czy jakby nazwac to niską wibracją, energią. To przecież tylko teraz jestesmy w stanie tego doswiadczac. To są wybitnie doglebne przezycia wlasnie poprzez swoja silę. A sila ladunku jest tym wieksza im bardziej nam potrzeba takiej a nie innej lekcji, by-POZNAC, poczuc doswiadczyc czego nam brak. Taka wiedza pochodząca ze ZNANEGO poszerza swiadomosc. Rozszerza swiadoma percepcję i wrazliwosc. I czy to nie dziala w ten sposob ze przyciagamy do siebie dokladnie to czego nam potrzeba. I gdy lekcje przyswoimy to latamy dziure wten sposob i juz to co znane choc nadal dziala to juz nie tak dotkliwie?

Zbyszek
Posty: 84
Rejestracja: wt maja 22, 2007 3:45 pm

Post autor: Zbyszek » czw lip 19, 2007 8:47 am

Pieknie piszecie.Jedyne co bym dodal to zaznaczyl jeszcze bardziej role innych na nasze samopoczucie i kondycje psychiczna.Szacuje 60% naszych trosk na to .ze sa wywolane spotkanymi osobami w naszym zyciu. Nie ich zla wola czy checi sa tego powodem a spontaniczne i niekontrolowane wypieranie cial niefizycznych.Cierpienie czy jakie kolwiek doznanie jest zarejestrowaniem biezacej ich konstelacji.Mechanika cial niefiz.ma przedziwny wzor nie pokrywajacy sie ze zdrowym rozsadkiem i analizy bez klucza chybiajai nawej u takich wspanialych ludzi jak Tomasz.
Ups.

Anula
Posty: 73
Rejestracja: ndz mar 18, 2007 5:35 pm

ćwiczenia?

Post autor: Anula » ndz lip 22, 2007 9:12 pm

Może warto stać się przezroczystym, aby nie rezonować z tymi energiami
Macie swoje metody , techniki dekoloryzowania swoich emocji? By je doraźnie niwelować na poziomie mentalnym?

Roxanne
Administrator
Posty: 1086
Rejestracja: ndz lis 05, 2006 12:59 am

Post autor: Roxanne » ndz lip 22, 2007 11:58 pm

Wydaje mi sie, ze emocje trzeba poczuc pozwolic sobie na nie, zaakceptowac,pokochac ta czesc siebie, ktora je odczuwa (zwykle i tak chodzi o projekcje), zrozumiec i wtedy nastepuje transformacja.
Jesli neutralizujemy emocje, wowczas spychamy ich zrodlo w nieswiadomosc, podczas gdy one sa przeciez sygnalami. Przez nie przemawia jakas czesc nas samych, ktora domaga sie milosci, chce zostac zauwazona. Nawet jesli czujemy nienawisc, pozwolmy sobie ja czuc. Odcinanie sie od tego to tak, jakbysmy nie chcieli dopuscic, ze mamy w sobie Światło ale tez Cień, jasną i ciemna stronę. Jesli uda sie nam pokochac ciemna czesc nas samych wowczas nie bedzie juz nad nami przejmowac kontroli i wywalac emocjami. Przeciez to nic innego, jak brak milosci powoduje takie reakcje. To oczywiscie moje zdanie ;-)
"Idź swoją drogą, a ludzie niech mówią, co chcą."
-- Alighieri Dante

To_masz_tu
Posty: 151
Rejestracja: czw lis 09, 2006 5:07 pm

Post autor: To_masz_tu » pn lip 23, 2007 3:40 pm

To zależy co chcesz doświadczyć. Jeżeli chcesz je poczuć, dać się przez nie opanować to jest to sprawa prosta robimy to wszyscy na co dzień. Jeżeli jednak chcesz je zrozumieć, poznać skąd się biorą i dlaczego tak na nie reagujesz to nie powinnaś dawać się przez nie opanowywać. Albo raczej mieć ich działanie pod kontrolą. Wtedy możesz się im przyjrzeć i zbadać je. Pisząc o kontroli nie mam na myśli tłumienia lub powstrzymywania ich. Wprost przeciwnie należy im dać ujście. Ulegamy emocjom z różnych przyczyn i różnych powodów. Neutralizowanie ich rozumiałbym raczej jako nie danie się przez nie opanować, niż jako spychanie ich w nieświadomość. Ale nawet jak opanują nas to też nic złego, po chwili gdy ochłoniemy mamy możliwość analizy dlaczego tak im ulegliśmy i skąd one się wzięły. Nie ma tu uniwersalnych rad. Każdy jest inny i inaczej reaguje. Co jednego drażni drugiemu jest obojętne. Jednak analiza i próba zrozumienia siebie samego z czasem doprowadzą nas do źródła problemu. Radzenie sobie z emocjami polega na przyjęciu pewnej postawy wobec życia i problemów w nim spotykanych.

Anula
Posty: 73
Rejestracja: ndz mar 18, 2007 5:35 pm

Post autor: Anula » pn lip 23, 2007 6:45 pm

No wlasnie intuicyjnie czuję że to karmiczne emocje, trwają one juz dosyc dlugo choc reaguje na nie teraz juz raczej spokojnie, ale sama sobie sie dziwie ze to caly czas ma na mnie wplyw. Mam wrazenie ze "wyrwal" sie kawalek mnie i teraz te emocje są taka formą rekompensaty, tego co uciekło... cały czas sie uaktywniają. Potrafię "nad nie" wejść, nie są obezwładniające. Ale są upierdliwe, natrętne i mam wrazenie ze wpadlam poniekad w bledne kolo. Zaczyna mnie irytować, a na pewnym poziomie nawet dziala jakis mechanizm racjonalizowania - to on najbardziej doskwiera, bo wiem ze przyczyna lezy w irracjonalnej czesci mnie. Faktycznie czuję ze jest tak jak napisała Roxanne, bo wiem ze tą wyrwę moglabym spokojnie wyplenic miloscią, z tym ze przez tą wyrwę nie mam kontaktu z wyższym ja i ze źródłem. I ze tu z pewnością chodzi o przezywanie- doswiadczanie tego co do mnie przyszło. Z drugiej wiem, ze analiza i rozumienie na nic sie tu nie zda, Choc wlasnie mechanizm obronny o ktorym wspomnialam wczesniej uaktywnia się gdy przychodzą owe emocje.... Ma to swój sens, i czuję ze ta dziura moze sama sie w koncu wypelnic ale to moze trwać. a mnie czasem po prostu brak cierpliwosci... i cisnie :)

I tak jak pisałeś Tomku wczesniej o tych przekonaniach, jak bardzo zakłócają odbiór tego co do nas przychodzi - w tym swietle podporzadkowywanie sie bezwarunkowe "czemuś wiekszemu" - czyli w tym przypadku karmie, i tego że podlegam jakims tam prawom, których nawet dobrze nie znam jest formą podważania zaufania do samej siebie. I moze to tutaj lezy pies pogrzebany... ?

Roxanne
Administrator
Posty: 1086
Rejestracja: ndz lis 05, 2006 12:59 am

Post autor: Roxanne » wt lip 24, 2007 1:39 am

z tym wypelnianiem miloscia nie zawsze jest latwo... mi ostanio pomaga arkusz radykalnego ;-) latwiej jest mi po nim zaakceptowac silne rzeczy, ktore mna miotaja i pokazuja wcale nie taka, jaka bym chciala byc..ale, jak dopuszcze, ze nawet taka mala okropna, wredna i z roznymi dziwnymi upodobaniami jedza, to tez czesc mnie i ze jest jej cholernie zle, bo przez tyle lat ja wstydliwie chowalam przed swiatem...to robi mi sie jej zal i jakos plynie...i wtedy taka mala, zakurzona czesc nagle rozkwita i okazuje sie, ze wclae nie musi zawsze byc taka okropna i np miec ochote kopnac kogos z impetem ;-) a robila tak, bo ja sama sie do niej nie przyznawalam, wiec chciala dac o sobie znac...

o tak mi przyszlo :-)

a co do przekonan...one chyba okreslaja nasze lekcje, tak czuje, moze nie mamy wcale sie totalnie i na anem oswiecic za zycia? (ale nie chce przez to powiedziec, ze nie may sie ich pozbywac) Moze jego celem jest tez troszke ich doswiadczanie? Sama nie wiem, kiedys mi sie wydawalo, ze wiem..
"Idź swoją drogą, a ludzie niech mówią, co chcą."
-- Alighieri Dante

To_masz_tu
Posty: 151
Rejestracja: czw lis 09, 2006 5:07 pm

Post autor: To_masz_tu » wt lip 24, 2007 2:41 pm

Emocje
Radzenie sobie z emocjami polega na dopuszczeniu do ich przeżywania i lepszego z nimi współdziałania. To pozwala na zbadanie ich i dotarcie do ich źródła. Trzeba dotrzeć do najgłębiej ukrytych emocji i związanych z nimi treści. Zdarza się, że przyczyną złości jest lęk, a lęku poczucie winy lub wstyd. Możliwości jest wiele, dlatego należy do tego dotrzeć i uświadomić sobie to. Możemy całe życie zmagać się z jednymi emocjami nie wiedząc, że prawdziwą przyczyną jest, co innego. Dlatego trzeba sobie uświadomić ten łańcuszek wzajemnych powiązań. Dotarcie do pierwotnych emocji uświadomienie ich sobie zapoczątkowuje proces uzdrowienia na wszystkich poziomach.

Aby do nich dotrzeć należy zagłębić się w siebie poprzez medytację. Można ją rozpocząć samodzielnie lub przy pomocy osoby prowadzącej. Jest to szczególnie wskazane u osób niemających doświadczenia w medytacji lub z niewielkim doświadczeniem. Z moich doświadczeń wynika ze również osoby wydawałoby się z dużym doświadczeniem medytacyjnym również mają problemy dotarciem do tych rejonów swojej świadomości gdzie głęboko ukryte jest źródło ich problemów. Dlatego ważną role ma tu do spełnienia osoba prowadząca z doświadczeniem, która już sama przeszła tą drogę. Żadna nauka lub książki takiej wiedzy nie dadzą jak osobiste przejście tej drogi i rozwiązanie własnych problemów.
Głębokie traumatyczne przeżycia odciśnięte w naszym ciele emocjonalnym. Wymagają uzdrowienia. Proces ten może się odbyć jedynie poprzez przypomnienie ich sobie i zrozumienie ich znaczenia. Jest to bardzo pouczająca lekcja dla wszystkich biorących w niej udział. Nieraz problem nawarstwia się przez kilka wcieleń. Nie jest to wynikiem karmy rozumianej jako kara lub nagroda, ale jako niemożność wyjścia z danego problemu poprzez ciągłe tkwienie w tych samych schematach myślowych i powtarzanie ich. Nieraz liczba powtórzeń jest bardzo duża, aż świadomość jednostki zrozumie to, na czym polega problem i zmieni myślenie. Jednak można to znacznie skrócić poprzez uświadomienie sobie, co robiłem wcześniej i jakie były tego skutki. Proces ten polega na uzdrowieniu nas jednocześnie na wielu poziomach. Pytaniem jest, dlaczego więc nie pamiętamy poprzednich wcieleń? Odpowiedź jest prosta. My je pamiętamy one są w nas, tylko musimy je sobie przypomnieć. Ta część naszej świadomości, którą nazywamy podświadomością pamięta nasze wcześniejsze doświadczenia. To od niej w postaci intuicji lub cichych ledwo słyszalnych szeptów dostajemy podpowiedzi jak mamy postąpić. Ale często tego nie słuchamy. Nasz racjonalny umysł nasze ego wie przecież lepiej. Nasze „logiczne” myślenie oparte często na wątpliwych założeniach jest przecież nie do podważenia. Do tego dochodzą nasze nawyki i przyzwyczajenia. Dopiero praktyka, samo życie nieraz boleśnie pokazuje nam nasze błędy. Często też nasze przeczucia, które są mieszaniną naszych pragnień, nawyków i przyzwyczajeń są błędne. Natomiast chłodna logiczna analiza daje dobre wyniki. Dlatego motamy się miedzy tymi dwoma modelami poznania, intuicji i logicznego myślenia. Odrzucamy jeden na korzyść drugiego nie umiejąc ich połączyć. A wystarczy połączyć te dwa sposoby poznania. Nie odrzucać tego, co przekazuje nam podświadomość, bo jest to sprzeczne z naszymi poglądami, założeniami lub wyobrażeniami. Tylko starać się to zrozumieć za pomocą naszej logiki.
Temat jest szeroki i jak zwykle każdy przypadek indywidualny.

To co tak pięknie opisałaś Roxi jest to rozwój świadomości który dokonuje sie przez stopniową zmiane przekonań. Jest on naszym celem i jest to proces ciagły odbywający sie zarówno po tej jak i po tamtej stronie życia.

Zbyszek
Posty: 84
Rejestracja: wt maja 22, 2007 3:45 pm

Post autor: Zbyszek » czw lip 26, 2007 8:56 am

Pieknie piszesz Tomaszu.
Pare zdan zwrocily moja uwage.To jak poslugujesz sie starowinka -podswiadomoscia i nasze zaplecze z poprzednich wcielen w teraz . Samo zrozumienie problemu nie musi go zalagodzic.W psychiatri pelno jest przypadkow gdy po wygrzebaniu drzazg ,problem sie jeszcze zaostrza .. Ciala niefizyczne odpadaja po smierci jak liscie a my nadal pamietamy.
Doznawanie pamieci odbywa sie we wszystkich cialach, co nie znaczy ,ze tam jest ona schowana,
Uff - poznawanie wlasciwosci wszystkich naszych cial jest wspaniala przygoda.
Pozdro.

To_masz_tu
Posty: 151
Rejestracja: czw lis 09, 2006 5:07 pm

Post autor: To_masz_tu » czw lip 26, 2007 11:11 am

Masz rację Zbyszku problem nie tkwi w ciałach tylko w naszej świadomości , niezależnie w którym ciele się aktualnie znajduje. Jednak nie wszyscy zrzucają wszystkie ciała po śmierci. Dlatego mamy problem odzyskiwań. Co do zrozumienia problemu to zrozumieć a Zrozumieć to dwie różne sprawy. Nie porównywałbym tego z naszą psychiatrią i teoriami tam funkcjonującymi. W stanie poszerzonej świadomości masz inna perspektywę postrzegania i inne zrozumienie.

Conchita
Administrator
Posty: 1414
Rejestracja: wt lis 07, 2006 7:25 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Conchita » ndz lip 29, 2007 8:02 pm

Wróciłam właśnie z wakacji i pozdrawiam wszystkich poszukujących:)

Nie wiem, czy to na temat, ale po odcięciu się od wszelkich metalnych dywagacji i analiz w czasie wyjazdu weszłam w prosty stan ducha, bez wysiłków, koncepcji wpłynęłam niejako automatycznie w sam środek swojej świadomości i poczułam wreszcie totalny spokój i harmonię świadomości, niezależną od czynników zewnętrznych. I sama pojawiła się miłość. Totalnie nieemocjonalna. Raczej stan miłości.

I z tego punktu piszę do Was: wszystko jest dobre. Zeby nie było, że pouczam, to o sobie - wszystko jest dobre. A tak z głębi siebie: kurcze - nie ma o czym gadać, naprawdę! Nie da się, jestem po prostu jest. A reszta cała to zewnętrzne fale:) A słońce w środku. Uśmiechnięte wielkie słońce. Uśmiechnijcie się tą częścią, która boli, no: jeden wielki uśmiech i padnie ta cała konstrukcja z myśli sklejona emocjami, bo takie myślotwory nie mają prawa bytu gdy przestać się bawić w karmienie trolli.

Żeby nie było, że jakiegoś guru udaję: nie jestem ani odrobinę mądrzejsza, ale co za różnica;)?

Jak zwykle życie dopiero się zaczyna, a właściwie wydarza.

PS. A propos wypierania ciał: stoję sobie a tu pewna osoba stojąca obok mnie i odczuwająca życie jako jeden wielki ciężar i mękę zaczyna się żalić i normalnie widzę jak otwiera swoją "aurę" nakłada to na mnie (coś co jest wciąż połączone z nią) i chce żebym "niosła ten jej krzyż" z nią ze współczucia. I jestem na moment omotana i pakuje się to w moje wszystkie czakramy, zaczynam tracić chęć do życia. Ale w momencie mówię: stop, Nie chcę tego doświadczać w ten sposób. I odpycham, usuwam to z siebie. W momencie pojawia się słońce i radość życia. Cały proces trwał normalnie 2-3 sekundy... I uratowałam swoje popołudnie a może i więcej, bo taki syf jak dobrze wsiąknie to zanieczyszcza całe ciało. Najlepsze współczucie to nie odczuwanie tego samego, ale dodanie miłości i światła... Proste jak drut. Nie dajcie się wkręcić w smuty innych:)

PS': Przejrzysty facet przybliżył się sam:)

PS''. Słowa słowa słowa... a życie jest tu.
Oby wszystkie istoty osiągnęły szczęście i przyczyny szczęścia

To_masz_tu
Posty: 151
Rejestracja: czw lis 09, 2006 5:07 pm

Post autor: To_masz_tu » pn lip 30, 2007 3:35 pm

Piękne doświadczenie. Gratuluję. Tak trzymać.
To masz

Zbyszek
Posty: 84
Rejestracja: wt maja 22, 2007 3:45 pm

Post autor: Zbyszek » pn lip 30, 2007 4:56 pm

zrozumienia problemu to zrozumieć a Zrozumieć to dwie różne sprawy. Nie porównywałbym tego z naszą psychiatrią i teoriami tam funkcjonującymi. W stanie poszerzonej świadomości masz inna perspektywę postrzegania i inne zrozumienie.[/quote]
----------------------------------------------------------------------------------------------------

..Czy leprze zrozumienie czy gorsze decyduja przyjaciele astr. lub wyzsza jazn .. Kto umie ich zaprosic jest czasowo troche madrzejszy.Oni sypie rozumem gupolom jak i psychiatrom.
Posprzatac fryzure i zaprosic na palace obecnosc.W wielu w jednym razniej ,weselej i madrzej..Wiec jak piszesz Tomaszu poszerzajmy sobie swiadomosc , by za jakis czas ja sobie zawezic, gdy oni odejda.

I nie dawajmy sie powiesic krzyzowcom- jak pisze Contika.
Buzka ,pozdrowienia i zapraszam na zlot na zlot-

ODPOWIEDZ

Wróć do „Zmiana przekonań”