Jakość myślenia

Nasze codzienne życie dostarcza nam sytuacji, które często skłaniają nas do wewnętrznej refleksji nad sobą i światem. Tutaj piszemy o takich chwilach i naszych refleksjach na ich temat.
Conchita
Administrator
Posty: 1414
Rejestracja: wt lis 07, 2006 7:25 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Jakość myślenia

Post autor: Conchita » pt mar 16, 2007 12:21 am

Na dobry początek opiszę moje najnowsze odkrycia w zakresie ziemskiego "Tu i teraz". Oczywiście realnie rzecz biorąc są to odkrycia dla mnie, bo duża część ludzi wpadła na nie przede mną, a inni jeszcze inni je dla siebie odkryją...

W skrócie:

Jakość moich myśli wyznacza jakość mojego istnienia.

Ja dostałam lekcję ekstremalną w tym temacie, ale tylko dlatego, żeby oczywistość ta jasno i wyraźnie zagościła w mojej świadomości. Zazwyczaj ludzie dostają lekkie lekcje na ten temat i dlatego lekceważą sprawę (ja też tak robiłam wcześniej, ale teraz zebrałam po tyłku i nie było wyjścia).

Treść lekcji: to co myślę, to się staje. Mam wolny wybór w wyborze swoich myśli, jednak pewne własne wzorce, schematy z przeszłości, przyzwyczajenia zasiedziałe i niezauważane, myśli i sposoby ludzi z otoczenia narzucają pewne automatyczne reakcje. Do tego potrzebna jest uważność, świadomość tego i pewna przestrzeń wewnętrzna - wszystko pozostałe jest kwestią wyboru - to ja wybieram jak będę myśleć i interpretować rzeczywistość. Co więcej - ja ją będę tworzyć i to ze skutkiem prawie natychmiastowym jeśli chodzi o poziom świadomości, a skutki fizyczne pojawiają się z lekkim opóźnieniem, po dostosowaniu energii fizycznej.

Przykład: myślę: nie mam czasu - nie będę go mieć rzeczywiście; myślę: ciężko mi - będzie mi jeszcze ciężej; myślę: brakuje mi tego siamtego owego - będę dotkliwie odczuwać brak a nawet zabrane mi zostaną inne rzeczy, żeby mocniej odczuwać brak; myślę często o jakiś tematach nieważnych pobocznych dla mnie i one stają się rzeczywistością wypierając inne treści, życie błyskawicznie niesie mnie w ich kierunku porzucając pozostałe kierunki, mimo że tamte są dla mnie ważniejsze.

Działa to w dwie strony: pozytywną i negatywną, z tym że ta pozytywna czy neutralna nie zawsze taka jest - gdy nas poniesie w tamtą stronę, może się okazać, że utraciliśmy po drodze ważną część siebie. Jeśli to, co wypełnia nasze myśli było błahostką, "samsarą" to ścina od razu świadomość i moim udziałem staje się życie półświadome... Redukcja jest bolesna dla tego, kto liznął nieco poszerzonej świadomości... Nie ma miejsca na wolność wewnętrzną.

Mój przykład: fizycznie dostałam też po dupsku, żeby lekcja była wyraźniejsza i raz na zawsze zrozumiana: energii praktycznie nie miałam (kilka zarwanych nocy, szalejące chore dziecko, brak czasu na normalne odżywianie się, czy odpoczynek). Na moje próby buntu dostałam w nocy we śnie przekaz: "Jak możesz buntować się na część planu, skoro nie znasz całości" - napisane ładnie na tablicy i powieszone przed moim wzrokiem aż do przebudzenia. I dotarło do mnie: moja wolność wewnętrzna zależy od mojego myślenia, które zależy od mojego aktualnego wyboru - w skrócie ode mnie. Dziecko tłukło naczynia w kuchni a ja odzyskiwałam wolność i energię w łazience . Zmęczenie magicznie zniknęło, bo bodźce które je wywoływały przestały na mnie działać. W końcu jestem czymś więcej niż ciało fizyczne i bodźce świata fizycznego.... Dziecię moje patrząc na mnie uspokoiło się i grzecznie zaczęło się bawić i cały mój świat obrócił się o 180 stopni. Po południu i wieczorem zauważyłam, że nastąpiło samooczyszczenie i zaczęłam widzieć energie przemieszczające się po pokoju, elementy aury... Moje poprzednie myśli o dziwo chciały na nowo opanować mój umysł, chociaż nijak nie pasowały do sytuacji (ciekawe jak to działa) - ucinałam im łeb, ale próbowały od kilku stron - mentalnej, energetycznej pokusy, pragnienia (którego już nie było, jakby chciało się odtworzyć...).

Ważna to była lekcja. Niestety tydzień po niej dostałam test sprawdzający, czy lekcję zaliczyłam i ... chyba znowu oblałam!!!!!! Wstyd mi, jestem niewyuczalna...

____________________________________
EDIT: dopisek z ostatniej chwili:
Napisałam powyższego posta, zamknęłam go i zajrzałam do skrzynki, bo jakiś mail przyszedł... I co to było? W mailu tekst:

"Watching yourself is the key to your transformation.
Be in a let go, allow things to happen as they come.
Use your intelligence and learn from what you watch in yourself.
That will do.

Mi Zu"

Czyli tłumacząc swobodnie:

"Obserwowanie siebie jest kluczem do twojej transformacji.
Wejdź w to i puść, pozwól rzeczom dziać się wtedy gdy przychodzą.
Wykorzystaj swoją inteligencję i ucz się na podstawie tego, co zaobserwowałaś (eś) w sobie.
To wystarczy.

Mi Zu"

Nie pierwszy raz Opiekun robi mi takiego psikusa!!! A właśnie narzekałam w myśli, że mnie pewnie opuścił, bo oblałam test z mojej lekcji... Ach, jak to ich nie kochać... No dobrze, już będę grzeczna!
Oby wszystkie istoty osiągnęły szczęście i przyczyny szczęścia

ewa.fortuna1
Posty: 1160
Rejestracja: wt lis 14, 2006 8:50 pm
Lokalizacja: Kraków

Post autor: ewa.fortuna1 » pt mar 16, 2007 9:41 am

Fajny post!
Całkowicie zgadzam sie z Tobą. Nasze myśli tworzą rzeczywistosc i dla tego bardzo trzeba uważac o czym myslimy,jest to jednak czasem trudne. ;)
Bardzo mi przykro,ale NIE nawiązuję już kontaktów ze zmarłymi :(

Di
Posty: 25
Rejestracja: ndz mar 11, 2007 9:55 pm

Post autor: Di » pt mar 16, 2007 10:28 pm

Oj, Conchi musimy przetrzymac :)
Wszyscy teraz szarpią sie jak ryby w sieci. Jak cos tylko krzywo idzie , to pretensjami próbuja swiat po swojemu naprawiac, czyli cudzymi rękami.
Dzisiaj córcie zakupem spodni przekupywałam, bo chyba w genach po mnie odziedzczyła i zaczeła złość w żołądek upychać.
Może to nie najlepsza metoda, ale już dla radochy jaka na jej twarzy zobaczyłam było warto.
Niestety widzę, ze nie ma taryfy ulgowej i wszyscy, którzy powinni wziąc sie solidnie do pracy nad sobą mają pokazywane , ze warto to zrobić.
Zreszta mam wrażenie, że jeszcze nie tak dawno łatwiej było ten pozytywny swiat tworzyc, a teraz to sie zrobiła jedna wielka beczka prochu.
A jak u was z obserwacjami?
Narka :)

Conchita
Administrator
Posty: 1414
Rejestracja: wt lis 07, 2006 7:25 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Conchita » sob mar 17, 2007 12:51 am

Przez te obserwacje namierzyłam we mnie konsumenta... Bardzo dużo pokus mnie atakuje a może ten konsument je generuje, no ale gdy skoncentrowałam się na tej cząstce mnie, to tym mocniej chce się uzewnętrznić... Widzę, że to głupie, pokazuję mu, że szczęścia mu nie da kolejna rzecz i powoli się uspokaja. Ale co jakiś czas wyskakuje mi z "bardzo naglącą potrzebą" posiadania czegoś zupełnie zbędnego...

W ostatnich dniach na Allegro zakupiłam 3 srebrne pierścionki, dobrze tylko, że tanie. No ładne, ale czy ja muszę tak ciągle nabywać... Ach, jest co robić... Takich "kwiatków" w sobie mam więcej...
Oby wszystkie istoty osiągnęły szczęście i przyczyny szczęścia

Di
Posty: 25
Rejestracja: ndz mar 11, 2007 9:55 pm

Post autor: Di » sob mar 17, 2007 12:23 pm

Ciekawi mnie Wasze zdanie na temat wtajemniczeń i metod opisywanych przez Redfielda w jego książkach. Dla mnie to nie sa bzdety i wymysły ale szczera prawda. Elementarz, który mógłby znacznie poprawic jakość naszego życia, gdybyśmy te zasady faktycznie stosowali częściej.
Własnie to , ze Redfield nie próbuje udawać "pomazańca bożego" posiadajacego tylko zalety sprawia, ze dla mnie to jest obiektywne. Gniew, źłość, strach to wszystko nam towarzyszy. Ktos moze sobie to upychac pod dywan i udawać świetego i uduchowionego, ale jak sie go naprawde przycisnie to wszystkie te kamuflaze szlag trafia.
Mozemy całkiem nieźle funkcjonowac na wyzszych obotach i faktycznie postrzegać świat poprzez nasza radość kolorowo. Jednak z tego co widze po sobie najwazniejsze to byc sobą,. Argules od majów tez podkresla, ze bycie saba z tymi wszystkimi rysami i skazami daje nam moc i skuteczność działania . Podchodze do tego w ten sposób, ze moje Jam Jest zna mnie naprawdę z tymi wszyskimi wadami jakie posiadam. I prawdziwa współpraca odbywa sie własnie na tym poziomie. Dla przykładu , ktoś cierpi i to cierpienie jest uzasadnione. Ok dany mu jest czas, zeby ten ból został złagodzony przez współczucie innych i faktycznie ten ktos takich ludzi w tym czasie do siebie przyciaga. Jednak jak ten czas mija i tzreba wziąc sie w garśc, to często, gęsto tez człowiek tak zasmakował w zasilaniu sie energia u innych, ze nie ma ochotyna zmianę i dalej próbuje sie nad soba użalać wyłudzając coraz natarczywiej energie współczucia i litosci u innych.
Taka sytuacja nie słuzy na dłuzszą mete ani jemu samemu , ani tym których przyciaga, bo zostaje zaburzony naturalny przepływ energii. Na poczatku ten co dawał miał faktycznie potrzebe dawania i to mogło odbywac sie płynnie. Jednak wymuszanie zaczyna produkowac opór, bo osoba dajaca zaczyna odczuwac brak energii i sama zaczyna wpadać w doła.
Mgiełko i tu sie zwrócę do Ciebie. Obserwowałaś to ? Czy twoja chęć dzielenia wynikajaca ze szczerego serca nie powoduje w końcu, ze czujesz sie jak osaczona? Że sama niby bez powodu czujesz się wyczerpana i zła?

No wiec wracam do głównej mysli. Taki ktos w tym momencie potrzebuje otrzeźwienia. Potrzebuje, zeby ktos nim potrzasnął i żeby dotarło do niego:
Człowieku zobacz co ze soba wyprawiasz. Stój , zatrzymaj sie nie brnij w slepa uliczkę.
No i chciał nie chiał takie osoby całkiem często trafiaja wtedy do mnie. Na poczatku ich energia mi nie pasuje, krecę się zżymam, próbuje hamować narastający gniew, bo przeciez nikogo nie chce specjalnie walic w pysk, bo lubie to robić.Jednak w końcu ale i pękam sprawiam mu łomot. Energetycznie to wyglada to tak, ze moje emocje wchodza na coraz wyzsze obroty i w koncu jestem jak jedna wielka beczka prochu, która w pewnym momencie eksploduje. Jak juz to sie wydarzy to przez chwile jest cisza po drugiej stronie, a potem pada ździwione pytanie: Czemu ty tak impulsywnie reagujesz, przeciez ja nic takiego nie mówiłam/łem , albo przeciez nic takiego sie nie stało?
A jednak wszystkie moje obserwacje pokazuja, ze moment "mojej eksplozi" sprawia, ze dana osoba traci pewnośc co do własnego"słusznego" jeszcze przed chwila sposobu myslenia czy postepowania.
Tak więc jestem zdania, ze moje Jam Jest w tym momencie wykorzystało ten negatywny aspekt mnie do przekeierwania kogoś na inna scieżynę.
Nie jestem bynajmniej dumna z siebie, ze gniew sie nadal u mnie rodzi, ale takie sytuacje ujawniaja moje własne pola minowe, które powinnam oczyścic we własnej psychice. Wiec staram sie wciąz na nowo i na nowo godzic z własna niedoskonałością, bo mój smutek z powodu tego, ze w nieskończoność bede się katowała wyrzutami sumienia nic nikomu dobrego nie da. Zas rachunek sumienia, bez ukrywania przed soba czegokolwiek jak najbardziej. Jak juz go przeprowadze, to staram się być dla siebie wyrozumiała i łagodna i wybaczam sobie, zeby móc z powrotem wchodzic swobodnie na obroty, gdzie funkcjonuje miłośc i radość.
No to sie nagadałam.
Buziole :)

Conchita
Administrator
Posty: 1414
Rejestracja: wt lis 07, 2006 7:25 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Conchita » pn mar 19, 2007 1:12 am

Nie zdążyłam poczytać Redfielda. Przy małych dzieciach w domu ciężko znaleźć czas na spokojną lekturę.

Di, może z tymi złymi cechami w nas nie jest do końca tak, jak nam sie wydaje. Takie szczere wyładowanie i kilka słów prawdy mogą komuś dobrze zrobić. Najgorzej jak wszyscy się uśmiechają i potakują, ale czujesz, że coś jest nie tak w tobie i inni to widzą, ale wolą udawać, że wszystko ok. I nie można ruszyć z miejsca, bo samemu trudno ocenić coś z zewnątrz, a inni wolą udawać, że wszystko jest ok.
Oby wszystkie istoty osiągnęły szczęście i przyczyny szczęścia

mrkriss
Administrator
Posty: 166
Rejestracja: wt lis 07, 2006 7:25 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: mrkriss » pn mar 19, 2007 9:06 am

Nie jestem bynajmniej dumna z siebie, ze gniew sie nadal u mnie rodzi, ale takie sytuacje ujawniaja moje własne pola minowe, które powinnam oczyścic we własnej psychice. Wiec staram sie wciąz na nowo i na nowo godzic z własna niedoskonałością, bo mój smutek z powodu tego, ze w nieskończoność bede się katowała wyrzutami sumienia nic nikomu dobrego nie da.
Di, dlaczego uważasz, że gniew jest czymś niedoskonałym? Właśnie opisałaś jak Twój gniew uzdrawia i pomaga innym ludziom :D Może właśnie to chce Ci powiedzieć Twoj "Jam Jest"? :>
Ostatnio zmieniony pn mar 19, 2007 9:19 am przez mrkriss, łącznie zmieniany 1 raz.
"bo nie jesteśmy z tego świata i nigdy nie będziemy..."

Anula
Posty: 73
Rejestracja: ndz mar 18, 2007 5:35 pm

Post autor: Anula » pn mar 19, 2007 9:10 am

Pamietam jak kilka lat temu trafila do mnie pierwsza czesc "trylogii" Redfielda. Pamietam jak niesamowicie rezonowalam z informacjami zawartymi w tej powiesci, wchlonelam wiekszosc z nich odnajdujac w nich punkt wyjscia do dalszych poszukiwan :)

Jesli chodzi o nasze kreowanie rzeczywistosci, zasadniczo to co widzimy w swiecie i to co odczuwamy jako "powracające" do nas jest uwarunkowane naszym mysleniem. I tak jak Redfield pisal, w bliskich relacjach gdzie zaczyna sie "walka o energię" bardzo latwo nam jest wchodzic w gierki i proby "zdominowania" drugiej osoby. Jednakze jest cos niesamowitego w relacjach takich, ktore są zdeterimowane-czyli w karmicznych, zwlaszcza gdy rownolegle dojrzewamy, tak ze rozumienie i kontakt jest na "wyższej" plaszczyznie. Wtedy nasze utarte mechanizmy zachowan objawiane sa nam w chwili ich powielnia wobec tejże specyficznej relacji, obserwacja siebie w towarzystwie innej osoby, uswiadamianie sobie swoich aktualnych mysli w chwili powstawania... Taka forma oddzielenia jak przy medytacji, ale przy zachowaniu swiadomosci typowej dla codziennego funkcjonowania. W towarzystwie tych osob mamy mozliwosc intensywniejszego wzrostu, bo na bieżąco mozemy pracowac nad tym co objawia sie jako kulejące. A próby zastosowania malych czy wiekszych gierek, rozplywaja sie w ogromie milosci ktora otacza taka relację... :) To sytuacja idealna, ale przy dwch zdrowych, chetnych i otwartych umyslach gdzie kazdy pamieta o swojej wlasnej "gospodarce energetycznej" -by silę czerpac ze zrodla i nadawac jej okreslony przebieg, wszelkie proby odchylen roztapiaja sie w konfrontacji z tym co stanowi fundament takiej relacji.

:)

Di
Posty: 25
Rejestracja: ndz mar 11, 2007 9:55 pm

Post autor: Di » pn mar 19, 2007 11:04 am

Krzysiek :)
Jak dla mnie nadal gniew jest moim "produktem ubocznym". Chwała mojej duszyce, że i to umie właściwie spożytkować.
Jednak słowa Anuli :
"To sytuacja idealna, ale przy dwch zdrowych, chetnych i otwartych umyslach gdzie kazdy pamieta o swojej wlasnej "gospodarce energetycznej" -by silę czerpac ze zrodla i nadawac jej okreslony przebieg, wszelkie proby odchylen roztapiaja sie w konfrontacji z tym co stanowi fundament takiej relacji. "
Sa dla mnie jak najbardziej prawdziwe :)
A jak łatwo wypaść z takiego sposobu funkcjonowania to mi pokazało poranne zdarzenie z moim "małym tyranem" -mamuśką, gdy zjawiła sie jak zwykle rano po fajki, a ja odpowiedziałam, ze musi troche poczekać i dac mi sie obudzic, zebym je przyniosła. hahahaha skonczyło sie tym, ze chwyciła moja komórke i wywaliła przez okno.
Moją cierpliwość szlag trafił, na ten poranny trening nie przywiąywania do materialnych rzeczy i skonczyło sie awanturą.
Gdy stwierdziłam, ze mam tego dość i tu nie ma oc dłużej kruszyć kopii, bo w tym ciele i umyśle to juz chyba dawno mojej maki nie ma, to usłyszałam w odpowiedzi, że jest diabłem, a diabłom przeciez wolno wszystko.

Po czym stwierdziłam, że nie dam się i mimo wszystko wybieram radość i olewam wszystko i niech sie dzieje co chce.
Jeden wielki matrix w którym zachowujemy się jak durni popaprańcy.
Przeczytałam sobie post Conchity w innym wątku o trzech pytaniach.
Jak widac potrzebne mi było kolejne trudne doświadczenie, żeby móc się ucieszyć mówiąc do siebie:
"Ale ty jednak durna jesteś, że nadal się tak dajesz sobie samej wkręcać".
Pora znowu przywrócić w sobie humorek wesołej małpki :)

Narka :)

Conchita
Administrator
Posty: 1414
Rejestracja: wt lis 07, 2006 7:25 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Conchita » pn mar 19, 2007 2:08 pm

Di, cholernie trudną masz sytuację, ale pamiętaj zawsze, że to od nas zależy co wybierzemy, jak przyjmiemy daną rzecz. Nie musimy automatycznie odpowiadać daną reakcją na konkretny bodziec. Tak zdobywamy wolność wewnętrzną - bo przestajesz zależeć od tego, co się dzieje dookoła. Masz trudną lekcję, ale mówiąc krótko masz idealnego bata na siebie, który zmusza Cię do rozwoju duchowego...

A mówiąc po ludzku też by mnie szlag trafił, gdyby ktoś mi w ten sposób komórkę wyrzucił przez okno... Qrcze, to też mój wybór, to jest zdrowe - gniew pojawia się i przechodzi. To naturalne. Najgorzej, gdy po wszystkim wpada się albo w doła albo inne chorobowe stany - a tu już warto przypomnieć sobie o powyższym, o wolności wyboru...

Życzę cierpliwości!

Ja bym tam pokombinowała z Twoją mamą... Zapytam Opiekuna, co o tym sądzi...

Przyszła mi jeszcze jedna rzecz do głowy, związana z moją odpowiedzią nr 2: ten świat jako forma energii tworzona naszą myślą - Di - myśl o mamie jako o osobie wesołej, zadowolonej z życia, niekonfliktowej, mającej kontakt z Wyższym Ja - codziennie mała sesja koncentracji na tym/ wizualizacji tego stanu. Powinno zadziałać. Tylko nie wolno pozwolić sobie na zwątpienie. Twoja myśl zmieni rzeczywistość.... Pojawiające się przeciwne energie, myśli rozbrajaj, dezaktywuj - oczyścisz pole energetyczne nad nią i mimo choroby może wejdzie w inną fazę istnienia...
Oby wszystkie istoty osiągnęły szczęście i przyczyny szczęścia

Di
Posty: 25
Rejestracja: ndz mar 11, 2007 9:55 pm

Post autor: Di » pn mar 19, 2007 2:31 pm

Hm.... przeczytałam sobie teksty z róznych źródeł na temat transformacji, której podlegamy i tam było porównanie, że zachodzi cos podobnego do w maszynce do czyszczenia biżuterii ultradźwiekami. Brud i osady odpadaja pod wpływem tych niewidocznych drgań, żeby biżuteria mogła odzyskać swój pierwotny blask.
I cholerka właśnie tak się czuję, jakby wszystkie zdarzenia miały za zadanie jedno - wytrząsnąc ze mnie wszelką chęć do agresji.
No z pewnościa bliźni potrzebują czasami łomotu, który nimi potrząsnie, ale jednak ja chyba postaram się zmienić własne nastawienie, żeby takowych do siebie nie przyciągać :)

Di
Posty: 25
Rejestracja: ndz mar 11, 2007 9:55 pm

Post autor: Di » pn mar 19, 2007 3:07 pm

Oj, Conchi na to miałam nadzieję i faktycznie wygladało na to, ze wszysko w tym pozytywnym kierunku idzie.
Ale teraz to mam wrażenie jakby całe astralne badziewie uczyniło sobie z niej bastion, który za wszelka cenę chcą utrzymać w swoim posiadaniu. Chyba wszystko się skumulowało i pękłam, bo z powodu jej wybryków stanęłam pod pręgierzem pretensji córci i brata.
Conchi, dzięki za zainteresowanie i za propozycje pomocy.
Tylko, ze czuje przez skóre, ze usłyszysz podobnie jak Sara, żeby się za bardzo w moje sprawy nie wcinała.
hahahaha wbrew pozorom czuję, że ta lekcja będzie miała dla mnie bardzo duze znaczenie. Co mnie nie zabije , to mnie wzmocni. A nie raz powtarzałam, że siekiera na mnie to trochę za mało, żeby mnie złamać :)

Conchita
Administrator
Posty: 1414
Rejestracja: wt lis 07, 2006 7:25 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Conchita » pn mar 19, 2007 10:18 pm

No i pokombinowałam. Raczej nie była opętana, tylko miała przekręt energetyczny w innym wcieleniu, które wciąż się rozgrywało i oddziaływało na nią...
Zawsze uważam, że czym innym jest żyć z człowiekiem, jego wadami i słabościami, a czym innym z człowiekiem opętanym, albo borykającym się z problemami, które przerastają jego obecne wcielenie - bo tu źródło problemów się wymyka i nasze próby poprawy sytuacji są jak walenie głową w mur.

Mam nadzieję, że troszeczkę się poprawi (wiadomo, charakter zostanie, ale może jakiś czynnik wyzwalający agresję zniknie i poziom agresji spadnie). A jeśli nie, to zwalę winę na Moena i jego techniki, że może nieskuteczne:):):).
Oby wszystkie istoty osiągnęły szczęście i przyczyny szczęścia

Di
Posty: 25
Rejestracja: ndz mar 11, 2007 9:55 pm

Post autor: Di » wt mar 20, 2007 10:16 am

hhahaha dzieki Conchi :)
Ciut sie poprawiło, ale z pewnością ma liczne towarzystwo. Sara też od dłuzszego czasu próbuje cosik pomóc. Ma nietypowe imię, więc wczoraj przysłuchałam się jednemu z dialogów, które płyną bezustannie, gdy padło jej imię jako rozmówczyni. Totalna olewka. Ale z tego co wiem z tymi mniej opornymi jej sie udało.
Ale dzieki Conchi naprawdę :)
Jedno nie przeczy drugiemu. Tylko to tak jak z odbiornikiem odbiorczo nadawczym. Totalny brak weryfikacji tego co odbiera w zwiazku z ciagłym odrzucaniem obecnej rzeczywistości.
Ale nic to z powrotem uzbroiłam sie w humor i radość, a to najlepsze lekarstwko :)
Córka wczoraj załapała grype żoładkową, więc dzisiaj wziełam wolkę.

Conchi zobacz sama. Gdy pamiętamy, że żyjemy w matrixie to duzo łatwiej podchodzic do codziennych zdarzeń, do siebie i innych z pewnym dystansem. Być jednocześnie sobą i obserwatorem. Wtedy łatwiej obserwować przepływ energii i rozpoznawać , co ona niesie.
Przestajemy byc bezbronni wobec własnych i cudzych emocji i schematów myslenia :)

Conchita
Administrator
Posty: 1414
Rejestracja: wt lis 07, 2006 7:25 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Conchita » wt mar 20, 2007 11:58 am

Może ja tam nie widziałam dusz opętujących, bo Sara skutecznie sobie z nimi radzi... A może nie jest opętana na stałe, tylko dusze korzystają sobie i lecą gdzie indziej... Nie wiem, ten aspekt nie ujawnił mi się.

Za to zajęłam się częścią uwięzionej energii duszy z innego wcielenia.

Mówiąc szczerze biorąc się za to byłam przekonana, że jest opętana i będę ją oczyszczać. Rozwój wdarzeń stanowił dla mnie zaskoczenie, bo spodziewałam się utarczek z duszyczkami. Zresztą już przy Opiekunie(:)) dało się odczuć, że to nie będzie to, czego się spodziewam, bo mówię: no to bierzemy się za to ... (miałam powiedzieć opętanie) i usłyszałam: "odzyskanie". I twarz tego Murzyna widziałam wyraźnie. On przestał interesować się życiem zewnętrznym, bo wierzył, że jego dusza uwięziona jest w tej tykwie... A w tej tykwie była jakaś jego energia, owszem, ale na pewno nie cała dusza, nie normalna świadomość. Jakieś tam chore wierzenia afrykańskie tu zadziałały...
Oby wszystkie istoty osiągnęły szczęście i przyczyny szczęścia

Wieralee
Posty: 37
Rejestracja: wt sty 30, 2007 9:12 pm

Post autor: Wieralee » ndz mar 25, 2007 6:54 pm

Jeśli ma się wpisane we wzorzec cierpienie, to uporczywe pozytywne myślenie na przekór wszystkiemu doprowadzi człowieka w końcu do schizofrenicznego rozdwojenia jaźni.

Zgadzam się z tym, że sami tworzymy sobie każdy element naszego życia - ale skłaniam się raczej ku poglądowi, że część najważniejszych elementów umiejscowiliśmy sobie przed narodzinami i teraz nie możemy ich za bardzo zmienić.

A według mnie myśleć należy racjonalnie - starając się minimalizować straty.

Tyle moje doświadczenie...

Słowa "myśl pozytywnie" działają na mnie jak płachta na byka, niestety.

Di
Posty: 25
Rejestracja: ndz mar 11, 2007 9:55 pm

Post autor: Di » wt mar 27, 2007 1:04 pm

"Tyle moje doświadczenie... "

Odczytałam z postu Cochity, ze schizy to mozna sie nabawić blokujac wszystkie swoje reakcje emocjonalne. I tu sie z nia zgodze, bo to upychanie może spowodować wielkie"buuuummmm".
Ale majac ciagle w pamieci, ze nasze postrzega zależy od nas, Złapać głeboki oddech w rzeczywistości i w przenośni, zeby dac sobie chwilkę do namysłu.
Można w tym czasie wiedzac, że coś nie jest nasze pomysleć:
Chwila , to nie jest moje, przeciez zyjemy w matrixie i wcale nie musze dawac się wkręcać.
Jak udaje mi sie ten moment poczatkowy wychwycic, to zaczynam śmiać sie w duchu i nie produkuje negatywnego odzewu :)

Dla cierpientnika, prawdziwe i szczere jest to co, co kojarzy się z bólem.
W radości za wszelka cene próbuja doszukać sie fałszu, bo ona jest przeciez nie zgodna z ich postrzeganiem i odczuwaniem.

Tyle, ze spontaniczna radośc odzwierciedla pogode ducha i jego lekkość.
Odzwierciedla również to na czym ten człowiek skupia swoja uwagę, w tym wypadku na pozytywach.
Wiekszośc ludzi wcale się nie wysila, żeby doszukac się prawdziwych przyczyn jakiegoś zdarzenia.
Jak mozna cokolwiek rzeczywiście rozumieć, jeśli myślenie na poziomie przyczynowym pozostaje dla człowieka zakryte?
Jak sie zaczyna na tym poziomie funkcjonowac, to przestaje sie osadzac w kategoriach dobra i zła, bo to daje mozliwośc zrozumienia , a przede wszystkim dostrzezenia w czym zawiera się nauka. I to jest własnie tym pozytywem, który pozwala rozumieć cierpienie, ale nie brać w tym udziału poprzez własne odczuwanie.
Dla przykładu. Człowiek nieszczęsliwie zakochany cierpi. Ok rozumiem co on przeżywa (bo przeciez sama równiez tego doświadczyałam), ale nie będę się nad nim użalać, tylko powiem, zeby wziął sie w gaść, bo oczekiwanie , ze ktos nam da miłośc, której nie umiemy odnaleźć w sobie jest gonitwa za ułudą.
Ten ktoś tylko poprzez prace nad własną psychika i wolę do zmian może zmieniać własne doświadczanie zycia.
Jednak jesli uzna, ze ma to wpisane w karme, to nie zrobi z tym nic i tyle.
Sam sobie odbierze szansę na poprawę.
Potencjał mamy wszyscy, tylko z wolą i determinacja jest do bani.
Kto szuka ten znajdzie i nie ma bata.

Di
Posty: 25
Rejestracja: ndz mar 11, 2007 9:55 pm

Post autor: Di » wt mar 27, 2007 1:20 pm

No własnie "płachta na byka " to uwarunkowanie umysłu i mozna to zmienić.
Zdarzyło mi sie, ze ktos tak postrzegający jak ty WieraLee zarzucił mi fałszywe intencje z powodu mojej spontanicznej radości.
Zabolało mnie to jak diabli. A gdy tak się dzieje, czasami po prostu nie jestem w stanie powstrzymać płaczu. Wtedy tak zareagowałam. Zadałam w duchu pytanie:
Boże dlaczego musze udawadniać prawdę?
Dostałam odpowiedź. Zależało mi na tym człowieku.Gdyby tak nie było, to jego nieufność spłynęła by po mnie jak po kaczce.
Jednak dla niego tylko moje łzy mogły spowodować, że stałam się dla niego wiarygodna i w wyniku tego przestał upatrywać w mojej radości fałszu.
Przestał ja równiez krytykować i dostrzegł, że bywa bardzo potrzebnym wsparciem w trudnych chwilach.
Jestem wdzięczna,za tamta trudną dla mnie lekcję i dzieki temu stało się dla mnie jasne, dlaczego poprzednie tego typu zdarzenia musiały się wydarzyć.
W ten sposób się uwolniłam się od odczuwania bólu w podobnych sytuacjach w przyszłości. Zastapiło je zrozumienie.
Więc niech mi nikt nie mówi, ze nie mozemy zmieniac własnej karmy, bo to dla mnie jest kompletna bzdurą. TZN. moze sobie mówic, ale to juz nie będzie moim problemem. Ja będę nadal spac spokojnie.I nadal bede doszukiwac się prawdziwych przyczyn, zeby uwolnic całkowicie swój myslowy świat od ułudy, która powoduje cierpienie.

ODPOWIEDZ

Wróć do „Doświadczam!”