Świat według Arsona, czyli System failed...

Co jakiś czas, ktoś z nas natrafia na błyskotliwe odkrycia - w wyniku swej pracy naukowej, badawczej, intelektualnej, etc. Tutaj szerzej będziemy o nich pisać..
alyjak
Posty: 5
Rejestracja: sob maja 19, 2007 7:36 pm

Świat według Arsona, czyli System failed...

Post autor: alyjak » pn paź 08, 2007 7:27 pm

Świat według Arsona, czyli System failed...

Ostatnio bardzo często zastanawiam się jak bardzo "fizyczny" jest świat, który zwyczajowo przyjęło się nazywać "rzeczywistością fizyczną". Kiedy rozglądam się wokół siebie i zdaję sobie sprawę, że rzecz, która teraz jawi mi się jako drzewo z pięknym konarem, dla innych może być wręcz badylem do przerobienia na papier toaletowy! Coś, co mnie bulwersuje - na twarzy innych może malować cień zadowolenia a nawet podniecenia i odwrotnie?

Nie ma jednej takiej rzeczy na świecie, która byłaby taka sama dla wszystkich. Jedna rzecz jest w tylu egzemplarzach, ilu ludzi się jej przygląda. Powiedz mi jak pachnie róża? Albo odpowiedz na pytanie: Czy drzewo, które samo upada w środku wielkiej puszczy czyni jakiś hałas?

A teraz sprawdźmy czy faktycznie ten hałas jest. Słyszę pytanie: "Czy drzewo, które samo upada w środku wielkiej puszczy czyni jakiś hałas?", wyobrażam sobie całe zdarzenie, słyszę zatem dźwięk, widzę oczami wyobraźni ten wielki huk upadającego drzewa! Czy naprawdę to widzę czy może PRZYPOMNIAŁEM sobie takie doświadczenie, które kiedyś widziałem w TV lub nawet będąc w lesie? Skąd mam wiedzieć czy drzewo to upadło z hałasem? Oczywiście wiem to, ponieważ MUSI ono tak upaść, bo tak mam ZAKODOWANE w głowie...

Cały nasz świat jest tym, czym nam się WYDAJE, że jest. Wszystko przechodzi przez pryzmat naszych przekonań i doświadczeń - nasz osobisty wewnętrzny FILTR. To najlepsze miejsce, aby zadać sobie pytanie: Co na tym świecie jest zatem prawdą a co nie jest? Czy muszę wierzyć w to co wierzą wszyscy czy nie? Jeśli nie to czy spotka mnie za to jakaś kara? Czy jestem pieprzonym konformistą czy mam siłę i odwagę sprzeciwić się panującym poglądom i opiniom? Czy ja też mogę sam tworzyć swój własny świat czy muszę iść razem ze stadem do nibylandu zwanego rajem? Rajem, którego chyba nikt nie widział a wszyscy chcą wierzyć, że jest.

Niestety nie rodzimy się zbyt świadomi rzeczywistości fizycznej i niestety musimy, dorastając, akceptować to czym nas "karmią" rodzice, znajomi i całe otoczenie. Im bardziej jesteśmy świadomi zaczynamy dostrzegać różnice w tym "kim jesteśmy" a tym co nam "zapakowano" do głowy jako wzorzec do naśladowania. Jako nastolatek każdy przechodzi jakąś formę buntu przeciwko wszystkim i wszystkiemu, tylko najbardziej ciotowate jednostki grzecznie buntują się same przeciwko sobie, tłumiąc naturalne instynkty od własnego JA. Wszędzie są te wzorce! Ludzie czy nie znudziły wam się już te wszystkie WZORCE? Czemu ludzie tak bardzo boją się zmian, że są w stanie zrobić chyba wszystko, żeby w ich życiu się nic nie zmieniło! Niech się zmienia cały świat, ale ja nie chcę brać w tym udziału, myśli zdecydowana większość ludzi - inaczej mówiąc i cytując wspaniałomyślny cytat z muru - "Kopernik wstrzymaj Ziemię - ja WYSIADAM".

Bardzo trafnie podsumował to R. Monroe stwierdzeniem, że:

"Niemniej wszystkie nasze zmartwienia i wojny dotyczą zmian. Boimy się, że coś się może wydarzyć lub przeciwnie, że nie wydarzy się nic. Walczymy, aby zapobiec zmianom lub by przyspieszyć ich proces. Jednakże cokolwiek robimy, zmiana jest w stu procentach gwarantowana. Jedyną niewiadomą stanowi jej szybkość. Powolną zmianę zwiemy ewolucją, szybką zaś rewolucją. Zmiany są streszczeniem Nieznanego ? największego z motorów napędowych strachu."

Czego my się właściwie tak boimy? Mamy solidne podstawy egzystencji, stworzyliśmy super technologie, systemy, ale chyba zapomnieliśmy o podstawach na jakich to wszystko powstało, inaczej rzekłszy: stoimy na kartce papieru pod, którą jest twarde biurko mające na celu wytworzenie iluzji "twardego podłoża", ale nikt nigdy się nie zapytał czy tę kartkę ktoś inny może nagle zechcieć spod nas wyciągnąć?... Jak na ironię, jeśli zrobi to szybko uratuje nas tzw. zasada bezwładności, ale jeśli zrobi to wolniej? Dlaczego to wszystko się właśnie tak odbywa?

Przypomina mi się "definicja" jednego kilograma, która mówi, że jest to WZORZEC ważący dokładnie 1kg i jest przechowywany w Sevres pod Paryżem. Może to być ciekawy przykład na "składnik systemu". Po co włamywać się do najbardziej zaszyfrowanych twierdz cyfrowych Pentagonu czy snuć plany najbardziej wyrafinowanych przewrotów politycznych jak wystarczy zwyczajnie zamienić wzorzec 1kg na 1kg i 23dkg!!! Świat OSZALEJE. Kto się spodziewa takiego numeru? Chyba nikt. Po obejrzeniu "Szklanej Pułapki nr 4" z panem Bruce'm Willis'em as starring, który de facto i jak zwykle ma jakieś ojcowskie problemy oraz porusza się na planie w stylu a'la Czaki Norris-McGyver, mamy na myśli niewyobrażalne wręcz katastrofy pokroju cyber-końca świata. Ludzie kochani, żeby zginąć można wcale z domu nie wychodzić.

Wracając do tego nieszczęsnego kilograma... Pochowajmy wszystkie tzw. "wzorce świadki", będące - (dla niewtajemniczonych) - wiernymi kopiami oryginału. Potem należy sukcesywnie, ale miarowo starać się aby taki nowy "wzorzec" zaczął zwyczajnie obowiązywać... Z drugiej strony kto powie jak można zrobić kopię oryginału? Przecież kopia zawsze coś straci do pierwowzoru. Parę razy "buchnąć" z muzeum oryginał i po jakimś czasie "przywracania" z kopii będziemy mięli 1kg + - 1dkg. Boże kochany mam nadzieję, że nikt nie skubnie tego pomysłu, do tego jeszcze zamieniłby 1Volt na 1,12Volta i koniec świata. Ludzie pójdą do sklepu po cukier, ci najbardziej skrupulatni zważą na swoich domowych wagach (tu się pewnie uśmiechają ci, którzy twierdzą, że wagi domowe nie mają takiej dokładności, ale jeśli wcześniej pójdzie fama, że coś nie gra ludzie ręką przytrzymają wskazówkę na wadze ( taka już jest ludzka natura...) i już wykryją podstęp! Pójdą kłócić się że sprzedawcą, ktoś inny podsłucha i też zacznie się kłócić. Skoro dwie osoby kłócą się o to samo znaczy się mają rację, nie? Pewnie, że mają. Ci bardziej cwani widząc jak motłoch bezwiednie i bez zastanowienia przyjmuje kit jako superlatywę wszystkiego i wizję lepszego społeczeństwa, wykorzystuje to do własnych celów. Na bzdurze powstaje imperium głupców. Kto się kiedyś zastanawiał na ile PRAWDZIWE jest to, w co postanowił uwierzyć? Na ile ktoś jest odważny, aby otwarcie stanąć twarzą w twarz z samym sobą i otwarcie zadać sobie dwa bardzo osobiste pytania:

Dlaczego robię to, co robię?
Dlaczego MYŚLĘ, tak jak myślę?

Dlaczego rodzaj ludzki tak uwielbia komplikować sobie życie? Zamiast wziąć sobie zwyczajnie od życia to czego chce lub/i potrzebuje, tworzy tak zmyślne oraz skomplikowane teorie oraz sposoby na zdobycie tego, co mogliby mieć na wyciągniecie ręki, że sam się potem w tym gubi! Umiera twórca teorii, nikt inny go wcześniej nie rozumiał. Powstał dogmat/reguła/zasada. Ludzie zaczynają w to wierzyć, świat taki się staje. Mijają setki a może i tysiące lat, z pokolenia na pokolenia mity mieszają się coraz bardziej z faktami. Kto teraz wie, co jest Prawdą a co bzdurą? Co by było gdyby można było UMÓWIĆ się, że od TERAZ obowiązują inne zasady? Kto potrafi uwierzyć, że świat można zmienić zmieniając swoje myślenie? Rozpatrzmy to na podstawie tego, co już wiemy...

Modlitwa, cóż to takiego... Każdy mieszkaniec Ziemi zna to słowo, lecz [...]
więcej http://timefiction.com/esp.php
,,,

Daltar
Posty: 632
Rejestracja: czw mar 12, 2009 10:25 pm

Post autor: Daltar » pt mar 13, 2009 10:40 pm

Znaczna część o ile nie wszystko o czym napisałeś sprowadza się według moich odczuć do wspólnego mianownika. Do natury człowieka w rozdrabnianiu i komplikowaniu, oraz do jego skłonności w przyglądaniu się wszystkiemu "przez mikroskop". Tym czasem reguły rządzące światem fizycznym są w swym założeniu niezwykle proste, bowiem prostota jest szlachetnością, pięknem i doskonałością. Powiedzenie "genialnie proste" nie wzięło się znikąd. Posłużę się pewnym przykładem, który przychodzi mi do głowy. Oto w czarno-białym świecie Mistrz daje uczniowi trzy tuby podstawowych kolorów farb: czerwoną, żółtą i niebieską oraz poleca mu namalować obraz. Uczeń zaczyna malować, jednak szybko trzy kolory nie wystarczają mu do przelania swych ambicji na płótno. Zaczyna kombinować, jak tym trzem farbom nadać jakąś odmienność. Zatem rozwadnia je, przypala palnikiem, posypuje talkiem. Suszy i nawilża aby obraz uzyskał to czego brakuje mu do oczekiwanej doskonałości. Stosuje szereg innych sztuczek i udziwnień, aby ten trój kolorowy obraz był ciekawszy.
W końcu zaczyna eksperymentować, budując skomplikowane urządzenia do nadawania tym trzem farbom innych walorów niż ich podstawowe. Jego frustracja rośnie, zaczyna się męczyć i uważać, że nic już nie da się wycisnąć z tego co ma. Wtedy nadchodzi Mistrz, bierze farby i zaczyna je po prostu mieszać ze sobą, tworząc permutacje z setek tysięcy, milionów subtelnych odcieni i kolorów.

Zatem idąc tym myślowym tropem odnajdujemy ludzkość miotająca się przy próbach stworzenia doskonalszego świata przy pomocy palnika, potu i krwi, tym czasem cały sekret, tak genialnie prosty, zawarty jest darze Mistrza jaki nam ofiarował.

Zatem nie dziwmy się, że taki jest świat, bowiem ludzkość celowo przerabia swoją lekcję szarpaniny z materią oraz przede wszystkim szarpaniny z innymi, podobnymi sobie. Ofiarowano dar, z którym niewielu umie sobie poradzić i z odkryć jego prawdziwą wartość i istotę. Ludziom brakuje tej wiedzy, brakuje podstawy i zdolności usłyszenia i zrozumienia prostej instrukcji. A do tego nawet jeśli ją czasem słyszą, nie chcą zastosować, woląc szarpać się dalej przy swoim. Stąd tyle paranoi, zaschłych nawarstwień, agresji, niezrozumienia, zagmatwania i utrudnień we wszystkich dziedzinach życia fizycznego, jakie nas otacza. Dlatego czasem nie warto śledzić wszystkiego "przez mikroskop", ale przysiąść i zastanowić się nad jednym wzorem, który to opisuje.

ODPOWIEDZ

Wróć do „Nasze odkrycia”