ogromna prośba...

Jeśli szukasz możliwości kontaktu z osobą nie znajdującą się już wśród żywych - możesz tutaj poprosić o to innych.
mrkriss
Administrator
Posty: 166
Rejestracja: wt lis 07, 2006 7:25 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

ogromna prośba...

Post autor: mrkriss » śr mar 21, 2007 8:58 am

No dobra, szanowni Odzyskiwacze. Czas wziąć się do roboty.

Poniżej zamieszczam treść maila jaki otrzymałem wczoraj wieczorem.
witam,

zwracam sie do Pana z ogromną prośbą, otóz w lutym ubiegłego roku odeszła moja ukochana Żona, Monika Paradowska, pozostawiając mnie i
naszą siedmioletnią córkę "pośród zgliszcz" pięknego dotąd domostwa.
Pomimo wielokrotnie czynionych prób za pośrednictwem osób trzecich, nie
udało mi sie z nią skontaktować. Czy podjąłby sie Pan tego zadania? Będę
wdzieczny za wszelkie informacje; załączam zdjęcie mojej Żony; i jeszcze
raz bardzo Pana proszę o pomoc.

Pozdrawiam
waldemar p

P.S. chętnie zapoznałbym się z metodami odzyskiwań; czy organizujecie
Państwo warsztaty dla zainteresowanych?

http://myoobe.pl/blog/wp-content/uploads/Monisia.jpg
Wieczorem odpiszę temu panu, podam linki, itp.
"bo nie jesteśmy z tego świata i nigdy nie będziemy..."

To_masz_tu
Posty: 151
Rejestracja: czw lis 09, 2006 5:07 pm

Post autor: To_masz_tu » pt mar 23, 2007 11:11 am

Monika była osobą o naturze ukrywająco- chowającej się. Tak samo zachowywała się gdy chciałem nawiązać z nią kontakt. Chowała się i ukrywała nie chcąc się pokazać. Jej energia była bardzo słaba albo bardzo subtelna. Po nawiązaniu kontaktu przekazała mi że to że zostałeś sam z córką było zaplanowane przed twoim narodzeniem. Poprzez samodzielne wychowywanie córki masz się rozwinąć i nabrać doświadczenia. Córka zawsze była bardziej związana z tobą niż z matką. Ty nie możesz nawiązać z nią kontaktu , pomimo to że ona też go chce, ponieważ oddziela cię od niej gruby mur niewiary w to że jest to mozliwe. Gdzieś w głębi siebie nie wierzysz, że jest możliwy taki kontakt. Im bardziej uwierzysz w istnienie takiego kontaktu tym bardziej będzie to możliwe. Wygląda na to ze pomoże ci w tym córka. Poprosiłem aby pokazała mi coś co będzie dla ciebie potwierdzeniem że nawiązałem z nią kontakt. Długo nie chciała tego zrobić, aż w końcu zobaczyłem na jej szyj naszyjnik. Obraz nie był do końca wyraźny. Było to coś co przypominało kawałek bursztynu lub kieł jakiegoś zwierzęcia, mogła to być też imitacja czegoś podobnego. Wyglądało na to że ważniejsze w tym wszystkim było to abyś uwierzył i przestał wątpić niż konkretne dowody. Najważniejsze jest pokonanie bariery niewiary i wątpliwości a dowody przyjdą same.
Mam nadzieję że choć trochę pomogłem.
Pozdrawiam

za_mgłą

Post autor: za_mgłą » pt mar 23, 2007 2:46 pm

Tomku, a pwoiedz mi
co z jej swiatlem, bo cos mi swierszczy ze przygasa.

trzeba pogonic kogos od niej.

To_masz_tu
Posty: 151
Rejestracja: czw lis 09, 2006 5:07 pm

Post autor: To_masz_tu » wt mar 27, 2007 4:41 pm

Witam Mgiełko
Możesz bardziej rozwinąc swoje pytanie.
Mam również prośbę do Krzysia. Czy może mnie skontaktować z Waldemarem. Mam dla niego jeszcze pewne informacje.
Pozdrawiam czytających.

mrkriss
Administrator
Posty: 166
Rejestracja: wt lis 07, 2006 7:25 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: mrkriss » śr mar 28, 2007 4:08 pm

To_masz_tu pisze:Mam również prośbę do Krzysia. Czy może mnie skontaktować z Waldemarem. Mam dla niego jeszcze pewne informacje.
No właśnie, pech chciał, że dzień przed tym mailem włączyłem sobie przekazywanie poczty z konta w o2.pl na konto w pracy. Wkrótce później się rozchorowałem i straciłem dostęp do poczty w pracy. Koszmarnie się zawiodłem na portalu o2 gdy okazało się, że po przekazanej poczcie nie ma w tej skrzynce śladu. Odzyskam dostęp do tego maila chyba w piątek, bo muszę tam iść złożyć jedno pismo. Może jutro mi się uda pójść? Wtedy napiszę na prv, Tomku.
"bo nie jesteśmy z tego świata i nigdy nie będziemy..."

za_mgłą

Post autor: za_mgłą » sob kwie 07, 2007 5:50 pm

ze tak powiem

Monika ma juz sie lepiej, ladowana energia zaczyna rozmawiac jej Opiekun juz tez. poczekam jeszcze chwilke - niech odpoczna
i do swiatelka

nie wiem, moze jeszcze tydzien, moze dwa.....


pozdrawiam

nic zlego sie nie dzieje, wszystko pod kontrola.
wiem, ze chcialoby sie tak juz szybciutko dla swojego chociazby spokoju, nieraz i " tam" trzeba poczekac.


klaniam sie

za_mgłą

Post autor: za_mgłą » wt kwie 10, 2007 2:54 pm

Monika, Władysław i Marcin....

dookola byla zielen i ja.
siedzilam na czyms zielonym i elastycznym, podrzucalo mnie do gory. bylo miekkie i mile.

Monika

jej Odzyskanie trwalo dluzej.
lezala na lisciu i rozmawiala ze mna, caly czas zwracala mi uwage na postac obserwujaca nas.
wygladala o wiele lepiej, byla pogodna i usmiechnieta. nawet zartowala. wytlumaczylam jej, ze ten ktos to jej starch, i to tylko od niej zalerzalo, czy bedzie nadal obawiala sie podejmowac decyzje, czy nie.
opowiedziala mi o rodzinie, o tym, ze dopiero teraz zrozumiala, ze to co mowili jej wszyscy dookola to nie bylo negowanie jej uczuc i odczuc, a pomoc w jej strone.
Monike blokowal jej strach i obawa przed podjeciem decyzji, zeby pojsc dalej. wszelakie rady i porady traktowala jak zlo konieczne, ktore z uplywem czasu przerodzilo sie w zablokowanie uczuc. podrzucalam jej caly czas kulki z energia, zagladalam do niej co jakis czas i probowalam rozmawiac. na poczatku byla to forma monologu, z czasem zmienialo sie w dialog. ale gorszym zawodnikiem okazal sie lek, i niska samoocena. to ona siedziala obok niej i chleptala ostatnie tchnienia energii. wiec caly swoj dorobek samouka, musialam wywalic wlasnie w ta strone. i tak zagladalam i zadawalam pytania. Opiekun Moniki, tez malomowny, ale caly czas wskazywal na postac siedzaca obok niej.
siedzac na lisciu i widzac jak Monika odzyskala w sobie sile i chec pojscia dalej. poczulam, ze obraz urywa sie, robia sie zgrzyty, brak laczenia. pomyslalam, ze jeszce mam tyle do zrobienia. lisc jak trampolina podrzucil mnie do gory, zatrzymalam sie przy kwiatostanie, biale kwiatki pieknie pachnace, cos kazalo mi wachac i wachac. tym samym naladowalam sie energia. obraz nabral ostrosci, kolory barwy. podnioslam glowe do gory, wszedzie liscie, kwiaty i drzewo. kasztan zwyczajny. duzy i piekny, taki jaki rosnie obok domu z dziecinstwa. wrocilam do Moniki poprosilam ja, zeby poczekala, dalam jej energie, a sama udalam sie dalej.
odbilam sie od liscia, wyladowalam na schodach.

Władysław.
porecz metalowa, sciana pomalowana zielona jasna emalia, wchodze na pierwsze pietro, dzrwi po lewej, drewniane, pomalowane na jasny kolor, dwuskrzydlowe. wchodze do kuchni, po lewej stronie na scianie kredens kuchenny bialy, kuchnia weglowa, stoi kobieta w chustce na glowie, gotuje obiad, spudnica brazowa, jest zajeta nie widzi mnie. z kuchni do pokoju wchodze przez drzwi, dwuskrzydlowe, z szyba w srodku, klamka koloru zlotego. podchodze do mezczyzny lezy w szpitalnym lozku, ciemny blondyn, za nim zaslonki w drobne kwiatki, posrodku chyba stolik i okna.
zaparowane, male, drewniane, podchodze blizej, widze pare/ mgle na nim wyciagam palec i pisze dwa slowa
nie pal
katem oka widze jak wchodza lekarze, cos uzgadniaja i pytaja sie mnie gdzie zaprowadzic Władysława. pokazuje, ze do Moniki.
maly zgrzyt wracam na drzewo, opadam z sil. klade sie zasypiam.
wchodze znowu do pokoju gdzie byl Władysław, na stoliku leza okulary, obok etui ciemny kolor. sa juz razem Monika i Władysław, rozmawiaja.

Marcin.
wychodzac z pokoju katem oka zauwazam w oknie trzech mezczyzn, ubranych w czerwone mundury
podchodze do jednego z nich, widze ze sie unosza
jasny blondyn, grzywka dluzsza zaczesana na boki z [przedzialkiem po srodku, blekitne oczy
- znalazlas mnie, a ja przebralem sie za ratownika, zeby siebie odszukac
- yyyyy
- zostan tutaj, nie szukaj na sile, zostan tutaj
koles nachyla sie nademna i caluje, odchodzi w strone Moniki i Władysława za soba cos ciagnie.
wracam do towarzystwa, kazdy z nich ma po Opiekunie. usmiecham sie do nich, wiem, ze zaraz sobie pojda i beda mieli swiety spokoj. ciesze sie, ze widze ich juz calych i usmiechnietych. rozmawiaja ze soba, pokazuja cos, odchodza.

mnie wywala na zewnatrz
widze mezczyzne wchodzacego do klatki w niej trzy weze, tancza, maja rozlozone kolnierze, poruszaja sie powoli, majestatycznie. uspokajam sie, wtapiam sie w dzwieki.
- po co on je chowa? zadaje pytanie gdzies tam
- to one pomagaj ci zasnac
- zasnac?
- tak, zebys mogla pracowac i robic to co do tej pory
-ale....nie rozumiem
czuje jak unosze sie w powietrze i wnikam w jednego z wezy, pozostale obwachuja mnie, swoimi jezykami dotykaja, zaczynaja syczec i tanczyc. podnosze glowe do gory, jest noc, na niebie widze Ksiezyc.
- ach to z nim lacze sie za pomoca.....????
- nie to One pomagaja ci zasnac, zebys mogla wedrowac....
wracam pomalu, noga czuje koldre, a druga noga moj gips :)). dostalam list, ciag wyrazow, ukladaja sie w wiersz i to co zapamietalam
" tancz z nimi, tancz z wezem.
taniec, tancz, tanczac z wezem"
budze sie tak jakos dziwnie wyciszona.

Mezczyzna z wezami.
byla noc, plaszcz, weze chowa do workow i wklada do wiklinowych koszy.


post skopiuje do forum Krissa, bo tam tez ktos czeka na Odzyskanie Moniki


klaniam sie
pa


dziekuje Tomku za delikatna pomoc.

ODPOWIEDZ

Wróć do „Kontakt ze zmarłymi”