Mianowicie dziś w nocy odwiedził mnie Anioł i obawiam się, że to był Archanioł Michał. Chyba powinienem zaznaczyć, że nie jestem osobą religijną a tematyką anielską nigdy się nie interesowałem. Mianowicie dziś we śnie wyrwała mnie ze snu czyja obecność, czyjś głos. Pomyślałem, że to jest mój przewodnik duchowy, z którym udało mi się w styczniu trzy razy nawiązać kontakt. Zadałem mu pytanie, co mam robić, jak rozwijać się duchowo. On coś mi odpowiadał, ale ja podświadomie poczułem, że ta istota nie jest moim przewodnikiem, tylko się pod niego podszywa. Zacząłem krzyczeć, że nie chce z nim rozmawiać, chcę rozmawiać z moim prawdziwym przewodnikiem duchowym. I nagle to się stało. Miałem wrażenie, że za mojej głowy przybywa światło. Ta istota, która najpierw podawała się za przewodnika, powiedziała mi: to jest prawdziwy przewodnik, on pochodzi od samego Boga. Ogarnęło mnie światło, ciepło, na początku jakby trochę pomarańczowe ale jak już było nade mną, to było srebrzyście białe, jakby mieniło się, odbijało. Miałem stan euforii, widziałem jego skrzydła, białe duże, miałem wrażeniem, że czuje powiem wiatru. Staną przede mną, ja nie pamiętam wyglądu. Nie wiedziałem dlaczego przyszedł Anioł, przecież moim przewodnikiem jest ktoś inny i tak trochę byłem zaskoczony. Spytałem się co mam robić, jak rozwijać się duchowo. A on tak jakby mnie zeskanował, nie mogłem kłamać, jakby skanował moją energię. Czułem obce energie, negatywne koło siebie. On chyba je wyciągał. Był taki moment, że juz sam nie wiedziałem czy te energie są mną czy one są koło mnie. Błagalnym tonem powiedziałem do niego, że jestem złym człowiekiem. On miał miecz, to był na 100% miecz, i wsadził mi go w brzuch! Nie czułem bólu, nie czułem, że to jest kara czy coś w tym stylu. Miałem wrażenie, że odpływam, że tracę kontakt z „rzeczywistością”, czułem się tak jakbym zanikał, ogarniała mnie ciemność. I zaczął do mnie mówić. Mówił coś, że coś się nie udało, nie doszliśmy do czegoś. Nie mogę sobie przypomnieć dokładnie słów, ale byłem strasznie załamany tym, takie poczucie porażki miałem. Odczułem, to tak jakby mówił, że my jak ludzkość nie zdaliśmy egzaminu. I powiedział na koniec, tak jakby to miało być dla mnie pocieszeniem, a to już pamiętam na 100% : „każdy będzie sądzony indywidualnie”. I zanikłem całkowicie, poczułem się przez sekundę w nicości i obudziłem się chyba w jakimś klasztorze, pamiętam mury kościelne, widziałem przed sobą krzyż. I przeraziłem się, że umarłem, że już nigdy nie wrócę do tego życia i powiedziałem sobie, że tak nie może być i muszę się obudzić. I się obudziłem w „tej rzeczywistości”. Nad ranem wpisałem w google „Anioł z mieczem” i mi wyskoczył Archanioł Michał. co otym sądzicie?
