Wchłonięcie Utraconego JA
: śr cze 06, 2007 6:23 pm
Witam Wszystkich Łagodnym Ciepłym Przytuleniem
Promienistym Uśmiechem i Szczerym Zadowoleniem
Że Jestem z Wami że Jestem Wśród Was Ludziska Miłe
Wiem że spędzę tu fajne cieple chwile
Gdy będę żadko się odzywał
Nie miejcie mi za złe proszę
Ile tylko będę mógł Ciepła wniosę
Sorki za byki ale dyslekcja u mnie okrutna
Taki już jestem i kocham tą część siebie
Nie chcę jej wyprzeć jak furieta z siebie
Pierwszy skrót do WOLNOŚCI
Łagodnie opadam. Powoli z szarej mgły formuje się Poza. Jestem ... napływa świadomość. Brukowana, wąska ulica pnie się ku górze. Krok za krokiem w górę. Idzie trochę ciężko. Nogi jak z ołowiu. Dostrzegam w oddali drzwi. Ktoś przed nimi stoi. Patrzy się na mnie, jakby czekał na umówionym miejscu. Zbliżam się do Niego. Wciąż nie spuszcza ze mnie wzroku. O co chodzi? W tym momencie, Koleś otwiera drzwi i odwraca głowę, jakby dopiero teraz chciał uniknąć mojego spojrzenia.
Ponagla mnie bezsłownie: ... wchodź, wchodź, wchodź ... szybko, szybko, szybko ... Dlaczego chowa twarz? Przecież to idiotyczne ... Już jestem za drzwiami. Faza gwałtownie się poszerza, dostrojenie wyostrzone. Otoczenie niebywale wyraźne i skądś mi znajome.
Jestem na obszernym holu o wysokim suficie. Ściany w ciepłej purpurze. Fajny, znajomy klimat. WW* mówi, że mam mnóstwo czasu. To jakaś kamienica, tyle, że musi mieć ze 30 pięter, bo za oknem widok jak z drapacza chmur. O, i jestem w pomieszczeniu. Młody, znajomy mi człowiek o kręconych blond włosach, namawia mnie do gry w karty.
Czuję, że odpływa świadomość. Muszę wyjść z tego pokoju, na hol, bo ... nie będę pamiętał, bo zasnę ... OK, jestem z powrotem na holu. Znów pełna świadomość czujnego obserwatora. A kto tak przeklina? Bluzgi lecą jak u szewca. Kieruję się w ich stronę, do tyłu i na lewo. Trochę ciemniej. Uchylone drzwi, popycham, wchodzę.
Brunet o ostrych rysach prowadzi bezustanny monolog przekleństw. Na kogo on tak bluzga? Nikogo tu nie ma. Jest tak pochłonięty wewnętrznym dialogiem, że mnie nawet nie zauważa. Rozżalony, ma pretensje o coś. Nie jest groźny. Trochę mi go szkoda ...
Podchodzę bliżej. Zaczyna gwałtownie wymachiwać rękami i grozić, ale nadal mnie nie dostrzega. Furiat, histeryk, zaraz se krzywdę zrobi! Koleś szuka czegoś ostrego w kuchennych garach. Muszę go powstrzymać! Jest w szale. Chwytam go za ręce i wtulam się w niego, to jedyne, co mi w tej chwili przychodzi do głowy ... i ... rzecz niebywała! Jegomość częściowo wtapia się we mnie!
Coś mi podpowiada, żeby to kontynuować. Czując wyraźny opór wpycham, już teraz spokojnego Furiata, do środka siebie ... ciężko ... krok w przód, a jego mocno do wnętrza... chlup! Wpadł! Niesłychane! Wleciał do środka mnie! Cieszy się! Słyszę jak ciszy michę! Jaka Tam głębia panuje ... Przestrzeń wielkiej studni ...
Ktoś cieszy się razem z nim ... Ktoś się przyłącza, śmieję się już nie tylko on, ale i inni. Wyraźnie słyszę chichot wielkiego tłumu ... idzie w górę, na mnie, na moje niefizyczne ciało ... Kto się tak śmieje, kto jest tak szczęśliwy? Dookoła śmiech radości, w środku radość i ... Boże ... To ja się śmieję! Jakże się cieszę! Co za szczęście! Cudowna ulga ... lekkość ... wiatr ... na całym ciele i roześmiane, łaskoczące serce ...
Faza powoli, bardzo powoli samoczynnie cofa się do c.f. Ale o dziwo nie jest mi z tego powodu przykro ... nawet nie mam takiej myśli ... roześmiany, zadowolony i niebywale szczęśliwy wracam do ciała ... jestem już prawie w ciele ... a odczuwane szczęście tylko minimalnie zmalało ... niebywałe ... pyk! Jestem w ciele ...
O Boże! Udało się! Radość przeszła na c.f.! Rozglądam się uważnie po pokoju. Tak, to RF*! Wstaje z wyra i wciąż to czuję: delikatny, łagodnie łaskoczący wiatr na sobie i cudowną radość w środku serca. Jakby mnie ktoś chciał rozśmieszyć, muskając piórkiem.
Mogę się powstrzymać od wybuchu śmiechu i to jest cudowne. Nie przypomina to tłumienia, lecz kontrolę. Moje myśli? O czym właściwie myślę? Jezu, nigdzie nie dryfuję! Nawet nie jestem w stanie! Nie mam takiej potrzeby. Co było wczoraj? Wczoraj?
A cóż to za obce pytanie. Co będzie jutro? Nie napływa w ogóle do głowy. Jestem niebywale skupiony na odczuwaniu Teraz. Na niczym innym. Czuję, widzę, słyszę tylko to, co mnie otacza.
Idę do kuchni. Stopy, łagodnie tulą się do podłoża. Jeść? Czy nie jeść? Tak dobrze i tak dobrze, pojawia się odpowiedź. Więc jem. Micha smakuje niebywale! A co najważniejsze, jem i nic innego mój umysł nie wykonuje, żadnego dryfu ... dzwoni komórka ... odbieram. Krótka rozmowa dotycząca spraw z wczoraj, które oddziaływać mają na jutro ... zupełnie mijają Teraz.
Chwila koniecznego dryfu do iluzorycznej krainy wyobraźni wczoraj i jutra, by odbyć rozmowę, inaczej się nie da ... Koniec dialogu i natychmiastowy powrót do Teraz ...
Wychodzę z domu, do roboty. Jadę autem i całym sobą jestem w aucie. Pod prawą nogą czuję pedał gazu, dłoń lewa spoczywa na kierownicy, prawa na dźwigni biegów. Siedzę ciałem na fotelu, jestem kierowcą auta.
Co za wyostrzona obserwacja, percepcja ... widzę dokładnie co się dzieje daleko po lewej i daleko po prawej nie obracając głowy i nie wodząc wzrokiem. To samo jest z górą i dołem. W najdrobniejszych szczegółach wnętrze samochodu i jednocześnie pełna kontrola tego, co się dzieje na drodze.
Patrzę przed siebie, a widzę na około ... Auta suną jak w zwolnionym tempie ... Dodaje gazu, przyspieszenie ... jakbym je odczuwał pierwszy raz ... Nie szaleję, ale bym mógł, czuję przewagę, wszystko jest zwolnione ... Włączam radio. Wiadomości. Bez smaku.
Obojętnie opływają. Muzyka. Skojarzenia nie pojawiają się żadne. Dźwięk wydobywający się z pudełka. Nic poza tym. Wyłączyć? Nie wyłączać? Tak dobrze i tak. Wciąż wiatr w sobie i na sobie ... głaskanie serca ... co za WOLNOŚĆ ...
Udaje się na nocny spoczynek. Nie odczuwam potrzeby OBE Podróży. Nie odczuwam żadnej potrzeby. Łagodnie zapadam w sen tracąc Świadomość ... Budzę się rano: o jezu kochany! Znów jestem w tym stanie ... stanie z przedwczoraj! Dlaczego?
Kto mi GO zabrał?! Gdzie jest moja WOLNOŚĆ?! Jak mogło się TO stać?! Nie rozumiem ... Setki pytań cisną się do łepetyny, analizuję, sięgam pamięcią by sobie coś przypomnieć, co to będzie, znów ten dryf umysłu ... Nie ma mnie w Teraz! Co za głód! Kurwa chcę być WOLNY zawsze i na zawsze ...
Jak boga kocham! Czas na Rebelię! OBE Maniacy do boju !!!
Powyższa technika jest Nasza, OBE Maniakowa! Zdobyczna w fuksiarskim OBE Boju! Wyrwana fuksem z gardła Systemowi! Najlepsze odkrycia dzieją się przypadkiem, nie trzeba ich szukać, same się pojawiają. Niechaj przyjmie dumną nazwę: OBE Maniakowe Wchłonięcie.
*WW: Wewnętrzny Wskaźnik informujący o stopniu dostrojenia, czasie pozostałym do powrotu, odległości do ciała.
*RF: Rzeczywistość Fizyczna.
Darek Sugier
OBE Maniak I
LEONIDAS
obemaniak.pl
Promienistym Uśmiechem i Szczerym Zadowoleniem
Że Jestem z Wami że Jestem Wśród Was Ludziska Miłe
Wiem że spędzę tu fajne cieple chwile
Gdy będę żadko się odzywał
Nie miejcie mi za złe proszę
Ile tylko będę mógł Ciepła wniosę
Sorki za byki ale dyslekcja u mnie okrutna
Taki już jestem i kocham tą część siebie
Nie chcę jej wyprzeć jak furieta z siebie
Pierwszy skrót do WOLNOŚCI
Łagodnie opadam. Powoli z szarej mgły formuje się Poza. Jestem ... napływa świadomość. Brukowana, wąska ulica pnie się ku górze. Krok za krokiem w górę. Idzie trochę ciężko. Nogi jak z ołowiu. Dostrzegam w oddali drzwi. Ktoś przed nimi stoi. Patrzy się na mnie, jakby czekał na umówionym miejscu. Zbliżam się do Niego. Wciąż nie spuszcza ze mnie wzroku. O co chodzi? W tym momencie, Koleś otwiera drzwi i odwraca głowę, jakby dopiero teraz chciał uniknąć mojego spojrzenia.
Ponagla mnie bezsłownie: ... wchodź, wchodź, wchodź ... szybko, szybko, szybko ... Dlaczego chowa twarz? Przecież to idiotyczne ... Już jestem za drzwiami. Faza gwałtownie się poszerza, dostrojenie wyostrzone. Otoczenie niebywale wyraźne i skądś mi znajome.
Jestem na obszernym holu o wysokim suficie. Ściany w ciepłej purpurze. Fajny, znajomy klimat. WW* mówi, że mam mnóstwo czasu. To jakaś kamienica, tyle, że musi mieć ze 30 pięter, bo za oknem widok jak z drapacza chmur. O, i jestem w pomieszczeniu. Młody, znajomy mi człowiek o kręconych blond włosach, namawia mnie do gry w karty.
Czuję, że odpływa świadomość. Muszę wyjść z tego pokoju, na hol, bo ... nie będę pamiętał, bo zasnę ... OK, jestem z powrotem na holu. Znów pełna świadomość czujnego obserwatora. A kto tak przeklina? Bluzgi lecą jak u szewca. Kieruję się w ich stronę, do tyłu i na lewo. Trochę ciemniej. Uchylone drzwi, popycham, wchodzę.
Brunet o ostrych rysach prowadzi bezustanny monolog przekleństw. Na kogo on tak bluzga? Nikogo tu nie ma. Jest tak pochłonięty wewnętrznym dialogiem, że mnie nawet nie zauważa. Rozżalony, ma pretensje o coś. Nie jest groźny. Trochę mi go szkoda ...
Podchodzę bliżej. Zaczyna gwałtownie wymachiwać rękami i grozić, ale nadal mnie nie dostrzega. Furiat, histeryk, zaraz se krzywdę zrobi! Koleś szuka czegoś ostrego w kuchennych garach. Muszę go powstrzymać! Jest w szale. Chwytam go za ręce i wtulam się w niego, to jedyne, co mi w tej chwili przychodzi do głowy ... i ... rzecz niebywała! Jegomość częściowo wtapia się we mnie!
Coś mi podpowiada, żeby to kontynuować. Czując wyraźny opór wpycham, już teraz spokojnego Furiata, do środka siebie ... ciężko ... krok w przód, a jego mocno do wnętrza... chlup! Wpadł! Niesłychane! Wleciał do środka mnie! Cieszy się! Słyszę jak ciszy michę! Jaka Tam głębia panuje ... Przestrzeń wielkiej studni ...
Ktoś cieszy się razem z nim ... Ktoś się przyłącza, śmieję się już nie tylko on, ale i inni. Wyraźnie słyszę chichot wielkiego tłumu ... idzie w górę, na mnie, na moje niefizyczne ciało ... Kto się tak śmieje, kto jest tak szczęśliwy? Dookoła śmiech radości, w środku radość i ... Boże ... To ja się śmieję! Jakże się cieszę! Co za szczęście! Cudowna ulga ... lekkość ... wiatr ... na całym ciele i roześmiane, łaskoczące serce ...
Faza powoli, bardzo powoli samoczynnie cofa się do c.f. Ale o dziwo nie jest mi z tego powodu przykro ... nawet nie mam takiej myśli ... roześmiany, zadowolony i niebywale szczęśliwy wracam do ciała ... jestem już prawie w ciele ... a odczuwane szczęście tylko minimalnie zmalało ... niebywałe ... pyk! Jestem w ciele ...
O Boże! Udało się! Radość przeszła na c.f.! Rozglądam się uważnie po pokoju. Tak, to RF*! Wstaje z wyra i wciąż to czuję: delikatny, łagodnie łaskoczący wiatr na sobie i cudowną radość w środku serca. Jakby mnie ktoś chciał rozśmieszyć, muskając piórkiem.
Mogę się powstrzymać od wybuchu śmiechu i to jest cudowne. Nie przypomina to tłumienia, lecz kontrolę. Moje myśli? O czym właściwie myślę? Jezu, nigdzie nie dryfuję! Nawet nie jestem w stanie! Nie mam takiej potrzeby. Co było wczoraj? Wczoraj?
A cóż to za obce pytanie. Co będzie jutro? Nie napływa w ogóle do głowy. Jestem niebywale skupiony na odczuwaniu Teraz. Na niczym innym. Czuję, widzę, słyszę tylko to, co mnie otacza.
Idę do kuchni. Stopy, łagodnie tulą się do podłoża. Jeść? Czy nie jeść? Tak dobrze i tak dobrze, pojawia się odpowiedź. Więc jem. Micha smakuje niebywale! A co najważniejsze, jem i nic innego mój umysł nie wykonuje, żadnego dryfu ... dzwoni komórka ... odbieram. Krótka rozmowa dotycząca spraw z wczoraj, które oddziaływać mają na jutro ... zupełnie mijają Teraz.
Chwila koniecznego dryfu do iluzorycznej krainy wyobraźni wczoraj i jutra, by odbyć rozmowę, inaczej się nie da ... Koniec dialogu i natychmiastowy powrót do Teraz ...
Wychodzę z domu, do roboty. Jadę autem i całym sobą jestem w aucie. Pod prawą nogą czuję pedał gazu, dłoń lewa spoczywa na kierownicy, prawa na dźwigni biegów. Siedzę ciałem na fotelu, jestem kierowcą auta.
Co za wyostrzona obserwacja, percepcja ... widzę dokładnie co się dzieje daleko po lewej i daleko po prawej nie obracając głowy i nie wodząc wzrokiem. To samo jest z górą i dołem. W najdrobniejszych szczegółach wnętrze samochodu i jednocześnie pełna kontrola tego, co się dzieje na drodze.
Patrzę przed siebie, a widzę na około ... Auta suną jak w zwolnionym tempie ... Dodaje gazu, przyspieszenie ... jakbym je odczuwał pierwszy raz ... Nie szaleję, ale bym mógł, czuję przewagę, wszystko jest zwolnione ... Włączam radio. Wiadomości. Bez smaku.
Obojętnie opływają. Muzyka. Skojarzenia nie pojawiają się żadne. Dźwięk wydobywający się z pudełka. Nic poza tym. Wyłączyć? Nie wyłączać? Tak dobrze i tak. Wciąż wiatr w sobie i na sobie ... głaskanie serca ... co za WOLNOŚĆ ...
Udaje się na nocny spoczynek. Nie odczuwam potrzeby OBE Podróży. Nie odczuwam żadnej potrzeby. Łagodnie zapadam w sen tracąc Świadomość ... Budzę się rano: o jezu kochany! Znów jestem w tym stanie ... stanie z przedwczoraj! Dlaczego?
Kto mi GO zabrał?! Gdzie jest moja WOLNOŚĆ?! Jak mogło się TO stać?! Nie rozumiem ... Setki pytań cisną się do łepetyny, analizuję, sięgam pamięcią by sobie coś przypomnieć, co to będzie, znów ten dryf umysłu ... Nie ma mnie w Teraz! Co za głód! Kurwa chcę być WOLNY zawsze i na zawsze ...
Jak boga kocham! Czas na Rebelię! OBE Maniacy do boju !!!
Powyższa technika jest Nasza, OBE Maniakowa! Zdobyczna w fuksiarskim OBE Boju! Wyrwana fuksem z gardła Systemowi! Najlepsze odkrycia dzieją się przypadkiem, nie trzeba ich szukać, same się pojawiają. Niechaj przyjmie dumną nazwę: OBE Maniakowe Wchłonięcie.
*WW: Wewnętrzny Wskaźnik informujący o stopniu dostrojenia, czasie pozostałym do powrotu, odległości do ciała.
*RF: Rzeczywistość Fizyczna.
Darek Sugier
OBE Maniak I
LEONIDAS
obemaniak.pl