Proszę o pomoc w kontakcie z moim zmarłym Mężem
Szeptu, Ty pewnie wiesz, jak to jest- utracić nadzieję; nie zawsze czas goi rany. A chwilami myślę, że moje wspomnienia kiedyś przestaną być bolesne, staną się pogodne, ale czy to nie będzie tak, jakby Go nigdy nie było...? Jakby był epizodem, a nie sensem życia?
Wydaje mi się czasem, gdy się budzę, że nic się nie stało, że przytulę się do Niego i powiem "wiesz, jaki miałam straszny sen: śniło mi się, że umarłeś..." Niestety, jestem sama i nie powiem Mu tego.
Masz rację, życie jest okrutne, a indyjski zwyczaj sati był mądry i zasadny...
Dzięki i pozdrawiam...
Wydaje mi się czasem, gdy się budzę, że nic się nie stało, że przytulę się do Niego i powiem "wiesz, jaki miałam straszny sen: śniło mi się, że umarłeś..." Niestety, jestem sama i nie powiem Mu tego.
Masz rację, życie jest okrutne, a indyjski zwyczaj sati był mądry i zasadny...
Dzięki i pozdrawiam...
Jakie prawdziwe jest to co napisałaś. Ja też jak mam lepszy dzień, to znaczy taki, że w miarę normalnie funkcjonuję, to zaczynam się bać, że mój mąż zacznie zacierać się w mojej pamięci, a tego bym nigdy nie chciała. Boję się, że kiedyś mogę przestać za nim tęsknić. Też kiedyś potępiałam sati, a teraz ten zwyczaj wydaje mi się być naturalnym wyjściem. Szkoda, że go nie mamy. Bo i tak jedna śmierć, ale dwa trupy.
No niby tak, ale mówi się, że nasz płacz IM szkodzi, ściąga za nogi w to ziemskie bagno.Trzyma na tym padole i nie pozwala odejść ku światłości. To jak u licha mają sobie radzić ci co tu zostali? Jak przestać płakać? Niełatwo sobie tak po prostu przetłumaczyć, tym bardziej jeśli człowiek zmusza się do dalszego życia dla dobra innych którzy też zostali.