Zacznę od drugiego pytania, bo spodobało mi się

. Na początek dlaczego demony znikają gdy staną się całkowicie złe - Otóż miłość, którą wszyscy posiadamy jest pewnym spoiwem. Jest tak jakby klejem utrzymującym w kupie nasze ciała i dzięki której te ciała właśnie funkcjonują. Demon stając się coraz bardziej zły musi coraz mocniej zamykać się na swój pierwiastek miłości. Gdy się go całkowicie pozbędzie, nie istnieje już to spoiwo i rozpada się na zwykłą bezkształtną i już nie powiązaną ze sobą masą energii. Jeżeli chodzi o dobro, to w pewnym sensie masz rację. Człowiek znika, ale tylko w takim sensie w jakim jest normalnie postrzegany. Otóż znikają jego ciała, jednak sam człowiek staje się jednością ze Stwórcą. Ciężko opisać słowami na czym to zjednoczenie polega, chociaż, gdybyś jeszcze był ciekawy, to postaram się coś napisać. W każdym razie dochodzisz do błędnych wniosków. Bóg istnieje, ale nie posiada w sobie pierwiastka zła, ponieważ Bóg jest w poziomach, w których zło już się nie przejawia. Stwórca ogarnia sobą cały nasz znany świat, w tym także właśnie doświadcza zła, jednak na poziomie, w którym on sam żyje zła nie ma. Trudno tu zmusić się na jakiś przykład, ale np. w ten sposób - Stoisz sobie w pokoju, widzisz, czyli w pewnym stopniu ogarniasz swoją świadomością wszystko, co się w nim znajduje - lampy, krzesła itd. Jednak pomimo, iż jesteś świadomy istnienia krzesła i nawet, kiedy z niego korzystasz, to i tak przecież krzesło nie jest częścią ciebie ;p. Teraz pytanie pierwsze. Źle rozumiesz pojęcie rozwijania się. Popatrz na typowego człowieka naszych czasów. Żyje, ma swoje problemy, swoje radości, ale w sprawie religii praktycznie nie robi nic. Ot chodzi do kościoła, bo tak "mama nauczyła" i "tak wszyscy robią". Sama religia dla większości jest czymś mglistym, nie rozumieją jej i nie zagłębiają się w nią. Ty natomiast zacząłeś ją analizować. Zacząłeś poznawać, myśleć nad jej sensem, zacząłeś dochodzić do wniosków na tej podstawie. To już jest duży rozwój. Może zauważyłeś, że większość ateistów (nie mówię tu o dzieciakach co się buntują wszystkiemu) jest znacznie mądrzejsza od większości katolików - z resztą sam pewnie wiesz jak wygląda rozmowa na temat wiary z katolikiem

. A, jak to pisałeś, nic nie czujesz, ponieważ nie wierzysz, że możesz czuć. Jesteś po prostu pełny przekonań, że wszystko da się wyjaśnić fizycznymi przyrządami. To normalne, mało osób jest w stanie przekroczyć tą barierę. Mówisz, że wierzysz w komunikację bezpośrednią. Przecież nawet w mediach mówiło się o znakomitych telepatach, których przecież wyniki mimo, iż nie do zmierzenia jakimś sposobem musieli (niechętnie z resztą xD) potwierdzić naukowcy. Twierdzą obecnie przecież (może nie wszyscy, ale zawsze), że istnieje coś takiego, gdyż były przeprowadzone na to eksperymenty w kontrolowanych warunkach, jednak nie potrafią jeszcze wytłumaczyć tego na naukowy sposób. Słyszałem też o telepatach i jasnowidzach pracujących podczas wojny dla różnych rządów. Podczas II Wojny Światowej zarówno wywiad amerykańscy, jak i w Niemczech korzystali z ich usług m.in. pomagali im określić położenie bazy wroga będąc setki kilometrów od tego miejsca. Oczywiście opisy sprawdziły się

. Z tego co mi wiadomo, to istnieje już projekt radioodbiornika, który mógłby odbierać fale eteryczne i astralne, jednak o samym urządzeniu póki co cicho, a łapę na technologii trzyma urząd patentowy. Kiedyś też wierzyłem, że wszystko trzeba potwierdzać przyrządami, lecz po czasie, wielu próbach i jeszcze liczniejszych porażkach stopniowo zacząłem wierzyć, że tak nie jest, a to było jak uchylenie rąbka wielkiej kotary. Może wtedy nie przyzwyczajonym wzrokiem i tylko pobieżnie dane mi było zobaczyć świat poza nią, lecz kiedy raz się już to przekroczyło nie ma siły, która by odwróciła cię od chęci głębszego poznania tego wspaniałego świata

. Pamiętasz, polecałem ci książkę Darka i polecam dalej, gdyż ona właśnie była moim kamieniem milowym na drodze poznania innego świata - różni się pewnie od książek które czytałeś do tej pory. Dobra, póki co wystarczy
