Droga ku światłu.

Tutaj opisujemy inne niefizyczne przeżycia, które mogą być naszym udziałem (np. eksperymenty z Wahunką, Sny i inne trudne do zaklasyfikowania doświadczenia). To miejsce właśnie dla nich...
Daltar
Posty: 632
Rejestracja: czw mar 12, 2009 10:25 pm

Droga ku światłu.

Post autor: Daltar » czw cze 18, 2009 6:50 pm

Postanowiłem, że przeniosę do tego tematu moje niefizyczne doświadczenia związane z rozwojem duchowym. Opis mojej drogi jest porozrzucany w wielu miejscach. Chyba czas to skupić w jednym temacie. Oto, co do tej pory pisałem:

Moja droga trwa nadal i chyba mam jakiś kryzys z tym związany. Coś mnie potężnie blokuje. Nie jest to strach, bo jestem otwarty i każde doznanie przyjmuję z błogosławieństwem oczekującego na cokolwiek. Nie jest to niewiara, bo moje poglądy na temat tych spraw są pielęgnowane już bardzo dawna, a wiedza systematycznie pogłębiana. Dzisiaj słuchałem płyty hemi-sync "wizyta" i przy wizualizacjach plaży i podążania za strumieniem nagle odkryłem, że moje nogi są zatrzaśnięte w paściach na niedźwiedzie. Zaskoczyło mnie to niezmiernie, bo wcześniej niczego podobnego przy tej wizualizacji nigdy nie widziałam. Tak, wielkie, stare, zardzewiałe paści z ostrymi jak brzytwa zębami, zakotwione do gruntu przez potężne stalowe łańcuchy. Próbowałem różnych sztuczek z oswobodzeniem się od tego w moim umyśle. Nie pomogło nic. Odcinanie łańcuchów szlifierką, wizualizacje eterycznego ciała, które wyślizguje się z zakleszczenia. Jakiś obłęd. Nie mogłem podążać za wizualizacjami, bo moje nogi były uwięzione w zębatych pułapkach. Miotałem się tak kilkanaście minut próbując wszystkiego i niestety musiałem spasować i przerwać ćwiczenie. Zaczynam podejrzewać moich opiekunów o stosowanie jakiś blokad uniemożliwiających mi świadome przedostanie się na drugą stronę. A może to forma ćwiczenia dla mnie w wersji "hard" na kontrolę myśli?

*******

Te ogromne, zardzewiałe paści odbieram jako wizualizację, zakleszczenia, zniewolenia, a widok zaciskających się ogromnych zębów, głęboko raniących skórę i ciało ( na nogach powyżej kostek ) nie robi na mnie specjalnego wrażenia. Ot jest po prostu częścią obrazka i symbolem realizmu uwięzienia. Ja mam bardzo często podczas medytacji przed oczami przewijające się obrazy straszliwych scen, postaci lub po prostu konglomeratów tkanek z paskudnymi przedmiotami. Niektóre hollywoodzkie horrory wydają się bajkami dla dzieci w porównaniu z tymi wymysłami i wizualizacjami. To tak , jakby ktoś mi to podrzucał przed oczy i patrzył czy się przestraszę. Od dłuższego czasu to po prostu staje się już nudne, choć owe wizje przybierają coraz makabryczniejsze kształty. Traktuję je wszystkie zupełnie bez emocji, niczym coś za grubą szybą. Nie wzbudza to we mnie strachu ani odrazy. Po prostu śmieci i odpady niegodne uwagi. Dlatego te paści, choć wyglądające tak okropnie są jedynie symbolem i problemem do rozwiązania "na sucho". Odbyłem też już kilkukrotnie rozmowy z aspektami blokującymi. Rozmowy wg. instrukcji Moena. Rozmowy poważne, głębokie i długie, w których stanowczo acz grzecznie poprosiłem o zniesienie blokad uziemiających mnie.
Dzisiaj próbowałem kolejnej rozmowy. Całość trwała 2,5 godziny zatem jak widać nie było to zrobione "po łepkach". Zobaczymy co będzie dalej. Dzisiaj wieczorem ponownie spróbuję "przejść się po plaży" z płytą " wizyta". Oczywiście nie omieszkam opisać Wam co z tego wynikło i czy udało mi się oswobodzić z tego dziwnego uwięzienia ;)

*******

Wczoraj jak pisałem zabrałem się ponownie do "wizyty". Oczywiście paści dalej tkwiły na swoim miejscu. Postanowiłem je ignorować, a że wizualizacja chodzenia była obarczona wielką trudnością ( ostre żelastwo na nogach nie jest ułatwieniem przy chodzeniu - sami to przyznacie :lol:) postanowiłem przemieszczać się na zasadzie małych "skoków" z miejsca na miejsce. Czyli wyobrażałem sobie że jestem tu, za chwilę 10 metrów wyżej ścieżki, znowu przeskok 10 metrów itd. I tak dotarłem do drzwi. Po przejściu poprosiłem istoty wyższe o pomoc w uwolnieniu z okowów, lub o radę jak samemu tego dokonać. Też szło bardzo opornie. W końcu opuszczając drzwi postanowiłem, że spróbuję zostawić te paści oparte o framugę, bez prób ich wizualizacji. Po prostu sam fakt, że one już leżą oparte o framugę a nie tkwią na nogach. Droga powrotna była już niby lżejsza, choć dalej skakałem. Paści niestety dalej tkwiły na nogach, ale stały się bardziej przeźroczyste, jakby traciły swój realizm. Zobaczymy co będzie przy kolejnym ćwiczeniu :)

*******

Opiszę Wam w paru zdaniach ciekawy sen jaki dzisiaj miałem nad ranem.
Śniło mi się, że gościłem u siebie Putina oraz prezydenta USA, ale nie był to Obama. Jak to we śnie wiemy, że dana osoba jest tym, a tym, choć niekoniecznie może fizycznie go przypominać. Tym razem nie był to Obama, ale niewysoki, drobny, biały mężczyzna. Był dosyć mocno chory. Putin wyglądał jak Putin. Obaj z Putinem byli u mnie sami, bez obstawy, bez innych osób z otoczenia. Nocowali u mnie po prostu, a rano wstali, jak każdy wstaje po prostu zaspany. Zaproponowałem , że zrobię im śniadanie. Prezydent USA nie chciał nic do jedzenia, bo miał dreszcze i owijał się kołdrom z powodu odczucia zimna. Zaproponowałem mu gorąca herbatę. Putin przystał na jajecznicę na szynce, pytał tylko, czy mamy w miarę zdrową wodę w kranie ( odnośnie herbaty jaką tez miał pić ). Sen jak sen, choć wyraźny i przepełniony symboliką. Rosja silna, USA słabe, na dodatek prezydent już nie Obama. Lub inaczej. Rosyjski Prezydent silny, a nowy prezydent USA słaby. Nie pisał bym o nim, gdyby żona nie powiedziała mi, że też jej się dzisiaj śnił prezydent USA. Śniło jej się, że przy pomocy zawiłych prawnych sposobów, lub po prostu spisku i sfabrykowanych dowodów obalili Obamę z urzędu. Mówiła, że w jej śnie wlekli go korytarzem, a on opierał się jak mógł. W końcu został chytrze "spacyfikowany". Mam dosyć często sny prorocze, ale dotyczą one zazwyczaj moich osobistych spraw najczęściej związanych z pracą, rodziną itd. Oczywiście ten może nic nie oznaczać, ale niepokoją mnie 2 rzeczy. Pierwsza to jego pora (jeśli coś mi się śni proroczego, to właśnie nad ranem), a drugi to fakt snu żony, który w oczywisty sposób nawiązuje do mojego. Co z tego będzie oczywiście czas i historia pokaże.

*******

Ponieważ podejrzewam, że przyczyna niepowodzeń może leżeć między innymi w braku równowagi czakr, rozpocząłem intensywny proces ich aktywacji i oczyszczania. Zaopatrzyłem się w odpowiedni zestaw płyt, które ułatwiają medytację i wizualizację właśnie w tym temacie.

*******

Dzisiaj oprócz zwykłych ćwiczeń na równoważenie czakramów wykonałem 80 minut medytacji z płytą " Głęboka medytacja 3" . I co? I nic. Ale nie nic czyli jakieś tam bohomazy, niespecjalne doznania i myślokształty itd. Pustka, totalne zero. Ciało w stanie bardzo dużego odprężenia. Nie poruszyłem nawet palcem przez cały czas. Kolejnym krokiem zatem była rozmowa z opiekunami. Rozmowa poważna, rzeczowa ale jednostronna. Nie przebiła się nawet najmniejsza odpowiedź, wskazówka, cokolwiek bym nie robił. Po prostu rozmowa wariata samego ze sobą, odbierana jako wyjątkowo przeprowadzana na siłę. Kolejna rzecz jaka próbowałem to kontrolowany gniew na swoją niemoc ( gdzieś już o tym słyszałem ) Szło jak po grudzie, bo gniew nie pochodził tak naprawdę z głębi serca. Po prostu nie odczuwałem go szczerze. Bardziej smutek z powodu niezrozumiałej ściany, jaka przede mną stoi. Oczywiście nie tędy droga, ale spróbować musiałem. To bardzo dziwne i zastanawiające. Całe moje życie było przesiąknięte znakami. Od dzieciństwa przejawiały się różne subtelne historie związane z mocnymi przebiciami z tamtego świata, a kiedy w końcu czuję się gotowy aby naprawdę szeroko otworzyć od niepamiętnych czasów uchylone okna, coś lub ktoś zabija je nagle szczelnie deskami. Na dodatek co też jest sprawą coraz bardziej tajemniczą i chyba nie przypadkową nikt, dosłownie nikt ani z tego forum ani z innych stron nie chce mi pomóc, choć zwracałem się o takową pomoc na pw i publicznie.
W piątek jadę na II stopień warsztatów hemi-sync. Oczywiście opiszę Wam co dalej spotkało mnie na tej trudnej drodze. Wracam w Poniedziałek.

*******

Czytam o czakrach od kilkunastu lat (tak z 17 - 19 bo już w szkole średniej wyjątkowo interesowaliśmy się z kolegami z klasy tym tematem, przerabiając mantry, medytacje grupowe i indywidualne, synchronizację pół kulową, hare krishna, pracę nad ciałem i duchem itd.).
Oczywiście teoria jest bardzo ważna, dlatego moja biblioteka zawiera sporo pozycji na ten temat. Nie uważasz jednak, że doktoryzowanie się długimi latami może być pomocne, ale nie prowadzi do samego sedna? Pamiętaj, że ja nie piszę tego z perspektywy kogoś, kto zgłębia to od paru miesięcy i zniechęcony brakiem wyników po prostu chce pocieszenia i wyżalenia się. Ja zwróciłem się do forum o pomoc w przełamaniu konkretnej sytuacji, kiedy po nastu latach zaczynają wyczerpywać się możliwości, sposoby, pomysły przełamania bariery. To o czym piszecie jest mi wiadome. Akceptuję, znam, rozumiem to i czuję, co nie zmienia faktu, że dalej tkwię w martwym punkcie. Należę do osób cierpliwych i mogę czekać na określone zdarzenia latami, co niejednokrotnie sobie udowadniałem. Jestem przesiąknięty filozofią, którą spijałem z książek, rozmów, własnych doświadczeń. Temperuje ego każdego dnia jak tylko mogę najsumienniej. Nie zależy mi na rozgłosie, wybiciu się bo już to przerabiałem i prowadzi dokładnie do nikąd. Jest bezwartościowe i służy jedynie jako punkt odniesienia. Nie zależy mi na pozycji społecznej, majątku i tym wszystkim, czego ludzie świadomie bądź podświadomie oczekują od życia. Nie zależy mi na rozrywce i przełamaniu nudy , bowiem prowadzę życie naszpikowane niespodziankami i skrajnymi doznaniami każdego dnia.
Wszystko czego obecnie pragnę to kilka konkretnych rad, wskazówek. Nie wywodów filozoficznych ale porad które udziela człowiek człowiekowi i które pozwolą ruszyć z miejsca dalej. Nie zrozumie tego ten, kto dostał zdolność poszerzania świadomości w wieku dojrzewania, albo dorastania.
To jest bardzo męczące siedzieć pod drzwiami kilkanaście lat i czekać na otwarcie, wiedząc i od zawsze wyczuwając to, co jest za nimi.

*******

Będąc na warsztatach hemi-sync II stopnia miałem ciekawe doświadczenie, w którym
( można się domyślać, że to byli moi opiekunowie ) pokazano mi pewną historyczną scenę ( na moje oko około XIIIV - XIX wiek ) Scena była pokazana z lotu ptaka ( około 7-10 metrów nad ziemią ). Wyglądała realistycznie i była dodatkowo doprawiona czymś, co mogę nazwać "choć tego nie widać, wiem, że tak było" Treści tej wizji na razie nie chcę tu wyjawiać. Napiszę tylko, że prawdopodobnie chodziło o jakieś zaległe sprawy karmiczne.

Zrobiło mi się naprawdę niezwykle przykro. Poczułem jak płaczę mentalnie i pamiętam, że powiedziałem "tak bardzo mi przykro..tak bardzo przykro" a było to wyznanie niezwykle szczere, pochodzące z samej głębi i obarczone dużym poczuciem winy. Nie mogłem uwierzyć, że miałem jakikolwiek udział w przedstawianych mi zdarzeniach. Dotarło do mnie, że prawdopodobnie czeka mnie bardzo, ale to bardzo nieprzyjemne przejście, z którym będę się musiał zmierzyć, a które jest konsekwencją tego co zobaczyłem. Przejściem oczywiście zaplanowanym na obecną inkarnację. Było to tak nagłe doświadczenie i nasycone tak wielkim strachem oraz poczuciem winy, że zacząłem odruchowo "uciekać" od niego. Byłem naprawdę przerażony. Wtedy usłyszałem wyraźne, zasadnicze pytanie, które było niejako istotą i kwintesencją całego zajścia:
" To co, zmiana planów?"
Wtedy po raz pierwszy się zawahałem. Gdzieś głęboko we mnie tkwiło poczucie, że pomimo koszmaru zdarzeń, jaki hipotetycznie mnie czeka ważniejsze jest stawienie temu czoła. Chyba wybąkałem z siebie coś w stylu: "Dajcie mi czas do namysłu" i szybko ( mentalnie biegnąc ) wróciłem do świata realnego.

Kiedy ćwiczenie się skończyło miałem tętno "200" i byłem naprawdę przerażony.

Warsztaty się skończyły. Z ogromnym "ciężarem" wracałem do domu, przez 500 kilometrów drogi myśląc nad tym, co zobaczyłem i co mi zaproponowano.
Pierwszego dnia po tym wszystkim istotnie poprosiłem o zmianę planów, choć zrobiłem to zupełnie bez przekonania. Czułem się po prostu fatalnie. Właśnie wtedy zaczęło mi coś nie pasować w tym wszystkim. Po pierwsze dlaczego pokazano mi coś takiego. Po drugie cały czas gdzieś wewnątrz tkwiła we mnie wątpliwość oparta na przekonaniu o błędnej interpretacji tego co zobaczyłem lub co dziwniejsze, o tym, że jestem robiony "w konia"??? Że może sam dopisałem sobie grozę całej historii? Doprawdy trudno to określić, ale od dawien dawna mam w sobie dosyć czuły barometr związany z tym, czy coś się zdarzy, czy też nie oraz czy coś jest prawdą, czy też prawdą nie jest. Gdzieś ten mój barometr pobrzękiwał cicho.

No i najważniejsze co to w ogóle jest za pytanie: "To co, zmiana planów?"

Zaraz zaraz, jak to możliwe. Istoty opiekujące się nami. Wszechdobre, niezwykle mądre i kochające nas bezgranicznie i bezwarunkowo, które nie jeden już raz chroniły mnie i ratowały od naprawdę niezłego bigosu chciały by mojego nieszczęścia? Jeśli cokolwiek ma się zdarzyć, to znaczy, że nawet, jeśli jest to przejściem "chwilowo" ( jedno życie :lol: ) koszmarnym, musi oznaczać, że jest mi to potrzebne i w globalnym bilansie istnienia duszy tak właśnie zostało zaplanowane dla mojego rozwoju. I teraz niby mam się z tego wycofywać? Z czegoś, co sam wybrałem, na co się zgodziłem, co zapewne dokładnie przemyślałem? O nie, nie ma takiej opcji. Wziąwszy kilka głębszych oddechów po prostu powiedziałem "w eter" .
Że trudno. Że życie to nie bajka. Że jeśli Oni uważają, że przydam się bardziej w takich a nie innych okolicznościach, to znaczy, że tak być powinno. Że kocham ich bardzo, że im ufam bezgranicznie i przyjmę wszystko bez szemrania. Że nie ma o czym mówić i żadnej zmiany planów przynajmniej z mojej strony nie będzie.
W odpowiedzi wyraźnie i głośno dotarło do mnie najpiękniejsze stwierdzenie, jakiego nie mogłem sobie nawet wyobrazić. Brzmiało ono krótko, zwięźle i zawierało w zasadzie wszystko, czego dusza na ziemskim zesłaniu może oczekiwać od przewodników i mistrzów.
- " I to właśnie chciałem usłyszeć..."
Nie wytrzymałem i wzruszyłem się bardzo.

Bez wątpienia było to niezwykle ważne doświadczenie, będące niejako kamieniem milowym w moim rozwoju. Dlatego choć w kwestiach eksterioryzacji i postrzegania pozazmysłowego jedynie "coś drgnęło" tak naprawdę wydaje mi się, że mimo wszystko jestem konkretny krok w dobrą stronę. To wszystko jest bardzo trudne i obarczone pojmowaniem przez pryzmat ludzkich odczuć jakimi są strach, wątpliwości, słabość. To jest to z czym naprawdę trzeba się zmierzyć będąc tu na ziemi a co jest niezwykle trudne.

*******

Pierwszy raz od kilkunastu lat udało mi się doświadczyć jasnego snu.
Pamiętam, że śniło mi się wiele różnych rzeczy i jakaś rozmowa. W tej rozmowie powiedziałem do kogoś" Gdzie są Wasi opiekunowie..." czy coś w tym stylu i nagle nastąpiło "przebudzenie" świadomości. Tak bardzo się ucieszyłem że aż powiedziałem na głos "no nareszcie!" :)
Pierwsze co przyszło mi na myśl, to chęć oglądnięcia swoich dłoni. Widziałem je wyraźnie. Były nieco bardziej różowe i świecące, ale wyglądały bardzo podobnie jak w świecie realnym. Następnie zacząłem podążać w jakimś kierunku i kątem oka zobaczyłem, cichą niewysoką postać towarzyszącą mi po prawej stronie. Pomyślałem"pewnie jesteś moim opiekunem", ale nie zgłębiałem się w to zbytnio, bo wiedziałem, że ten stan świadomości nie potrwa długo i że jeszcze będzie okazja "następnym razem", aby z nim porozmawiać. Znalazłem się w miejscu, gdzie było bardzo dużo ludzi. Wszyscy byli w ciągłym ruchu i zmierzali w różne strony, przemieszczając się jedni za drugimi. Coś jak na lotnisku, czy wielkim dworcu. Kątem oka dostrzegłem swojego znajomego, który nie zwracając na mnie uwagi przemieszczał się gdzieś szybko z tłumem. Pognałem za nim, bo przypomniało mi się, że jest chory na raka i miał ostatnio kolejne nawroty choroby. Gnałem za nim szybko jakimiś korytarzami, aby dowiedzieć się czegoś o jego obecnym stanie, ale niestety nie udało mi się go dogonić. Kolejnym "pomysłem" w tym stanie było skoczenie ze skarpy i poszybowanie w przestrzeni. Zrobiłem to, ale w tym momencie obraz mi się rozmazał i świadomość z powrotem przeszła w stan "przytłoczenia sennego" czyli w normalne śnienie.
Myślę, że nie najgorzej jak na pierwszy raz. Mam tylko nadzieję, że będzie się to powtarzało częściej. Ćwiczenia oczywiście idą pełną parą.

za_mgłą

Post autor: za_mgłą » pt cze 19, 2009 9:21 pm

witaj,


az sie poplakalam...naprawde.

Daltar
Posty: 632
Rejestracja: czw mar 12, 2009 10:25 pm

Post autor: Daltar » ndz cze 21, 2009 1:12 pm

Pomyśl, jak ja dopiero musiałem płakać :)

Od tego czasu dzieje się wiele ciekawych rzeczy. Byłem na warsztatach z energią, gdzie poznałem pewną panią ( prowadząca warsztaty ), zajmującą się między innymi usuwaniem bytów pasożytniczych, które jak wiadomo czasem wnikają w nasze ciała mentalne. Później taka paskuda doi nas i doi, wnikając coraz głębiej. Tak jak podejrzewałem od dawna ja również jestem nosicielem takiego dziadostwa. To dlatego coś tak bardzo pchało mnie na te warsztaty. Być może moi opiekunowie wysłali mnie tam celowo. Zapewne ten byt jest również powodem moich kłopotów związanych z niemożnością pójścia dalej ("paści" i tym podobne ciężary )

Rozpocząłem pracę nad pozbyciem się nieproszonego lokatora. Trwa to już od sześciu tygodni. Jest widoczny naprawdę spory postęp. Odkąd wykryłem i zlokalizowałem i przyczynę moich problemów związanych z dalszym rozwojem, mogę z nią skuteczniej zawalczyć. Regularne wizyty na sesjach robią swoje. Ostatnio udało mi się dostrzec ten niechciany byt. Widziałem, jak jest odsuwany i wypychany "na zewnątrz". Miał kolor niezdrowej ( żółtawo jadowitej ) zieleni i kształt chmury. W czasie procesu oczyszczania mam przykaz nie zajmowania się ćwiczeniami mentalnymi, ponieważ jeszcze nie do końca wiadomo, czym to paskudztwo się żywi. Mam za to dużo medytować i energetyzować się, unikając jednocześnie zdenerwowania oraz innych negatywnych uczuć, które oczywiście karmią nisko wibrujący byt, pasożytniczy. Czyli jednym słowem, trzeba dziada zagłodzić:) Tak też staram się robić, wypychając go jednocześnie coraz dalej i dalej poprzez kolejne warstwy...

ewa.fortuna1
Posty: 1160
Rejestracja: wt lis 14, 2006 8:50 pm
Lokalizacja: Kraków

Post autor: ewa.fortuna1 » ndz cze 21, 2009 2:09 pm

Jezeli widzisz u siebie poprawe,to znaczy ze idziesz w dobrym kierunku :)
Bardzo mi przykro,ale NIE nawiązuję już kontaktów ze zmarłymi :(

Daltar
Posty: 632
Rejestracja: czw mar 12, 2009 10:25 pm

Post autor: Daltar » ndz cze 21, 2009 7:55 pm

Poprawa jest znaczna. Zdecydowanie mniej "obcych" myśli pojawiających się w głowie nie wiadomo skąd oraz duży spokój. Do tego większe zrozumienie i lepsza perspektywa na wiele spraw. Sądzę, że kiedy proces oczyszczania się zakończy, będę mógł wystartować z ćwiczeniami z zupełnie nowego pułapu. Na razie odkryłem u siebie pewną zdolność, o której napiszę niebawem a która niezmiernie mnie cieszy.

za_mgłą

Post autor: za_mgłą » ndz cze 21, 2009 9:35 pm

wiesz,

tak chyba zupelnie tylko informacyjnie i zebys mial lzej i zebys wiedzial.
kazdy z nas oczyszcza sie z " gapowiczow" otaczaj zrozumieniem te ist bytujace na sobie, daj droge wyboru, pokaz im swiatlo.
a reszta to wiesz, z zdrowym rozsadkiem, z usmiechem , z twardym tylkiem mknij do gory :roll:

z uklonem
za_mgłą

ewa.fortuna1
Posty: 1160
Rejestracja: wt lis 14, 2006 8:50 pm
Lokalizacja: Kraków

Post autor: ewa.fortuna1 » ndz cze 21, 2009 9:59 pm

Daltar pisze:. Na razie odkryłem u siebie pewną zdolność, o której napiszę niebawem a która niezmiernie mnie cieszy.
Oooo,no to czekamy :D
Bardzo mi przykro,ale NIE nawiązuję już kontaktów ze zmarłymi :(

Daltar
Posty: 632
Rejestracja: czw mar 12, 2009 10:25 pm

Post autor: Daltar » pn cze 22, 2009 6:36 pm

Trafiłem na temat Dembusa o zdalnym widzeniu ( RV ). Wkleił parę linków do wykładu o tym zjawisku. Jest to oczywiście ściśle powiązane z widzeniem pozazmysłowym, dlatego temat bardzo mnie zainteresował. W końcu są to rzeczy, które można o wiele prościej zweryfikować ( zdjęcia w kopertach przygotowane przez kogoś, kto jest daleko od nas )
Dla tych, którzy nie wiedzą o co chodzi wklejam linki:

1/7 http://www.youtube.com/watch?v=Hus99_rs ... re=related
2/7 http://www.youtube.com/watch?v=4SpFeo8w ... re=related
3/7 http://www.youtube.com/watch?v=RJSt6y7E ... re=related
4/7 http://www.youtube.com/watch?v=sXd7tea5 ... re=related
5/7 http://www.youtube.com/watch?v=CEqTS75t ... re=related
6/7 http://www.youtube.com/watch?v=A7EqX-MN ... re=related
7/7 http://www.youtube.com/watch?v=FoqHesmI ... re=related

Zrobiłem jedną próbę, następnie drugą i trzecią. Jestem zdumiony wynikami.

Pierwszą próbę wykonałem w przedziale pełnym ludzi podczas jazdy pociągiem do Warszawy. W tym czasie moja zona schowało do koperty zdjęcie losowo wybrane i wydrukowane z internetu i położyła je na kominku. Po powrocie do domu okazało się, że trafiłem z dosyć dużą dokładnością. Zgadzały się odczucia związane z miejscem, wykryłem obiekt znajdujący się na zdjęciu oraz jego roślinne otoczenie.

Kolejna próba też była ciekawa i udana. Poprosiłem koleżankę o schowanie jakiegoś zdjęcia do koperty i postawienie u siebie w domu na stole. Zaznaczyłem przy tym, aby zdjęcie przedstawiało jakąś rzeczywistość. Kiedy usiadłem do "odczytu" zobaczyłem mnóstwo wirującej energii, jakieś trąby powietrzne, oraz ludzi tańczących wokoło jakiegoś świętego ognia. Po chwili zapisałem w notatkach, że jest to coś łączącego ziemię i niebo, jakaś dziwna energia, której nie mogę zidentyfikować ani zinterpretować. Kiedy koleżanka powiedziała mi co było na zdjęciu wszystko stało się jasne. Okazało się, że zapomniała o mojej prośbie umieszczenia w kopercie zdjęcia z jakąś realna sceną. Wsadziła tam wizerunki hinduskich bóstw:) To niewiarygodne, jak to precyzyjnie zostało odebrane, pomimo tego, że było to wyobrażenie a nie realny świat.

Po trzeciej próbie jestem zszokowany. Mój wujek przystąpił do próby. Tak jak poprzednio innych, poprosiłem go o wybranie dowolnego zdjęcia i położenie go w kopercie u siebie w domu na stole. Następnie zasiadłem do medytacji nad jego treścią. Widziałem rzeczy, których nie mogłem ze sobą powiązać w logiczną całość. Jakiś masywny trójkątny obiekt, uczucie świeżości, jakby górski widok, następnie meble ogrodowe i kogoś siedzącego na ogrodowym krześle. Kolejno ryby pływające w wartkiej, czystej wodzie. Kiedy przyjechał wujek i wręczył mi kopertę, ja jednocześnie podałem mu opis tego, co widziałem podczas medytacji. Nie mogłem wprost uwierzyć, on zresztą też był zdumiony. Zdjęcie przedstawiało mój ogród, a dokładnie okolice kamiennego grilla ( trójkątny obiekt ) obok są duże głazy i mnóstwo górskiej roślinności ( skalniaki, kosówki itd.) Do tego oczywiście meble ogrodowe. Dokładnie 2 metry obok znajduje się mały stawek z wodospadem gdzie harcują sobie pstrągi.
Nie macie pojęcia, jak bardzo się ucieszyłem. Może nie wszystko u mnie jest pozamykane na ciężkie skoble. Jednak coś działa :)

Na razie mam szlaban na eksperymenty ze zdalnym widzeniem, bo to może zakłócić lub nawet uwstecznić proces oczyszczania z pasożytniczego bytu. ( to o czym pisałem poprzednio ) Już się nie mogę doczekać, kiedy będę mógł do tego wrócić, bo to naprawdę fascynująca sprawa. Myślę, że to bardzo rozwijające i z pewnością pomoże w późniejszych eksploracjach światów niefizycznych.

Spróbujcie sobie z tym poeksperymentować. Naprawdę ciekawa zabawa.

ewa.fortuna1
Posty: 1160
Rejestracja: wt lis 14, 2006 8:50 pm
Lokalizacja: Kraków

Post autor: ewa.fortuna1 » pn cze 22, 2009 9:49 pm

Gratuluje :D
tak jak widzisz obrazy w umyśle gdy próbujesz zobaczec co jest w kopercie,tak samo wygląda kontakt ze zmarłym. Pokazuja ci sie obrazy.
Gdy skupisz sie na zdjeciu,cos tam widziesz,ale nigdy nie wiesz czy to co widzisz jest prawdą? Dopiero gdy otworzysz koperte widzisz co trafiłes i czy w ogóle trafiłeś. To samo jest z nawiązywaniem kontaktami. dopiero jak dostane od zyjacych potwierdzenie,to wiem że kontakt był nawiazany faktycznie z tym zmarłym którego prosilam o przybycie.
Pamietam moja radośc gdy pierwszy raz u siebie odkrylam takie zdolnosci jakie ty teraz odkryłeś. :D :D Pamietam moja euforie gdy majac tylko NICKA osoby z neta potrafilam powiedziec o niej wszystko. Bawialam sie tak pare miesiecy,ale teraz juz mi sie nie chce :roll:
Życze powodzenia.
Bardzo mi przykro,ale NIE nawiązuję już kontaktów ze zmarłymi :(

paul 023
Posty: 736
Rejestracja: śr maja 21, 2008 4:22 pm

Post autor: paul 023 » wt cze 23, 2009 9:03 pm

Gratuluję Tobie Daltar ;)
Uwaga: Informuję, że zaprzestałem nawiązywać kontakty.

Daltar
Posty: 632
Rejestracja: czw mar 12, 2009 10:25 pm

Post autor: Daltar » ndz lip 05, 2009 6:27 pm

Będąc niedawno w pewnym kraju miałem okazję pływania z delfinami. To niesamowite, ile pozytywnej energii emanują te cudowne istoty. Są jak żywe kryształy. Inteligencja i zrozumienie a zarazem niezwykła delikatność ( choć są niezwykle silne ). Jedno z najwspanialszych fizycznych doznań, jakie miałem w życiu. Jeśli kiedykolwiek przytrafi się wam okazja takiego doznania w realu, to nie wahajcie się nawet przez pięć sekund. Takie spotkanie zostanie w was już na zawsze.

Daltar
Posty: 632
Rejestracja: czw mar 12, 2009 10:25 pm

Post autor: Daltar » pn lip 13, 2009 9:18 pm

Zawsze kiedy ośmielę się wyjechać na parę dni wakacji, w domu dzieje się coś niedobrego. A to spala się urządzenia elektroniczne, a to coś poważnego się zepsuje, a to jakiś kataklizm w ogrodzie. Tym razem ( jak zawsze przez zupełny przypadek ) padło 70 rybek w akwarium z powodu przegrzania się wody. Do tego doszedł dziwny sen o moim psie. Śni mi się, że wracam do domu z wakacji. Suczka wita się ze mną ( 8-letni wilczurek ) i nagle kładzie się na ziemi i zaczyna krwawić. Cała kuchnia jest zalana krwią. Podłoga w krwistych, ostrych kolorach i ta moja suczka cała tą krwią umazana.
Wracamy z wakacji w realu. Jest wszystko ok. Mija jeden dzień i nagle wieczorem suczka wymiotuje. W nocy jeszcze mi się śniła. Rano, kiedy się obudziłem od razu pobiegłem zobaczyć co z nią dzieje. Niestety już nie żyła. Pochowałem ją z daleka od domu, oszczędzając zapłakanym dzieciom psiego grobu w ogrodzie.

Kiedyś, dawno temu śniło mi się, że widzę rzekę krwi. Czerwone strugi płyną mieszając się z rzeczną wodą. Rano dzwonię do dziewczyny a ona płacze, że w nocy poroniła. To były pierwsze tygodnie ( ona nie wiedziała, że jest w ciąży, okazało się to dopiero w tą znamienną noc ). Gdybym spisywał osobisty sennik, obok wielu innych sprawdzonych haseł mógłbym wpisać : Śnienie o krwi = nadejście śmierć.

ewa.fortuna1
Posty: 1160
Rejestracja: wt lis 14, 2006 8:50 pm
Lokalizacja: Kraków

Post autor: ewa.fortuna1 » pn lip 13, 2009 9:34 pm

Oj strasznie to smutne :(
Dobrze,ze nie wszystkie tragiczne sny sie sprawdzają,ale gdy człowiek po takiej nocy sie obudzi to jest w strachu,bo niby skad ma wiedzieć czy to bedzie sen proroczy czy nie?
Wiele osób nie wierzy w takie sny,a szkoda. Szkoda ze mój weterynarz nie chce uwierzyć w mój sen,bo pies mi choruje,lekarz nie moze znaleść przyczyny a jak mu powiedziałam co mi sie śniło,ze wiem w czym tkwi problem,to sie roześmiał i nie uwierzył.Poszłam do innego weterynarza i potwierdził moja diagnozę,jednak leczenia sie nie podjął bo nie on doprowadził mojego psa do takiego stanu,tylko lekarz niedowiarek który go operował parę miesięcy wcześniej....no i muszę wrócic do niedowiarka i ....co mu powiem,zeby uwierzył w mój sen,że byłam na konsultacji u innego....obrazi sie a fajny chlopina z niego i dobry specjalista,tylko teraz mu cos nie wyszło :roll:
ech pieskie zycie ;)
Bardzo mi przykro,ale NIE nawiązuję już kontaktów ze zmarłymi :(

Daltar
Posty: 632
Rejestracja: czw mar 12, 2009 10:25 pm

Post autor: Daltar » śr lip 29, 2009 10:01 pm

Mam od kilku tygodni zadziwiająco zwiększone zapotrzebowanie na sen. To co najmniej 3-4 godziny więcej niż zwykle na dobę. Sen jest spokojny i ogólnie czuję się zdrowo i dobrze. W pracy też nie przemęczam się zbytnio. To bardzo dziwne. Nie zaobserwowałem przy tym jakichkolwiek odstępstw od jakości, ilości i rodzaju marzeń sennych. Jak zwykle dużo treści i czasem jakiś krótki jasny sen w stylu "chodzę po domu albo latam nad ulicami". Nic ciekawego. Na dodatek jest okres letni a nie zimowy i to większe zapotrzebowanie tym bardziej jest trochę nienaturalne.
Mój szlaban na eksperymenty mentalne trwa nadal, dlatego to, czym obecnie się zajmuje to głównie pochłanianie kolejnych książek o tematyce wiadomej, obserwacje otoczenia, wyczuwanie struktury różnych materiałów oraz oczyszczanie, oczyszczanie, oczyszczanie....
Byłem też na godzinnej kąpieli w dźwiękach gongu i mis grających. Kapitalne przeżycie. W pewnej chwili w tej niesamowitej rzece wibracji usłyszałem wyraźny śpiew plemienny. Jakieś wspomnienie się odblokowało ( zapewne któraś inkarnacja ) i zobaczyłem siebie, jako czarnoskóra, chudą kobietę gdzieś na równinach Afryki. Na prawej ręce miałem ( a raczej miałam:) ) grubą, ciężką bransoletę oraz srebrny naszyjnik na szyi. Pamiętam, że dominującym uczuciem było ciepło i uczucie spokoju, przyjemności istnienia. Dziwne i wspaniałe doznanie, tak abstrakcyjne i tak bliskie zarazem.

Conchita
Administrator
Posty: 1414
Rejestracja: wt lis 07, 2006 7:25 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Conchita » czw lip 30, 2009 8:23 am

Ojej! Faktycznie kapitalne doświadczenie!
Oby wszystkie istoty osiągnęły szczęście i przyczyny szczęścia

Daltar
Posty: 632
Rejestracja: czw mar 12, 2009 10:25 pm

Post autor: Daltar » sob sie 01, 2009 11:27 pm

Jestem na warsztatach radykalnego wybaczania i materializacji marzeń. Bardzo dużo się dzieje. To miejsce jest wzburzonym oceanem uczuć i energii. CBM leje się strumieniami a ilość nowych doznań przyprawia o zawroty głowy (w przenośni i dosłownie). Proces jaki się tam odbywa jest tak ważny, że pomieszczenie wydaje mi się wypełnione po brzegi opiekunami wszystkich uczestników oraz innymi świetlistymi istotami. Podczas jednej z wizualizacji, głębokiej, czystej, spontanicznej dostałem przekaz jednego zdania, zapisany na stronie księgi trzymanej przez Wyższą Istotę:

"Jesteś tym, kim byłeś od początku"

I jeszcze drobiazg. Zaraz po tym dniu warsztatów, drodze do domu przypomniały mi się nagle słowa starej piosenki Tadeusza Woźniaka....

A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy

Spłyną przeze mnie dni na przestrzał
Zgasną podłogi i powietrza
Na wszystko jeszcze raz popatrzę
I pójdę nie wiem gdzie - na zawsze.


Posłuchajcie tego i przypomnijcie sobie swojego Zegarmistrza Światła w Purpurze..;)

http://www.youtube.com/watch?v=yl7fL_o5 ... r_embedded

pozdrawiam...
Ostatnio zmieniony wt sie 04, 2009 7:07 pm przez Daltar, łącznie zmieniany 1 raz.

ewa.fortuna1
Posty: 1160
Rejestracja: wt lis 14, 2006 8:50 pm
Lokalizacja: Kraków

Post autor: ewa.fortuna1 » ndz sie 02, 2009 8:31 am

Bardzo lubię tę piosenke :)
Bardzo mi przykro,ale NIE nawiązuję już kontaktów ze zmarłymi :(

Daltar
Posty: 632
Rejestracja: czw mar 12, 2009 10:25 pm

Post autor: Daltar » pn sie 03, 2009 8:47 pm

Warsztaty zakończone. Drugiego dnia działo równie wiele jak pierwszego. Ściąganie z siebie pieczęci i głazów energetycznych to zjawiskowe i mistyczne doznanie. To co ludzie zdjęli z siebie podczas tego niezwykłego, mentalnego procesu przyprawia o zawrót głowy.
Osobiście byłem zszokowany ilością żelastwa, łańcuchów, symboli atrybutów władzy i znaków wiążących kolejnymi przysięgami i zobowiązaniami nagromadzonymi przez czas. Do moich ciekawszych i bardziej zaskakujących należały: naszyjniki plemienne, stalowe skrzydła, złote pierścienie kardynalskie lub biskupie, medaliony kapłańskie, diadem i korona, płytowe naramienniki i nagolenniki, watowata, mięsista substancja, druty wysnuwane z nogi, grot dzidy z okolic miednicy, mocno owłosiona skóra "neandertalczyka", i tenisówki ( sic! )
Proces był tak potężny energetycznie, że po jego zakończeniu wypiłem 8 kubków wody jeden za drugim, ale lekkość jaką odczułem była naprawdę wielka. To tak, jakby zdjąć z pleców naprawdę spory plecak z kamieniami. Był to jeden z bardziej spektakularnych elementów warsztatów, choć inne też były zadziwiające.
Te niezwykłe dni mogę określić 2 słowami - czysta magia. Jeśli ktoś czuje, że ma jakieś blokady, obciążenia, że coś w nim tkwi, że jest wpisany w destrukcyjne układy rodzinne, społeczne lub zawodowe to te warsztaty są dla niego. Jeśli ktoś odczuwa strach lub opory przed pozytywnymi zmianami w swoim życiu, te warsztaty są dla niego. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że te warsztaty są dla każdego, bo każdy z nas nosi w sobie ukryte większe lub mniejsze bloki, "kontrakty" i tego typu obciążenia. Ja przeszedłem przez ten niezwykły proces z panią Krystyną Anton oraz innymi siedmioma uczestnikami, z których każdy ocenił je jako czas, którego znaczenia i wagi po prostu nie można przecenić. Warsztaty z tą Panią mogę polecić z całego serca.

ODPOWIEDZ

Wróć do „Inne niefizyczne doświadczenia”