Duch babci, po co mi się pokazała?

Tutaj piszemy o sprawach mniej lub bardziej związanych z rozwojem duchowym jednocześnie nie mieszczących się w innych miejscach Forum.
Willmaster
Posty: 498
Rejestracja: wt sty 24, 2012 11:46 pm

Duch babci, po co mi się pokazała?

Post autor: Willmaster » pn gru 03, 2012 1:37 am

Jeśli zły dział, to sorry i proszę o przeniesienie.

Pokój mojej babci wychodzi na długi korytarz, po otworzeniu drzwi i przebyciu około 1 metra po prawej mam kuchnie, po lewej salon, idąc dalej korytarzem kilka metrów po prawej łazienkę. Sytuacja wyglądała tak jakby wracała z łazienki do swojego pokoju, tak jak za życia. Wyszedłem ze swojego pokoju robiąc kilka kroków przez salon, nie patrzałem przez chwilę na wprost, odwróciłem i podniosłem głowę i zobaczyłem ją na korytarzu w futrynie (mam zdjęte drzwi) jak idzie do swojego pokoju. Stanąłem w miejscu zastanawiając się co jest grane, nie bałem się, "nie wyglądała jak duch" (moja wiedza na temat duchów pochodziła z TV, myślałem że są przeźroczyste i unoszą się w powietrzu), wyglądała jak za życia, no poza tym że jej chód nie wydawał już dźwięku (to przyszło mi do głowy nie dawno, wtedy nie zwróciłem uwagi na jego brak), a za życia wydawała dość głośny człapiąc tym korytarzem o lasce. Stałem, patrzyłem jak przechodzi i znika za ścianą, a mój umysł przeszywały pytania "co to jest, jakieś dziwne przywidzenie?" (w wolnym tłumaczeniu), byłem zdziwiony widząc coś takiego. Nie była to sytuacja że wydaje ci się że coś widzisz, spoglądasz, a tam nic nie ma. Ostatecznie uznałem to za przywidzenie i w sumie zapomniałem o tym, znajomy opowiedział mi o swoim doświadczeniu z duchem i o tym że się zdematerializował na jego oczach, wtedy nie przyszło mi nawet do głowy że to co ja widziałem to też mógł być duch. Po czasie dopiero przypomniała mi się tamta sytuacja i to że jej kroki nie wydawały dźwięku.

Rozumiem że niektórzy podczas szoku, wielkiej straty, żalu mogą mieć halucynacje (czy coś w tym stylu) i widzieć zmarłą osobę, problem w tym że nie byłem jakoś specjalnie z nią związany, nie przeżywałem straty, nie byłem w żadnym szoku.

Było to jakieś 10 lat temu, dostałem przepustkę na jej pogrzeb. Nie pamiętam czy ukazała mi się po, czy przed pogrzebem.

Zastanawiam się jaki sens miało jej ukazanie się mi?

hrabia
Posty: 977
Rejestracja: ndz sty 22, 2012 10:41 pm

Post autor: hrabia » pn gru 03, 2012 11:25 am

10 lat temu... Teraz to ci nawet medium nie odpowie... Chyba że pamiętasz jakie emocje ci wtedy towarzyszyły jakie wybory itd. A może miało to być tylko zjawisko nadnaturalne i twoja babcia chciała przekazać tobie żebyś zaczął w to wierzyć i co za tym idzie rozwijać się duchowo... może...

Dziwi mnie jedno jak można wiedzieć ducha normalnie ubrane mianowicie chodzi o kolory niebieskie kapcie, czerwona sukienka i wszystkie szczegóły... nie mam pojęcia...
Poganie odrodzą się niczym feniks z popiołów!

Willmaster
Posty: 498
Rejestracja: wt sty 24, 2012 11:46 pm

Post autor: Willmaster » pn gru 03, 2012 1:57 pm

Nie miałem żadnych negatywnych emocji bo nie wiedziałem że to duch, bardziej byłem zdziwiony tym co widzę. Była ubrana jak zawsze, w różowy szlafrok, tak jak wychodziła z pokoju. Rozwijać się duchowo, a co to właściwie znaczy, mogę otrzymać jakieś przykłady, jak to się robi itd?

Roxanne
Administrator
Posty: 1086
Rejestracja: ndz lis 05, 2006 12:59 am

Post autor: Roxanne » pn gru 03, 2012 2:23 pm

jako mała dziewczynka miałam taką wizytę stryjka taty, zbudziłam się w nocy pogadałam z nim i byłam pewna, że jak zwykle nas odwiedził, a jak wstałam rano i zapytałam rodziców gdzie stryjek się podział, popatrzyli na mnie dziwnie i za moment zadzwonił telefon z informacją, że właśnie tej nocy przeszedł na druga stronę....nie wszystko trzeba analizować i rozkładać na czynniki pierwsze chyba ;)

ano właśnie, co to ten rozwój duchowy? bo skoro duch ma swoje maksymalne zagęszczenie w materii, to jest to absurd ;) dla mnie sam termin to idea new ageowska i do niczego nie prowadzi , życie w harmonii z Ziemią i Niebem, w naturalnym rytmie, dbanie o relacje z innymi, uzdrawianie ich, skoro jesteśmy jednością, ma dla mnie sens...ale oszołomstwo zwane rozwojem duchowym, do czego prowadzi? poza istnieniem milionów szkół parasekciarskich, z których każda twierdzi, że ma rację? plus miejscami pracy dla milionów nawiedzonych ezoteryków wciskających swoje przekonania i wizje innym....życie to wolność, rytm i harmonia....
"Idź swoją drogą, a ludzie niech mówią, co chcą."
-- Alighieri Dante

Willmaster
Posty: 498
Rejestracja: wt sty 24, 2012 11:46 pm

Post autor: Willmaster » pn gru 03, 2012 3:21 pm

@Roxanne
Zakładając prawdziwość reinkarnacji stworzyłem sobie hipotezę że najwyżej rozwiniętymi ludźmi na ziemi nie są "uduchowieni", a racjonalni ateiści (oczywiście nie mam na to żadnego pokrycia, bo to wiara, a nie fakt). Nie wierzą w nic nadprzyrodzonego, nie popadają w przesądy, więc nie można ich zwieść naukami "mistrzów", starymi baśniami mającymi dać nadzieję na wieczność, sprawiedliwość, zemstę; ezoteryką, obee itd. Uważam że wiara nie ma znaczenia do tego czy człowiek się rozwija, a w niektórych przypadkach wiara może być przeszkodą (np. fundamentalizm religijny). Zauważyłem (też na swoim przypadku) że ludzi ufają swoim pragnieniom bardziej niż zdrowemu rozsądkowi, jeśli wierzą w możliwość reinkarnacji to wiedzę na jej temat chętniej przyjmą niż wiedzę o niebie i piekle, ponieważ ich wiara wydaje im się bardziej prawdopodobna. Tak jest też z innymi religiami, wiarami (np. tarot), kościoły w których kapłan rozmawia z duchami (oszustwo, ale często trafiają z informacjami za pomocą sztuczki i mają rzeszę oddanych "fanów"), mówienie nieznanymi językami (polecam film "Wiara czyni czuba" porusza tą kwestię i inne absurdy), zobaczcie np. scjentologię (wyznawcą jest np. Tom Cruise), czy mormonów.

Rocker
Posty: 1155
Rejestracja: czw paź 28, 2010 4:32 pm

Post autor: Rocker » pn gru 03, 2012 3:55 pm

Roxi pewnie masz rację, ale ludzie muszą przepracować pewien etap w życiu, doświadczyć pewnych przeżyć,aby to zrozumieć w pełni.
Dlatego ja troszke Cię rozumie, ale nie w pełni :).

Wgl wedle Ciebie czym jest ten cały rozwój duchowy?
dla mnie rozwój polega na rozwijaniu samego siebie, zmienianiu się, odkrywaniu siebie samego oraz odkrywaniu wszechświata. Cała ezoteryka to moja pasja, odmienne stany świadomości, wychodzenie z ciała, medytacje, odczuwanie różnych energii, zabawa nimi, wszelakie odczucia duchowe, miłość, jedność. Różne zdolności, moce umysłu typu telepatia, empatia, widzenie i pomoc innym za ich sprawą.
Dla mnie to jest fascynujące, stanowi dla mnie spełnienie, zabawę, radość. Tym jest dla mnie rozwój.. ale jak tak patrze z "góry" to to wszystko są zabawy i to co my nazywamy rozwojem duchowym jest tylko rozwojem w kilku aspektach. Bo rozwój to całe życie, rozwój to praca, dzieci.. to wszystko jest rozwojem i hmm pewnie o to Ci chodzi że rozwój to życie,wolność,doświadczanie a nie tylko zajmowanie się na siłę "duchowością"? :)

hrabia
Posty: 977
Rejestracja: ndz sty 22, 2012 10:41 pm

Post autor: hrabia » pn gru 03, 2012 4:26 pm

@Roksana pierwszy raz spotkałem się z czymś takim że ktoś rozmawiał z duchem.
@Willmaster, oczywiście ateiści mogą być tak samo rozwinięci duchowo niż ci "uduchowieni" Dlaczego? Poprzez swój styl życia, aspekt życiowy. Postępują nawet nazwijmy to "zdrowo" W ten sam sposób posiadają wyższe wibracje! Nie muszą się interesować ezoteryką itp. To wszystko się zazębia każdy dobry ezoteryk chcę posiadać wyższe wibracje i również żyć w zgodzie z nimi. I on to osiągnie poprzez zwyczyjne życie! A ezoteryka to jest jakaś forma zainteresowań w tej dziedzie, może chcę odkryć coś więcej? Jak to działa? Ale co z tym zrobi?.. Wiara może zamknąć nasz umysł jak i go otworzyć. Człowiek chcę wierzyć że czyni dobrze, że to jest właściwe ale on tego nie wie bo skąd? Ale on w to wierzy... że jego postępowanie jest właściwe, ma jakiś wewnętrzny drogowskaz...
Poganie odrodzą się niczym feniks z popiołów!

Roxanne
Administrator
Posty: 1086
Rejestracja: ndz lis 05, 2006 12:59 am

Post autor: Roxanne » pn gru 03, 2012 8:27 pm

zgadzam się z Wami wszystkimi :) całkiem serio

tylko po cholerę nazywać to rozwojem duchowym...dlaczego nie życiem po prostu? a co z ciałem? czy eko zycie i dbałośc o ciało, Ziemię, to niedobre jest? bo nie duchowe...absurd już jest ukryty w nazwie, a na początku ponoć było słowo ;)
Will, no dokładnie, każda taka fiksacja to klatka i mnie też o to chodzi, jak tak rozpaczliwie podważam każde zdanie tutaj, ktore mówi "ja wiem, tak jest, tak będzie" , owe channele, proroctwa, wizje nieomylne...
"Idź swoją drogą, a ludzie niech mówią, co chcą."
-- Alighieri Dante

Rocker
Posty: 1155
Rejestracja: czw paź 28, 2010 4:32 pm

Post autor: Rocker » pn gru 03, 2012 10:56 pm

:)

ODPOWIEDZ

Wróć do „HydePark”