Pogodzić się ze śmiercią
-
- Administrator
- Posty: 1414
- Rejestracja: wt lis 07, 2006 7:25 pm
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Pogodzić się ze śmiercią
Żyjemy, jakbyśmy nigdy nie mieli umrzeć, jakby każdy z naszych bliskich był nieśmiertelny. Tymczasem każdy kto się narodził - umrze i jest to najpewniejsza rzecz w życiu. Ludzie starają się o tym zapomnieć, wiele pracy wkładają w ukrywanie przed sobą tej oczywistości. Niepotrzebnie, życie nabiera większej wartości właśnie w obliczu śmierci, kiedy wiemy, że nie mamy wcale aż tyle czasu a chwile, które przeżywamy, są wyjątkowe i mijają bezpowrotnie. Wspólne szczęście dzielone z bliskimi jest tu i teraz, tym cenniejszy to czas i można go jeszcze pełniej doświadczać nie obciążając się zbędnymi warunkami czy pretensjami wobec świata i innych.
W przypadku śmierci bliskiej osoby szczególnie trudno pogodzić się z tym faktem, pozwolić odejść komuś, kto miał być częścią naszego życia. Faktem jest, że nigdy nie dopuściliśmy tej opcji do świadomości snując w zamian dalekosiężne plany i rozwijając oczekiwania. Tymczasem nasz zalew żalu, gniewu na okrutny los i innych ciężkich emocji może utrudnić pierwsze chwile naszemu zmarłemu. Ma on/a przed sobą czas zmian energetycznych, oczyszczania się z fizyczno-ziemskiego sposobu myślenia oraz z nabytych obciążęń emocjonalnych. Jest to cały proces przemian. Na szczęście naturalny proces sam zachodzi prowadząc do rozwoju także u osób, które nie interesowały się nigdy życiem po życiu . Większość trafia do włąściwego poziomu duszy. Ci, co trafiają do obszarów przekonań, także mają w sobie opcję rozwoju, bo gdy wypalą się skłonności i nawyki u danej osoby, może swobodnie dalej ewoluować. Nie jest to jakaś perfidna kara, że gdy ktoś np. lubi krzywdzić innych to znajdzie się w towarzystwie podobnych sobie. Może wtedy poznać drugą stronę tego doświadczenia i potem po wypaleniu się tej skłonności dalej ewoluować. Czy też ktoś opętany seksem będzie go uprawiał aż do znudzenia... Niech sobie poużywa aż będzie miał dość. Czasami niektórzy lądują w dziwnych okolicznościach ze względu na swoje przekonania. Ktoś kiedyś opowiadał mi, że wyciągał jakąś żywą duszę z muru, bo tamta osoba silnie wierzyła, że po śmierci stanie się prochem, a te jej prochy akurat wykorzystano przypadkowo z piaskiem do budowy muru . Wtedy naprawdę przydają się odzyskania
No dobrze: zmarły swoją drogą, ale jak samemu poradzić sobie z poczuciem straty? Pierwszym krokiem niech będzie próba akceptacji nowej sytuacji, przyjęcie tego do świadomości. Bez tego, uciekając od tego, nie przyjmując do wiadomości, nigdy nie otrząśniemy się z szoku, jakim może być śmierć bliskiego. Po pierwszym szoku można próbować powoli pomóc zmarłemu modląc się za niego i przesyłąjąc mu miłość. Jeśli uda nam się przestawić psychicznie z odczuwania żalu i bólu do odczuwania bezwarunkowej miłości i kierowania jej ku zmarłemu, wybaczając mu i sobie wszystkie zaszłości, zwalniając go z obietnic, z naszych planów i oczekiwań co do przyszłości, oczyszczając zuopełnie tą relację i pozwalając zmarłej osobie na najlepszą dla niej (a nie dla nas) przyszłość to będzie to zupełny sukces. I my zamiast bólu będziemy nieść miłość w sobie i zmarłemu będzie łatwiej na jego drodze do wyższej świadomości...
W przypadku śmierci bliskiej osoby szczególnie trudno pogodzić się z tym faktem, pozwolić odejść komuś, kto miał być częścią naszego życia. Faktem jest, że nigdy nie dopuściliśmy tej opcji do świadomości snując w zamian dalekosiężne plany i rozwijając oczekiwania. Tymczasem nasz zalew żalu, gniewu na okrutny los i innych ciężkich emocji może utrudnić pierwsze chwile naszemu zmarłemu. Ma on/a przed sobą czas zmian energetycznych, oczyszczania się z fizyczno-ziemskiego sposobu myślenia oraz z nabytych obciążęń emocjonalnych. Jest to cały proces przemian. Na szczęście naturalny proces sam zachodzi prowadząc do rozwoju także u osób, które nie interesowały się nigdy życiem po życiu . Większość trafia do włąściwego poziomu duszy. Ci, co trafiają do obszarów przekonań, także mają w sobie opcję rozwoju, bo gdy wypalą się skłonności i nawyki u danej osoby, może swobodnie dalej ewoluować. Nie jest to jakaś perfidna kara, że gdy ktoś np. lubi krzywdzić innych to znajdzie się w towarzystwie podobnych sobie. Może wtedy poznać drugą stronę tego doświadczenia i potem po wypaleniu się tej skłonności dalej ewoluować. Czy też ktoś opętany seksem będzie go uprawiał aż do znudzenia... Niech sobie poużywa aż będzie miał dość. Czasami niektórzy lądują w dziwnych okolicznościach ze względu na swoje przekonania. Ktoś kiedyś opowiadał mi, że wyciągał jakąś żywą duszę z muru, bo tamta osoba silnie wierzyła, że po śmierci stanie się prochem, a te jej prochy akurat wykorzystano przypadkowo z piaskiem do budowy muru . Wtedy naprawdę przydają się odzyskania
No dobrze: zmarły swoją drogą, ale jak samemu poradzić sobie z poczuciem straty? Pierwszym krokiem niech będzie próba akceptacji nowej sytuacji, przyjęcie tego do świadomości. Bez tego, uciekając od tego, nie przyjmując do wiadomości, nigdy nie otrząśniemy się z szoku, jakim może być śmierć bliskiego. Po pierwszym szoku można próbować powoli pomóc zmarłemu modląc się za niego i przesyłąjąc mu miłość. Jeśli uda nam się przestawić psychicznie z odczuwania żalu i bólu do odczuwania bezwarunkowej miłości i kierowania jej ku zmarłemu, wybaczając mu i sobie wszystkie zaszłości, zwalniając go z obietnic, z naszych planów i oczekiwań co do przyszłości, oczyszczając zuopełnie tą relację i pozwalając zmarłej osobie na najlepszą dla niej (a nie dla nas) przyszłość to będzie to zupełny sukces. I my zamiast bólu będziemy nieść miłość w sobie i zmarłemu będzie łatwiej na jego drodze do wyższej świadomości...
Oby wszystkie istoty osiągnęły szczęście i przyczyny szczęścia
Conchita pięknie napisałas ale....
Piszesz to przeslanie z czysto teoretycznego punktu widzenia( chyba że przeżyłaś stratę kogoś bardzo bliskiego , ale tego nie wiem).
Teoretycznie to właśnie tak powinny brzmiec próby wyjaśnienia praw funkcjonujacych w świecie w jakim przyszło nam życ.
Natomiast w praktyce to nie jest takie proste.
Piszę oczywiście o stracie kogoś z kim byliśmy związani w sposób szczególny. Nie kazdy nasz bliski odchodząc powoduje taki sam ból, stratę, traumę.... Podejrzewam że jedna - góra dwie Dusze są nam tu na Ziemi wyjątkowo bliskie, inne to tylko serdeczni przyjaciele.
Dla jednych tą jedną jedyną Duszą będzie mąż(żona), dla innych ojciec, dla jeszcze innych brat,dziecko lub matka.I to właśnie ta jedna jedyna osoba , jej odejście będzie dla nas stratą ,z którą czasami do końca życia nie będziemy mogli się pogodzić , uporac.
Sama pocieszałam lub współczułam innym po śmierci bliskiej osoby, bo wcześniej tez traciłam kogoś . Jednak dopiero strata Matki uświadomiła mi co znaczy rozstanie z kimś, kogo kochało sie bardziej od siebie samego.
Nie miałam pojęcia, że moze istnieć coś takiego jak ból w splocie słonecznym, ból nie fizyczny , a jednak potężny, odczuwalny, rozrywający klatkę piersiową. Bol który utrzymywał się u mnie 2 lata , a pojawiał się na myśl o Matce. A jest tych mysli w ciągu dnia bardzo duzo.
Ja , która przeżyłam ponad 40 lat, i niejedno już przeszłam , czulam sie jak dziecko nie mogące poradzic sobie ze sobą, i z tym co się we mnie dzieje.
Strata tak bliskiej osoby zmienia całe dotychczasowe życie, nasze nastawienie do świata materialnego, wystudza nas do tych wszystkich drobiazgów które kiedys były dla nas ważne , a teraz po prostu nie istnieją, są gdzieś obok.
Wreszcie zmienia nasze nastawienie do smierci. Przestajemy sie jej bać, a czesto uważamy ze będzie to piękna chwila przejścia przez drzwi do miejsca w którym jest nasz ukochany zmarły, a wiec spotkanie z nim, czyli to czego nam brakuje w tej chwili najbardziej.
Kiedyś nie wyobrazałam sobie ze mogę umrzeć, teraz jest to dla mnie nadzieja i pociecha że to nastąpi.
Kiedy więc traci sie kogos takiego , uwazam że nikt i nic nie jest w stanie nam pomóc. Po prostu nikt nie rozumie i nie wie co przechodzimy, co sie z nami dzieje, no i nikt nie zmieni naszej rzeczywistości.
Musimy sami przejść przez tą stratę i ją przerobić, chocby nie wiem jak długo miało to trwać. Sami musimy sobie pomóc.
Ja osobiście próbowałam szukać tej pomocy wszędzie gdzie sie da - i nic.
Ktoś na chwilę mnie uspokajał, ale potem wszystko wracało.
Pewnie że mozna tłumaczyć , wyjasniać , polecać książki itp. Ale tak na prawdę zostajemy sami ze swym bólem, ze swą swiadomością, i zycie już nie wróci do tego stanu " z przed" , nie łudźmy się, i pogódźmy się. Nigdy już nie bedzie jak kiedyś- zmienił się nasz świat, zmieniliśmy sie my.
W momencie gdy sie pogodzimy ,myślę ze przyjdzie pierwsza ulga...
Mnie jeszcze sie to nie udaje:(
Piszesz to przeslanie z czysto teoretycznego punktu widzenia( chyba że przeżyłaś stratę kogoś bardzo bliskiego , ale tego nie wiem).
Teoretycznie to właśnie tak powinny brzmiec próby wyjaśnienia praw funkcjonujacych w świecie w jakim przyszło nam życ.
Natomiast w praktyce to nie jest takie proste.
Piszę oczywiście o stracie kogoś z kim byliśmy związani w sposób szczególny. Nie kazdy nasz bliski odchodząc powoduje taki sam ból, stratę, traumę.... Podejrzewam że jedna - góra dwie Dusze są nam tu na Ziemi wyjątkowo bliskie, inne to tylko serdeczni przyjaciele.
Dla jednych tą jedną jedyną Duszą będzie mąż(żona), dla innych ojciec, dla jeszcze innych brat,dziecko lub matka.I to właśnie ta jedna jedyna osoba , jej odejście będzie dla nas stratą ,z którą czasami do końca życia nie będziemy mogli się pogodzić , uporac.
Sama pocieszałam lub współczułam innym po śmierci bliskiej osoby, bo wcześniej tez traciłam kogoś . Jednak dopiero strata Matki uświadomiła mi co znaczy rozstanie z kimś, kogo kochało sie bardziej od siebie samego.
Nie miałam pojęcia, że moze istnieć coś takiego jak ból w splocie słonecznym, ból nie fizyczny , a jednak potężny, odczuwalny, rozrywający klatkę piersiową. Bol który utrzymywał się u mnie 2 lata , a pojawiał się na myśl o Matce. A jest tych mysli w ciągu dnia bardzo duzo.
Ja , która przeżyłam ponad 40 lat, i niejedno już przeszłam , czulam sie jak dziecko nie mogące poradzic sobie ze sobą, i z tym co się we mnie dzieje.
Strata tak bliskiej osoby zmienia całe dotychczasowe życie, nasze nastawienie do świata materialnego, wystudza nas do tych wszystkich drobiazgów które kiedys były dla nas ważne , a teraz po prostu nie istnieją, są gdzieś obok.
Wreszcie zmienia nasze nastawienie do smierci. Przestajemy sie jej bać, a czesto uważamy ze będzie to piękna chwila przejścia przez drzwi do miejsca w którym jest nasz ukochany zmarły, a wiec spotkanie z nim, czyli to czego nam brakuje w tej chwili najbardziej.
Kiedyś nie wyobrazałam sobie ze mogę umrzeć, teraz jest to dla mnie nadzieja i pociecha że to nastąpi.
Kiedy więc traci sie kogos takiego , uwazam że nikt i nic nie jest w stanie nam pomóc. Po prostu nikt nie rozumie i nie wie co przechodzimy, co sie z nami dzieje, no i nikt nie zmieni naszej rzeczywistości.
Musimy sami przejść przez tą stratę i ją przerobić, chocby nie wiem jak długo miało to trwać. Sami musimy sobie pomóc.
Ja osobiście próbowałam szukać tej pomocy wszędzie gdzie sie da - i nic.
Ktoś na chwilę mnie uspokajał, ale potem wszystko wracało.
Pewnie że mozna tłumaczyć , wyjasniać , polecać książki itp. Ale tak na prawdę zostajemy sami ze swym bólem, ze swą swiadomością, i zycie już nie wróci do tego stanu " z przed" , nie łudźmy się, i pogódźmy się. Nigdy już nie bedzie jak kiedyś- zmienił się nasz świat, zmieniliśmy sie my.
W momencie gdy sie pogodzimy ,myślę ze przyjdzie pierwsza ulga...
Mnie jeszcze sie to nie udaje:(
"Można odejść na zawsze - by stale być blisko".
Ks. Twardowski
Ks. Twardowski
-
- Posty: 1160
- Rejestracja: wt lis 14, 2006 8:50 pm
- Lokalizacja: Kraków
I własnie to jest to o czym Freya pisze i co ja mam na mysli.
Ja mogę nawiazać kontakt ze zmarłym,przyniose chwilową ulgę,ale nie umie pocieszyc,bo nie przeżyłam niczyjej śmierci która bardzo by mnie dotkneła.
Człowiek który czegoś nie przeżyje,to nie zrozumie. To jest tak jak by komuś tłumaczyc jak smakuje cytryna,a ten ktos nigdy nie miał jej w ustach,dla tego tak ważne są posty osób które straciły kogos bliskiego,które czują ten ból,tą rozpacz.
Conchita,ty jestes dobra w OBBE,w świadomych snach,podeślij jakiegos linka gdzie mozna by poczytać cos na temat swiadomego śnienia.
Ja mogę nawiazać kontakt ze zmarłym,przyniose chwilową ulgę,ale nie umie pocieszyc,bo nie przeżyłam niczyjej śmierci która bardzo by mnie dotkneła.
Człowiek który czegoś nie przeżyje,to nie zrozumie. To jest tak jak by komuś tłumaczyc jak smakuje cytryna,a ten ktos nigdy nie miał jej w ustach,dla tego tak ważne są posty osób które straciły kogos bliskiego,które czują ten ból,tą rozpacz.
Conchita,ty jestes dobra w OBBE,w świadomych snach,podeślij jakiegos linka gdzie mozna by poczytać cos na temat swiadomego śnienia.
Bardzo mi przykro,ale NIE nawiązuję już kontaktów ze zmarłymi
-
- Administrator
- Posty: 1414
- Rejestracja: wt lis 07, 2006 7:25 pm
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Freya: w sumie się zgadzamy, tylko ja nie mogę napisać (za to Ty możesz) jak trudnym procesem (i nieraz długotrwałym) jest ta akceptacja i życie dalej, gdy zmarł ktoś, kto był nam szczególnie bliski...
Nie przeżyłam takiej śmierci, jeśli o to pytasz. Przeżyłam kiedyś rozstanie z ukochanym, po którym nie mogłam się otrząsnąć i myślałam o nim nieustannie (też waliło po czakramie splotu, chociaż na pewno nie tak jak Tobie). Wtedy dokonałam właśnie tej transformacji, o której pisałam wyżej. Pozwoliłam mu odejść i wybrać to, co dla niego najlepsze, bo dotarło do mnie, że miłość najczystsza pozwala innym na wybór swojego szczęścia a nie chce kogoś więzić. Śmierć według mnie jest wyborem duszy zmarłej osoby (nawet jeśli my jesteśmy tego nieświadomi).
Nie chcę porównywać doświadczeń, tego nie można zrobić, zawsze można się porównać z tym, kto więcej lub mniej nieszczęść przeżył, ale po co? Co nam to da? Nic. Można też wczuć sięw czyjeś nieszczęście i ból do tego stopnia, jakby to był nasz ból i strata (pamiętacie posty tamtych kobiet o Bartusiu i Oskarku) - ale co to pomoże? Nie zmieni przeszłości, nie pomoże nikomu a jeszcze dołożymy się do ogólnej puli nieszczęścia swoimi ciężkimi energiami, które będą odczytywane przez innych w naszym otoczeniu wpływając na nich i roznosząc bakcyla doła dalej... Ja też miałam zwyczaj łączyć się z różnymi cierpieniami - matek tracących swoje dzieci, torturowanych, gwałconych kobiet lub dzieci - aż zrozumiałam, że nie pomagam, tylko dokładam się jako kolejna osoba kwalifikująca się do pomocy. Ja wiem, że rozsądne słowa, logiczne wywody nic nie znaczą, gdy szaleją emocje, dlatego to zrozumienie i wyzwolenia musi przyjść z głębi, nie z przeczytanych słów.
Ewo: ja też uważam, że kontaktując się ze zmarłymi nie jesteśmy w stanie pomóc osobom w wielkim bólu, może ból się na chwilę uśmierza, ale jest to coś jak danie rybki a nie wędki.
Co do OOBE, to polecam www.obeforum.pl - w nowej wersji z nowymi adminami znów zrobiło się to bardzo przyjemne miejsce.
Czy czytałaś już książki Roberta A. Monroe? Jeśli nie, to zdecydowanie polecam. Książka Darka Sugiera "wolność i miłość poza ciałem" też bardzo fajna:). Poza tym Robert Bruce ma fajne teksty dostępne na www.astraldynamics.pl . O świadomym śnieniu być może znajdziesz więcej materiałów - nie wiem, nie szukam. Mam tylko fajną książkę K. Kelzer, Światło i Cień – Mój eksperyment ze świadomym śnieniem i Scott Sparrow "Świadome śnienie : budzenie się czystego światła". Jest jeszcze C. Castaneda ze swoją "Sztuką śnienia", ale wydaje mi się, że wprowadza ona trochę zamieszania, lepiej ją czytać z innymi książkami tego autora, bo samą to nie polecam. Bardzo lubię podejście z "Tybetańskiej jogi snu i śnienia" . W internecie poza blogami sympatycznych osób, to nie czytam jakichś materiałów na ten temat...
Nie przeżyłam takiej śmierci, jeśli o to pytasz. Przeżyłam kiedyś rozstanie z ukochanym, po którym nie mogłam się otrząsnąć i myślałam o nim nieustannie (też waliło po czakramie splotu, chociaż na pewno nie tak jak Tobie). Wtedy dokonałam właśnie tej transformacji, o której pisałam wyżej. Pozwoliłam mu odejść i wybrać to, co dla niego najlepsze, bo dotarło do mnie, że miłość najczystsza pozwala innym na wybór swojego szczęścia a nie chce kogoś więzić. Śmierć według mnie jest wyborem duszy zmarłej osoby (nawet jeśli my jesteśmy tego nieświadomi).
Nie chcę porównywać doświadczeń, tego nie można zrobić, zawsze można się porównać z tym, kto więcej lub mniej nieszczęść przeżył, ale po co? Co nam to da? Nic. Można też wczuć sięw czyjeś nieszczęście i ból do tego stopnia, jakby to był nasz ból i strata (pamiętacie posty tamtych kobiet o Bartusiu i Oskarku) - ale co to pomoże? Nie zmieni przeszłości, nie pomoże nikomu a jeszcze dołożymy się do ogólnej puli nieszczęścia swoimi ciężkimi energiami, które będą odczytywane przez innych w naszym otoczeniu wpływając na nich i roznosząc bakcyla doła dalej... Ja też miałam zwyczaj łączyć się z różnymi cierpieniami - matek tracących swoje dzieci, torturowanych, gwałconych kobiet lub dzieci - aż zrozumiałam, że nie pomagam, tylko dokładam się jako kolejna osoba kwalifikująca się do pomocy. Ja wiem, że rozsądne słowa, logiczne wywody nic nie znaczą, gdy szaleją emocje, dlatego to zrozumienie i wyzwolenia musi przyjść z głębi, nie z przeczytanych słów.
Ewo: ja też uważam, że kontaktując się ze zmarłymi nie jesteśmy w stanie pomóc osobom w wielkim bólu, może ból się na chwilę uśmierza, ale jest to coś jak danie rybki a nie wędki.
Co do OOBE, to polecam www.obeforum.pl - w nowej wersji z nowymi adminami znów zrobiło się to bardzo przyjemne miejsce.
Czy czytałaś już książki Roberta A. Monroe? Jeśli nie, to zdecydowanie polecam. Książka Darka Sugiera "wolność i miłość poza ciałem" też bardzo fajna:). Poza tym Robert Bruce ma fajne teksty dostępne na www.astraldynamics.pl . O świadomym śnieniu być może znajdziesz więcej materiałów - nie wiem, nie szukam. Mam tylko fajną książkę K. Kelzer, Światło i Cień – Mój eksperyment ze świadomym śnieniem i Scott Sparrow "Świadome śnienie : budzenie się czystego światła". Jest jeszcze C. Castaneda ze swoją "Sztuką śnienia", ale wydaje mi się, że wprowadza ona trochę zamieszania, lepiej ją czytać z innymi książkami tego autora, bo samą to nie polecam. Bardzo lubię podejście z "Tybetańskiej jogi snu i śnienia" . W internecie poza blogami sympatycznych osób, to nie czytam jakichś materiałów na ten temat...
Oby wszystkie istoty osiągnęły szczęście i przyczyny szczęścia
A Conchita już zdążyła Conchita co tak ostatnio rzadko bywasz na forum ??
To jest link do OOBE i świadomego śnienia
strona
http://www.oobe.pl/
Forum
http://www.oobe.pl/park/
To jest link do OOBE i świadomego śnienia
strona
http://www.oobe.pl/
Forum
http://www.oobe.pl/park/
-
- Administrator
- Posty: 1414
- Rejestracja: wt lis 07, 2006 7:25 pm
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Tematyka jakoś przestała być do końca moja. Czuję tu dużą presję na te kontakty ze zmarłymi dla żyjących. Kiedyś było to też miejsce odkryć dokonywanych w podróżach mentalnych, miejsce spotkań podróżników mentalnych o szerokiej tematyce. Teraz tematyka mocno się zawęziła i autentycznie czuć presję...
Oby wszystkie istoty osiągnęły szczęście i przyczyny szczęścia
-
- Posty: 1160
- Rejestracja: wt lis 14, 2006 8:50 pm
- Lokalizacja: Kraków
-
- Administrator
- Posty: 1414
- Rejestracja: wt lis 07, 2006 7:25 pm
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Książki, które mogę polecić :
- Lotte Ingrisch "Rozmowy z..." - relacje z jej oobe, bardzo fajne!
- ks. Martinetti "Oni byli poza ciałem" - oobe u świętych
- R. Peterson - Out of Body Experiences. How to have them and what to expect (kawałek czytałam i ciekawy był...). Na jego stronce można przeczytać całą książkę, ale po ang. http://www.robertpeterson.org/obebook.html
No i stronka Darka Sugiera: www.obemaniak.pl - są tam techniki i jest tam dostępna cała jego książka, którą można pobrać...
Freya: Możesz nazwać mnie teoretykiem , ja po prostu zamiast podróży mentalnych mam skłonności do podróży tzw. przyczynowych i te wszystkie "idealne" rzeczy stany spływają do mnie same wraz z odczuciem miłości i zrozumienia (na pewno do pewnego stopnia, bo zrozumienie może być wielopłaszczyznowe, poza tym tylko właściwe doświadczenie - jak Twoje doświadczenie straty - daje głębokie zrozumienie). Jednak wydaje mi się, że lepiej napisać, co do mnie spływa, może akurat komuś coś pomoże...
No wiesz, każdy pomaga jak umie, zgodnie ze swoją naturą czyli planem Bożego stworzenia... Dla mnie podróż mentalna wiąże się z wysiłkiem, muszę jakby zmienić własną konfigurację, przepakować się wewnętrznie, więc wydaje mi się, że powinnam raczej działać zgodnie z głosem wewnętrznym, a nie "pod prąd"...
To samo mam z oobe czy świadomym śnieniem, nie ćwiczę tego, nie wymuszam, nie uczyłam się tego, zaczęłam dostrajać się właśnie do głosu wewnętrznego i zaczęlo mnie samo wywalać z ciała. Gdy jestem dalej od mojej prawdziwej natury to przestają mi się robić oobe, gdy wracam znów mnie wywala... Proste jak drut, bez żadnych komplikacji i technik...
- Lotte Ingrisch "Rozmowy z..." - relacje z jej oobe, bardzo fajne!
- ks. Martinetti "Oni byli poza ciałem" - oobe u świętych
- R. Peterson - Out of Body Experiences. How to have them and what to expect (kawałek czytałam i ciekawy był...). Na jego stronce można przeczytać całą książkę, ale po ang. http://www.robertpeterson.org/obebook.html
No i stronka Darka Sugiera: www.obemaniak.pl - są tam techniki i jest tam dostępna cała jego książka, którą można pobrać...
Freya: Możesz nazwać mnie teoretykiem , ja po prostu zamiast podróży mentalnych mam skłonności do podróży tzw. przyczynowych i te wszystkie "idealne" rzeczy stany spływają do mnie same wraz z odczuciem miłości i zrozumienia (na pewno do pewnego stopnia, bo zrozumienie może być wielopłaszczyznowe, poza tym tylko właściwe doświadczenie - jak Twoje doświadczenie straty - daje głębokie zrozumienie). Jednak wydaje mi się, że lepiej napisać, co do mnie spływa, może akurat komuś coś pomoże...
No wiesz, każdy pomaga jak umie, zgodnie ze swoją naturą czyli planem Bożego stworzenia... Dla mnie podróż mentalna wiąże się z wysiłkiem, muszę jakby zmienić własną konfigurację, przepakować się wewnętrznie, więc wydaje mi się, że powinnam raczej działać zgodnie z głosem wewnętrznym, a nie "pod prąd"...
To samo mam z oobe czy świadomym śnieniem, nie ćwiczę tego, nie wymuszam, nie uczyłam się tego, zaczęłam dostrajać się właśnie do głosu wewnętrznego i zaczęlo mnie samo wywalać z ciała. Gdy jestem dalej od mojej prawdziwej natury to przestają mi się robić oobe, gdy wracam znów mnie wywala... Proste jak drut, bez żadnych komplikacji i technik...
Oby wszystkie istoty osiągnęły szczęście i przyczyny szczęścia
Freya, z mojej obserwacji zauważam, że olbrzymi ból po stracie bardzo bliskiej osoby wiąże się z brakiem u nas aspektu który miała osoba, która odeszła (odeszła=i zabrała ze sobą). Naszym zadaniem jest albo cierpieć po rozstaniu, albo prosić Przewodników o taki aspekt. Uznająć, że tylko osoba, która odeszła miała taki aspekt zdradzamy, że nie widzimy go u innych. Wszyscy jedno jesteśmy. Z drugiej strony też nie przeżyłam śmierci kogoś tak bliskiego, dlatego może widać w sumie brak ciepła w mim poscie (zrozumienia).
Zrozumieć taką stratę można raczej wtedy gdy opadną emocje.
Zrozumieć taką stratę można raczej wtedy gdy opadną emocje.
Ostatnio zmieniony ndz lip 19, 2009 1:58 pm przez Ewa, łącznie zmieniany 2 razy.
Innymi slowami, ale dostrzegamy to samo co Ewa.
A uderzylo mnie to po oczach, bo wlasnie redaguje miedzy innymi odpowiedz dla Hani.
I teraz tak sobie mysle, ze dobrze byloby udzielic odpowiedzi Hani na lamach forum, a nie PW.
Haniu ! Mozna ?
Bo akurat ten problem dotyczy bardzo duzej liczby osob.
Do jednych lepiej trafi teoria, do innych praktyka.
Polaczenie jednego z drugim pieknie sie uzupelnia.
A uderzylo mnie to po oczach, bo wlasnie redaguje miedzy innymi odpowiedz dla Hani.
I teraz tak sobie mysle, ze dobrze byloby udzielic odpowiedzi Hani na lamach forum, a nie PW.
Haniu ! Mozna ?
Bo akurat ten problem dotyczy bardzo duzej liczby osob.
Do jednych lepiej trafi teoria, do innych praktyka.
Polaczenie jednego z drugim pieknie sie uzupelnia.
Jolu można mam nadzieje że innym osobom które utraciły najbliższych mój przypadek choć troszkę pomoże.
Myślalam nad tym wszystkim i wiem że Twoje spotkanie Jolu z moją mamą będzie dla mnie cłkowitym "zamknięciem" rozdziału rozparzy po jej utracie.
Chcę zacząć nowy rozdział życia nosząc jej miłość w sercu - a Twoja odpowiedź będzie dla mnie kropką na końcu zdania że z nią wszystko dobrze mam nadzieje.
A co do ojca wirzę że gdy Bóg obdaruje mnie dziciątkiem - mam nadzieje że dziewczybką - ja przestanę odczuwać potzrebę dostawania rodzicielskiej miłości i sama ją będę dawać i dzięki temu osiągnę równowagę. Choć wiem że słowa ojca który niszczycielsko dogryza zawsze będą mnie ranić ...
Dziękuje że jesteście
Myślalam nad tym wszystkim i wiem że Twoje spotkanie Jolu z moją mamą będzie dla mnie cłkowitym "zamknięciem" rozdziału rozparzy po jej utracie.
Chcę zacząć nowy rozdział życia nosząc jej miłość w sercu - a Twoja odpowiedź będzie dla mnie kropką na końcu zdania że z nią wszystko dobrze mam nadzieje.
A co do ojca wirzę że gdy Bóg obdaruje mnie dziciątkiem - mam nadzieje że dziewczybką - ja przestanę odczuwać potzrebę dostawania rodzicielskiej miłości i sama ją będę dawać i dzięki temu osiągnę równowagę. Choć wiem że słowa ojca który niszczycielsko dogryza zawsze będą mnie ranić ...
Dziękuje że jesteście
-
- Posty: 1160
- Rejestracja: wt lis 14, 2006 8:50 pm
- Lokalizacja: Kraków
Haniu,teraz przeczytałam,ze Jola nawiązała juz kontakt z Twoja mamą,ma gotowy opis i lada moment wklei na forum,to ja juz nie będe nawiązywała kontaktu. Nie ma co tak co chwile niepokoić mamy
Jala napisz z kim jeszcze teraz nawiazałaś kontakt,to ja już nie bede. Z mama Kasi tylko jeszcze ponownie sie skontaktuję.
Jala napisz z kim jeszcze teraz nawiazałaś kontakt,to ja już nie bede. Z mama Kasi tylko jeszcze ponownie sie skontaktuję.
Bardzo mi przykro,ale NIE nawiązuję już kontaktów ze zmarłymi