Moje doświadczenia

Tutaj opisujemy różnego typu doświadczenia przebywania poza ciałem fizycznym takie jak klasyczne oobe, świadome śnienie, podróże astralne i wyższe oraz inne tego typu doświadczenia. Jest to również miejsce do dyskusji na te tematy (zadajemy pytania, opisujemy problemy itp.).
Dorota79
Posty: 16
Rejestracja: wt paź 23, 2012 3:42 pm

Moje doświadczenia

Post autor: Dorota79 » śr paź 31, 2012 10:18 pm

Cześć, witam wszystkich!
Skoro się już przedstawiłam (i "wyprodukowałam" rozpaczliwą prośbę o pomoc, możecie sobie poczytać w innej rubryce), to poopowiadam trochę o moich doświadczeniach.
Od czego tu zacząć? Zacznę od stwierdzenia, że w moim życiu nie ma chyba czegoś takiego, jak "przypadek". W końcu to do mnie dotarło, chociaż to dla mnie bardzo trudna prawda, nie powiem... No to poczytajcie sobie:
Już jako nastolatka interesowałam się "trochę" sprawami życia po życiu, a to za sprawą mojego taty, który podrzucał mi różne interesujące książki, głównie R. Moody'ego. Zawsze myślałam, że to fajnie mieć takie doświadczenie, jak ci wszyscy ludzie, którzy przeżyli śmierć kliniczną, ale do tego trzeba przecież umrzeć (albo prawie). Oh... (Przypomina mi się film "Linia Życia"; sorry za dygresję) Nie było możliwości sprawdzenia, czy to, co R. Moody powypisywał w tej swojej książce jest prawdą, czy nie, tak mi się wtedy wydawało. A tak bardzo chciałam wiedzieć!!! Zaczęłam kupować "Nieznany Świat", w którym szukałam odpowiedzi na dręczące mnie Pytanie. No i w końcu "wpadłam" na pierwszą książkę Roberta Monroe'a. Oj, ale mnie to wciągnęło! To można opuścić ciało nie umierając? Super!!! Chociaż to trochę straszne, prawda? Wiecie co? Któregoś wieczoru rzuciłam przed snem "Fajnie byłoby doświadczyć tego, co autor" (naprawdę nie trenowałam żadnych technik, tylko po prostu tak sobie pomyślałam). No i zgadnijcie co się stało? Ha! W nocy odzyskałam świadomość leżąc jak sparaliżowana i czując potężne fale wibracji przepływające przez moje ciało... Oczywiście wpadłam w panikę i zaczęłam jak szalona z tym walczyć. W końcu udało mi się poruszyć i dziwne zjawisko ustało. Rano łamałam sobie nad tym głowę. Czyżby..? Jak to możliwe... O całej sprawie pewnie bym zapominała, gdyby nie to, że któregoś ranka miałam bardzo dziwne przebudzenie. Niby się obudziłam, znajduję się w łóżku, w swoim pokoju. Wszystko jest na miejscu. Słyszę jakiś hałas, wydawało mi się, że dobiegający z kuchni... Ok, pójdę sprawdzić, co tam się dzieje. Próbuję wstać i czuję silne szarpnięcie z tyłu za plecy. Co się dzieje??? O matko, dryfuję w powietrzu nad swoim łóżkiem, nie wysoko, jakieś może pół metra... :| O kurczę, opuściłam swoje ciało, naprawdę! (Dygresja: Siedzę teraz w publicznym miejscu, gdyby ludzie, którzy mnie teraz otaczają wiedzieli co ja tutaj wypisuję...) A moje niefizyczne ciało jest przeźroczyste, ale doskonale czuję swoje ręce, nogi, głowę... Dobrze, mały eksperyment... Wkładam swoją niefizyczną rękę w materac łóżka i czuję strukturę materii... O, jakie zabawne uczucie, myślę i na chwilę "urywa mi film" i jestem z powrotem w swoim ciele, w pełni rozbudzona... Oh, jak to na drugi dzień opowiedziałam swojej przyjaciółce P. to patrzyła na mnie, jakbym się stała zielonym kosmitą! Później odczucia wibracji zaczęły się powtarzać, walczyłam z tym, ale i tak wyrzucało mnie poza ciało. No i mama, tak sama z siebie (bo jej nie informowałam, co się ze mną dzieje z powodu jej własnych przekonań, że tak powiem), bo jej się "właśnie przypominało", opowiedziała mi pewną historię. Otóż pewnego wieczoru, kiedy miałam jakieś 5 lat, jak zwykle położyła mnie spać w małym pokoju, a chwilę potem sama położyła się do łóżka. Później patrzy - a ja wchodzę do dużego pokoju, rozkładam zabawki na podłodze i zaczynam zabawę. Kazała mi wracać do łóżka, więc, podobno, wyszłam z pokoju, ale za chwilę wróciłam i znowu rozpoczęłam zabawę. Mama znowu kazała mi iść spać, no to poszłam, ale za chwilę znowu wróciłam. Taka sytuacja powtórzyła się jeszcze ze dwa razy, aż, w końcu mama, zdenerwowana postanowiła pójść za mną i mnie odprowadzić. No i zobaczyła mnie wchodzącą do pokoju i jednocześnie mnie leżącą w łóżku (moje fizyczne ciało?), po czym te dwie moje postaci się połączyły, a mama, jakimś dla niej dziwnym trafem (bo już nie dla mnie), znalazła się nagle z powrotem w swoim łóżku. Boże, jak mi ona wtedy opowiedziała, to prawie spadłam z kanapy, na której siedziałam. :| Bez komentarza. Niestety pojawił się problem, a był nim potężny lęk przed tym, że od tego zwariuję (proszę, jak jesteście ciekawi poczytajcie sobie to co napisałam w innym miejscu, nie mam siły się powtarzać). Pognałam do psychiatry, a on tylko: "zaburzenia lękowo-depresyjne", żadna tam choroba psychiczna... (Co ta wokalistka Within Temptation zawodzi mi teraz w ucho? A, że odszedł ktoś, kogo kocha, wygląda na to, że w Zaświaty. Sorry za głupią dygresję :D ) Ale przepisał antydepresanty i patrzcie... Jak ręką odjął! Nawet zwykłych snów po tym nie pamiętałam. Święty spokój, można żyć dalej, tak jak się żyło... Myśleć, o rzeczywistości, co się myślało i nic nie zmieniać. :( No nie tak do końca. Bo ja nigdy, naprawdę nigdy nie zapominałam o tym, co w tedy przez ten krótki okres doświadczyłam (tak jak mówi mój przyjaciel M., psychotronik z zawodu, jak już raz otworzysz drzwi swojej świadomości na coś takiego, to już nigdy nie uda ci się ich zamknąć). Później miałam jeszcze jedno małe podejście do OOBE, ale znowu "zjadł mnie strach" i udało mi się zablokować. No, ale to, co się ze mną wyrabia od maja, to już przechodzi ludzkie pojęcie... Znowu zaczęło się zupełnie spontanicznie (chyba, że znowu zawiniła jakaś mała zbłąkana myśl). No i znowu pognałam do mojego psychiatry, a on, jak zwykle stwierdził, co powyżej. Przepisał leki na sen. Myślicie, że zadziałały? Nie. Ani te, ani żadne inne. Nie potrafię się "zablokować" (Chyba, że przed snem się nieźle wstawię, ale tego nikomu nie polecam, tym bardziej sobie samej. Skutki są wiadome. :( ). Ah, ah. "Zaakceptuj to, na co nie możesz nic poradzić"... Choć z drugiej strony, jest to coś, czego zawsze desperacko pragnęłam!!! Nie wiem, ale czuję, że z jakichś przyczyn muszę to mieć, bo inaczej nie wypełnię jakiejś powierzonej mi misji? Zadania? Więc podejmuję wysiłki, żeby tym razem "nie odpuścić". Czy to, co ja tu piszę w ogóle ma sens :?:
Co by tu jeszcze Wam napisać? Dziwne to jakoś ostatnio. Nie zawsze czuję wibracje (tak w ogóle teraz jak nadchodzą, jest to dość delikatne uczucie, nic strasznego, nawet przyjemne :o ). Czasami czuję się jak na huśtawce, coraz wyżej i wyżej i hop! Jestem w górze. Czasem jak zasypiam to pojawiają się dźwięki, czasem muzyka, czasem widzę obrazy i tak jakby w nie wchodzę... A jak wracam"Stamtąd" to czuję tylko coś w rodzaju "przesunięcia świadomości" (nie umiem inaczej tego opisać), albo tracę na chwilę świadomość i budzę się w ciele... Ale jazda, bez trzymanki... Gdybym tylko jeszcze tak bardzo czasem się nie bała, że od tego zwariuję... Ale ostatnio dostałam małą sugestię ze strony moich niefizycznych przyjaciół/przewodników (Boże, dopiero pojęłam, że oni naprawdę istnieją!), jak sobie z tym poradzić. Będzie to wymagało trochę pracy z mojej strony, no to do roboty!!!
Dobra, już kończę tego posta bo jestem głodna. Jeszcze tylko na koniec, żebyście się trochę pośmiali:
Obudziłam się w nocy i słyszę jakieś dziwne dźwięki, jakby chrapanie. Myślę: jestem sama w domu, więc kto chrapie??? Halucynacje jakieś, czy co??? Wszystko możliwe. Wstaję z łóżka i idę zapalić światło, ale jakoś nie mogę przesunąć przełącznika... No i dotarła do mnie prawda (ah, ale jestem czasami ciężko myśląca). No tak, znowu... Wyjaśniła się kwestia chrapania, bo to moje uśpione ciało chrapało jak jakiś stary dziad!!! :lol: No dobra, no to hop! i już jestem w powietrzu. Wyleciałam przez okno (przepisowo zamknięte) i wylądowałam na parkingu. Zaczęłam sobie spacerować, patrzę, a tu biegnie na mnie jakiś, wypisz, wymaluj, demon. Co prawdę mały, ale ma wielkie błoniaste skrzydła! :lol: Chwila paniki, później jednak pomyślałam racjonalnie (a to dla mnie coś nowego): Hej, Dorota, nie daj się omamić przez jakieś tam własne iluzje. No to wysłałam temu "demonowi" Promień Miłości i straszny demon zamienił się w dużego psa, owczarka niemieckiego, który jak do mnie dobiegł, to położył głowę na moim ramieniu... Niestety, później straciłam świadomość i obudziłam się w ciele. Tak w ogóle to nie pierwszy raz, kiedy poza ciałem spotkałam zwierzę...
Oj, już dość tego. Chyba siedzę tutaj już czwartą godzinę i okupuję ten komputer. No to na razie, piszcie mi, co myślicie?
O! Właśnie przyszedł M., mój psychotronik. Pogadamy...

Serdecznie pozdrawiam

Dorota
Dorota

Rocker
Posty: 1155
Rejestracja: czw paź 28, 2010 4:32 pm

Post autor: Rocker » ndz lis 04, 2012 3:43 pm

Hmm ciekawe akcje :P

Oj chyba masz ciągłą myślową paplanine w główce.. :P. Jak tak można wytrzymać z tyloma myślami..

szeptu
Posty: 1017
Rejestracja: ndz maja 20, 2012 8:51 pm

Post autor: szeptu » ndz lis 04, 2012 6:06 pm

zalezy co sie spozyje przedtem
Uwaga: informuję iż nawiązuję kontakty z homo sapiens.

Rocker
Posty: 1155
Rejestracja: czw paź 28, 2010 4:32 pm

Post autor: Rocker » ndz lis 04, 2012 8:14 pm

Uwierz że nie trzeba nic zażyć żeby mieć odlot..
Wystarczy przeczytać kilka moich ostatnich niefizycznych doświadczeń z tego działu ;).(doświadczenia bez używania żadnych substancji )
Ostatnio zmieniony czw lis 22, 2012 7:54 am przez Rocker, łącznie zmieniany 1 raz.

Dorota79
Posty: 16
Rejestracja: wt paź 23, 2012 3:42 pm

Post autor: Dorota79 » śr lis 21, 2012 10:49 pm

Hej! :D

Rocker, ja wiem, że nie trzeba niczego brać, żeby mieć "odlot"... Widzisz, u mnie to działa w drugą stronę. Brałam różne środki (najczęściej leki nasenne), żeby nie mieć "odlotów", bo chciałam się normalnie wyspać... To całe OBE potrafi być strasznie męczące i przysporzyć człowiekowi sporo stresu... Przynajmniej na początku (uwierz, jedna z moich koleżanek miała kilka swoich przypadków, "na szczęście" jej przeszło, ale dziewczyna mówi, że do tej pory ma traumę... :( ) Ja na szczęście nauczyłam się już radzić sobie w inny sposób. Jak chcę po prostu spać to się programuję, żeby spać. W 95% działa, pozostałe 5% - "wypadki przy pracy", albo... nie wiem. :roll: Może czasami wyrażam sprzeczne intencje... A z tym czytaniem o cudzych doświadczeniach... Ja zawsze jak się naczytałam R. Monroe'a, albo czegoś podobnego przed snem to miałam też sama "odlot". Twoje dzieła też by pewnie zadziałały. Poczytam sobie do poduszki. :P

Pozdrowienia

Dorota

ODPOWIEDZ

Wróć do „ Poza ciałem (OOBE/LD)”