Sen pierwszy (miałam go jakiś tydzień temu):
Sen byl bardzo realny.
Siedziałam na kanapie, jak zwykle, coś tam sobie robiąc. Nagle pojawil sie pan (pod 50-tkę, przypominał mi Roma) i zaczął mierzyc centymetrem krawieckim szerokośc mojej kanapy, zastanawiając się czy jest na tyle szeroka żeby się wszystcy pomiescili.
Zagotowałam się trochę, pytając o co mu chodzi? jacy wszyscy?
Pojawiła sie przy jego boku jakaś pani (równiez w wieku ok.50lat albo więcej), robiaca bardzo miłe wrazenie. Wytłumaczyli mi że o ni tu teraz będa mieszkać. Zszokowałam się "jak to mieskzać? a co z nami? Kto was tu przysłał, czy właściel mieszkania? ale nam nie kazał sie wyprowadzić." (w realu wynajmujemy mieszkanie)
Na to oni że nie wiedza kto ich przysłał, ale kazano im tu zamieszkać. pani serdecznie wzieła mnie do kuchni i pokazała resztę rodziny: przy stole siedzialo 2 chlopaków, rozmawiali i wygłupiali się (nie wiem ile mogli mieć lat, ciężo ocenić: między 16 a 22).
W dalszym ciagu byłam zszokowana, ilościa osób i tym że mają ze mną mieszkać, a w dodatku tym że to cyganie (chociaz pani i chłopcy nie wyglądali jak Romowie)... po czym w korytarzu pojawiła się dziewczynka (aniołeczek doslownie, piękniutki długowłosy blondasek, lat mniej więcej 5-7).
Jeszcze większy szok: "co??? a to kto? ona tez z wami"
-"Tak, jest nas pięcioro"
-"co?? piecioro? gdzie my sie pomiescimy?... dobra niech mała idzie tam, do pokoiku, do mojej córki. dzieci będa razem"
.... i koniec snu.
Czy to może oznaczać że mam gości w domu. Jeśli tak, to mi to zupełnie nie przeszkadza, jesli maja tu być. Nawet powiedzialam to do mojego opiekuna (wierzę że info do niego dotarło) że jesli będą mili i fajni, a mój żywot ma im w czymś pomoc, to nie wnosze sprzeciwu. byleby mnie nie straszyli. Nie wiem, czy sobie tego nie wymyśłiłam, ale odczuwam obecność tej kobiety....
Jakby ktoś mógł to sprawdzić, to będe wdzięczna... i spokojniejsza.
---------------
Wczoraj na jawie:
Tytulem wstępu, napiszę to co było na jawie. Poszłam kupić kryształ, bo mojemu urwała sie zawieszka, ale wyszłam z zupełnie innymi kamieniami, kupionymi intuicyjnie.
Więc mam na szyi ametyst... i ten ametyst spał dzisiaj ze mną i byl bohaterem snu.
Wyczytałam troche wczoraj o ametyście, z czego wynika że stymuluje tzecie oko oraz koronę; działa jako tarcza ochronna itp.
Drugi sen (dzisiejszy):
obudzialam się i miałam wlączony telewizor. W TV pan wyjasniał działanie ametystu, że noszony na szyi oslabia koronę narazając ja na ataki złych enrtgii. W tym momencie, poczułam coś co podleciało do mojej głowy, zamotało mi energią, az poczulam silny kłujący ból... i ustalo, jakby to coś wlazło do srodka...
Pan w tv mówil dalej, że aby sie ochronić przez taką energią nalezy kamień połozyć na czakrze korony.
Strasznie się bałam. Natychmiast zdjęłam kamień i położyłam na glowie, znów sie coś zakotłowało, poczułam znów ból ale inny... ale nie miałam pewności czy to coś znikneło. Dla bezpieczenstwa zostawiłam kamien na głowie.
wszystko ucichlo, Tv już nie grał... zapadłam w sen... ale jeszcze lek czułam.
Był półmrok, spojrzałam na szafki, a obok nich coś wisiało (zegar chyba), czego normalnie nie ma.
zaznaczam że w tym snie ja cały czas myślalam ze to jawa... przestraszyłam sie tego czegoś. bałam się że wchodzę w astral albo oobe... zamknęłam oczy i mialam takie wrażenie że wystraczy ze wyobraże sobie dzrwi i je otworzę, po czym juz TAM będę... Przestraszyłam się, pomyślałam : Nie chce tego, chce spać"
I zasnęłam....
Dzisiaj na jawie:
Rano się obudziłam będą pewna ze to wszystko była jawa, szukam nad głowa kamienia... nie ma go... łapię sie za szyje a on dalej wisi na szyi.
No ale się porobiło
