"Kalendarz Majów a Piktogramy" - autor K.B.
: pn lut 12, 2007 2:39 am
Poniżej zamieszam zredagowane opracowanie odkryć jednego z uczestników Warsztatów, który zapragnął pozostać anonimowy. W jego imieniu zarazem proszę Was - osoby zainteresowane tematyką i nie tylko - o dalszą dyskusję nad jego pracą, która - choć w dużym stopniu rozwinięta - nadal pozostaje otwarta i pełna niewiadomych - dalszych pytań bez odpowiedzi.
Jak już w innym temacie wspomniała Roxanne - coś w tym musi chyba być, bo okazało się, że podobnych odkryć, nieco później, dokonał pewien meksykański dziennikarz. Jak na ironię, jego wysiłek został doceniony, podczas gdy nasz rodzimy kolega, zmuszony brakiem zainteresowania ze strony mediów, swoje badania prowadzi w zasadzie do szuflady. Ale.. widocznie tak miało być - odkrycie jako takie do mediów w końcu trafiło i to chyba najważniejsze, jeśli ma to odegrać jakąs rolę w głębszym, powrzechnym zrozumieniu tego zjawiska, natomiast rezultat indywidualnej pracy kolegi - Polaka macie okazję poznać właśnie tu i teraz Może z czasem i ona ujży światło dzienne. Życzymy sukcesów!
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
„Kalendarz Majów a Piktogramy”
autor: K.B.
Chciałbym podzielić się moimi spostrzeżeniami o relacji między kalendarzem Majów, a piktogramami, choć nie bardzo wiem, od czego zacząć. W przeciągu roku od mojego pierwszego zetknięcia się z kalendarzem Majów rozsypał się worek zbiegów okoliczności, które po ułożeniu kolejno jeden po drugim stworzyły logiczny ciąg wydarzeń, sytuacji, które, z mojej obecnej perspektywy patrząc, pokierowały moimi zainteresowaniami i sposobem myślenia w odpowiednim kierunku.
Moja wiedza i znajomość tematów, z którymi się zetknąłem jest jak najbardziej ogólna, więc nie miała większego wpływu na moje wnioski.
Najlepiej zacząć od początku, a zatem od niewinnego telefonu pani Joanny, prowadzącej galerię dźwięku w Krakowie, kiedy to zaprosiła mnie do wzięcia udziału w wykładzie na temat Majów. Prawdę mówiąc, miałem już zaplanowane popołudnie tego dnia i chciałem zrezygnować z uczestnictwa. Dopiero dzień przed wykładem po sugestii mojej żony, że mogę jechać i wrócić wcześniej, pomyślałem, że pojadę i przynajmniej zobaczę, o co w tym wszystkim chodzi. Zaliczyłem 3 godziny i wróciłem do domu. Następnego dnia ponownie udałem się na wykład prowadzony przez panią Iwonę z Torunia, ale tym razem zostałem do końca i wiedziałem już po jego zakończeniu, że muszę nową wiedzę w jakiś sposób potwierdzić we własnym doświadczeniu. Kilka dni później kupiłem książkę pt. "Ja Jestem Innym Ty" - głównie z niej pochodzi moja wiedza o kalendarzu Majów. Zaopatrzyłem się także w kalendarz z miejscem na notatki (w tym roku znalazł się reformator, który zepsuł coś tak prostego i nie pozostawił na nie miejsca). Zaopatrzony w takowy egzemplarz i długopis zacząłem zapisywać zdarzenia lub cokolwiek, co przykuło moją uwagę w danym dniu. Wziąłem też pod lupę własne emocje, jakie przeważały danego dnia oraz to z kim się spotkałem i o czym rozmawiałem.
W miarę upływu czasu przybywało coraz więcej różnych informacji w kalendarzu. Zdawały się one być przypadkowe, z resztą pisane przecież były bez jakiegokolwiek klucza, głównie na chybił-trafił - niewiele więc początkowo mówiły. Jestem kimś, kto nie potrafi zajmować się zbyt długo jednym tematem, a tu niespodzianka! Coś wciąż trzymało mnie na tym kursie! Co jakiś czas szukałem powtarzających się, podobnych do siebie sytuacji, zaczynając od kinu 192, w którym to zetknąłem się z kalendarzem. Pierwszą rzeczą, jaka mnie zainteresowała i której poświęciłem więcej uwagi był zapis obok kinu 200.
Przeglądając stronę internetową http://www.lucypringle.co.uk/ , moją uwagę przykuł piktogram, który powstał w Anglii w Hannigton w 2005r. Układ trójkątów wpisany w jego środek skojarzył mi się z układem trójkątów sieci pulsarów. Próbowałem je jakoś dopasować do siebie na różne sposoby, lecz ostatecznie doszedłem do wniosku, że to nie ma sensu, więc odłożyłem to na później. Próbując zrozumieć zasady funkcjonowania kalendarza przede wszystkim na własnym przykładzie, towarzyszyło mi nieodparte pytanie i podziw zarazem: w jaki sposób Majowie doszli do tej wiedzy, jak ułożyli ją w 260 kinów i zapisali kolejno na takiej, a nie innej tablicy? To było dla mnie niepojęte, zwłaszcza że trudno było mi nawet wyciągnąć wnioski według już podanych zasad.
Jednym z pomysłów, którego wdrożenie dało mi pewien obraz istniejącej powtarzalności, było zrobienie zestawienia kilku ważniejszych dla mnie wydarzeń, które mogłem zapisać pod konkretną datą. Wynik ukazał mi się szybko - ton 7 w dniu z portalem był podstawowym łączącym je ogniwem. Idąc dalej tym tropem, w dniach zapisanych tonem 2 powtarzały się nerwowe zdarzenia, wprowadzające w ruch negatywne emocje, często nie mające logicznej przyczyny powstałej z mojej strony - po prostu jakby tam były i czekały aż to ja na nie natrafię. Wniosek podobny do innego, który wysnułem wcześniej przy innej okazji: wiedziałem że co jakiś czas trafiam na informacje, które mnie interesują, niby to przypadkiem, ale jednak pod warunkiem, że dzięki temu, co już wiem, w jakimś stopniu je zrozumiem lub wyciągne dzięki nim wnioski w odpowiednim dla mnie kierunku. To tak jakby ktoś podrzucał mi te informacje pod nogi i jakby tylko ode mnie zależało, kiedy i czy w ogóle je zauważę.
Tak doszedłem do dnia, którego numer kinu to 20. Któryś to już raz z kolei oglądałem sobie piktogramy, aż moim oczom ukazał się piktogram, który pojawił się w Anglii w 2005r. w miejscowości Wayland's Smithy. Od razu zauważyłem na jego obwodzie 20 wolnych miejsc, które czekają na 20 pieczęci kalendarza. Wydrukowałem piktogram i zacząłem wpisywać pieczęcie w kolejne okienka piktogramu, zastanawiając się dlaczego tego nie skojarzyłem razem wcześniej!
Tu pojawił się pierwszy problem do rozwiązania: odkąd zacząć i od której pieczęci? Gdy patrzyłem na centralny znak piktogramu otwartą częścią do góry, kojarzył mi się z jakimś wyjściem lub wejściem. Decyzja zapadła: to tu będzie „wejście smoka”! Patrząc na wpisane już pieczęcie, zauważyłem że pieczęcie rodzin solarnych leżą na przeciw siebie, z czego akurat nie wynikało nic szczególnego, ale to utrzymało mnie na obranym kursie. Tak sobie siedząc, patrzyłem na cały ten znak i główkowałem, co by z nim dalej zrobić. Poniżej pieczęci były widoczne jakieś kreski. Nie mając pomysłu, co dalej, zacząłem liczyć owe kreski i wyszło mi 4 razy po 13 kresek: 4 x 13 = 52, jak również 4 razy 7 kropek: 4 x 7 = 28 liczby z kalendarza. Pomyślałem, że to już druga wskazówka! Kilka wieczorów spędziłem na bezowocnym poszukiwaniu znaczenia tychże kresek. W końcu zacząłem wpisywać w tablicę 20 na 13 układ kreska-kropka, zaczynając od zewnętrznego okręgu i tak kolejno. Takie działanie dało zarysy jakiegoś wzoru podzielonego na 4 równe części. Siedząc i wpatrując soę w piktogram, myślałem co teraz zrobić (jeszcze to nie raz napiszę!) - jeżeli to ma związek z Majami to rozwiązanie powinno być proste! Zacząłem szukać tego, co powoduje podział wzoru na 4 części i zauważyłem, że wzór zaczyna się od 3 kolejnych kresek i kończy się 3 kolejnymi - i to był kolejny krok w dobrym kierunku..
(zał. 1)
Jak mogę doprowadzić do powtarzalności wzoru? - było to właściwe pytanie, które przybliżyło mnie do właściwego rozwiązania. Wpisałem w 4 pustych polach kreskę lub kropkę tak, aby uzyskać powtarzalny wzór. No i udało się! Zacząłem wpisywać kolejne kreski i kropki w przyjęty już sposób. Powstał symetrycznie rozchodzący się powtarzalny wzór kreska-kropka. Następnie spędziłem kilka wieczorów na powielaniu wzoru i porównywaniu go z czym tylko mogłem - i nic. Wpatrując się pewnie już setny raz w piktogram, nagle mnie oświeciło! Każda pieczęć ma swój numer, na zewnętrznym okręgu. Przy pieczęci wpisałem więc numer jej przynależny i dalej pisałem tę układankę. Po prawie dwóch tygodniach błądzenia zaczęło się pojawiać coś konkretnego. W miejscach kropek znajdowały się cyfry od 1 do 20. Tablica zapisana tym sposobem pokazywała dwie wielkości kwadratów utworzonych przez cyfry. 4 duże, które dzieliły się na 4 mniejsze, więc w sumie 16 kwadracików.
(zał. 2)
Patrząc na cztery rzucające się w oczy większe kwadraty pomyślałem, że może tu tkwić następna wskazówka. Przepisałem każdy kwadrat z osobna od 1 do 9, od 5 do 13, od 9 do 17 i od 13 do 21, z tym że 21 dopisałem dla pełniejszego obrazu całości. Zastanawiałem się, jaka w tak skonstruowanych kwadratach może być ukryta informacja? Nic nie przychodziło mi do głowy. Zacząłem dodawać do siebie cyfry poziomo, pionowo, zapisałem kolejno sumy mniejszych kwadratów i cyfr, które się powtarzały w danym kwadracie. Po zsumowaniu każdego dodawania z osobna zauważyłem, że sumy w kolejnych kwadratach wzrastają o tą samą liczbę np. o 72, 144 , 56 itd. Były również podzielne przez cyfry w centrum kwadratu, co przyjąłem jako klucz do dalszego działania. Ustawiając kolejne wielokrotności cyfr środka kwadratów w kolumny do 20-tego szeregu zauważyłem, że wcześniej nasuwający się wniosek znaczenia cyfr, znajdujących się powyżej cyfr w centrum wskazuje, o ile wzrasta liczba w kolejnej kolumnie i kolejnym szeregu. W tym miejscu należało ponownie zapytać: co dalej? Coś mi mówiło, że tu brakuje początku, ale jakoś przestało mnie to dręczyć i już próbowałem wyliczyć kolejne sumy do 13-tej kolumny według już widocznego wzoru, gdy suma 20-tego szeregu następnej kolumny wzrosła o 160. Nie mając jednak koncepcji „co dalej?”, poza tym, że końcowe sumy przywodzą na myśl liczby Majów, wpadłem na genialny pomysł: a może ktoś by ktoś tak mi pomógł?! Chwilę później już robiłem ćwiczenie znane mi z warsztatów Bruce’a Moen’a, odwołujące się do inteligencji serca. Poza wrażeniem, że moja prośba o odpowiedź została przyjęta, nie otrzymałem żadnej widocznej wskazówki. Dziwnym trafem pół godziny później miałem wyliczone i kolejno ustawione kiny węża. Zabierałem się za brakujący mi wcześniej początek i słusznie, bo ta kolumna ukrywała pierwszy kin węża. Według tablicy Tzolkin jest to kin 5, ton 5, później kin 25, ton 12 itd. Teraz, będąc pewny słuszności swego skojarzenia z kalendarzem, szukałem pomysłu na wyliczenie pozostałych kinów. Mając wyznaczony kierunek i sposób liczenia, przyglądałem się cyfrom pierwszego kwadratu.
(zał. 3.1)
(zał. 3.2)
Mając wpisaną cyfrę 1, kombinowałem jak powtórzyć poprzednie działanie. 5 w centrum była już wykorzystana, ale 4 miała swój wpływ wskazując, w jakim kierunku i o ile wzrasta kolejne działanie. 1 + 4 = 5, 5 + 4 = 9 itd. do 13-tej kolumny. To samo zrobiłem z kolejnym szeregiem. Już w 5-tym szeregu czekała miła niespodzianka - kolejno ustawione kiny węża koloru czerwonego, jak w działaniu poprzednim. Teraz było już z górki - powtórka tego samego z 2, 3 i 4 dała numery reszty kinów podstawowych kolorów.
(zał. 4)
Podkreśliłem kiny w każdym 5-tym szeregu i szukałem sposobu wpisania tego w tablicę Tzolkin. Cyfry pierwszej kolumny pieczęci czerwonych i kiny węża odpowiadają ułożeniu na tablicy Tzolkin - próby wpisania tym sposobem pozostałych kolorów nie dały rezultatu. Jeśli jednak nie da się wpisać całości, to trzeba spróbować pojedynczo! Wyszło na to, że to nic prostszego - wpisałem kolejne cyfry z pierwszego szeregu następujących po sobie kolorów: 1 - czerwony , 2 - biały , 3 - niebieski, 4 - żółty, 5 - czerwony, 6 - biały. Pierwsze 5 pozycji w 1-szym szeregu określa czasokomórki, do trzynastego miejsca mamy 52 kiny zapisane na poniższym (zał.5) kolorem czerwonym. Pozostałe kiny można wyliczyć rozwijając szeregi do 65 miejsca - zapisałem je kolorem niebieskim.
(zał. 5)
Patrząc na moje dzieło, zastanawiałem się, na co wskazuje taki układ? Rozważając różne skojarzenia, które przychodziły mi do głowy, wziąłem pod lupę jedno z nich - 2 górne pola zapisane na niebiesko są równe, 3-cie ma o 2 numery więcej, 4-te o 4. Taki układ dla mnie wskazywał na: 2 x 2 = 4, 2 x 4 = 8 lub 2 x 2 = 4, 4 x 2 = 8.
4 i 8 - co z nimi zrobić? Wziąłem książkę, żeby zobaczyć, czy mogę to z czymkolwiek porównać. Otworzyłem ją na chybił-trafił, przewróciłem jedną kartkę i przeczytałem: „cztero i ośmioczęściowa struktura noosweryczna”. Zapisując 4 x 260 = 1040, 8 x 260 = 2080. Zastanawiałem się, na ile świadomie wybrałem taki właśnie sposób zapisania kinów w dwóch kolorach, a na ile jeszcze ktoś jeszcze pozna mną maczał w tym palce? Przy zapisie jednym kolorem byłoby już po sprawie - tablica 260 kinów i to wszystko. Następne działanie to mnożenie 52 x 40 = 2080 i tak jeszcze trzykrotnie. Na koniec cztery kwadraty z (zał. 2) ułożyłem niejako nakładając je na siebie, co dalej wskazało na powtarzalność w/w dwóch wielkości, ale nie miałem pomysłu, co z tym zrobić. Siedząc i patrząc na wynik 20-dniowej pracy, moje emocje przechodziły od zachwytu, że mogłem cos takiego w ogóle zrobić, do zwątpienia, że to jest zbyt proste, by było prawdziwe. Próbowałem prześledzić, w jaki sposób to przebiegało. Mam wrażenie bowiem, że ważniejsze jest to jak, a nie co zrobiłem. Mając jakąkolwiek informację, jest to zawsze większa lub mniejsza część wskazująca kierunek rozwiązania. Jeżeli dodamy następny pasujący kawałek, otrzymujemy wynik, który wskazuje na kierunek kolejnego działania.
Postanowiłem skonsultować to wszystko z kimś, kto ma szerszą wiedzę w tym zakresie. Okazało się, że to trudniejsze niż można było się spodziewać. Każdy, kto rzucił na to okiem, traktował to raczej jako ciekawostkę, którą nie wiadomo do czego przypiąć, bądź też zadawał pytania, na które ja sam chciałem znać odpowiedź. Ostatecznie zadzwoniłem do "Czwartego Wymiaru" z zapytaniem, czy byliby zainteresowani tym tematem. Odpowiedzieli, że jeżeli materiał okaże się ciekawy, to może się tym zajmą, więc wysłałem im wszystko i czekałem na odpowiedź, ale nie doczekałem się jej w końcu. Nie mając nic na tapecie, wróciłem do przeglądania zapisków w kalendarzu. Najbliższy temat to ‘informacje związane z Majami’. Zacząłem od poznania samego tematu, a był to kin 192, ton 10, dzień z portalem. Druga informacja, niejako nadająca dalszy kierunek badań, przyszła w dniu o numerze kinu 200, ton 5. Zauważałem piktogram z kalendarzem w dniu o numerze kinu 20, ton 7, dzień z portalem. 20 dni później to kin 40, ton 1 - zagadka była rozwiązana. W kolejnej pieczęci słońca (kin 60, ton 8 ) zadzwoniłem do "Czwartego Wymiaru".
Cykliczność wydarzeń wydaje się być zachowana: 192, 200, 20, 40 i 60, a okresy pomiędzy to 8, 80, 20 i 20 – a więc liczby, które brały udział w rozwiązaniu piktogramu, zwłaszcza jeśli weźmiemy dwa ostatnie okresy jako jeden, czyli 40. W międzyczasie próbowałem wyliczyć jakieś sumy, które mogą wskazywać liczby Majów lub Egipcjan. Najczęściej prowadziło to do liczby precesji 25920. Gdy trafiałem na takie liczby jak 320, 512, 1920, wydawały mi się dziwnie znajome, choć sam nie wiem dlaczego. Próbując pozbierać informacje mogące mieć związek z tym co aktualnie robię, przypomniałem sobie moje pierwsze zetknięcie z tego rodzaju działaniem - był to weekend z Hemi-Sync w Karpaczu, gdzie ostatnie ćwiczenie wywarło na mnie bardzo duże wrażenie. Uzyskałem w jego trakcie obraz niebieskiej kuli znajdującej się wewnątrz dwóch obręczy z dużą czarną dziurą u góry.
Choć nie wiedziałem, co to oznacza, obraz ten utkwił mi w pamięci. Policzyłem ile dni minęło od tamtej pory do dnia pierwszego zetknięcia się z kalendarzem. Dzień z Hemi-Sync to kin 173, ton 4, dzień z portalem. Do dnia z kinem numer 192, ton 10, dzień z portalem było 1839 dni, nie licząc dnia przestępnego. Ponieważ musiałem coś z tym zrobić, toteż podzieliłem 1839 przez 576 i otrzymałem 3,192708. Może to nie ma znaczenia, ale 3 cyfry po przecinku to 192, takie jak i numer kinu 192. Żadne inne działanie dla kinu 192 nie da takiego wyniku, a tylko to przy udziale 1839. Najprostsze, co mogłem jeszcze zrobić, to wziąć najbliższą liczbę 1920 i odjąć od niej 1839. 1920 – 1839 = 81 - no i stało się! Znalazłem sobie następny problem: 81 x 320 = 25920, a więc liczba precesji! Nie wiem tylko skąd to się wzięło i co to daje?! - poza jeszcze jednym - powiedzmy że , wzorem - którego nie da się logicznie powiązać z taką tematyką, a przy pomocy którego można wyliczyć liczby kalendarza i liczbę precesji precesji jak i kolejny już raz liczbę 2080.
Nic ciekawego się nie działo. Chyba przyszedł już czas na wyciągnięcie jakichś ostatecznych wniosków. Nasuwa mi sie jeden: to te 3 godziny na wykładzie o Majach w tym właśnie dniu zakotwiczyły mnie w strumieniu dających się połączyć informacji nasuwających skojarzenia z kalendarzem, jak również pokazujących kolejne kierunki drążenia przeze mnie tematu. Będąc uczestnikiem kolejnych warsztatów Bruce’a Moena w Krakowie, zauważyłem że kilka osób posiada wiedzę o kalendarzu, a zwłaszcza jedna z uczestniczek, która z pamięci potrafiła powiedzieć na jego podstawie, co i w jakim okresie życia może się zdażyć. Była w tym tak dobra, że nawet sam chciałem zapytać ją o niektóre sprawy, ale było to jak przez szybę. Mentalnie można było od niej wyczuć "spadaj facet!" i tak też zrobiłem. W czasie przerw pomiędzy zajęciami, wymieniając miedzy sobą doświadczenia i zainteresowania, okazało się że tłumacząca zajęcia Asia, jak i kolega Wojtek też interesują się kalendarzem i tu już nie było "spadaj facet" , więc postanowiłem skonsultować moje dzieło z nimi. Pokazaliśmy piktogram kilku osobom. Uczestniczka, z którą próba wymiany informacji nie dała wcześniej żadnych efektów, przykrywając palcem środkową kreskę wzoru kodu obok 6-stki stwierdziła, że to, co wtedy pozostaje, pasuje do szóstki, czyli kreska i kropka, ale że nie pasuje to do 16-stki leżącej naprzeciw. To utkwiło mi w pamięci jako wskazówka do sprawdzenia. Dzięki Asi i Wojtkowi w czasie warsztatów wypłynęła również kolejna: zajęcie się tym tematem może przynieść efekty (dla mnie to już druga tego typu informacja), choć jakie – to nadal pozostaje tajemnicą. Warsztaty dobiegały końca. Dałem Wojtkowi wszystkie obliczenia i umówiliśmy się z Asią, że spróbujemy dalej coś z tym zrobić. Numer kinu w tym dniu to 150, ton 7, dzień z portalem, więc w moim przypadku rokowało to nadzieję na dalszy ciąg akcji.
Kilka dni po warsztatach zająłem się wskazówką co do 6-stki - poszło szybko i było to tak proste, że aż dziwne, że tego nie zauważyłem przedtem. Liczby parzyste mają ten sam wzór: 3 kreski lub 2 kropki, liczby nieparzyste natomiast mają 2 wzory: 4 kreski lub 1 kropkę i 3 kreski, lub 2 kropki. Przyjmując, że para parzysta to 6 kresek lub 4 kropki, to równa się to dwóm parom nieparzystym, tzn: 14 kresek lub 6 kropek. To, co jest wspólne w takim działaniu, to 6 kresek i 6 kropek. Nic mi to nie mówiło, ale taki wniosek wydawał się być słuszny.
Zastanawiam się, na ile świadomie lub nie realizujemy jakieś szersze działanie, skoro nawet osoba, od której nie da się otrzymać najmniejszej informacji, sama w końcu potrafi podsunąć bardzo znaczącą wskazówkę..
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
http://www.afterlife-knowledge.com.pl/f ... ogramy.pdf
- Kliknij na powyższy link, aby pobrać opracowanie w formacie PDF (840KB).
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jak już w innym temacie wspomniała Roxanne - coś w tym musi chyba być, bo okazało się, że podobnych odkryć, nieco później, dokonał pewien meksykański dziennikarz. Jak na ironię, jego wysiłek został doceniony, podczas gdy nasz rodzimy kolega, zmuszony brakiem zainteresowania ze strony mediów, swoje badania prowadzi w zasadzie do szuflady. Ale.. widocznie tak miało być - odkrycie jako takie do mediów w końcu trafiło i to chyba najważniejsze, jeśli ma to odegrać jakąs rolę w głębszym, powrzechnym zrozumieniu tego zjawiska, natomiast rezultat indywidualnej pracy kolegi - Polaka macie okazję poznać właśnie tu i teraz Może z czasem i ona ujży światło dzienne. Życzymy sukcesów!
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
„Kalendarz Majów a Piktogramy”
autor: K.B.
Chciałbym podzielić się moimi spostrzeżeniami o relacji między kalendarzem Majów, a piktogramami, choć nie bardzo wiem, od czego zacząć. W przeciągu roku od mojego pierwszego zetknięcia się z kalendarzem Majów rozsypał się worek zbiegów okoliczności, które po ułożeniu kolejno jeden po drugim stworzyły logiczny ciąg wydarzeń, sytuacji, które, z mojej obecnej perspektywy patrząc, pokierowały moimi zainteresowaniami i sposobem myślenia w odpowiednim kierunku.
Moja wiedza i znajomość tematów, z którymi się zetknąłem jest jak najbardziej ogólna, więc nie miała większego wpływu na moje wnioski.
Najlepiej zacząć od początku, a zatem od niewinnego telefonu pani Joanny, prowadzącej galerię dźwięku w Krakowie, kiedy to zaprosiła mnie do wzięcia udziału w wykładzie na temat Majów. Prawdę mówiąc, miałem już zaplanowane popołudnie tego dnia i chciałem zrezygnować z uczestnictwa. Dopiero dzień przed wykładem po sugestii mojej żony, że mogę jechać i wrócić wcześniej, pomyślałem, że pojadę i przynajmniej zobaczę, o co w tym wszystkim chodzi. Zaliczyłem 3 godziny i wróciłem do domu. Następnego dnia ponownie udałem się na wykład prowadzony przez panią Iwonę z Torunia, ale tym razem zostałem do końca i wiedziałem już po jego zakończeniu, że muszę nową wiedzę w jakiś sposób potwierdzić we własnym doświadczeniu. Kilka dni później kupiłem książkę pt. "Ja Jestem Innym Ty" - głównie z niej pochodzi moja wiedza o kalendarzu Majów. Zaopatrzyłem się także w kalendarz z miejscem na notatki (w tym roku znalazł się reformator, który zepsuł coś tak prostego i nie pozostawił na nie miejsca). Zaopatrzony w takowy egzemplarz i długopis zacząłem zapisywać zdarzenia lub cokolwiek, co przykuło moją uwagę w danym dniu. Wziąłem też pod lupę własne emocje, jakie przeważały danego dnia oraz to z kim się spotkałem i o czym rozmawiałem.
W miarę upływu czasu przybywało coraz więcej różnych informacji w kalendarzu. Zdawały się one być przypadkowe, z resztą pisane przecież były bez jakiegokolwiek klucza, głównie na chybił-trafił - niewiele więc początkowo mówiły. Jestem kimś, kto nie potrafi zajmować się zbyt długo jednym tematem, a tu niespodzianka! Coś wciąż trzymało mnie na tym kursie! Co jakiś czas szukałem powtarzających się, podobnych do siebie sytuacji, zaczynając od kinu 192, w którym to zetknąłem się z kalendarzem. Pierwszą rzeczą, jaka mnie zainteresowała i której poświęciłem więcej uwagi był zapis obok kinu 200.
Przeglądając stronę internetową http://www.lucypringle.co.uk/ , moją uwagę przykuł piktogram, który powstał w Anglii w Hannigton w 2005r. Układ trójkątów wpisany w jego środek skojarzył mi się z układem trójkątów sieci pulsarów. Próbowałem je jakoś dopasować do siebie na różne sposoby, lecz ostatecznie doszedłem do wniosku, że to nie ma sensu, więc odłożyłem to na później. Próbując zrozumieć zasady funkcjonowania kalendarza przede wszystkim na własnym przykładzie, towarzyszyło mi nieodparte pytanie i podziw zarazem: w jaki sposób Majowie doszli do tej wiedzy, jak ułożyli ją w 260 kinów i zapisali kolejno na takiej, a nie innej tablicy? To było dla mnie niepojęte, zwłaszcza że trudno było mi nawet wyciągnąć wnioski według już podanych zasad.
Jednym z pomysłów, którego wdrożenie dało mi pewien obraz istniejącej powtarzalności, było zrobienie zestawienia kilku ważniejszych dla mnie wydarzeń, które mogłem zapisać pod konkretną datą. Wynik ukazał mi się szybko - ton 7 w dniu z portalem był podstawowym łączącym je ogniwem. Idąc dalej tym tropem, w dniach zapisanych tonem 2 powtarzały się nerwowe zdarzenia, wprowadzające w ruch negatywne emocje, często nie mające logicznej przyczyny powstałej z mojej strony - po prostu jakby tam były i czekały aż to ja na nie natrafię. Wniosek podobny do innego, który wysnułem wcześniej przy innej okazji: wiedziałem że co jakiś czas trafiam na informacje, które mnie interesują, niby to przypadkiem, ale jednak pod warunkiem, że dzięki temu, co już wiem, w jakimś stopniu je zrozumiem lub wyciągne dzięki nim wnioski w odpowiednim dla mnie kierunku. To tak jakby ktoś podrzucał mi te informacje pod nogi i jakby tylko ode mnie zależało, kiedy i czy w ogóle je zauważę.
Tak doszedłem do dnia, którego numer kinu to 20. Któryś to już raz z kolei oglądałem sobie piktogramy, aż moim oczom ukazał się piktogram, który pojawił się w Anglii w 2005r. w miejscowości Wayland's Smithy. Od razu zauważyłem na jego obwodzie 20 wolnych miejsc, które czekają na 20 pieczęci kalendarza. Wydrukowałem piktogram i zacząłem wpisywać pieczęcie w kolejne okienka piktogramu, zastanawiając się dlaczego tego nie skojarzyłem razem wcześniej!
Tu pojawił się pierwszy problem do rozwiązania: odkąd zacząć i od której pieczęci? Gdy patrzyłem na centralny znak piktogramu otwartą częścią do góry, kojarzył mi się z jakimś wyjściem lub wejściem. Decyzja zapadła: to tu będzie „wejście smoka”! Patrząc na wpisane już pieczęcie, zauważyłem że pieczęcie rodzin solarnych leżą na przeciw siebie, z czego akurat nie wynikało nic szczególnego, ale to utrzymało mnie na obranym kursie. Tak sobie siedząc, patrzyłem na cały ten znak i główkowałem, co by z nim dalej zrobić. Poniżej pieczęci były widoczne jakieś kreski. Nie mając pomysłu, co dalej, zacząłem liczyć owe kreski i wyszło mi 4 razy po 13 kresek: 4 x 13 = 52, jak również 4 razy 7 kropek: 4 x 7 = 28 liczby z kalendarza. Pomyślałem, że to już druga wskazówka! Kilka wieczorów spędziłem na bezowocnym poszukiwaniu znaczenia tychże kresek. W końcu zacząłem wpisywać w tablicę 20 na 13 układ kreska-kropka, zaczynając od zewnętrznego okręgu i tak kolejno. Takie działanie dało zarysy jakiegoś wzoru podzielonego na 4 równe części. Siedząc i wpatrując soę w piktogram, myślałem co teraz zrobić (jeszcze to nie raz napiszę!) - jeżeli to ma związek z Majami to rozwiązanie powinno być proste! Zacząłem szukać tego, co powoduje podział wzoru na 4 części i zauważyłem, że wzór zaczyna się od 3 kolejnych kresek i kończy się 3 kolejnymi - i to był kolejny krok w dobrym kierunku..
(zał. 1)
Jak mogę doprowadzić do powtarzalności wzoru? - było to właściwe pytanie, które przybliżyło mnie do właściwego rozwiązania. Wpisałem w 4 pustych polach kreskę lub kropkę tak, aby uzyskać powtarzalny wzór. No i udało się! Zacząłem wpisywać kolejne kreski i kropki w przyjęty już sposób. Powstał symetrycznie rozchodzący się powtarzalny wzór kreska-kropka. Następnie spędziłem kilka wieczorów na powielaniu wzoru i porównywaniu go z czym tylko mogłem - i nic. Wpatrując się pewnie już setny raz w piktogram, nagle mnie oświeciło! Każda pieczęć ma swój numer, na zewnętrznym okręgu. Przy pieczęci wpisałem więc numer jej przynależny i dalej pisałem tę układankę. Po prawie dwóch tygodniach błądzenia zaczęło się pojawiać coś konkretnego. W miejscach kropek znajdowały się cyfry od 1 do 20. Tablica zapisana tym sposobem pokazywała dwie wielkości kwadratów utworzonych przez cyfry. 4 duże, które dzieliły się na 4 mniejsze, więc w sumie 16 kwadracików.
(zał. 2)
Patrząc na cztery rzucające się w oczy większe kwadraty pomyślałem, że może tu tkwić następna wskazówka. Przepisałem każdy kwadrat z osobna od 1 do 9, od 5 do 13, od 9 do 17 i od 13 do 21, z tym że 21 dopisałem dla pełniejszego obrazu całości. Zastanawiałem się, jaka w tak skonstruowanych kwadratach może być ukryta informacja? Nic nie przychodziło mi do głowy. Zacząłem dodawać do siebie cyfry poziomo, pionowo, zapisałem kolejno sumy mniejszych kwadratów i cyfr, które się powtarzały w danym kwadracie. Po zsumowaniu każdego dodawania z osobna zauważyłem, że sumy w kolejnych kwadratach wzrastają o tą samą liczbę np. o 72, 144 , 56 itd. Były również podzielne przez cyfry w centrum kwadratu, co przyjąłem jako klucz do dalszego działania. Ustawiając kolejne wielokrotności cyfr środka kwadratów w kolumny do 20-tego szeregu zauważyłem, że wcześniej nasuwający się wniosek znaczenia cyfr, znajdujących się powyżej cyfr w centrum wskazuje, o ile wzrasta liczba w kolejnej kolumnie i kolejnym szeregu. W tym miejscu należało ponownie zapytać: co dalej? Coś mi mówiło, że tu brakuje początku, ale jakoś przestało mnie to dręczyć i już próbowałem wyliczyć kolejne sumy do 13-tej kolumny według już widocznego wzoru, gdy suma 20-tego szeregu następnej kolumny wzrosła o 160. Nie mając jednak koncepcji „co dalej?”, poza tym, że końcowe sumy przywodzą na myśl liczby Majów, wpadłem na genialny pomysł: a może ktoś by ktoś tak mi pomógł?! Chwilę później już robiłem ćwiczenie znane mi z warsztatów Bruce’a Moen’a, odwołujące się do inteligencji serca. Poza wrażeniem, że moja prośba o odpowiedź została przyjęta, nie otrzymałem żadnej widocznej wskazówki. Dziwnym trafem pół godziny później miałem wyliczone i kolejno ustawione kiny węża. Zabierałem się za brakujący mi wcześniej początek i słusznie, bo ta kolumna ukrywała pierwszy kin węża. Według tablicy Tzolkin jest to kin 5, ton 5, później kin 25, ton 12 itd. Teraz, będąc pewny słuszności swego skojarzenia z kalendarzem, szukałem pomysłu na wyliczenie pozostałych kinów. Mając wyznaczony kierunek i sposób liczenia, przyglądałem się cyfrom pierwszego kwadratu.
(zał. 3.1)
(zał. 3.2)
Mając wpisaną cyfrę 1, kombinowałem jak powtórzyć poprzednie działanie. 5 w centrum była już wykorzystana, ale 4 miała swój wpływ wskazując, w jakim kierunku i o ile wzrasta kolejne działanie. 1 + 4 = 5, 5 + 4 = 9 itd. do 13-tej kolumny. To samo zrobiłem z kolejnym szeregiem. Już w 5-tym szeregu czekała miła niespodzianka - kolejno ustawione kiny węża koloru czerwonego, jak w działaniu poprzednim. Teraz było już z górki - powtórka tego samego z 2, 3 i 4 dała numery reszty kinów podstawowych kolorów.
(zał. 4)
Podkreśliłem kiny w każdym 5-tym szeregu i szukałem sposobu wpisania tego w tablicę Tzolkin. Cyfry pierwszej kolumny pieczęci czerwonych i kiny węża odpowiadają ułożeniu na tablicy Tzolkin - próby wpisania tym sposobem pozostałych kolorów nie dały rezultatu. Jeśli jednak nie da się wpisać całości, to trzeba spróbować pojedynczo! Wyszło na to, że to nic prostszego - wpisałem kolejne cyfry z pierwszego szeregu następujących po sobie kolorów: 1 - czerwony , 2 - biały , 3 - niebieski, 4 - żółty, 5 - czerwony, 6 - biały. Pierwsze 5 pozycji w 1-szym szeregu określa czasokomórki, do trzynastego miejsca mamy 52 kiny zapisane na poniższym (zał.5) kolorem czerwonym. Pozostałe kiny można wyliczyć rozwijając szeregi do 65 miejsca - zapisałem je kolorem niebieskim.
(zał. 5)
Patrząc na moje dzieło, zastanawiałem się, na co wskazuje taki układ? Rozważając różne skojarzenia, które przychodziły mi do głowy, wziąłem pod lupę jedno z nich - 2 górne pola zapisane na niebiesko są równe, 3-cie ma o 2 numery więcej, 4-te o 4. Taki układ dla mnie wskazywał na: 2 x 2 = 4, 2 x 4 = 8 lub 2 x 2 = 4, 4 x 2 = 8.
4 i 8 - co z nimi zrobić? Wziąłem książkę, żeby zobaczyć, czy mogę to z czymkolwiek porównać. Otworzyłem ją na chybił-trafił, przewróciłem jedną kartkę i przeczytałem: „cztero i ośmioczęściowa struktura noosweryczna”. Zapisując 4 x 260 = 1040, 8 x 260 = 2080. Zastanawiałem się, na ile świadomie wybrałem taki właśnie sposób zapisania kinów w dwóch kolorach, a na ile jeszcze ktoś jeszcze pozna mną maczał w tym palce? Przy zapisie jednym kolorem byłoby już po sprawie - tablica 260 kinów i to wszystko. Następne działanie to mnożenie 52 x 40 = 2080 i tak jeszcze trzykrotnie. Na koniec cztery kwadraty z (zał. 2) ułożyłem niejako nakładając je na siebie, co dalej wskazało na powtarzalność w/w dwóch wielkości, ale nie miałem pomysłu, co z tym zrobić. Siedząc i patrząc na wynik 20-dniowej pracy, moje emocje przechodziły od zachwytu, że mogłem cos takiego w ogóle zrobić, do zwątpienia, że to jest zbyt proste, by było prawdziwe. Próbowałem prześledzić, w jaki sposób to przebiegało. Mam wrażenie bowiem, że ważniejsze jest to jak, a nie co zrobiłem. Mając jakąkolwiek informację, jest to zawsze większa lub mniejsza część wskazująca kierunek rozwiązania. Jeżeli dodamy następny pasujący kawałek, otrzymujemy wynik, który wskazuje na kierunek kolejnego działania.
Postanowiłem skonsultować to wszystko z kimś, kto ma szerszą wiedzę w tym zakresie. Okazało się, że to trudniejsze niż można było się spodziewać. Każdy, kto rzucił na to okiem, traktował to raczej jako ciekawostkę, którą nie wiadomo do czego przypiąć, bądź też zadawał pytania, na które ja sam chciałem znać odpowiedź. Ostatecznie zadzwoniłem do "Czwartego Wymiaru" z zapytaniem, czy byliby zainteresowani tym tematem. Odpowiedzieli, że jeżeli materiał okaże się ciekawy, to może się tym zajmą, więc wysłałem im wszystko i czekałem na odpowiedź, ale nie doczekałem się jej w końcu. Nie mając nic na tapecie, wróciłem do przeglądania zapisków w kalendarzu. Najbliższy temat to ‘informacje związane z Majami’. Zacząłem od poznania samego tematu, a był to kin 192, ton 10, dzień z portalem. Druga informacja, niejako nadająca dalszy kierunek badań, przyszła w dniu o numerze kinu 200, ton 5. Zauważałem piktogram z kalendarzem w dniu o numerze kinu 20, ton 7, dzień z portalem. 20 dni później to kin 40, ton 1 - zagadka była rozwiązana. W kolejnej pieczęci słońca (kin 60, ton 8 ) zadzwoniłem do "Czwartego Wymiaru".
Cykliczność wydarzeń wydaje się być zachowana: 192, 200, 20, 40 i 60, a okresy pomiędzy to 8, 80, 20 i 20 – a więc liczby, które brały udział w rozwiązaniu piktogramu, zwłaszcza jeśli weźmiemy dwa ostatnie okresy jako jeden, czyli 40. W międzyczasie próbowałem wyliczyć jakieś sumy, które mogą wskazywać liczby Majów lub Egipcjan. Najczęściej prowadziło to do liczby precesji 25920. Gdy trafiałem na takie liczby jak 320, 512, 1920, wydawały mi się dziwnie znajome, choć sam nie wiem dlaczego. Próbując pozbierać informacje mogące mieć związek z tym co aktualnie robię, przypomniałem sobie moje pierwsze zetknięcie z tego rodzaju działaniem - był to weekend z Hemi-Sync w Karpaczu, gdzie ostatnie ćwiczenie wywarło na mnie bardzo duże wrażenie. Uzyskałem w jego trakcie obraz niebieskiej kuli znajdującej się wewnątrz dwóch obręczy z dużą czarną dziurą u góry.
Choć nie wiedziałem, co to oznacza, obraz ten utkwił mi w pamięci. Policzyłem ile dni minęło od tamtej pory do dnia pierwszego zetknięcia się z kalendarzem. Dzień z Hemi-Sync to kin 173, ton 4, dzień z portalem. Do dnia z kinem numer 192, ton 10, dzień z portalem było 1839 dni, nie licząc dnia przestępnego. Ponieważ musiałem coś z tym zrobić, toteż podzieliłem 1839 przez 576 i otrzymałem 3,192708. Może to nie ma znaczenia, ale 3 cyfry po przecinku to 192, takie jak i numer kinu 192. Żadne inne działanie dla kinu 192 nie da takiego wyniku, a tylko to przy udziale 1839. Najprostsze, co mogłem jeszcze zrobić, to wziąć najbliższą liczbę 1920 i odjąć od niej 1839. 1920 – 1839 = 81 - no i stało się! Znalazłem sobie następny problem: 81 x 320 = 25920, a więc liczba precesji! Nie wiem tylko skąd to się wzięło i co to daje?! - poza jeszcze jednym - powiedzmy że , wzorem - którego nie da się logicznie powiązać z taką tematyką, a przy pomocy którego można wyliczyć liczby kalendarza i liczbę precesji precesji jak i kolejny już raz liczbę 2080.
Nic ciekawego się nie działo. Chyba przyszedł już czas na wyciągnięcie jakichś ostatecznych wniosków. Nasuwa mi sie jeden: to te 3 godziny na wykładzie o Majach w tym właśnie dniu zakotwiczyły mnie w strumieniu dających się połączyć informacji nasuwających skojarzenia z kalendarzem, jak również pokazujących kolejne kierunki drążenia przeze mnie tematu. Będąc uczestnikiem kolejnych warsztatów Bruce’a Moena w Krakowie, zauważyłem że kilka osób posiada wiedzę o kalendarzu, a zwłaszcza jedna z uczestniczek, która z pamięci potrafiła powiedzieć na jego podstawie, co i w jakim okresie życia może się zdażyć. Była w tym tak dobra, że nawet sam chciałem zapytać ją o niektóre sprawy, ale było to jak przez szybę. Mentalnie można było od niej wyczuć "spadaj facet!" i tak też zrobiłem. W czasie przerw pomiędzy zajęciami, wymieniając miedzy sobą doświadczenia i zainteresowania, okazało się że tłumacząca zajęcia Asia, jak i kolega Wojtek też interesują się kalendarzem i tu już nie było "spadaj facet" , więc postanowiłem skonsultować moje dzieło z nimi. Pokazaliśmy piktogram kilku osobom. Uczestniczka, z którą próba wymiany informacji nie dała wcześniej żadnych efektów, przykrywając palcem środkową kreskę wzoru kodu obok 6-stki stwierdziła, że to, co wtedy pozostaje, pasuje do szóstki, czyli kreska i kropka, ale że nie pasuje to do 16-stki leżącej naprzeciw. To utkwiło mi w pamięci jako wskazówka do sprawdzenia. Dzięki Asi i Wojtkowi w czasie warsztatów wypłynęła również kolejna: zajęcie się tym tematem może przynieść efekty (dla mnie to już druga tego typu informacja), choć jakie – to nadal pozostaje tajemnicą. Warsztaty dobiegały końca. Dałem Wojtkowi wszystkie obliczenia i umówiliśmy się z Asią, że spróbujemy dalej coś z tym zrobić. Numer kinu w tym dniu to 150, ton 7, dzień z portalem, więc w moim przypadku rokowało to nadzieję na dalszy ciąg akcji.
Kilka dni po warsztatach zająłem się wskazówką co do 6-stki - poszło szybko i było to tak proste, że aż dziwne, że tego nie zauważyłem przedtem. Liczby parzyste mają ten sam wzór: 3 kreski lub 2 kropki, liczby nieparzyste natomiast mają 2 wzory: 4 kreski lub 1 kropkę i 3 kreski, lub 2 kropki. Przyjmując, że para parzysta to 6 kresek lub 4 kropki, to równa się to dwóm parom nieparzystym, tzn: 14 kresek lub 6 kropek. To, co jest wspólne w takim działaniu, to 6 kresek i 6 kropek. Nic mi to nie mówiło, ale taki wniosek wydawał się być słuszny.
Zastanawiam się, na ile świadomie lub nie realizujemy jakieś szersze działanie, skoro nawet osoba, od której nie da się otrzymać najmniejszej informacji, sama w końcu potrafi podsunąć bardzo znaczącą wskazówkę..
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
http://www.afterlife-knowledge.com.pl/f ... ogramy.pdf
- Kliknij na powyższy link, aby pobrać opracowanie w formacie PDF (840KB).
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------