Miłość czy wolność a może wolność i miłość.
-
- Posty: 38
- Rejestracja: czw mar 15, 2012 7:56 am
Miłość czy wolność a może wolność i miłość.
Możemy mordować, zabijać, gwałcić ale możemy również leczyć ,pomagać czy kochać innych ludzi, wybór należy do nas. W jakiejś książce kiedyś wyczytałem, ze największe szczęście jakie można dać innemu człowiekowi, to wolność.
Czy miłość która próbuje zatrzymać innego człowieka/dusze dla siebie, to naprawdę miłość?
Czy miłość która próbuje zatrzymać innego człowieka/dusze dla siebie, to naprawdę miłość?
-
- Posty: 38
- Rejestracja: czw mar 15, 2012 7:56 am
Proponuje poczytać książki W. Prątnickiej , tu nie chodzi tylko o zniewolenie jakiejś osoby, chodzi mi również o zmianę światopoglądu. Każdy skutek ma swoja przyczynę, to my jesteśmy odpowiedzialni za to co dzieje się w naszym życiu a wiele osób nie zdaje sobie z tego sprawy. Zacytuje może jedną myśl – jeżeli ktoś chce być ofiarą to świat na pewno spełni jego wolę i znajdzie mu kata.
wyraz miłości
Jeżeli kogoś naprawdę kochasz to pozwalasz mu odejść-jeśli jest mu to potrzebne..Mam tu jednak na myśli przede wszystkim relacje kobieta-mężczyzna, rodzice-dzieci.. To trudna prawda i dziwna zależność, ale w miarę jak długo żyjemy-tym częściej nachodzą nas tego rodzaju refleksje. Pomyślcie też o rodzicach dorosłych już dzieci, którzy ciągle tkwią w plataninie różnych zależności
dorota
-
- Posty: 38
- Rejestracja: czw mar 15, 2012 7:56 am
Re: wyraz miłości
Osobiście nie lubię jak mi ktoś mówi, co mi jest potrzebne a co nie, no bo skąd może wiedzieć.Dothy pisze:Jeżeli kogoś naprawdę kochasz to pozwalasz mu odejść-jeśli jest mu to potrzebne..
Tonie była rada ani sugestia.. Pozwoliłam sobie tylko na małą osobistą refleksję. Pochowałam dwoje dorosłych dzieci i daleka jestem od udzielania komukolwiek jakichkolwiek rad. A tak na marginesie to zwyczaj tego akurat forum i jak do tej pory nikt nie czuł się urażony. Tak więc nie obchodzi mnie Twój stosunek do mojej wypowiedzi...
dorota
oj Karolu Gustawie...wyrywasz coś z kontekstu i negujesz dla zasady? ![;) ;)](./images/smilies/wink3.gif)
Jeśli dajmy na to ty chcesz odejść, a ktoś cię zatrzymuje, to wg ciebie robi dobrze? Bo logicznie rzecz biorąc twoje podważanie refleksji Dothy by o tym świadczyło...
czasami warto się chwilę zastanowić, zanim się napisze![;) ;)](./images/smilies/wink3.gif)
![;) ;)](./images/smilies/wink3.gif)
Jeśli dajmy na to ty chcesz odejść, a ktoś cię zatrzymuje, to wg ciebie robi dobrze? Bo logicznie rzecz biorąc twoje podważanie refleksji Dothy by o tym świadczyło...
czasami warto się chwilę zastanowić, zanim się napisze
![;) ;)](./images/smilies/wink3.gif)
"Idź swoją drogą, a ludzie niech mówią, co chcą."
-- Alighieri Dante
-- Alighieri Dante
-
- Posty: 38
- Rejestracja: czw mar 15, 2012 7:56 am
Dorota, ja się nie obraziłem. Zareagowałem tylko na pewną sprzeczność w Twojej wypowiedzi, bo z jednej strony piszesz… pozwalasz mu odejść… a drugiej..jeśli jest mu to potrzebne.. i odbieram to jak byś Ty chciała o tym decydować. Moim zdaniem jedno wyklucza drugie.
Roxanne, ja ten temat w pewnym sensie otwarłem właśnie dla Doroty, czytając jej posty na tym forum. Moim zdaniem są bardzo podobne.
Dorota tylko się nie obraź.![:) :)](./images/smilies/smile.gif)
Roxanne, ja ten temat w pewnym sensie otwarłem właśnie dla Doroty, czytając jej posty na tym forum. Moim zdaniem są bardzo podobne.
![:P :P](./images/smilies/bleh.gif)
Dorota tylko się nie obraź.
![:) :)](./images/smilies/smile.gif)
Karolu Gustawie, nie trzeba być wielkim znawcą natury człowieka, aby dostrzec jak wielkie emocje miotają kimś kto stracił wraz z odejściem własnych dzieci sens życia... Tylko osoba po psychotropach była by wyciszona i wewnętrznie niesprzeczna. nie obraziłam się , a wręcz przeciwnie zrobiło mi się miło,że ktoś w ogóle czyta moje posty... A co do meritum-zatrzymywanie kogokolwiek w momencie gdy już ktoś postanowił nas opuścić mija się z celem ( n o chyba, że jest to osoba o specyficznych potrzebach psychicznych )Pozdrawiam
dorota
-
- Posty: 38
- Rejestracja: czw mar 15, 2012 7:56 am
Sensu życia nie należy mylić z celami wyznaczonymi przez potrzeby- szeroko rozumiane. Pytanie o sens życia zadawali sobie od zawsze wielcy myśliciele, gdzież więc mnie dookreślać sens mojego akurat istnienia. Myślę jednak,że czy chcemy czy nie, sens naszej egzystencji wyznaczany jest przez naszą biologiczność, a więc także i instynkty (np. rodzicielstwa) Gdy na świat przychodzą nasze dzieci wszystko co robimy nastawione jest na zapewnieniu im bezpieczeństwa egzystencjalnego. Są one zatem obiektem naszej troski, motywacji i aspiracji-oczywiście w pewnych "zdrowych" ramach...Kiedy nagle zabraknie obecności dzieci w naszym życiu czujemy się zdezorientowani i zagubieni oraz mamy problemy ze sprecyzowaniem naszych oczekiwań.Reasumując nie jest mi obecnie łatwo zdefiniować charakter własnych potrzeb, a co za tym idzie wyznaczyć sobie priorytety życiowe.Brak poczucia sensu życia jest problemem ludzi żyjących w wysokorozwiniętych cywilizacjach i nie dotyczy tylko osób ,które poniosły jakąś stratę.Myślę jednak,że sensem mojego akurat życia jest rozwój duchowy i edukacja w zakresie pokory wobec przeznaczenia....trochę to pogmatwane ,ale jestem akurat na etapie takiego swoistego zamętu intelektualnego..ale wyciszę się i wtedy będę precyzyjna bardziej ....HA!!
dorota
-
- Posty: 38
- Rejestracja: czw mar 15, 2012 7:56 am
Nie uciekniesz od biologii...W zapewnianiu poczucia bezpieczeństwa dla dzieci chodzi przede wszystkim o zaspokojenie potrzeb wyższych-charakterystycznych li tylko dla człowieka. Są to (np.według E. Fromma) potrzeba miłości, akceptacji, zakorzenienia itp. Gdzie widzisz tu zezwierzęcenie instynktu rodzicielskiego?
dorota