
kongresmen Evan w swej kampanii wyborczej obiecal zmienic swiat, zwariowac i obnizyc podatki. Dobry Bog Morgan Freeman wysluchal go i rozkazal budowac arke. Tym samym automatycznie wypelnilo sie drugie wyborcze przyzeczenie. Swiadkowie budowlanych zapedow Evana sa przekonani, ze stal sie ofiara specyficznej odmiany depresjipod wplywem naglego awansu spolecznego.
Zona Evana zabiera trojke synow, zegna sie z Evanem, nie mogac juz zniesc jego stanu.
Zatrzymuje sie w knajpce przy autostradzie. W tv wlasnie leca newsy o "szalonym Noe", czyli Evanie i spoty z placu budowy arki. Pojawia sie wszechobecny Bog-Morgan. Oczywiscie jako kelner, ktoremu pani Noe zaczyna sie zwierzac z kryzysu malzenskiwgo. Morgan pyta ja, o czym tak naprawde traktuje historia o arce Noe'go. Ona na to, ze o zagladzie, ratunku itp. Morgan twierdzi, ze wg niego jest to historia o milosci, o tym ze zwierzeta dobraly sie w pary, ufaly sobie, trwaly u swego boku, nie opuszczajac sie na dobre i na zle. Zaraz potem dodaje niby mimochodem:" Jesli prosimy o cos, np. o bliskosc w zwiazku (w tym momencie pani Noe-Evanowa szeroko otwiera oczy, taka wlasnie intencje sama wyrazila przeciez na poczatku !) to nie dostaje tej blskosci od kogos, nie jest mu podana na tacy, ale dostaje sytuacje, przechodzi przez doswiadczenie, w ktorym on sam moze ta bliskosc okazac".
Tak mi przyszlo do glowy, ze taka forme spelniania zyczen raczej chyba odrzucamy. moze warto ja wziac pod uwage?
i dla tego zdania (i wyrazu twarzy wspolczesnej pani Noe) warto obejrzec Evana. Choc jest tam jeszcze wiecej perelek

Czasami tak sobie mysle, ze wcale nie trzeba czytac zadnych ksiag i ksiazek duchowych. Wystarczy miec oczy i uszy szeroko otwarte, pamietac o swoich zyczeniach i nie dziwic sie, ze cokolwiek nas spotyka. Wtedy wszelkie duchowe rozmowy i dyskusje nie maja juz sensu, po prostu zaczyna sie ZYC. A wiedza znajduje sie wszedzie, na wyciagniecie reki
