Nie tak dawno ktoś? , głos nie wiem kogo, na moje przemyślenia dotyczące samooceny mojej osoby, mojego życia, wszystkiego czego doświadczam, czego się uczę,powiedział: "
Człowiek jest przede wszystkim istotą duchową, a ciało dostaje wtedy,gdy ma się czegoś nauczyć". Od tej pory oceniam siebie pod tym kątem i analizuję, czego też mam się tu i teraz nauczyć.A Wy jak sadzicie,jakie jest Wasze zdanie na ten temat?
Kim jestem?
-
- Administrator
- Posty: 166
- Rejestracja: wt lis 07, 2006 7:25 pm
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
hmm... wbrew wszystkiemu jest mi całkiem dobrze w moim ciele:) ale prawda jest, że pewne "testy" są cyklicznie powtarzane, aż do ostatecznego zaliczenia. Ostatnio trzymam się też myśli, że po to się Tutaj urodziłem, by żyć przede wszystkim Tutaj.
"Tam" może czasem trochę poczekać...
"Tam" może czasem trochę poczekać...
"bo nie jesteśmy z tego świata i nigdy nie będziemy..."
Ten temat jest poruszony przeze mnie celowo, aby poznać czy znacie swoje prawdziwe korzenie. Nie chcę żyć nieświadomie i czekać aż ktoś, kiedyś , z litości do mojej zagubionej duszy, będzie się starał mnie odzyskać, a to jest przecież celem nauk B. Moena. Żyjemy będąc nieświadomi tak wielu rzeczy i umieramy nieświadomi właśnie przywiązani tak bardzo do życia "tu", że tyle dusz jest zagubionych.co potwierdza sam Bruce Moen. Gdyby wiedza o dalszym życiu po obumarciu ciała fizycznego była znana większości ludzi, to nie było by aż tak dużo cierpienia wokół. Jestem prowokatorką i trudnym przeciwnikiem w dyskusjach , więc z góry przepraszam za swoje "racje".
Życie jest cudem.
Niedawno przeczytalam gdzies zdanie, ktore powtarzam sobie codziennie, brzmi ono: "nie jestesmy istotami ludzkimi majacymi duchowe doswiadczenia , lecz istotami duchowymi majacymi ludzkie doswiadczenia".
Zdanie to nie sluzy mi do oddalenia sie od swiata materialnego ale do innego na wszystko spojrzenia, ja bardzo lubie ten swiat i cenie sobie mozliwosci doznan na wszystkich poziomach...
Od dawna badam kim jestem , byly rozne fazy. Od rozumienia , ze jestem istota - cialem, ktora steruja rozne energie, czyli jakby niewolnikiem owych wplywow do pojecia, ze jestem ta odbierajaca wplywy i ta, tymi, ktore te wplywy wysylaja. Jasniejszy obraz utworzyl sie po przeczytaniu "Swiata w oczach Michaela" ( to bardzo dobra ksiazka, choc mialam do niej uprzedzenia, bo to channeling to po przeczytaniu kilku stron czulam, ze to prawda), gdzie mowa o tym, ze jestesmy grupa dusz, esencji , ktore wcielaja sie tu i nie tylko tu. Na pewno jestem pod wplywem tez innych energii ale najwazniejszy jest dla mnie wplyw pochodzacy z mojej grupy, wg. Monroego zdaje sie "dysku". Dlatego podczas medytacji prosze o kontakt z energia z mojej grupy.
Pozdrawiam.
Zdanie to nie sluzy mi do oddalenia sie od swiata materialnego ale do innego na wszystko spojrzenia, ja bardzo lubie ten swiat i cenie sobie mozliwosci doznan na wszystkich poziomach...
Od dawna badam kim jestem , byly rozne fazy. Od rozumienia , ze jestem istota - cialem, ktora steruja rozne energie, czyli jakby niewolnikiem owych wplywow do pojecia, ze jestem ta odbierajaca wplywy i ta, tymi, ktore te wplywy wysylaja. Jasniejszy obraz utworzyl sie po przeczytaniu "Swiata w oczach Michaela" ( to bardzo dobra ksiazka, choc mialam do niej uprzedzenia, bo to channeling to po przeczytaniu kilku stron czulam, ze to prawda), gdzie mowa o tym, ze jestesmy grupa dusz, esencji , ktore wcielaja sie tu i nie tylko tu. Na pewno jestem pod wplywem tez innych energii ale najwazniejszy jest dla mnie wplyw pochodzacy z mojej grupy, wg. Monroego zdaje sie "dysku". Dlatego podczas medytacji prosze o kontakt z energia z mojej grupy.
Pozdrawiam.
Ja uważam się za ducha-duszę,która przebywa w fizycznym ciele.Po przeczytaniu "Ewangelii Jezusa" i ponownym zbadaniu Nowego Testamentu uważam,że w każdym człowieku jest Bóg Ojciec jako Duch Boży i Chrystus jako Duch Chrystusowy ,nasz Osobisty Zbawiciel.To On pomaga nam uwalniać się od naszych grzechów w kolejnych reinkarnacjach.


delux77
Jestem zwolenniczką poglądu, że w przyrodzie nic nie stoi w miejscu. Bóg, żeby nie maleć, musi wzrastać.
Dlatego od momentu stworzenia każdy z nas ma w sobie oprócz cząstki samego Boga także cząstkę zwyczajnej, nieoczyszczonej energii (czego symbolem jest "grzech pierworodny"), którą poprzez kolejne inkarnacje oczyszczamy z mozołem. Czasami dokładamy sobie pracy zanieczyszczając i tę energię, która była już oczyszczona, ale mam nadzieję, że to nie zdarza się za często.
Każdy z nas jest cząsteczką Boga - i po oczyszczeniu każdy z nas w końcu do Niego wraca drogą stopniowych połączeń poszczególnych świadomości. Bóg ma nieustanny telepatyczny kontakt z każdą swoją cząsteczką - tylko my do pewnego stopnia swojego rozwoju możemy tego nie czuć.
I nie ma znaczenia, kiedy wrócimy do Całości - kiedyś na pewno...
Tyle, że to wzrastanie niestety często boli. Dlatego nie nazywam Boga miłosiernym, bo to paranoiczne, żeby sobie samemu wybaczać to, co się sobie samemu zrobiło. Nazywam Boga raczej (dosłownie) Współczującym...
Dlatego od momentu stworzenia każdy z nas ma w sobie oprócz cząstki samego Boga także cząstkę zwyczajnej, nieoczyszczonej energii (czego symbolem jest "grzech pierworodny"), którą poprzez kolejne inkarnacje oczyszczamy z mozołem. Czasami dokładamy sobie pracy zanieczyszczając i tę energię, która była już oczyszczona, ale mam nadzieję, że to nie zdarza się za często.
Każdy z nas jest cząsteczką Boga - i po oczyszczeniu każdy z nas w końcu do Niego wraca drogą stopniowych połączeń poszczególnych świadomości. Bóg ma nieustanny telepatyczny kontakt z każdą swoją cząsteczką - tylko my do pewnego stopnia swojego rozwoju możemy tego nie czuć.
I nie ma znaczenia, kiedy wrócimy do Całości - kiedyś na pewno...
Tyle, że to wzrastanie niestety często boli. Dlatego nie nazywam Boga miłosiernym, bo to paranoiczne, żeby sobie samemu wybaczać to, co się sobie samemu zrobiło. Nazywam Boga raczej (dosłownie) Współczującym...