Psychodeliki mają bardzo nieznaczny potencjał uzależniający.
Ja eksperymentowałem tylko z Salvią Divinorum (dysocjant)
Kiedy doszedłem do siebie, przyrzekłem że już nigdy więcej i podziekowałem że bozia pozostawiła mnie przy zdrowych zmysłach.
Następnego wieczoru spróbowałem jeszcze raz i było już zupełnie inaczej.
Znalazłem się w jakimś jakby miescie zrobionym z czegoś co przypominało piasek,
byłem oprowadzany przez jakąs kobietę.
Dla wszystkich podróży są pewne wspólne cechy: kompletna utrata ego i poczucia czasu, zapominasz kim jesteś, jak masz na imię i skąd przebywasz.
Podróże po Salvii nie są euforyzujące, mogłbym powiedzieć nawet że neutralne, o ile nie wystąpi przy nich panka i strach.
Bardzo pouczająca roslinka.
W 2010 r. została zdelegalizowana, myślę że dlatego iż ludzie nie obchodzili się z nią należycie i zbytnio afiszowali ze swoim stanem po niej.
A to nie jest coś, co się pali rekreacyjnie.
Ayahuasca powoduje halucynacje, wkoncu zawiera DMT.
Ale to już zupełnie co innego, przy psychodelikach nie występuje utrata ego, za to głęboka introspekcja wgłąb siebie.