Medytacja

Tutaj opisujemy inne niefizyczne przeżycia, które mogą być naszym udziałem (np. eksperymenty z Wahunką, Sny i inne trudne do zaklasyfikowania doświadczenia). To miejsce właśnie dla nich...
FREYA
Posty: 226
Rejestracja: ndz lut 03, 2008 7:49 pm

Medytacja

Post autor: FREYA » czw maja 28, 2009 6:53 pm

Szukałam tego tematu na Forum , ale chyba nikt do tej pory o niego nie zahaczył.
Bardzo interesuje mnie jak medytujecie.
Ja robie to od ponad roku , i musze przyznać ze nie mam zauważalnych postępów. Owszem osiągam głęboki relaks, rozluźnienie( lekki trans?), dochodzę do momentu kiedy całe ciało pulsuje, jakby przechodziły przez nie fale, ale na tym sie kończy.
Medytuję (uspokajam umysł) metodą oddechów-liczę przy każdym wydechu, dochodze do 10-ciu i potem od nowa. W miare upływu czasu przerwa między wydechem a kolejnym wdechem wydłuza sie i własnie ten moment bezdechu ( kiedy już wyszło powietrze ,ale jeszcze nie weszło)jest momentem najbardziej poglebiającym trans,wtedy właśnie "schodzę niżej".
Wiem że niektórzy widzą wtedy różne obrazy, odbierają przekazy, nawiązują kontakt z WJ. Mnie nic takiego się nie udaje. Choć przyznam że nie oczekuję niczego konkretnego ( aby sie nie blokować) , po prostu czekam...
Już od dłuższego czasu osiągam ten punkt, i dalej nic się nie dzieje. Mogłabym w tym stanie chyba przeleżeć pare godzin i nic.
Jestem ciekawa Waszych doświadczeń, sukcesów. Może coś moglibyscie doradzic?
Zapraszam do dyskusji :)
"Można odejść na zawsze - by stale być blisko".
Ks. Twardowski

Herbina
Posty: 44
Rejestracja: pt wrz 07, 2007 11:22 pm

Post autor: Herbina » czw maja 28, 2009 7:27 pm

Chyba nie jestem dobrym przykladem czlowieka medytujacego, bo nie naleze do osob zdyscyplinowanych czy dyscypline lubiacych. Juz tak wiele razy probowalam robic to regularnie i nic z tego nie wyszlo wiec sie z tym pogodzilam i medytuje kiedy sobie o medytacji przypomne.
Robie to wtedy niezaleznie gdzie jestem, w pociagu, na ulicy , w domu.
Nie stosuje zadnej techniki tylko przestaje myslec. Nazywam to medytacja olewajaca a to dlatego, ze kiedys probowalam najrozniejszych technik i czulam tak wielka potrzebe przygotowania sie do medytacji, ze wiekszosc czasu, ktory na medytacje mialam strawilam na przygotowaniach typu poprawianie sposobu siedzenia, drapanie sie tu i owdzie, bo nagle zaczynalo mnie cos swedziec, kluc i temu podobne rzeczy wynikajace z nadmiaru przygotowan nie wylaczajac uroczystego lykania sliny. Tak wiec w koncu olalam cale te przygotowania i doszlam do wniosku, ze wystarczy przestac myslec. Okazalo sie to latwiejsze niz przypuszczalam, wystarczy zwykla intencja, cialo samo wtedy zaczyna oddychac gleboko i swobodnie jakby wiedzialo o co chodzi i jakby bylo to naturalne.
Dla osob, ktorym sprawia to trudnosc mysle, ze pomocna moze byc metoda E. Tolle, ktory mowi, ze mozna sobie zadac pytanie w stylu : " ciekawa jestem, jaka bedzie moja nastepna mysl", po tym nastepuje kilkusekundowa przerwa w mysleniu, bo to jakby sie otworzylo drzwi, ktore potem przez wielokrotne powtarzanie tego mozna otwierac szerzej. Umysl jest zlapany w pulapke, jak dotad mielacy rozne tresci w sposob kontynuujacy, gdzie kazda mysl wynika z poprzedniej w mniej lub bardziej - sensowny sposob, czasem zupelnie bezsensowny bo na zasadzie skojarzen. W momencie kiedy umysl zlapany jest takim pytaniem w pulapke nie ma przygotowanego nic co byloby kontynuacja poprzedniej mysli przez co jest zmuszony na chwile skapitulowac, jezeli raz skapitulowal i jest sie w ciszy to jest sie w stanie wychwycic nadejscie mysli i zdecydowac, czy sie ja przyjmuje czy nie ( szczegolnie pomocne jest to w kontroli emocji) , nie angazujac sie w nadchodzaca mysl powoduje sie, ze przechodzi dalej bez sily dzialania, po czym w koncu nastepuje dluzsza cisza, mozna cwiczyc wydluzanie tej ciszy.
Dla mnie taka cisza jest czyms, w czym czuje sie bezpiecznie, mam wrazenie, ze w tej ciszy nastepuje jakies oczyszczanie i regeneracja komorek ( nie mam na to zadnych dowodow, to tylko moje wrazenie), zdarzaja sie fale milosci bedace oznaka kontaktu z WJ.
Jezeli mam pytanie przystepujac do medytacji, to przed wejsciem w cisze je zadaje , aby potem nie zaklocac ciszy. Kiedy sie w ciszy znajduje to pytanie przychodzi samo jakby na powierzchnie i zazwyczaj pojawia sie odpowiedz, czasem w formie info, czyli nie slowa a info, ktore jakos w moim umysle sa na slowa przekladane, czasem obrazy, a czasem odczucia , ktore jakos sa przetwarzane w umysle na takie, ktore sa dla mnie do przyjecia.
Czasem sa to obrazki symboliczne, powiedzialabym nawet prostackie, ze potem mysle sobie przez chwile, ze co, niby takim prostakiem jestem? Ale tak naprawde ciesze sie, ze tak prostackie, bo oddaja tresc doskonale.
Czy to mozna jakos nazwac sukcesem? Mysle, ze nie, z pytaniem przystepuje do medytacji kiedy sobie inaczej nie radze, a mysle, ze lepiej ludziom, ktorzy medytuja regularnie,ale widac to nie moja mocna strona.

Herbina
Posty: 44
Rejestracja: pt wrz 07, 2007 11:22 pm

Post autor: Herbina » pt maja 29, 2009 11:16 am

Wspomnialam o zdarzajacych sie falach milosci podczas medytacji, bedacych oznaka kontaktu z Wyzsza jaznia.
Wejscie w pewien stan medytacji jest porownywalne do wejscia do wlasnego domu, gdzie wszystko jest znane choc nie ma nic, gdzie znikaja porownania, nie ma masek ani pojec, czlowiek czuje sie jak nagi , taki jaki jest a zarazem doskonaly byt.
Nie czuje sie wtedy ciala ale pojawia sie reakcja ciala - lzy, to w pierwszej fazie jak szok komorek na wysokie wibracje, milosc przewyzszajaca wszystko, co sie dotad znalo, pelna akceptacja choc nie widzi sie nikogo bo nie ma nic, co byloby poza czyms innym, jest tylko To.
Nazywaja to pustka i pelnia i chyba to jak dotad najlepsze okreslenia, dodalabym jeszcze pojecie Oczywistosc, bo nawet pytan juz nie ma bo wszystko jest oczywiste. Taki stan moze pojawic sie podczas medytacji i jest jakby ukoronowaniem, nie nalezy mylic tego z oswieceniem,sadze, ze oswiecenie to pozostanie w tym stanie Jednosci , natomiast taki stan podczas medytacji uwazam za cos, co powoduje wibracyjny skok , do oswiecenia prowadzacy. Im dluzej po wyjsciu z medytacji pielegnuje sie to bycie jednoscia ze wszystkim tym mocniej stabilizuje sie nowa perspektywe.
Jednak zycie codzienne i skupienie sie znow na materii powoduje wejscie w stary poziom. Mam wrazenie, ze przeszkoda w stabilizowaniu nowej persspektywy uzyskanej podczas powyzszego stanu jest porownywanie i okreslanie ( to tylko moja teoria). Okreslajac siebie jako osobe bardzo madra stawia sie jautomatycznie innych ludzi na pozycji mniej madrych, okreslajac siebie jako osobe glupia stawia sie innych ludzi na pozycji madrzejszych, w okresleniach pojawia sie poczucie winy, ponizenia lub bycia czyms nadzwyczajnym, wywyzszenia, wszystko to powoduje, ze swiat znow staje sie kawalkami o roznych , oddzialujacych na siebie na wzajem pozytywnie lub negatywnie wibracjach ( a nie jak powyzej- jedna wibracja).
W nadmienionym powyzej stanie nic nie jest gorsze i nic nie jest lepsze, wszystko jest doskonale i wszystko jest Jednym, mysle, ze osoby oswiecone tak widza swiat na codzien .
Na kongresie "What the Bleep..." na sale wypelniona ludzmi ( ponad 200 osob), na ktora wciaz wchodzili ludzie wszedl czlowiek, wszedl zwyczajnie , skromnie , nic go nie wyroznialo a jednak natychmiast przyciagnal moj wzrok, spojrzalam mu w przez chwile w oczy i natychmiast mialam ochote zucic sie do niego i go usciskac ( podobno astralnym cialem wtedy to robie faktycznie), w tym czlowieku nie bylo zadnego okreslenia, zadnej krytyki tylko pelna akceptacja i ... no wlasnie to cos, co splaszczajac mozna nazwac miloscia.
Takich ludzi sie czuje, ma sie wrazenie, jakby sie znalazlo kolo kogos, kto jest spokojem, miloscia, cisza. Potem sie okazalo, ze ten czlowiek poprowadzil wyklad, najciekawszy na calym kongresie, pod koniec ktorego ludziom plynely po policzkach lzy, wyklad, na ktorym zawarl tylko elementy tego, co mial wczesniej ustalone, bo wiekszosc wykladu poprowadzil tak,jaka byla potrzeba chwili - pytania luidzi.

Do pojecia medytacji ciezko mi w ogole odniesc slowo sukces, bo kiedy udaje sie wejsc w ten wedlug mnie najwyzszy stan nazywany pelnia to okazuje sie, ze jest czyms , co sie zna, czyms, co jest oczywiste i naturalne nawet jesli cialo reaguje lzami szczescia. Pojecie sukces kojarzy mi sie raczej z czyms, co czlowiek sobie ustala jako cos, co spelnia oczekiwania, jest osiagnieciem jakiejs poprzeczki , sztuczna granica po ktorej bedzie sie lepszym a ten stan nie jest przez czlowieka wymyslony, on po prostu jest i jest naturalny , nie wymaga wysilkow, a wrecz lepiej odrzucic wysilki, nie wymaga dazen, a wrecz niedazenia, nie wymaga skoku w zwyz a wrecz pozostania gdzie sie jest , nie wymaga bycia lepszym bo jest sie doskonalym i lepszym sie nie bedzie , jedyne co moze byc pomocne to wejscie w pojecie, ze jest sie doskonalym ale bez okreslenia " ja doskonaly- ty niedoskonaly, ja lepszy- ty gorszy", w stanie beta trudno wejsc w to odczuwanie , bo w betha kazde pojecie to porownanie, dlatego wazny jest relaks, bo wchodzac w relaks wchodzi sie w inne stany umyslu, gdzie nie ma porownan.

Porownania sa domena ego , sa jak diabelski krag , gdzie jest na przemian czarny-bialy, czarny-bialy itd. calkowity relaks jest przerwaniem tego kregu i powstala luka jest wpuszczeniem swiatla , ktore oswietla wszystko jednakowo i nie ma czarny- bialy, wszystko jest swietliste.

Conchita
Administrator
Posty: 1414
Rejestracja: wt lis 07, 2006 7:25 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Conchita » wt cze 02, 2009 11:32 am

Jejku Herbina, ale pięknie napisałaś...! Nie dziwię się, że dyskusja padła - cóż można jeszcze napisać?

Ja też jestem kiepskim przykładem osoby medytującej (w tradycyjnym słowa tego znaczeniu), bo robię to sporadycznie. Jednak jeśli zasiądę w końcu do medytacji zawsze potem dziwię się, że nie robię tego częściej, bo korzyści pojawiają się od razu, niektóre później.

Dlaczego więc nie robię tego codziennie? Ano właśnie - jest coś takiego jak ta nasza dusza czy tam ciało duchowe, które wie najlepiej, czego chce doświadczać. Mimo szczerych chęci małego ja, duże ja wcale nie chce tak rykoszetem ściąć trudności i dylematów wewnętrznych, przeciwnie - zagłębiam się w dziwne fazy po to by wypłynąć z nich wzbogacona o jakieś doświadczenie. Nie można przyspieszyć "oświecenia" (cokolwiek to znaczy), jedynie chyba poprzez podejmowanie wyzwań, czyli tego, co nam w duszy gra (można iść za tym lub nie).

O wiele ciekawsza od siedzącej wydaje mi się medytacja codziennego życia - chodzi o fizyczne "świadome" życie, podczas którego zauważamy swoje motywy oraz innych ludzi, działania i ich skutki, emocje i ich przyczyny, całe te fajerwerki są naprawdę fascynujące. A najfajniejsze w tym jest to, że aktywnie bierzemy w tym udział!
Nie dziwi mnie to, że ludzie mają chrapkę na rozszerzanie świadomości - to wzmacnia doznania wynikające z doswiadczeń, dostaje się cała malarską paletę zamiast barw podstawowych zawartych w zestawie z możliwością wzmacniania poszczególnych tonów... Jednak należy pamiętać, że paleta rozszerza się w obie strony i przerazić mogą ciężkie energie w jakie można wdepnąć, czy różne niekiedy nieprzyjazne interakcje z innymi ludźmi. Z drugiej strony dostaje się na to antidotum, bo z punktu widzenia duchowego zawsze to inaczej wygląda i każdy element jest tak samo kochany :).

Freya: medytacja jest celem samym w sobie, może spróbuj mocniej się ukierunkować na własne wnętrze. Liczenie itp. może zająć tylko Twój umysł i ma na celu wyciszenie. Może swoją świadomością spójrz na siebie, zapytaj siebie, kim jestem i wsłuchaj się w ciszę, która zapadnie po tym pytaniu. Chodzi o to, by być bliżej prawdy o sobie, istnieniu, wsłuchanie się w to coś, co jest nami... Przynajmniej jak na moje laickie oko :)
Oby wszystkie istoty osiągnęły szczęście i przyczyny szczęścia

FREYA
Posty: 226
Rejestracja: ndz lut 03, 2008 7:49 pm

Post autor: FREYA » wt cze 02, 2009 4:24 pm

Liczenie itp. może zająć tylko Twój umysł i ma na celu wyciszenie.
Wlaśnie to wydaje mi sie najtrudniejsze:) Zwykle umysł nie daje się okiełznać, latami przyzwyczajony do "pracy na okragło". Umysł musi myśleć . A wiec osiągnąc stan idealnej ciszy jest prawie niemozliwe. Stąd wszyscy uczący medytacji proponują liczenie ,wtedy natłok mysli ustaje. Potem oczywiście w miarę treningu trzeba odpuścic i liczenie:)

Wiecie co najbardziej pociąga mnie w medytacji, w takiej pasywnej medytacji?Wyciszenie, skierowanie się "do srodka". Zauważcie że cały czas pociąga , a raczej wciąga nas fizyczność i wszelkie sprawy z nią zwiazane. Wszelkiego typu troski , zajęcia dnia codziennego itp. Natomiast medytując odsuwamy to wszystko na bok, to nieistnieje! Wszystko jest nieistotne, nieważne. Nie ma świata fizycznego, materialnego.

Od czasu odejścia bliskiej mi osoby, bardzo odsunełam się od tej całej fizycznosci. Stało sie to w sposób naturalny i oczywisty. Zaczeły mnie draznić głośno nastawione radia, telewizory , żeby nie rodzinka to pewnie bym w domu nie pozwalała nic włączać:) Zaczela mnie pociągać cisza, żadnych ludzi, żadnego zamieszania, tylko ja i moje mysli... To zaczęły być najpiękniejsze chwile. Chwile które staram sie rozwijać.

Conchita, na swoje pytania nie otrzymuję żadnych odpowiedzi( niestety) i tak jak pisałam w tym stanie relaksacji dochodzę do pewnego etapu i dalej ani rusz. Może potrzeba wiecej czasu, nie wiem.
"Można odejść na zawsze - by stale być blisko".
Ks. Twardowski

Herbina
Posty: 44
Rejestracja: pt wrz 07, 2007 11:22 pm

Post autor: Herbina » wt cze 02, 2009 6:12 pm

Freya, piszesz, ze " Umysł musi myśleć . A wiec osiągnąc stan idealnej ciszy jest prawie niemozliwe". Tak nas nauczono, ze " mysle, wiec jestem" a okazuje sie, ze mozna nie myslec i mimo to byc. Czesto kieruja nami nasze przekonania, czasem gdzies skryte, tak mi teraz przyszlo do glowy, ze moze wlasnie to przekonanie , ze umysl musi myslec jest przeszkoda do zaprzestania calkowitego myslenia, ale jezeli osiagasz juz wyciszenie to jest juz przeciez super, reszta to sprawa cwiczen, poswiecania na to czesciej troche czasu. Myslenie w ciszy jest swietne, wciaga, ale jak raz sie wyladuje tam, gdzie nie ma zadnych mysli to okazuje sie,ze jest wiecej plusow niz tylko odpowiedzi. Te plusy widzi sie potem w codziennym zyciu; chocby wiekszy dystans do siebie i innych , to jest to, co bardzo wazne, widze jak to dziala, jezeli czesto medytuje to mam wrazenie, ze nic nie jest w stanie mnie z mojego toru zepchnac, a kiedy malo medytuje to staje sie wrazliwa i latwiej wciagnac mnie w gry.
Mysle, ze jedni osiagaja to szybciej inni wolniej bo np. niektorzy juz w innych wcieleniach duzo medytowali, np. mojej przyjaciolce jasnowidzacy powiedzial, ze tak latwo wchodzi w gleboka medytacje, bo w innym wcieleniu bardzo duzo medytowala.
Jest wiele technik i metod , kazdy moze dla siebie znalezc cos , co mu odpowiada, czesto ludzie twierdza, ze jezeli medytuja w tym samym miejscu to jakby buduja tam energie i potem za kazdym razem kiedy tam medytuja to latwiej w medytacje wchodza, potem juz latwo medytowac wszedzie.
Najbardziej fascynuje mnie medytacja na ulicy, gdzie duzo halasu i duzo wrazen wzrokowych, to niezle cwiczenia, bo latwo sie wciagnac w myslenie, ale jednoczesnie trzeba dobrze uwazac, zeby pozwolic wszystkiemu plynac bez wciagniecia w zewnetrze.
Mysle, ze ludzie maja tez swoje zupelnie inne metody, fajnie by bylo, zeby kazdy opisal swoje, kazda metoda prowadzaca do prawdziwej ciszy jest dobra.

FREYA
Posty: 226
Rejestracja: ndz lut 03, 2008 7:49 pm

Post autor: FREYA » wt cze 02, 2009 6:37 pm

Najbardziej fascynuje mnie medytacja na ulicy, gdzie duzo halasu i duzo wrazen wzrokowych, to niezle cwiczenia, bo latwo sie wciagnac w myslenie, ale jednoczesnie trzeba dobrze uwazac, zeby pozwolic wszystkiemu plynac bez wciagniecia w zewnetrze.
No własnie fajnie jest osiągnąć ten stan " bycia świadkiem " zdarzeń , a nie uczestnikiem siedzącym w cetrum :) Wtedy w ogóle nie rządzą tobą emocje , wrecz przeciwnie to Ty jesteś panem sytuacji :)

Herbinko masz rację, dobrze by było by inni opisali swoje metody, choć jakos nikt nie kwapi się . Czyżby nie medytowali :?
"Można odejść na zawsze - by stale być blisko".
Ks. Twardowski

paul 023
Posty: 736
Rejestracja: śr maja 21, 2008 4:22 pm

Post autor: paul 023 » wt cze 02, 2009 7:09 pm

Ja w ostatnich miesiącach to raz medytuję, a raz nie.
Jak sobie przypomnę to medytuję trzeba by zakodować w głowie, że
medytować trzeba rano i wieczorem :)
Uwaga: Informuję, że zaprzestałem nawiązywać kontakty.

Daltar
Posty: 632
Rejestracja: czw mar 12, 2009 10:25 pm

Post autor: Daltar » wt cze 02, 2009 8:37 pm

Ostatnio medytuję dosyć sporo, choć ta medytacja przybiera różnorodne formy. W domu najczęściej łączę ją ze słuchaniem muzyki medytacyjnej. Wtedy medytuję leżąc. Często wprowadzam się w stany medytacyjne podczas oczekiwania na coś (np. w poczekalni ) lub na przykład kiedy gdzieś jadę pociągiem. To doskonała metoda na znaczne skrócenie sobie czasu oczekiwania a przy okazji trening wyłączenia się w niezbyt dogodnych warunkach, kiedy obok rozmawiają ludzie lub dochodzą inne odgłosy. Wiem, że to dosyć dziwne, ale kiedy już przełamie się barierę polegającą na pozornej niemocy medytacji w niedogodnych miejscach, to człowiek zaczyna odkrywać, że to co dochodzi z zewnątrz jest tylko nieistotnym szumem informacyjnym. Im więcej medytuję, tym bardziej brakuje mi tych cudownych stanów wędrówki w głąb siebie. Można powiedzieć, że dzięki medytacji zyskujemy ogromną wolność, bo gdyby nawet w jakiś sposób ktoś ją ograniczył poprzez jakikolwiek rodzaj fizycznego uwięzienia ( również takiego spowodowanego niespodziewanym nadejściem trwałego kalectwa ) to i tak pozostaniemy wolni na płaszczyznach możliwości duchowego rozwoju. To cudowny dar, z którego nie korzysta 95% społeczeństwa, a kolejne 4% korzysta pewnie sporadycznie.

Generalnie nie przepadam za komercyjnymi filmikami dotyczącymi rozwoju duchowego, bo często są one "plastikowe" i mocno zalatują efekciarstwem. Ten jednak polubiłem, bo faktycznie zawiera istotne informacje i wydaje się rzeczowy a przy tym nastraja pozytywnie. Polecam oglądnąć wszystkie 5 części bo warto.

http://www.youtube.com/watch?v=ksLnbmSa ... re=related

Conchita
Administrator
Posty: 1414
Rejestracja: wt lis 07, 2006 7:25 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Conchita » śr cze 03, 2009 10:38 am

FREYA pisze: Stąd wszyscy uczący medytacji proponują liczenie ,wtedy natłok mysli ustaje. Potem oczywiście w miarę treningu trzeba odpuścic i liczenie:)
(...)
Conchita, na swoje pytania nie otrzymuję żadnych odpowiedzi( niestety) i tak jak pisałam w tym stanie relaksacji dochodzę do pewnego etapu i dalej ani rusz. Może potrzeba wiecej czasu, nie wiem.
Fajnie jest zamiast liczenia obserwować swoje myśli. Jestem zwolennikiem akceptacji i łagodnego podejścia. Właśnie zamiast blokować je czy na siłę wyciszać, odrzucać itp. można spróbować je uważnie obserwować (bez wchodzenia w dialog z nimi, czyli bez rozwijania wątków, ale z pełną akceptacją). Jest to skarbnica wiedzy o nas samych... Zobaczysz ciekawą rzecz - im dłużej je będziesz obserwować tym mniej ich będzie, bardzo szybko samoistnie ucichną, a nawet jak się pojawią to przejdą przez świadomość bez myślociągu.
W przypadku odczucia natłoku myśli wygodnie je sobie wypuścić wszystkie za jednym zamachem. Ja pamiętam natłok przekształcałam w baloniki i wypuściłam je w świat, po czym odczucie natrętnych myśli przechodziło.

Twoje pytanie jest związane z powyższym. Jeśli już masz w sobie świadomość siebie, myśli są pojedyncze lub ich nie ma wcale, ale nie dlatego, że zostały na siłę zablokowane, tylko tak, że z tą ciszą dobrze się czujesz, zrelaksowana i w dobrym kontakcie z wszystkimi częściami siebie, (nie mylić z transem, tu raczej na wolnym biegu) to możesz zadać sobie pytanie w sobie. Odpowiedź poczujesz najszybciej w ciele. Temu odczuciu może towarzyszyć myśl (nawet precyzyjna, o ile myśli nie zostały zablokowane), obraz, wspomnienie czy przeczucie - zależnie od pytania... Popróbuj właśnie na "wolnym biegu" i obserwuj zmiany jakie pojawiają się w Tobie w odpowiedzi na to pytanie... Ale jeszcze jedna uwaga: ona wypłyną z środka Ciebie, nie oczekuj na wpływy zewnętrzne (choć i takie mogą się pojawić), Twoje wewnętrzne ja (tudzież wyższe ja) wie wszystko (ma nieograniczony dostęp do informacji)...

Daltar: super - tak zmierzasz do medytacji aktywnej :).

PS. Kiedyś napisałam wstęp do medytacji. Dla chętnych:
http://nienazwane.pl/wprowadzenie-do-me ... alita.html
Oby wszystkie istoty osiągnęły szczęście i przyczyny szczęścia

Herbina
Posty: 44
Rejestracja: pt wrz 07, 2007 11:22 pm

Post autor: Herbina » śr cze 03, 2009 11:53 am

No wlasnie, Conchita, podkreslilas znaczenie obserwacji, to chyba najwazniejsze :)
Przez obserwacje widzi sie zmiany a to daje motywacje.
Jest czas na zaglebienie sie w sobie i myslenie jednak, ale jak sie chce medytowac to warto to sobie odpuscic i tylko obserwowac. Przez pewien czas trudno mi bylo zapanowac nad myslami , potem zmienily forme, byly tylko zdania pojedyncze, nic nie znaczace jak jakies smieci, ktore na wierzch wyplynely i szly w glowie powoli, takie rozciagniete zdania jak czasem cos z plyta gramofonowa nie tak, mialam wtedy wrazenie, jakby umysl mial program komputerowy, ktory sie zawiesza, w zadnej z ksiazek nie znalazlam czegos takiego wiec nie wiem, czy to tylko u mnie tak bylo czy tak wiele osob ma . Potem znow byla faza kiedy bylo wiele mysli na raz i kazda chciala byc wazna, wtedy nagle przyszlo mi do glowy, zeby dac rozkaz, krzyknelam wiec w mysli - Cisza! i nastala cisza, kazdy aspekt, kazda mysl sie podporzadkowala, teraz wystarczy intencja ciszy a kiedy znow zaczyna sie natlok to daje rozkaz.
Mysle, ze u kazdego moze to przebiegac inaczej i w innej kolejnosci, ale daje duza radosc kiedy sie widzi, jak nastepuja zmiany.
Ale nie chcialabym aby temat ustal, bo fajny, ciekawa jestem, jak przebiega to u innych forumowiczow, z takich relacji mozna sie wiele nauczyc i wyprobowac inne metody, zachecam do wpisow :)

za_mgłą

Post autor: za_mgłą » czw cze 04, 2009 9:20 am

witam,

chodzilam i szukalam najabrdziej odpowiedniej medytacji dla siebie, zagladalam to tu to tam, i nic, konczylo sie na drapaniu za uchem, albo na szybkim zasypianiu na siedzaco :) jednym slowem kapota. nudzilam sie, no bo ile mozna sluchac plumkan, wszelaki szum wywolywal u mnie pilna potrzebe pojscia do wc itd. zenada na maksa. wiec zaczelam sie klasc, polaczylam sobie odprezenie z oddychaniem i czekalam na sen, aby zrobic go swiadomym. ale bylo mi za malo, odczuwalam ciagly niedosyt, ze czegos mi brakuje.
rzucilam intencje z zapytaniem o co chodzi, niech mi pokaza te wszystkie istoty w snach czego mi brakuje, a jak nie one to moze jakas wyzsza ist. i poszlam spac.
przysnila mi sie gwiazda, ze prowadzi mnie pan w fiolecie po jej ramionach, kwadracie, przeskakiwalam z jednego ramienia na drugi, a w srodku byly male krysztalki, jak koraliki zawieszone na nitkach. i to wszystko. zaczelam szukac gwiazdy, wszystkiego co moglo laczyc sie z gwiazda.
i tutaj, pan Aso pokazal mi Merkabe. ogladalam ja przez pare dni, az w koncu zdecydowalam sie zrobic medytacje cwiczenie z ukladem palcy i oddechy. po 7 oddechu odlecialam, otworzylam oczy kiedy w lsuchawkach zaczelo mi buczec. wylaczylam poszlam spac.
ale wtedy, cos zaiskrzylo, paraliz polaczonuy z trzesieniem ziemi, falujace lozko, obudzilam sie i polecialam.
mijalam latajace w przestrzeni kamienie jak meteoryty, bylo pastelowo, cicho, spokojnie i bez zadnej mysli , totalny luz i bez paniki. lecialam i lecialam i co w tym wszystkim najfajniejsze to czulam powiew cieplego wiatru, ktory oczyszczal swoja swiezoscia niesamowicie.
a ze len ze mnie totalny, Merka wyladowala w szufladzie, ale nauczyla mnie wlasnie " nie myslec" , " nie stwarzac", a byc, czuc, odczuwac, wspolodczuwac, snic .
a moze to nie Merka, a sama bo sie uparlam. pozniej to juz bylop totalne wyciszenie samej siebie, zaufanie sobie i swoim granicom. i tak kombinowalam, aby znowu wrocic do samouka. i wiem juz, ze tak bylo, jest i bedzie.
pozniej przyszla wiedza teoretyczna, wyczytana z Castanedy i wielu innych pozycji, ale zawsze konczyli sie zdrowym ziewnieciem i snem....



duzo ciepla zycze
ewka

Conchita
Administrator
Posty: 1414
Rejestracja: wt lis 07, 2006 7:25 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Conchita » czw cze 04, 2009 11:44 am

Hehe Mgiełka: dobre. Ja wczoraj, podbudowana dyskusją o medytacji, postanowiłam pomedytować na siedząco - okazało się, że potrafię zasnąć na siedząco po 3 oddechach i jest to pełnoprawny sen ze snami... :)
Oby wszystkie istoty osiągnęły szczęście i przyczyny szczęścia

za_mgłą

Post autor: za_mgłą » czw cze 04, 2009 1:18 pm

...ale faktycznie nie dziwie sie Frei, bo tez szukalam i chcialam dowiedziec sie co sie dzieje i z czym to sie je...


pozdrawiam

Conchita
Administrator
Posty: 1414
Rejestracja: wt lis 07, 2006 7:25 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Conchita » pt cze 05, 2009 11:23 am

Postanowiłam zrobić sobie dziś przed chwilą w pracy dosłownie 5 min. medytację. Tmatem generalnie był Bóg we mnie.To dziwne, ale w ciągu kilku sekund nie widziałam nie słyszałam ale jakoś miałam świadomość pięknej kobiety, na którą patrzę o długich złotych włosach... Tylko zachwyt: jejku, ale ona piękna.
Otworzyłam oczy, bo to dziwne, żeby w kilka sekund takie rzeczy odbierać. Zamknęłam je po raz drugi - temat ten sam. Znów nie widząc nie słysząc dostałam świadomość: usuwam tą część, której nie chcę, nie akceptuję, jest puste miejsce po czymś co wycięto jak drzewo, co czuję, czy tego chcę? (była to odpowiedź jak sądzę na wczorajsze myśli o pewnym problemie) - nie czuję niczego specjalnego, nie ma satysfakcji, że zniknęło, pustka. Nie warto pozbywać się nie akceptowanych czynników aktywnych w życiu.

Powiem jedno: nie wiedziałam, że medytacja jest taka łatwa. Polecam wszystkim próbę z tym tematem - Bóg we mnie, ja jako Bóg - jedność. No ładnie - zachęciłam się do medytacji!
Oby wszystkie istoty osiągnęły szczęście i przyczyny szczęścia

za_mgłą

Post autor: za_mgłą » pt cze 05, 2009 12:12 pm

No i pieknie Conchi :)

wczoraj tez mnie wzielo, na usuwanie tego co mnie gniotlo, nie byla ani negatywne, ani pozytywne, neutralne ale nie obojetne, bo wywolywalo we mnie parcie na temat.
usiadlam - intencja poszla - za nią pytanie o jasnosc i Boga, bo syn mi powiedzial, ze Bog stworzyl Jego dusze z Wiatru.
spojrzalam sie na syna, przytulilam go i poplakalam sie... motywacja poszla od 5 latka...zobaczylam kobiete, w kwiecistej suknik, pelnej pasteli, kolorowe loki pelne promieni z zielona kokarda we wlosach. dala tyle ciepla, tyle pieknych odczuc, ze to co gniotlo jest juz teraz czescia mnie, a nie gdzies tam obok sterczace jak otwarte zlamanie.

pozdrawiam

dembus
Posty: 16
Rejestracja: sob maja 16, 2009 5:05 pm

Post autor: dembus » pn paź 26, 2009 4:38 pm


sorrow
Posty: 58
Rejestracja: pn lis 02, 2009 2:52 pm

Post autor: sorrow » sob lis 07, 2009 1:26 pm

Conchita pisze:
Powiem jedno: nie wiedziałam, że medytacja jest taka łatwa. Polecam wszystkim próbę z tym tematem - Bóg we mnie, ja jako Bóg - jedność. No ładnie - zachęciłam się do medytacji!
Hej ,Muszelko - ileż Ty już osobom bezinteresownie pomogłaś ! Sam chyba z kilkadziesiąt razy przez ostatnie lata będąc zainspirowany Twoimi wypowiedziami osiągałem większe, lub mniejsze ,ale zawsze: SUKCESY .

**sorry za offtop, ale musiałem to napisać . THX !
(fajnie odnajdywać mentalnie-znajome osoby w czeluściach bezkresnego Netu :)

ODPOWIEDZ

Wróć do „Inne niefizyczne doświadczenia”