Chciałem rozwiązać ten problem – zacząłem czytać moje stare posty i zastanawiać się jak ja to kiedyś robiłem. I nagle trafiłem na taką małą wskazówkę – wertuję sobie książki Moena i mnie olśniło. Zobaczyłem na samym końcu jakiś aneks z dokładnym opisem jak sobie radzić z ograniczającymi nas przekonaniami! Dar niebios po prostu! Okazało się, że to rozmowa z podświadomością (aspektem osobowości). W sumie nazwa aspekt bardziej mi się podoba i tutaj odpowiada. Takie rozmowy prowadziłem już wcześniej, ale nic ciekawego z nich nie wynikało – od takie głupie nielogiczne odzywki mnie samego, w środku głowy. Zamiast poważnych odpowiedzi na pytanie dostawałem okrzyki typu: „Bu! HAHAHA”, „Eee tam… Marchewka jest niedobra”, „Lepiej pomaluj na zielono, bo cegła i tak spadnie”…
W każdym razie postanowiłem tego spróbować. Znałem już przyczynę moich niepowodzeń – po prostu bałem się, że znowu mi nie wyjdzie, że zasnę, że nie będę wiedział jak wyjść. Niestety wszystkie wyjścia jakie miałem do tej pory były albo spontaniczne, albo ktoś mnie wyciągnął. Najzwyczajniej w świecie myślałem, że nie potrafię wyjść samemu.
Leżałem na łóżku i nawet się dobrze nie ułożyłem i już naszła mnie myśl, że mi nie wyjdzie. Nie wiedziałem za bardzo jak wejść w trans – teoria jedno, praktyka drugie. Nagle mnie olśniło – nie chciałem stosować starych metod, bo wydawały mi się „dziecinne”, takie dla osób niedoświadczonych i niezaradnych, sądziłem że ja jestem już doświadczony i przyjdzie „samo”. Ale spróbowałem pierwszej, najprostszej metody jaką znałem – liczyłem strony w książce…
Przeliczyłem może z 25 stron (a liczyłem co 3) i już byłem nieźle zrelaksowany! „Wow” - pomyślałem! Czas sobie pogadać. Ale coś było nie tak – nikt mi nie odpowiadał! Wiedziałem, że muszę mówić nie myślami, a „całym sobą”. Znałem już tę metodę i usłyszałem samego siebie mówiącego zamiast mnie (?). Zadawałem pytania i echo w uszach odpowiadało niemal natychmiast:
- Chcę rozmawiać z aspektem mnie samego, który odpowiada za to, że nie mogę wyjść z ciała.
- Niemożliwe.
- Dlaczego mnie blokujesz?
- Muszę.
- Ale ja chcę wyjść z ciała!
- Niewolno.
- Ale dlaczego?
- Niebezpieczne.
Zmieszałem się! To były MOJE myśli! Odpowiadałem sam sobie mimo że i tak tego nie kreowałem. Jakby ktoś mówił do mnie moim głosem i sterował myślami. Pomyślałem, że jednak to sobie wymyślam! Jak to może być niebezpieczne! Byłem już TAM i to było cudowne! Jest tam wspaniale, ciepło i przyjemnie! Przecież WIEM, że jest tak OK!
I tak rozmyślając straciłem na chwilę świadomość. Pamiętam, że stałem i naprzeciwko mnie w tej samej pozycji znajdowało się 3 takich samych mnie. Podchodziłem do każdego siebie i jakby mierzyłem im ubrania, poprawiałem je i poklepywałem na znak, że już mogą iść, że mogą mnie zostawić bo są/bo jestem gotowy do drogi.
KLIK

Właśnie takim KLIKIEM kończy się każda próba wyjścia – wszystko jest dobrze, aż do momentu, gdy dosłownie na sekundkę się „zatracam” i po chwili wracam zupełnie wypompowany i zmęczony.
Pomocy.