Pakistan: 127 ofiar katastrofy Boeinga 737
-
- Administrator
- Posty: 1414
- Rejestracja: wt lis 07, 2006 7:25 pm
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Ja wczoraj napracowałam się w ogródku, więc o 23 byłam już co nieco senna. Ale postanowiłam mimo wszystko spróbować.
Pierwsza scena - jestem na miejscu zdarzenia w kupie części samolotowych, próbuję się rozeznać, gdzie są pasażerowie. Niepostrzeżenie lecę wraz pasażerami samolotem. W pierwszej chwili pomyślałam, czy nie zauważyli, że był wypadek i ciągle lecą. Ale potem przyszło mi do głowy, że pewnie już zadziałaliście, Włodek zorganizował transport i pasażerowie zostali zaproszeni do samolotu... Po niedługim locie samolot wylądował w F27 - super energia, piękne miejsce zieleń i niedaleko budynek Centrum Przyjęć. Pasażerowie wysiedli - nie widziałam ich dokładnie z wyjątkiem jednej kobiety - o ciemnej cerze i czarnych włosach. Rozumiała, że to pomoc. Przejęli ją ludzie z F27. Acha - z samolotu z trakcie lotu wyskoczyła jedna osoba - z radością pomknęła sobie w dół - była w jasnym ochronnym kombinezonie i spadała sobie jak spadochroniarze przed otwarciem spadochronu. Pomyślałam, że to pewnie jeden z odzyskiwaczy skoczył z powrotem na miejsce katastrofy.
Przypomnieli mi się moi zmarli ze snu, więc stworzyłam sobie tęczowy helikopter i poleciałam ich poszukać. Do helikoptera wsiadła 1 lub dwie osoby, jedną czułam bardzo mocno, jej strach i zaufanie, że tam, gdzie ją prowadzę będzie jej dobrze. Silne uczucie jak do matki... Przekazałam ją do F 27.
Potem mnie wybiło zupełnie. Byłam senna, więc postanowiłam się położyć.
Biorąc prysznic znienacka zobaczyłam obraz faceta ze zmasakrowaną twarzą, który stał w pobliżu i "patrzył"...
Trzeba by jeszcze wrócić...
Włodku, nie brałeś udziału w odzyskaniu?
Ile osób zostało jeszcze na miejscu katastrofy?
Pierwsza scena - jestem na miejscu zdarzenia w kupie części samolotowych, próbuję się rozeznać, gdzie są pasażerowie. Niepostrzeżenie lecę wraz pasażerami samolotem. W pierwszej chwili pomyślałam, czy nie zauważyli, że był wypadek i ciągle lecą. Ale potem przyszło mi do głowy, że pewnie już zadziałaliście, Włodek zorganizował transport i pasażerowie zostali zaproszeni do samolotu... Po niedługim locie samolot wylądował w F27 - super energia, piękne miejsce zieleń i niedaleko budynek Centrum Przyjęć. Pasażerowie wysiedli - nie widziałam ich dokładnie z wyjątkiem jednej kobiety - o ciemnej cerze i czarnych włosach. Rozumiała, że to pomoc. Przejęli ją ludzie z F27. Acha - z samolotu z trakcie lotu wyskoczyła jedna osoba - z radością pomknęła sobie w dół - była w jasnym ochronnym kombinezonie i spadała sobie jak spadochroniarze przed otwarciem spadochronu. Pomyślałam, że to pewnie jeden z odzyskiwaczy skoczył z powrotem na miejsce katastrofy.
Przypomnieli mi się moi zmarli ze snu, więc stworzyłam sobie tęczowy helikopter i poleciałam ich poszukać. Do helikoptera wsiadła 1 lub dwie osoby, jedną czułam bardzo mocno, jej strach i zaufanie, że tam, gdzie ją prowadzę będzie jej dobrze. Silne uczucie jak do matki... Przekazałam ją do F 27.
Potem mnie wybiło zupełnie. Byłam senna, więc postanowiłam się położyć.
Biorąc prysznic znienacka zobaczyłam obraz faceta ze zmasakrowaną twarzą, który stał w pobliżu i "patrzył"...
Trzeba by jeszcze wrócić...
Włodku, nie brałeś udziału w odzyskaniu?
Ile osób zostało jeszcze na miejscu katastrofy?
Oby wszystkie istoty osiągnęły szczęście i przyczyny szczęścia
Odprowadzenie takiej ilości osób wymaga sporo energii a tę najlepiej jest pozyskiwać modlitwą bo dochodzi pomoc istot z poziomu Boga.
Pisałem o tym w temacie o współpracy z Wyższym Ja i Duchem Świętym.
Myślę że warto to wiedzieć bo można wymodlić nawet kilkadziesiąt razy więcej energii na czynienie dobra.
Nawet te dusze z najniższych poziomów podskoczyły o jeden fokus.
Pisałem o tym w temacie o współpracy z Wyższym Ja i Duchem Świętym.
Myślę że warto to wiedzieć bo można wymodlić nawet kilkadziesiąt razy więcej energii na czynienie dobra.
Nawet te dusze z najniższych poziomów podskoczyły o jeden fokus.
Nie ma rzeczy niemożliwych - poza tym wszystko jest możliwe.
Ajna, a skąd masz pewność że ci pomocnicy byli z tej "dobrej" strony? Że nie pomagałaś złym istotą wprowadzać innych w jakieś złe miejsca? Masz pewność 100%?
Ogólnie ciężko mi uwierzyć w te wasze wizje. Bardziej wierze w to, że z tej chęci uwierzenia wasz umysł wykreował sobie że pomagacie innym przejść na drugą stronę. Wiedzieliście o samolocie o wypadku więc... Reszta należy do was.
Ogólnie ciężko mi uwierzyć w te wasze wizje. Bardziej wierze w to, że z tej chęci uwierzenia wasz umysł wykreował sobie że pomagacie innym przejść na drugą stronę. Wiedzieliście o samolocie o wypadku więc... Reszta należy do was.
Poganie odrodzą się niczym feniks z popiołów!