Pediatra
Pediatra
w moim miescie -> na ogol barok dookola, male uliczki, latarnie. "spiew syren" i przechodnie.
oobe nie zauwazylam, badz bylo takie leciutkie, ze tylko pozazdroscic.
lekkie unoszenie nad lozkiem, lekkosc, zgrzyt w glowie, znowu lekkosc -> no dobra, poszlam.
znalazlam sie w Centrum miasta, przedemna ukazalo sie male osiedle bialych, zgrabnych domkow. otoczone byly murem z zieleni drzewa, krzaki i piekne, ogromne kwiaty -> czy pachnialy? trudno jest mi powiedziec, dopiero od niedawna ucze sie wychwytywac zapachy. tylko jeden mam opanowany do perfekcji, nazwalam ich "smierdacymi" - ale o Nich kiedy indziej.
weszlam na teren Centrum, przypominalo mi Osrodek Wypoczynkowy. male biale alejki, krete, ale nie w formie labiryntu, po ktorych nieraz zdarza nam sie lazic do rana.
zauwazylam, ze na rekach trzymam dziecko -> ono umieralo. na wlasne zyczenie zaczelam wybudzac sie, juz czulam koldre noga, jeszcze jeden blysk swiadomosci i bede w domu
- budz sie, budz i tak Ci sie nie uda
poczulam delikatne wciaganie, coraz glebiej i glebiej, ale nie odczuwalam strachu, tylko tak jakbym Go znala.
zabral dziecko odemnie, wzial je na rece i wszedl do budyneczku. odetchnelam z ulga, ze nie umrze ono na moich rekach ufffff.
weszlam za nimi i zglupialam. zobaczylam dziesiatki pokoi, po srodku wielki hol, z wygodnymi kanapami, nad nimi wielkie lampy ktore emanowaly takiem dobrem i spokojem, ze bez zadnego zastanowienia usiadlam pod jedna, zamknelam oczy i............ obejrzalam sobie maly skrot dot. mnie. jakos podswiadomie unikam tego tematu i kiedy to sie zaczyna dziekuje bardzo za dalsza projekcje. dlaczego? tak jak w Tarocie - nie do konca zagladam.
ocknelam sie, nadal siedzialam na przewygodnej kanapie, z nogami wyzej niz natura fizyczna przyjmuje, po woli zwijal sie sznurek -> pepowina na rolke w moim udzie ( i tutaj ambaras zawsze z pepka wylazila i w tlumie namierzala Opiekuna, pozniej okazalo sie ze jeszcze z nosa - niesamowite najpierw myslalam, ze we snie obsmarkalam sie do pasa i wszyscy beda sie smiac zemnie, ale dzieki tej mysli dowiedzialam sie, ze nie snie).
gestem reki zawolal mnie do pokoju, weszlam.
po srodku stal stol, wygladal na operacyjny, nad nim lampy takie jakie spotkalam w holu. polorzyl dziecko na stole i dowiedzialam sie, ze:
- teraz patrz i sluchaj, zapamietasz wszystko, tak pielegnujemy zagubione Dusze.
-Dusze?
i przeszlam przez niesamowity instruktaz, jak masowac, jak przytulac, jak mowic. wwszystko robil z takim namaszczeniem, z taka precyzja, ze mnie tylko uswiadczalo w moim debilizmie "tam". nie musialam dlugo dolowac sie na wlasne zyczenie .
Efekt byl piorunujacy, z jego serca wydobyl sie snop swiatla, bardzo cieplego, pasjonujacego. otoczyl nim Dusze. w pewnym momencie zakonczyl, Dusza opadla spowrotem na stol i powiedzial
- patrzylas, ale czy obserwowalas?
od tego momentu mialam sama, powtarzac wszystkie czynnosci z wielka dokladnoscia. zostawil mnie sama. to troche wyluzowalo mnie i nie odczuwalam stresu skupienia, ale nie na dlugo.
przy kazdym popelnionym bledzie z mojej strony slyszalam NIE i starszny, odczuwalny fizycznie / tak jakbym byla " tam" i " tutaj" / bol w klatce piersiowej. to mobilizowalo mnie do bezblednego powtorzenia cwiczenia.
ps. mam nadzieje, ze wstrzelilam sie z tematem.
oobe nie zauwazylam, badz bylo takie leciutkie, ze tylko pozazdroscic.
lekkie unoszenie nad lozkiem, lekkosc, zgrzyt w glowie, znowu lekkosc -> no dobra, poszlam.
znalazlam sie w Centrum miasta, przedemna ukazalo sie male osiedle bialych, zgrabnych domkow. otoczone byly murem z zieleni drzewa, krzaki i piekne, ogromne kwiaty -> czy pachnialy? trudno jest mi powiedziec, dopiero od niedawna ucze sie wychwytywac zapachy. tylko jeden mam opanowany do perfekcji, nazwalam ich "smierdacymi" - ale o Nich kiedy indziej.
weszlam na teren Centrum, przypominalo mi Osrodek Wypoczynkowy. male biale alejki, krete, ale nie w formie labiryntu, po ktorych nieraz zdarza nam sie lazic do rana.
zauwazylam, ze na rekach trzymam dziecko -> ono umieralo. na wlasne zyczenie zaczelam wybudzac sie, juz czulam koldre noga, jeszcze jeden blysk swiadomosci i bede w domu
- budz sie, budz i tak Ci sie nie uda
poczulam delikatne wciaganie, coraz glebiej i glebiej, ale nie odczuwalam strachu, tylko tak jakbym Go znala.
zabral dziecko odemnie, wzial je na rece i wszedl do budyneczku. odetchnelam z ulga, ze nie umrze ono na moich rekach ufffff.
weszlam za nimi i zglupialam. zobaczylam dziesiatki pokoi, po srodku wielki hol, z wygodnymi kanapami, nad nimi wielkie lampy ktore emanowaly takiem dobrem i spokojem, ze bez zadnego zastanowienia usiadlam pod jedna, zamknelam oczy i............ obejrzalam sobie maly skrot dot. mnie. jakos podswiadomie unikam tego tematu i kiedy to sie zaczyna dziekuje bardzo za dalsza projekcje. dlaczego? tak jak w Tarocie - nie do konca zagladam.
ocknelam sie, nadal siedzialam na przewygodnej kanapie, z nogami wyzej niz natura fizyczna przyjmuje, po woli zwijal sie sznurek -> pepowina na rolke w moim udzie ( i tutaj ambaras zawsze z pepka wylazila i w tlumie namierzala Opiekuna, pozniej okazalo sie ze jeszcze z nosa - niesamowite najpierw myslalam, ze we snie obsmarkalam sie do pasa i wszyscy beda sie smiac zemnie, ale dzieki tej mysli dowiedzialam sie, ze nie snie).
gestem reki zawolal mnie do pokoju, weszlam.
po srodku stal stol, wygladal na operacyjny, nad nim lampy takie jakie spotkalam w holu. polorzyl dziecko na stole i dowiedzialam sie, ze:
- teraz patrz i sluchaj, zapamietasz wszystko, tak pielegnujemy zagubione Dusze.
-Dusze?
i przeszlam przez niesamowity instruktaz, jak masowac, jak przytulac, jak mowic. wwszystko robil z takim namaszczeniem, z taka precyzja, ze mnie tylko uswiadczalo w moim debilizmie "tam". nie musialam dlugo dolowac sie na wlasne zyczenie .
Efekt byl piorunujacy, z jego serca wydobyl sie snop swiatla, bardzo cieplego, pasjonujacego. otoczyl nim Dusze. w pewnym momencie zakonczyl, Dusza opadla spowrotem na stol i powiedzial
- patrzylas, ale czy obserwowalas?
od tego momentu mialam sama, powtarzac wszystkie czynnosci z wielka dokladnoscia. zostawil mnie sama. to troche wyluzowalo mnie i nie odczuwalam stresu skupienia, ale nie na dlugo.
przy kazdym popelnionym bledzie z mojej strony slyszalam NIE i starszny, odczuwalny fizycznie / tak jakbym byla " tam" i " tutaj" / bol w klatce piersiowej. to mobilizowalo mnie do bezblednego powtorzenia cwiczenia.
ps. mam nadzieje, ze wstrzelilam sie z tematem.
czesc,
u mnie nie ma tylko dla mnie. nawet wtedy kiedy dotyczy to tylko mojej osoby, mojego zdrowia, moich bliskich, dalszych, obcych.
samoukiem jestem kutym na cztery lapy, za mna kilo rozwiazan i tone porazek. ktore ucza bardzo szybko na przyszlosc nie popelniac bledow.
wiec pytaj, jezeli chodzi o instruktaz to musisz sprecyzowac pytanie o co ci chodzi. sama tez moge napisac, ale pewnie nocy by mi nie wystarczylo.
pozdrawiam i slucham.....
u mnie nie ma tylko dla mnie. nawet wtedy kiedy dotyczy to tylko mojej osoby, mojego zdrowia, moich bliskich, dalszych, obcych.
samoukiem jestem kutym na cztery lapy, za mna kilo rozwiazan i tone porazek. ktore ucza bardzo szybko na przyszlosc nie popelniac bledow.
wiec pytaj, jezeli chodzi o instruktaz to musisz sprecyzowac pytanie o co ci chodzi. sama tez moge napisac, ale pewnie nocy by mi nie wystarczylo.
pozdrawiam i slucham.....
Bardzo ciekawy temat, szkoda że dopiero teraz na niego trafiłem.
Piszesz o instruktarzu.
Jeśli możesz to napisz co takim duszom należy mówić , jaką energie wysyłać, o masowaniu to nie wiedziałem, ja je po prostu bardzo delikatnie głaskam i przytulam.
Robie to w specjalnie przygotowanym miejscu pełnym świetlistych energii.
Gdy czuje że są już szczęśliwe , Opiekun je zabiera z powrotem do ciała.
Piszesz o instruktarzu.
Jeśli możesz to napisz co takim duszom należy mówić , jaką energie wysyłać, o masowaniu to nie wiedziałem, ja je po prostu bardzo delikatnie głaskam i przytulam.
Robie to w specjalnie przygotowanym miejscu pełnym świetlistych energii.
Gdy czuje że są już szczęśliwe , Opiekun je zabiera z powrotem do ciała.
Nie ma rzeczy niemożliwych - poza tym wszystko jest możliwe.
Witam cieplo,
ponad rok minal od daty napisania postu dot pediatry. kiedy pisalam go, ten swiat byl dla mnie prawie w ogole nie zrozumialy, nie wiedzialam ze niektore istoty w snach byly nauczycielami - ze ich tak nazwe, ze istoty byly np Duszami, ze w ogole te sny byly swiadome, ze bralam w nich czynny udzial przebudzona, z zamknietymi oczami dzialalam, ze uczucie naciskania na moja klatke piersiowa to nie bylo duszenie, a wylatywanie calej siebie z klatki piersiowej nie bylo umieraniem .
nie wiedzialam, ze te Istoty ktore tak swiecily jak neony, pokazywaly mi co mam robic, mowily do mnie dziwnymi dzwiekami, mogly byc istotami wyzej rozwinietymi ode mnie.
z jednej strony wtedy bylo latwiej, bo mialam przedstawiony obraz jak fotografie, a po treningu ruszenia obrazu, postacie na niej zaczely sie poruszac/ zyc/ funkcjonowac. wystarczylo tylko wyslac mysl/ energie ruchu i wskoczyc do nich rzez dziwny otwor w scianie . to bylo w snieniu, jedna wielka orka swiadomosci, ulorzenia swoich zmyslow, doznan pod snienie.
lezala kobieta, ciezko oddychala, dusila sie, jej cialo wywijalo sie, kladlo, zasypialo, byla brudna, sina i porwana. najtrudniej bylo wlorzyc swoje dlonie widzac je a przy okazji nie skupiajac sie na nich, bo wtedy "wykrzaczalo" z obrazu. rozstawilam jej nogi i mialaqm znalezc czakre podstawy, wiedzialam tylko ze jest tam blizko gdzie konczy sie kregoslup. posrod lachow, brudu i jakis dziwnych wtedy dla mnie ssawek znalazlam kosc ogonowa, ktora laczyla sie z dlugim jasnym pretem, biegnacym do gory w strone glowy, ale tak gdzies obok. dotknelam palcem kregoslupa, nastapil zgrzyt w glowie i strasznie silny kop pradu w dlon.
jasna istota jak neon w nocy stala obok i usmechala sie.
pomyslalam, ze ciemno tutaj i nic nie zdzialam i przydalo by sie troche wiecej swiatla i ze jestem gotowa na niespodzianki.
zrobilo sie jasno jak w dzien, kilka wielkich lamp zaczelo swiecic prosto w moje oczy, zrobilo mi sie cieplo. czakre podstawy znalazlam miedzy odbytem a " małą" co tez zaliczalo sie do wyczyszczenia. wsunelam dlonie do czakry podstawy, a pozniej znalazlam sie cala stojac obok w tej Duszy - widzialam przed nosem jej czakre, moglam jej dotykac i tez stalam obok Duszy widzialam kazdy swoj ruch, wiec kierowalam soba z pozycji obserwatora.
czakra miala byc rozwinieta w kierunku ziemi i miala wygladac jak lejek zwezona ku gorze rozwnieta na dole jak kwiat/ spodnica/ dzwon. miala nie posiadac brudu, ani zadnych zatorow. a wszelkie zanieczyszczenia wrzucalam do worka/ pojemnika ktory stal obok czegos co przypominalo stol.
gladzilam czakre z sekundy na sekunde widzac platki kwiatow, jak moja dlon z gory na dol prostuje je, gladzi, wyciaga, naciaga. ciagle slyszac gdzies za mna co mam robic, pozniej juz nie zwrocilam uwagi, ze sama to robie. lejek/ kwiat/ spodnica byl juz gotowy, ale bez barwy, zycia.
wtedy poczulam znajomy nacisk na klatke piersiowa/ czakre serca i pusclam ta energie ktora doslownie kotlowala sie we mnie w strone czakry podstawy, kotra nabrala czerwono pomaranczoej barwy, energia byla czysta soczysta, przepelniona energia sily. lezaca kobieta usiadla i rzucila mi sie na szyje. wtedy obraz stolu i lamp rozplynal sie, zostalam z nia gdzies zawieszona w przestrzeni......maly pisk, pozniej Anieli spiew, odlaczyla sie ode mnie i zniknela gdzies w swietle.
tak bylo wtedy......
teraz jest podobnie, niektore przypadki chca aby je tylk oprzytulic bo sie boja, wiec tule i dalje poczucie milosci i bezpieczenstwa i sily. glaszcze je wtedy po glowie cos nuce - nie wiem co, ale zawsze jest to ta sama melodia.
nieraz Dusza wymaga oczyszczenia czakr tak jak wyzej, a nieraz oczyszczenia z bytu ktory sie podpial, wtedy przytulam ja do siebie, wysylam z czakry serca milosc i energie oczyszcenia, odrzucenia energii ktora ja blokuje i staram sie byc silniejsza od tej negatywnej energii, wciaz sprawdzajac jak sie ma duszyczka.
Dusze dzieci, te maluchy kiedy widze to wciaz kolana mi sie uginaja, dusze Dzieci i ich energia sa jeszcze bezwarunkowe. one naprawde potrafia jeszcze kochac bezwarunkowo, nie sa nasaczone pragnieniem posiadania. jedyne co maja w sobie negatywnego to to co je spotkalo w ostanich sekundach zycia. strach, niezrozumienie. jezeli byly chore to w przeciwnosci do Dusz osob doroslych chca szybko pozbyc sie balastu ktory przeszkadza bawic sie np w rzucanie kolorowych pilek, rysowanie, spiewanie i chociaz to latanie. wtedy tez daje im energie milosci, bezpieczenstwa, uswiadamiam ze sa juz zdrowe i pokazuje palcem gdzie moge bawic sie i latac caly czas.
Opiekunowie Dusz.
zadko ich widze, najczesciej kontaktuje sie pytajac, czekajac na " tak " lub " nie ". jezeli slysze ze moge to odrazu przytulam, jezeli slysze ze nie moge to pytam w jaki sposob moge to zmienic, aby pomoc danej Duszy.
We wszystkich przypadkach jakie spotkalam wsrod Dusz, zawsze na koncu, kiedy juz wiem ze zaraz sobie pojdzie mowie glosno i wyraznie ze ma sie dalej rozwijac, ze ma przyjmowac milosc i dawac ja wszystkiemu co sie porusza i czy to jest jasne czy ciemne nie ma roznicy, ma kochac i byc kochana. informuje ze nie ma spac tak jak nakazala jej religia, tylko ma dzialac, rozwijac sie i niesc milosc. jezeli widze ze jeszcze Dusza nie ma na to wewnetrznej sily, otaczam ja albo kulami energetycznymi z mieszanka wszystkich energii z moich czakr, piramidami, stozkami. wszytskie przypadki oddaje w rece Tego kto przyszedl po Dusze. oczywiscie po wymianie informacji kto, skad i jak swieci.
a co zrobilam zeby nie zglupiec, oszalec, nie zatracic sie, nie siedziec w kacie, a dalej funkcjonowac? przyjelam do siebie informacje, ze jestem tylko posrednikiem czegos wielkiego, niesamowitego, pieknego. nic nie biore dla siebie i do siebie to co robie jest wszystkich i dla wszystkich.
a kiedy spotykam sie z komentarzami, ze mnie poprostu juz pojebalo. wtedy staje sie obojetna w energii, macham reka i nie przyjmuje tego do siebie, a kiedy widze plecy nadawcy to sle tyle zrozumienia, tyle milosci i pozwalam odejsc.
Praca z Duszami jest latwa na tyle, ze przed nimi juz tylko chwila, zeby wejsc do swiatla, a tam juz tylko spokuj, bez pragnien, chcenia, czysta przyjemnosc istnienia i lekkosci.
Praca z ludzmi jest o wiele ciezsza i inna ale tez jest polaczona z wielkim pokladem bezwarunkowej milosci...........
a na nowym - starym miejscu jest mi ok, chociaz blizej wszedzie..........
odnosze wrazenie, ze widze Ciebie sekundami kiedy pomysle o Tobie i nawet nie czekajac na planowane podroze.
jakby co to pytajcie,
jak sie dowiem to odpisze )
ciepla duzo
za_mgłą
ponad rok minal od daty napisania postu dot pediatry. kiedy pisalam go, ten swiat byl dla mnie prawie w ogole nie zrozumialy, nie wiedzialam ze niektore istoty w snach byly nauczycielami - ze ich tak nazwe, ze istoty byly np Duszami, ze w ogole te sny byly swiadome, ze bralam w nich czynny udzial przebudzona, z zamknietymi oczami dzialalam, ze uczucie naciskania na moja klatke piersiowa to nie bylo duszenie, a wylatywanie calej siebie z klatki piersiowej nie bylo umieraniem .
nie wiedzialam, ze te Istoty ktore tak swiecily jak neony, pokazywaly mi co mam robic, mowily do mnie dziwnymi dzwiekami, mogly byc istotami wyzej rozwinietymi ode mnie.
z jednej strony wtedy bylo latwiej, bo mialam przedstawiony obraz jak fotografie, a po treningu ruszenia obrazu, postacie na niej zaczely sie poruszac/ zyc/ funkcjonowac. wystarczylo tylko wyslac mysl/ energie ruchu i wskoczyc do nich rzez dziwny otwor w scianie . to bylo w snieniu, jedna wielka orka swiadomosci, ulorzenia swoich zmyslow, doznan pod snienie.
lezala kobieta, ciezko oddychala, dusila sie, jej cialo wywijalo sie, kladlo, zasypialo, byla brudna, sina i porwana. najtrudniej bylo wlorzyc swoje dlonie widzac je a przy okazji nie skupiajac sie na nich, bo wtedy "wykrzaczalo" z obrazu. rozstawilam jej nogi i mialaqm znalezc czakre podstawy, wiedzialam tylko ze jest tam blizko gdzie konczy sie kregoslup. posrod lachow, brudu i jakis dziwnych wtedy dla mnie ssawek znalazlam kosc ogonowa, ktora laczyla sie z dlugim jasnym pretem, biegnacym do gory w strone glowy, ale tak gdzies obok. dotknelam palcem kregoslupa, nastapil zgrzyt w glowie i strasznie silny kop pradu w dlon.
jasna istota jak neon w nocy stala obok i usmechala sie.
pomyslalam, ze ciemno tutaj i nic nie zdzialam i przydalo by sie troche wiecej swiatla i ze jestem gotowa na niespodzianki.
zrobilo sie jasno jak w dzien, kilka wielkich lamp zaczelo swiecic prosto w moje oczy, zrobilo mi sie cieplo. czakre podstawy znalazlam miedzy odbytem a " małą" co tez zaliczalo sie do wyczyszczenia. wsunelam dlonie do czakry podstawy, a pozniej znalazlam sie cala stojac obok w tej Duszy - widzialam przed nosem jej czakre, moglam jej dotykac i tez stalam obok Duszy widzialam kazdy swoj ruch, wiec kierowalam soba z pozycji obserwatora.
czakra miala byc rozwinieta w kierunku ziemi i miala wygladac jak lejek zwezona ku gorze rozwnieta na dole jak kwiat/ spodnica/ dzwon. miala nie posiadac brudu, ani zadnych zatorow. a wszelkie zanieczyszczenia wrzucalam do worka/ pojemnika ktory stal obok czegos co przypominalo stol.
gladzilam czakre z sekundy na sekunde widzac platki kwiatow, jak moja dlon z gory na dol prostuje je, gladzi, wyciaga, naciaga. ciagle slyszac gdzies za mna co mam robic, pozniej juz nie zwrocilam uwagi, ze sama to robie. lejek/ kwiat/ spodnica byl juz gotowy, ale bez barwy, zycia.
wtedy poczulam znajomy nacisk na klatke piersiowa/ czakre serca i pusclam ta energie ktora doslownie kotlowala sie we mnie w strone czakry podstawy, kotra nabrala czerwono pomaranczoej barwy, energia byla czysta soczysta, przepelniona energia sily. lezaca kobieta usiadla i rzucila mi sie na szyje. wtedy obraz stolu i lamp rozplynal sie, zostalam z nia gdzies zawieszona w przestrzeni......maly pisk, pozniej Anieli spiew, odlaczyla sie ode mnie i zniknela gdzies w swietle.
tak bylo wtedy......
teraz jest podobnie, niektore przypadki chca aby je tylk oprzytulic bo sie boja, wiec tule i dalje poczucie milosci i bezpieczenstwa i sily. glaszcze je wtedy po glowie cos nuce - nie wiem co, ale zawsze jest to ta sama melodia.
nieraz Dusza wymaga oczyszczenia czakr tak jak wyzej, a nieraz oczyszczenia z bytu ktory sie podpial, wtedy przytulam ja do siebie, wysylam z czakry serca milosc i energie oczyszcenia, odrzucenia energii ktora ja blokuje i staram sie byc silniejsza od tej negatywnej energii, wciaz sprawdzajac jak sie ma duszyczka.
Dusze dzieci, te maluchy kiedy widze to wciaz kolana mi sie uginaja, dusze Dzieci i ich energia sa jeszcze bezwarunkowe. one naprawde potrafia jeszcze kochac bezwarunkowo, nie sa nasaczone pragnieniem posiadania. jedyne co maja w sobie negatywnego to to co je spotkalo w ostanich sekundach zycia. strach, niezrozumienie. jezeli byly chore to w przeciwnosci do Dusz osob doroslych chca szybko pozbyc sie balastu ktory przeszkadza bawic sie np w rzucanie kolorowych pilek, rysowanie, spiewanie i chociaz to latanie. wtedy tez daje im energie milosci, bezpieczenstwa, uswiadamiam ze sa juz zdrowe i pokazuje palcem gdzie moge bawic sie i latac caly czas.
Opiekunowie Dusz.
zadko ich widze, najczesciej kontaktuje sie pytajac, czekajac na " tak " lub " nie ". jezeli slysze ze moge to odrazu przytulam, jezeli slysze ze nie moge to pytam w jaki sposob moge to zmienic, aby pomoc danej Duszy.
We wszystkich przypadkach jakie spotkalam wsrod Dusz, zawsze na koncu, kiedy juz wiem ze zaraz sobie pojdzie mowie glosno i wyraznie ze ma sie dalej rozwijac, ze ma przyjmowac milosc i dawac ja wszystkiemu co sie porusza i czy to jest jasne czy ciemne nie ma roznicy, ma kochac i byc kochana. informuje ze nie ma spac tak jak nakazala jej religia, tylko ma dzialac, rozwijac sie i niesc milosc. jezeli widze ze jeszcze Dusza nie ma na to wewnetrznej sily, otaczam ja albo kulami energetycznymi z mieszanka wszystkich energii z moich czakr, piramidami, stozkami. wszytskie przypadki oddaje w rece Tego kto przyszedl po Dusze. oczywiscie po wymianie informacji kto, skad i jak swieci.
a co zrobilam zeby nie zglupiec, oszalec, nie zatracic sie, nie siedziec w kacie, a dalej funkcjonowac? przyjelam do siebie informacje, ze jestem tylko posrednikiem czegos wielkiego, niesamowitego, pieknego. nic nie biore dla siebie i do siebie to co robie jest wszystkich i dla wszystkich.
a kiedy spotykam sie z komentarzami, ze mnie poprostu juz pojebalo. wtedy staje sie obojetna w energii, macham reka i nie przyjmuje tego do siebie, a kiedy widze plecy nadawcy to sle tyle zrozumienia, tyle milosci i pozwalam odejsc.
Praca z Duszami jest latwa na tyle, ze przed nimi juz tylko chwila, zeby wejsc do swiatla, a tam juz tylko spokuj, bez pragnien, chcenia, czysta przyjemnosc istnienia i lekkosci.
Praca z ludzmi jest o wiele ciezsza i inna ale tez jest polaczona z wielkim pokladem bezwarunkowej milosci...........
a na nowym - starym miejscu jest mi ok, chociaz blizej wszedzie..........
odnosze wrazenie, ze widze Ciebie sekundami kiedy pomysle o Tobie i nawet nie czekajac na planowane podroze.
jakby co to pytajcie,
jak sie dowiem to odpisze )
ciepla duzo
za_mgłą
Ślicznie to opisałaś.
Pozwoli mi to uniknąć błędów a i upewna że to co robie , robię dobrze i ma cel, ważny cel.
Często jest wielka różnica w zachowaniu duszy , która zaproszona na wycieczkę do mojego "centrum odnowy dusz" ,a świadomym umysłem jej "właściciela". Dusza chętnie sie na to godzi , czasem jakby wiedziała że po nią przyjdę i idzie ze mną bez jakichś specjalnych zachęt . Świadomy umysł natomiast , gdy by mu to powiedzieć wybuchnie śmiechem w najlepszym wypadku ,dalej to nie będę opisywał.
Po iluś tam takich podróżach jednak zachodzą zmiany w zachowaniu świadomości, jakby jednak coś do nich docierało.
Aby informacje z duszy mogły przeniknąć do świadomości danej osoby , muszą się dosłownie przebić przez pokłady przesądów ,programów zapisanych w podświadomości. Łatwiej to się odbywa z duszami dzieci.
U nich zmiany na lepsze widać dosyć szybko. Widocznie nie mają jeszcze tyle wirusów do rozkodowania.
Jestem pewien że na decyzję duszy najlepszy wpływ ma okazanie miłości ,której bardzo potrzebuje niż jakiekolwiek wywody czy tłumaczenia.
Pozwoli mi to uniknąć błędów a i upewna że to co robie , robię dobrze i ma cel, ważny cel.
Często jest wielka różnica w zachowaniu duszy , która zaproszona na wycieczkę do mojego "centrum odnowy dusz" ,a świadomym umysłem jej "właściciela". Dusza chętnie sie na to godzi , czasem jakby wiedziała że po nią przyjdę i idzie ze mną bez jakichś specjalnych zachęt . Świadomy umysł natomiast , gdy by mu to powiedzieć wybuchnie śmiechem w najlepszym wypadku ,dalej to nie będę opisywał.
Po iluś tam takich podróżach jednak zachodzą zmiany w zachowaniu świadomości, jakby jednak coś do nich docierało.
Aby informacje z duszy mogły przeniknąć do świadomości danej osoby , muszą się dosłownie przebić przez pokłady przesądów ,programów zapisanych w podświadomości. Łatwiej to się odbywa z duszami dzieci.
U nich zmiany na lepsze widać dosyć szybko. Widocznie nie mają jeszcze tyle wirusów do rozkodowania.
Jestem pewien że na decyzję duszy najlepszy wpływ ma okazanie miłości ,której bardzo potrzebuje niż jakiekolwiek wywody czy tłumaczenia.
Nie ma rzeczy niemożliwych - poza tym wszystko jest możliwe.