pomoc osobie na granicy zycia i smierci

Działamy lub uczymy się działać niefizycznie, jednak jesteśmy Tu przede wszystkim po to, żeby nauczyć się żyć na Ziemii. Odzyskiwania siebie i innych, zbiegi okoliczności, wszystko dzieje się nie tylko niefizycznie. Nie musimy szukać Pomocników - gdy trzeba, po prostu sie materializują..
nertu
Posty: 3
Rejestracja: pt lip 13, 2007 7:23 pm

pomoc osobie na granicy zycia i smierci

Post autor: nertu » sob lip 14, 2007 7:28 am

witam
Czytam ta strone z niema fascynacja, jest czyms co czulam od dawna czyms co bylo chyba we mnie jako glebokie przeswiadczenie myslalam dotad ze moje wyobrazenia sa samotne na tym swiecie a tutaj okazuje sie ze nie tylko nie sa samotne ale nawet istnieja grupy ludzi spotykajacych sie , poglebiajacych swoje umiejetnosci i wiedze!
Jestem pod wrazeniem.
Coz ja dysponuje tylko przeczuciami a wy wiedza wiec mam nadzieje ze mozecie mi jakos pomoc.
Jestem obecnie w trudnym okresie zycia, umiera moja mama, ma nowotwor ktory zabija ja dzien po dniu.Tak naprawde nie wiadomo ile jeszcze bedzie zyla moze tydzien, moze miesiac , moze dwa.Smierc w kazdym razie zaglada jej w oczy.
Moj problem polega na tym ze mama w nic nie wierzy, w Boga w zycie pozagrobowe w to ze cos jest poza materialnym cialem.Prosze powiedzcie czy istnieje jakis sposob metoda aby jej pomoc, aby uwierzyla ze jednak istniejemy mimo smierci? Jak ja przygotowac, ja i siebie na smierc aby byla ona w miare bezbolesna a mama przygotowana?
Moze za duzo chce ale tak bardzo chce jej pomoc, tak bardzo chce zeby choc po smierci zaznala radosci bo zycie jej nie szczedzilo.
Prosze pomozcie jak mozecie
pozdrawiam
Ola

Roxanne
Administrator
Posty: 1086
Rejestracja: ndz lis 05, 2006 12:59 am

Post autor: Roxanne » sob lip 14, 2007 12:50 pm

Witaj Olu,
w takich sytuacjach trudno radzic cokolwiek autorytatywnie, to sa najciezsze chwile.Sama przezylam smierc kogos bardzo bliskiego, nowotwor zabijal go dlugo i nikt nie mial odwagi powiedziec mu, ze koniec jego istnienia Tutaj jest bliski. W koncu bezceremonialnie zrobil to lekarz. Pamietam, byla wtedy z nim sama w domu i do konca zycia nie zapomne chwili, w ktorej zapytal mnie, czy to prawda.
Nie wiem, na ile Ci to pomoze, ale podziele sie tym, co poczulam. Najwazniejsze teraz moze byc nie tyle przekonanie Twojej mamy, ze istnieje cos jeszcze...to wymaga zmiany przekonan i oczywiscie moze sie zadziac, ale ona ma teraz bardzo malo energii. Moze uda Ci sie sprobowac z innej strony? Poprzez delikatne rozmowy, absolutnie bez nacisku..Nie wchodzic z nia w zadne dyskusje, do niczego jej nie przekonuj. Wazne jest zeby sama poczula zrodlo energii, jakiekolwiek polaczenie. Mozesz zachecic ja (mam nadzieje, ze jest jeszcze w stanie rozmawiac) do opowiadania czegos ze swojego zycia, moze wspomnienia z dziecinstwa cos u niej otworza? Wazne zeby czula sie akceptowana. Znajdz cokolwiek, co ona akceptuje w sobie samej i wzmacniaj to, koncentruj na tym jej uwage, tak, zeby byla w stanie sama siebie obdarzac coraz wieksza akceptajca.
Nie znam sytuacji, ale jesli tylko mozesz pomoc jej zakonczyc jakies sprawy Tutaj, zrob to.Byc moze jest to poczucie krzywdy? Albo winy?
Rozmawiaj z nia delikatnie, nie nawiazujac bezposrednio do problemu, ale jakby przez przypadek opowiadaj jej historie dotyczace zupelnie innych osob, z ktorych moglaby wziac jakis przyklad. Nie probuj mowic jej, ze nie ma racji. Jesli jest ktos, komu nie moze wybaczyc, sprobuj zaproponowac jej, zeby wyobrazila sobie , ze ta osoba siedzi obok niej i ze ona sama staje sie nia na chwile, zeby popatrzyla na siebie jej oczyma. To moze pomoc zrozumiec i wybaczyc. Wtedy jej przejscie bedzie latwiejsze. Pomoz jej wrocic pamiecia do tych, ktorych kochala i ktorzy juz odeszli. Moze jakby w formie bajki na dobranoc (zdaje sobie sprawe, ze to brzmistarasznie naiwnie i infantylnie, ale tak naprawde dziala na kazdego z nas) zaproponuj, zeby wyobrazila sobie, ze spotyka te osobe. Jesli zasnie chocby z taka mysla, jest szansa ze otworzy sie we snie. Postaraj sie spowodowac, zeby wrocila do dziecinstwa, w jakikolwiek sposob, wtedy moze sie rozpoczac proces przypominania. Zapytaj o cokolwiek, chocby o najlepszego przyjaciela z dziecinstwa.
Jesli poczuje sie na silach, mozesz przedstawic jej dwa obrazy, do porownania. Ja jako osobe, ktora odchodzi pogodzona i z nadzieja, oraz sytuacje przeciwstawna. Dac jej delikatnie do zrozumienia, ze wybor nalezy tylko do niej i nikt jej tego nie odbierze.
Ona potrzebuje teraz niesamowitej dawki milosci i akceptacji. Jesli zdarza sie, ze jest w jakikolwiek sposob przykra, niemila, nie reaguj na to. Przede wszytskim zrob wszystko, zebys sama nie dawala sie wciagnac w smutek. To jest cholernie trudne wyzwanie, ale jesli sama nie dasz sie w jej obecnosci opanowywac nizszym wibracjom, to jej pomozesz. Brzmi to paradoksalnie, ale zamiast cierpiec, ze to koniec waszego Tutaj spotkania, moze uda sie sprawic, zeby te ostatnie dni byly radosne? Pomysl o czyms, co sprawiloby jej przyjemnosc. Byc moze jest cos takiego, o czym zawsze marzyla i uciszylo teraz. Zrob cokolwiek, zebyscie ani Ty ani ona nie koncentrowaly sie na traumie.Chodzi o to, zeby wyczuc jakikolwiek moment, w ktorym mozliwe jest jej otwarcie na przyplyw milosci. Zreszta sama to wyczujesz. Masz niezykle trudne zadanie i bardzo odpowiedzialne. Zarazem bardzo piekne. Zrob wszystko, zeby otworzyc sie na milosc i zostawic z boku wszelkie logiczne fakty.
Odrzuc od siebie mysli, ze jesli ona nie uwierzy, to utknie po smierci! Jesli tylko uda jej sie otworzyc i nawiazac kontakt z kimkolwiek bliskim, kto juz odszedl to wystarczy.
wykorzystaj muzyke, puszczaj nawet bardzo po cichu, podswiadomosc Twojej mamy i tak ja uslyszy. Goraco polecam Psalm mojej nadziei Rubika (z Psalterz Wrzesniwego), rozne sa o nim opinie, mam na mysli Rubika, ale jest to sposob na odbudowania polaczenia. Ty tez wzmacniaj siebie. Znajdz troche czasu we wtorek w trakcie medytacji , to bedzie bardzo silny przekaz energetyczny (jest o niej mowa w temacie obok). Puszczaj mamie utwor , do ktorego linka znajdziesz w temacie o medytacji.
Jesli mozesz przeczytaj mamie cytowany w temacie "czy wiedzial" fragment ksiazki Bruce'a o pracownikach hospicjow.
Latwo sie o tym pisze, gorzej byc w takiej sytuacji, zdaje sobie z tego sprawe.
Zaufaj, ze cos wyzszego powie Ci, co powinnas zrobic...a tak sie stanie.


pozdrawiam Cie serdecznie
"Idź swoją drogą, a ludzie niech mówią, co chcą."
-- Alighieri Dante

buratynski
Posty: 8
Rejestracja: czw mar 01, 2007 6:28 pm

Post autor: buratynski » sob lip 14, 2007 3:36 pm

Niewiele można dołożyć do postu Roxi abyś wiedziała co masz zrobić . Chcę tylko powiedzieć że utknięcie po tamtej stronie się zdarza , ale nie jest zasadą niezależnie od systemu przekonań . Niema ludzi którzy w nic nie wierzą , ludzie o których mówimy że w nic nie wierzą mają nadzieję zwłaszcza w sytuacji która wydaje się być bez wyjścia , słowo NIC niewiele mówi o ich systemie przekonań , mama nie musi CI przyznać racji wystarczy że usłyszy to co może wpłynąć na jej przekonania . Mniej strachu a więcej optymizmu i będzie dobrze

Roxanne
Administrator
Posty: 1086
Rejestracja: ndz lis 05, 2006 12:59 am

Post autor: Roxanne » sob lip 14, 2007 6:44 pm

przyszlo mi teraz, ze napisalam wszystko z perspektywy pomocy Twojej mamie. A co z Toba?
Jedyne, co moge przekazac, to ze masz okazje rozwiazac wazne sprawy z mama. Gdybym ja miala jeszcze raz szanse w realu, to powiedzilabym wszystko co, co chce tej osobie przekazac, jak byla dla mnie wazna itp.
Odlozylabym na bok wsystko, co boli i skoncentrowalabym sie na tym , co buduje. Jasne, ze to bardzo trudne i powoduje silne emocje, wymaga odwagi i zrzucenia masek. Z drugiej strony takie przeskoczenia samego siebie moze czynic cuda. Oczywiscie mozemy skontaktowac sie ze zmarla osoba potem, ale moze wlasnie, jesli dane jej bedzie doswiadczyc takiego otwarcia z zewnatrz od najblizszych,jeszcze z czysto ludzkiej, fizycznej perspektywy, moze to spowoduje rezonans?
"Idź swoją drogą, a ludzie niech mówią, co chcą."
-- Alighieri Dante

nertu
Posty: 3
Rejestracja: pt lip 13, 2007 7:23 pm

Post autor: nertu » sob lip 14, 2007 7:40 pm

Hej
Dziekuje Wam a szczegolnie Tobie Roxano za tyle poswieconego czasu na probe pomocy.
Czytalam Roxano Twoje posty w innych watkach i chce Ci powiedziec ze moje myslenie jest bardzo podobne do Twojego.Ja sie zmieniam, na szczescie chyba na lepsze, moje odczucia ewoluuja i ida w kierunku wybaczania, zapominania, budowania milosci naprawiania siebie...tak tez jest w stosunkach z moja mama.
Odnoszac sie do twojej drugiej odpowiedzi powiem szczerze ze nie odczuwam do mamy zadnego bolu, jesli cokolowiek zlego bylo w moich myslach chyba zaniklo natychmiast po tej tragicznej informacji.Mimo ze mama zostawia mnie tu na ziemi ze swoimi klopotami finansowymi nie potrafie miec do niej zalu na szczescie.
Chce bardzo pragne aby odeszla z tego swiata bez obciazen, bez wyrzutow sumienia ze komus sprawila klopot.Wiec robie co moge zalatwiam sprawy jej do konca, wymyslam strategie przetrwania, jezdze do niej bo niestety mieszakmy 100 km od siebie dzwonie i rozmawiam codziennie.Nawet jezdze jeszcze po lekarzach chce zeby widziala jak bardzo ja kocham jak bardzo zalezy mi na niej.
Pomysl z powrotem pamiecia do lat minionych jest fantastyczny, moja mama bardzo kochala dziadka ktory zmarl ponad 30 lat temu a on bardzo kochal ja wiec z pewnoscia sprawi jej przyjemnosc opowiadanie o nim o dziecinstwie...
Sprobuje rowniez zabrac ja na wycieczke do Zakopanego tak bardzo chciala tam pojechac wiec jesli tylko bedzie na silach zeby wsiasc do samochodu i jechac to chocby przejazd przez Zakopane bedzie dla niej radoscia.
Tak postepuje, chce zeby czula nasza milosc moja i mojego brata ktory tez stara sie wlasnie miloscia ja teraz otaczac.
Ale nie wiem czy powinnam podejmowac tematy zycia pozaziemskiego?
Czy starac sie jej cos przekazac z tego co sama zdolalam sie dowiedziec?
NIc na sile oczywiscie ,tylko w formie wolnego przekazu, czy prosic ksiedza zeby z niia porozmawial , czy to ma sens?
Ja chce zeby moja mama zlapala choc promyczek wiary w to ze nie umiera na zawsze....
Staram sie ale to jest bardzo trudne bo zal we mnie pozostaje...zal ze musimy sie rozstac.
pozdrawiam
Ola

Roxanne
Administrator
Posty: 1086
Rejestracja: ndz lis 05, 2006 12:59 am

Post autor: Roxanne » sob lip 14, 2007 9:46 pm

co do ksiedza, to bym byla ostrozna, chyba ze znasz jakiegos swiadomego i godnego zaufania. Jesli zacznie jej opowiadac i niesieniu krzyza, grzechu itp to moze jeszcze zaszkodzic.
Jesli masz swoje doswiadczenia dotyczace zycia Tam, to swietnie. dobrze by chyba bylo, gdyby takie zainteresowania wyszlo od niej. np. zostaw gdzies w jej zasiegu "przypadkiem"fragment jakiegos ciekawego tekstu, czy cos w tym stylu. W innym wypadku moze pomyslec, ze chcesz zrobic cos, zeby poczula sie lepiej, pocieszyc ja itp. (Jak chcesz, to moge Ci wyslac jakis fragment, napisz na priva.)
Ale to tyko moje przeypuszczenia, wiem po sobie, ze jak ktos chce mnie do czegos przekonac, pojawia sie opor, ale jesli "przypadkiem" na cos trafiam, to jestem bardziej otwarta.
Zal jest zawsze, to chyba tak musi byc Tutaj. Kazde rozstanie go powoduje, nawet jesli nie jest ostateczne. Ja radze sobie z tym tak, ze koncentruje sie na wdziecznosci za to, co ta osoba wnioslaw moje zycie, inaczej bym chyba zwariowala z zalu

p.s.
siedze przez ostatnie kilka dni non stop przy kompie (sila wyzsza, nie nalog:-) wiec zagladam co chwile na forum, zeby sie oderwac od pracy) i zupelnie nie wiem skad przyszedl mi teraz taki obraz:

"wysoki siwy mezczyzna z dlugimi zakreconymi do gory wasami, w duzym ciemnym, chyba czarnym kapeluszu z szerokim rondem, ciemne chyba czarne spodnie na szelkach, pod ktorymi biala koszula,(sprawial wrazenie bardzo eleganckiego, takiego z charyzma, pomimi niby roboczego ubrania) obok niego lataja pszczoly, jakies ule, laki kwiaty...mowi:powiedz jej, ze ja sie wszystkim zajme, wszystko bedzie dobrze, ona ma sie zajac zyciem Tutaj. Niech rzuci intencje i niczym sie nie przejmuje"

nie mam zielonego pojecia, czy to ma cos wspolnego z waszym dziadkiem Olu, moze to tylko moje przemeczenie, albo przytloczona wyobraznia, albo moj wlasny pradziadek, ktore nie znalam, a wiem, ze mial duze posiadlosci i wiele uli, ale pisze, bo w sumie ten pan madrze mowi :-))
"Idź swoją drogą, a ludzie niech mówią, co chcą."
-- Alighieri Dante

nertu
Posty: 3
Rejestracja: pt lip 13, 2007 7:23 pm

Post autor: nertu » sob sie 18, 2007 11:41 am

Moja Mama zmarla w poniedzialek 13.08.2007 o godz 21.20 w godzine apelu fatimskiego....wczoraj byl jej pogrzeb :(:(:(

ODPOWIEDZ

Wróć do „Relacje z C1”