Sprawa do załatwienia
-
- Posty: 1160
- Rejestracja: wt lis 14, 2006 8:50 pm
Ja swoje zdanie podtrzymuje i zgadzam się z Roxane.
BB,przykład z dzieckiem był moim zdaniem tylko w części trafny.Wiesz czemu?
Masz racje, że dziecku trzeba wytłumaczyc,żeby nie dotykało piecyka, bo jest goracy,ale jeżeli sie upsze,że jednak dotknie,to juz jest jego wybór.Dotknie raz i więcej tego nie zrobi.
Podawanie przykładu na małych dzieciach nie ma sensu,bo one nie rozumieją jeszcze,co jest złe, a co dobre.
Inaczej sprawy wygladaja z dorosłymi.Jak najbardziej zgadzam się z tym,żeby powiedziec swoje zdanie,wyrazic swoja opinie i TYLE! albo ta osoba to zaakceptyje,albo nie.Jeżeli niezaakceptuje,trzeba to uszanowac i ją zostawic w spokoju,nawet jak by to miało w naszej opini byc złe
Do obcych ludzi w ogóle się nie mieszam [od roku],gorzej sprawy wygladają jeżeli chodzi o dzieci lub męża,no bo wiadomo,że są dla mnie najdrożsi.
Ja miałam z dziecmi straszne przejścia,były wojny,płacze,tłumaczenia.Od paru miesiecy pozwoliłam im wziąśc zycie w swoje rece.ZE WSZYSTKIMI KONSEKWENCJAMI.
Jeżeli któreś z nich nie zgadza się z moja opinią,ma swój pomysł na życie...proszę bardzo!
Zapanowała w domu zgoda i o dziwo dzieci i mąż przestali robic głupoty.
BB,przykład z dzieckiem był moim zdaniem tylko w części trafny.Wiesz czemu?
Masz racje, że dziecku trzeba wytłumaczyc,żeby nie dotykało piecyka, bo jest goracy,ale jeżeli sie upsze,że jednak dotknie,to juz jest jego wybór.Dotknie raz i więcej tego nie zrobi.
Podawanie przykładu na małych dzieciach nie ma sensu,bo one nie rozumieją jeszcze,co jest złe, a co dobre.
Inaczej sprawy wygladaja z dorosłymi.Jak najbardziej zgadzam się z tym,żeby powiedziec swoje zdanie,wyrazic swoja opinie i TYLE! albo ta osoba to zaakceptyje,albo nie.Jeżeli niezaakceptuje,trzeba to uszanowac i ją zostawic w spokoju,nawet jak by to miało w naszej opini byc złe
Do obcych ludzi w ogóle się nie mieszam [od roku],gorzej sprawy wygladają jeżeli chodzi o dzieci lub męża,no bo wiadomo,że są dla mnie najdrożsi.
Ja miałam z dziecmi straszne przejścia,były wojny,płacze,tłumaczenia.Od paru miesiecy pozwoliłam im wziąśc zycie w swoje rece.ZE WSZYSTKIMI KONSEKWENCJAMI.
Jeżeli któreś z nich nie zgadza się z moja opinią,ma swój pomysł na życie...proszę bardzo!
Zapanowała w domu zgoda i o dziwo dzieci i mąż przestali robic głupoty.
Bardzo mi przykro,ale NIE nawiązuję już kontaktów ze zmarłymi
Ale jesli juz "naprawilismy sie" w jakims aspekcie, to dlaczego nie pomoc w tym innym, skoro my juz to mamy za soba? Przeciez to sie dzieje codziennie w zwyklych rozmowach. Niektorzy czasem sa juz wewnetrznie gotowi na wieksze zmiany, wolanie ich serca, Duszy i nieswiadomie nawet puszczaja intencje, by tego doswiadczyc.. Jesli mamy cos dla nich, to dlaczego im tego nie przekazac? Wszystko ma oczywiscie 2 strony - jednym wydaje sie, ze maja racje i za wszelka cene chca ja wyegzekwowac, terroryzujac czasem nawet najblizszych, ograniczajac ich wolnosc, ale sa tez tacy, ktorzy po prostu maja cos za soba, a moze w sobie takiego, ze pomocne jest powiedzenie o tym komus innemu. Zdazylo mi sie juz nawet zycie komus uratowac slowami, bo tylko nimi moglem sie posluzyc - nie moglem nic zrobic, moglem jedynie mowic - to tez czasami jest tworcze dzialanie, jesli zawiera w sobie pewien sens dla kogos.. Gdybym sie wtedy ograniczyl do powiedzenia tylko swojego zdania, a nie uparl sie i nie staral sie jak najlepiej zrozumiec ta osobe, tak pod wzgledem jej sytuacji jak i osobowosci, aby dotrzec do niej jej jezykiem, pomagajac jej zobaczyc w sobie wieksze mozliwosci, do zmiany jej zycia, do wyjscia z jej tragicznej sytuacji, to by sie zabila. Nic na sile - oczywiscie, ze nie - ale nie widze nic zlego w samym mowieniu, bo to czasem - i wiem z wlasnego doswiadczenia - jest jedynym sposobem komunikacji.. Reszta nalezy do tej drugiej osoby - jej mysli, jej dalsze czyny w kierunku tego Kim postanawia sie stac wobec naszych slow.. Na to juz wplywu nie mamy i miec nie powinnismy, bo to jest czyjas wolnosc.
Mysl - Slowo - Czyn.
A co do Pomocnikow: ich polozenie wydaje sie nieco inne, poniewaz istnieja poza iluzja i ich rola jest odmienna. Nie sa naszymi rodzicami, przyjaciolmi, itp. Ich sposob dzialania jest inny - uwzgledniajacy iluzje i nasz wolny wybor w jej ramach. Oni nie ucza sie od nas - nie potrzebuja doswiadczac siebie za naszym posrednictwem, nie potrzebuja konfrontacji. Ale my tu tkwimy razem i mamy wiecej srodkow przekazu w stosunku do innych. Co z siebie dajemy, to do nas wraca. Z reszta.. Czy to nie Pomocnicy zsylaja nam czasem kogos, kto powie nam cos takiego, ze jestesmy mu potem za to tylko wdzieczni, bo cos waznego o sobie dzieki jego slowom sobie uzsmyslowilismy? A cale relacje miedzyludzkie? Przyjaciele pocieszajacy sie, pokazujacy lepsza droge? Czasem sie ja po prostu zna. To Milosc i jesli w nas jest, rowniez slowa ja niosa.. Milosc to rowniez swiadomosc, a moze przede wszystkim, wiec i slowa moga byc uswiadamiajace, przenikajace, rozlamujace, ale w tym pozytywnym sensie..
Ostatecznie: nie mozna pomoc nikomu, jesli ten ktos nie chce pomoc sobie. Wiele jednak osob dookola nas czuje cos, wie tym samym w pewnym sensie o czyms, mniej lub bardziej, ale nie potrafi tego obrac w slowa - nie potrafi sobie tego wytlumaczyc. Czasami my byc moze mozemy wlasnie im w tym pomoc - okreslic samych siebie slowem, zrozumieniem. Jestem tego pewien. Sa tez rzecz jasna 'zakute lby', do ktorych nie ma sensu mowic, bo uznaja Cie za czlonka sekty (sprawdzone), bluznierce i wszystko inne, gdy tylko poczuja ze nasze slowa godza w ich.. cokolwiek ich, czego boja sie stracic, a boja sie nieznanego.. A jednego, ktory mowil w milosci nawet ukrzyzowano.. Ale nie przejal sie nawet tym, wiedzial, ze nie warto.. On wiedzial swoje, wiedzial kim jest i glosil to otwarcie, nauczal.. Pewnie nam zyczylby tego samego..
Trzeba jednak pozwolic sie innym spazyc, bo pomimo nawet wyrobionego zrozumienia, brak doswiadczenia, lub rozdarcie miedzy 2 drogami ich do czegos ciagnie.. Nie ma w tym nic zlego, choc czasem trudno patrzec, gdy cierpia najblizsi.. I co z tego, ze mowia potem: "miales racje", gdy przeciez bylo to do przewidzenia.. Ale to ich wolnosc, ich Ja, ich ksztaltowanie sie poprzez wlasne wybory. W pewnym sensie "to nie nasz problem" i szanujemy ich decyzje.. Im wiecej razy, tym jakos latwiej nawet sie to znosi, wrecz z usmiechem, bo tak naprawde - co im sie moze stac? Tylko jakies skrajne przypadki byc moze wymagaja wiekszej zacietosci z naszej strony.. Nawet Pomocnicy ratuja niektorych samobojcow, nie dajac im sie zabic, bo wiedza, ze nie to jest najglebsza intencja ich Duszy..
Mysl - Slowo - Czyn.
A co do Pomocnikow: ich polozenie wydaje sie nieco inne, poniewaz istnieja poza iluzja i ich rola jest odmienna. Nie sa naszymi rodzicami, przyjaciolmi, itp. Ich sposob dzialania jest inny - uwzgledniajacy iluzje i nasz wolny wybor w jej ramach. Oni nie ucza sie od nas - nie potrzebuja doswiadczac siebie za naszym posrednictwem, nie potrzebuja konfrontacji. Ale my tu tkwimy razem i mamy wiecej srodkow przekazu w stosunku do innych. Co z siebie dajemy, to do nas wraca. Z reszta.. Czy to nie Pomocnicy zsylaja nam czasem kogos, kto powie nam cos takiego, ze jestesmy mu potem za to tylko wdzieczni, bo cos waznego o sobie dzieki jego slowom sobie uzsmyslowilismy? A cale relacje miedzyludzkie? Przyjaciele pocieszajacy sie, pokazujacy lepsza droge? Czasem sie ja po prostu zna. To Milosc i jesli w nas jest, rowniez slowa ja niosa.. Milosc to rowniez swiadomosc, a moze przede wszystkim, wiec i slowa moga byc uswiadamiajace, przenikajace, rozlamujace, ale w tym pozytywnym sensie..
Ostatecznie: nie mozna pomoc nikomu, jesli ten ktos nie chce pomoc sobie. Wiele jednak osob dookola nas czuje cos, wie tym samym w pewnym sensie o czyms, mniej lub bardziej, ale nie potrafi tego obrac w slowa - nie potrafi sobie tego wytlumaczyc. Czasami my byc moze mozemy wlasnie im w tym pomoc - okreslic samych siebie slowem, zrozumieniem. Jestem tego pewien. Sa tez rzecz jasna 'zakute lby', do ktorych nie ma sensu mowic, bo uznaja Cie za czlonka sekty (sprawdzone), bluznierce i wszystko inne, gdy tylko poczuja ze nasze slowa godza w ich.. cokolwiek ich, czego boja sie stracic, a boja sie nieznanego.. A jednego, ktory mowil w milosci nawet ukrzyzowano.. Ale nie przejal sie nawet tym, wiedzial, ze nie warto.. On wiedzial swoje, wiedzial kim jest i glosil to otwarcie, nauczal.. Pewnie nam zyczylby tego samego..
Trzeba jednak pozwolic sie innym spazyc, bo pomimo nawet wyrobionego zrozumienia, brak doswiadczenia, lub rozdarcie miedzy 2 drogami ich do czegos ciagnie.. Nie ma w tym nic zlego, choc czasem trudno patrzec, gdy cierpia najblizsi.. I co z tego, ze mowia potem: "miales racje", gdy przeciez bylo to do przewidzenia.. Ale to ich wolnosc, ich Ja, ich ksztaltowanie sie poprzez wlasne wybory. W pewnym sensie "to nie nasz problem" i szanujemy ich decyzje.. Im wiecej razy, tym jakos latwiej nawet sie to znosi, wrecz z usmiechem, bo tak naprawde - co im sie moze stac? Tylko jakies skrajne przypadki byc moze wymagaja wiekszej zacietosci z naszej strony.. Nawet Pomocnicy ratuja niektorych samobojcow, nie dajac im sie zabic, bo wiedza, ze nie to jest najglebsza intencja ich Duszy..
Ostatnio zmieniony śr sty 10, 2007 10:46 pm przez BB, łącznie zmieniany 3 razy.
Ewa wlasnie to jest super , Z pelnymi konsekwencjami oddac komus prawo do jego wlasnych wyborow i decyzji.
Uwazam ze tak naprawde , to nie wiemy przeciez czy juz do konca uzdrowilismy jakis aspekt naprawilismy sie, wiemy juz cos na tyle doglebnie ze mozemy dawac rady i pouczac, byc moze jest to zaledwie szczyt gory lodowej ukrytej w odmetach naszej istoty. Swiat jest miejscem wyboru nieograniczonych mozliwosci ale ... powinien to byc nasz wybor .
Poza tym pokora i bezwarunkowa ufnosc w to ze kazda droga i tak ostatecznie prowadzi do milosci . Pamietacie to uczucie , kiedy spotkaliscie sie z nia tam .Ta bezwarunkowa akceptacja, ten spokoj , jasnosc i zgoda na wszystko, kazdy wybor, zaufanie.
Gadamy i pouczamy bo mamy swoje ego i tak naprawde to wszystko powinnismy mowic do lustra, bo to nasze projekcje. W pelnym szacunku do siebie i innych moge jedynie wyrazic swoja opinie.
Poza tym jestem przekorna i jak chce isc naokolo to pojde , bo tak chce i nikt mi nie bedzie mowil czy to jest poprawne czy strata czasu , wole przekonac sie sama.
Edytujemy!
jeszcze o jednym chcialam napisac
Jak bylam na warsztatach to zapytalam Bruce'a o cos co wtedy bylo dla mnie nie do pojecia . Pytalam czy tak naprawde nasz rozwoj i rozwijanie zdolnosci jako "odzyskiwacz " badanie niefizycznego obszaru tam , nie polega na tym ze odzieramy swoja swiadomosc z kolejnych przekonan . On to potwierdzil , ze wlasnie to sluzy naszemu rozwojowi. Nie moglam tego zrozumiec, no bo wiecie , kim jestem bez swoich przekonan, jak trawa na wietrze ... w ktora strone zawieje tam sie gnie , totalna wzglednosc... hmmm to bylo wtedy dla mnie nie za bardzo fajne .
Z perspektywy czasu ta pustka po tych bylych przekonaniach napelnila sie kolejnym , ze tak naprawde powinnam zyc i doswiadczac , nie oceniac niczego. Gietkosc mi nie przeszkadza bo wiem ze to co mnie gnie to jest cos bezwarunkowo milujace
Uwazam ze tak naprawde , to nie wiemy przeciez czy juz do konca uzdrowilismy jakis aspekt naprawilismy sie, wiemy juz cos na tyle doglebnie ze mozemy dawac rady i pouczac, byc moze jest to zaledwie szczyt gory lodowej ukrytej w odmetach naszej istoty. Swiat jest miejscem wyboru nieograniczonych mozliwosci ale ... powinien to byc nasz wybor .
Poza tym pokora i bezwarunkowa ufnosc w to ze kazda droga i tak ostatecznie prowadzi do milosci . Pamietacie to uczucie , kiedy spotkaliscie sie z nia tam .Ta bezwarunkowa akceptacja, ten spokoj , jasnosc i zgoda na wszystko, kazdy wybor, zaufanie.
Gadamy i pouczamy bo mamy swoje ego i tak naprawde to wszystko powinnismy mowic do lustra, bo to nasze projekcje. W pelnym szacunku do siebie i innych moge jedynie wyrazic swoja opinie.
Poza tym jestem przekorna i jak chce isc naokolo to pojde , bo tak chce i nikt mi nie bedzie mowil czy to jest poprawne czy strata czasu , wole przekonac sie sama.
Edytujemy!
jeszcze o jednym chcialam napisac
Jak bylam na warsztatach to zapytalam Bruce'a o cos co wtedy bylo dla mnie nie do pojecia . Pytalam czy tak naprawde nasz rozwoj i rozwijanie zdolnosci jako "odzyskiwacz " badanie niefizycznego obszaru tam , nie polega na tym ze odzieramy swoja swiadomosc z kolejnych przekonan . On to potwierdzil , ze wlasnie to sluzy naszemu rozwojowi. Nie moglam tego zrozumiec, no bo wiecie , kim jestem bez swoich przekonan, jak trawa na wietrze ... w ktora strone zawieje tam sie gnie , totalna wzglednosc... hmmm to bylo wtedy dla mnie nie za bardzo fajne .
Z perspektywy czasu ta pustka po tych bylych przekonaniach napelnila sie kolejnym , ze tak naprawde powinnam zyc i doswiadczac , nie oceniac niczego. Gietkosc mi nie przeszkadza bo wiem ze to co mnie gnie to jest cos bezwarunkowo milujace
Pozdrawiam serdecznie
agnieszka pisze: Z pelnymi konsekwencjami oddac komus prawo do jego wlasnych wyborow i decyzji.
Uwazam ze tak naprawde , to nie wiemy przeciez czy juz do konca uzdrowilismy jakis aspekt naprawilismy sie, wiemy juz cos na tyle doglebnie ze mozemy dawac rady i pouczac, byc moze jest to zaledwie szczyt gory lodowej ukrytej w odmetach naszej istoty. Swiat jest miejscem wyboru nieograniczonych mozliwosci ale ... powinien to byc nasz wybor .
Poza tym pokora i bezwarunkowa ufnosc w to ze kazda droga i tak ostatecznie prowadzi do milosci . Pamietacie to uczucie , kiedy spotkaliscie sie z nia tam .Ta bezwarunkowa akceptacja, ten spokoj , jasnosc i zgoda na wszystko, kazdy wybor, zaufanie.
Gadamy i pouczamy bo mamy swoje ego i tak naprawde to wszystko powinnismy mowic do lustra, bo to nasze projekcje. W pelnym szacunku do siebie i innych moge jedynie wyrazic swoja opinie.
Poza tym jestem przekorna i jak chce isc naokolo to pojde , bo tak chce i nikt mi nie bedzie mowil czy to jest poprawne czy strata czasu , wole przekonac sie sama.
[/b]
Aguś, podpisuję się pod tym czterema łapkami, pięknie to wyraziłaś Popłynęło z samego serca.
Nie mam juz po prostu nic do dodania.
Hmm, no nie byłabym sobą
Mam prozycję : zabawmy się w CZUCIE. Poczujmy, które wypowiedzi są czyste, jasne, a z których płynie nacisk i brak pokory....
I tak wszystko jest zupełnie inne, niż nam sie wydaje. I to właśnie jest najwspanialsze i daje WOLNOŚĆ.
Poza tym, Ewa genialnie przypomniała najstarsze prawo energii: JEŚLI GDZIEŚ KIERUJEMY ENRGIE, TO ZASILAMY TO MIEJSCE. tAK WIĘC WSKAZUJĄC KOMUS, CO ROBI ŹLE, JEDYNIE WZMACNIAMY JEGO POSTĘPOWANIE.
Cóż za strata czasu i energii, a tyle innych genialnych rzeczy można robić w realu, i jakże przyjemnych.
"Idź swoją drogą, a ludzie niech mówią, co chcą."
-- Alighieri Dante
-- Alighieri Dante
-
- Administrator
- Posty: 1414
- Rejestracja: wt lis 07, 2006 7:25 pm
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Mam wrażenie, że w trakcie dyskusji rozmył się jej temt. Czy chodzi nam w ogóle o zmianę przekonań innych ludzi w jakimkolwiek temacie, gdy uważamy, że nasze przekonania są lepsze:), czy tak jak początkowo rozmawiamy o zmianie przekonań związanych z "afterlife" czyli światem niefizycznym i życiem po śmierci. Dla mnie te dwie kwestie są różne.
Ogólnie w życiu udzielam rad i pomocy słownej wtedy, gdy ktoś już szuka tej pomocy (nawet podświadomie) i to czuję. Czuję, że ktoś kręci się w kółko i nie daje rady sam się wyplątać, potrzebuje wskazówki. Normalnie w pozostałych przypadkach rozrzucam "hinty" czyli takie wskazówki-haczyki, ten kto będzie gotowy i będzie miał ochotę to się zainteresuje i zapyta mnie o zdanie. Przykładowo: ktoś mi mówi, że ma np. paskudną teściową, która ... / przez którą ... itd. Ja mogę powiedzieć: no tak, ludzie masowo używają gierek emocjonalnych, ale od nas zależy czy będziemy w nie grać...
Wiadomo o co chodzi, dać znać, że coś można inaczej, ale nie wpychać się z buciorami w czyjeś zycie...
Jeśli chodzi o "afterlife" to jestem ostrożna i ufam intuicji. Uważam, że TU NIE MA ROZWIĄZAŃ SYSTEMOWYCH typu: mówię wszystkim, a nuż zarezonują, bo Jezus wszystkich nawracał (ale przecież nie mówił innym co mają robić, chyba że zainteresowany sam o to zapytał - nauczał tych, którzy przyszli do niego po naukę) albo nie mówię nikomu, niech sami znajdą.
Każda osoba jest inna, a nawet są różne chwile w życiu, które decydują o tym co można a czego nie...
To po prostu czuć - ile można i trzeba w danej chwili powiedzieć, na ile można pomóc, na ile nie zamieszać, ile ktoś może przyjąć... Czasami nic nie trzeba mówić, osoba szuka po swojemu i idzie swoją ścieżką (co też czuć). Nasze gadanie mogłoby tylko zakłócić ten piękny proces wzrastania. Mówię tu np. o katolikach doświadczających miłości "Bożej" i przelewających tą miłość na innych. Mam taką przyjaciółkę, po co jej truć o fokusach, centrach planowania, skoro doświadcza milości i harmonii i obecności Boga na codzień.
Ogólnie w życiu udzielam rad i pomocy słownej wtedy, gdy ktoś już szuka tej pomocy (nawet podświadomie) i to czuję. Czuję, że ktoś kręci się w kółko i nie daje rady sam się wyplątać, potrzebuje wskazówki. Normalnie w pozostałych przypadkach rozrzucam "hinty" czyli takie wskazówki-haczyki, ten kto będzie gotowy i będzie miał ochotę to się zainteresuje i zapyta mnie o zdanie. Przykładowo: ktoś mi mówi, że ma np. paskudną teściową, która ... / przez którą ... itd. Ja mogę powiedzieć: no tak, ludzie masowo używają gierek emocjonalnych, ale od nas zależy czy będziemy w nie grać...
Wiadomo o co chodzi, dać znać, że coś można inaczej, ale nie wpychać się z buciorami w czyjeś zycie...
Jeśli chodzi o "afterlife" to jestem ostrożna i ufam intuicji. Uważam, że TU NIE MA ROZWIĄZAŃ SYSTEMOWYCH typu: mówię wszystkim, a nuż zarezonują, bo Jezus wszystkich nawracał (ale przecież nie mówił innym co mają robić, chyba że zainteresowany sam o to zapytał - nauczał tych, którzy przyszli do niego po naukę) albo nie mówię nikomu, niech sami znajdą.
Każda osoba jest inna, a nawet są różne chwile w życiu, które decydują o tym co można a czego nie...
To po prostu czuć - ile można i trzeba w danej chwili powiedzieć, na ile można pomóc, na ile nie zamieszać, ile ktoś może przyjąć... Czasami nic nie trzeba mówić, osoba szuka po swojemu i idzie swoją ścieżką (co też czuć). Nasze gadanie mogłoby tylko zakłócić ten piękny proces wzrastania. Mówię tu np. o katolikach doświadczających miłości "Bożej" i przelewających tą miłość na innych. Mam taką przyjaciółkę, po co jej truć o fokusach, centrach planowania, skoro doświadcza milości i harmonii i obecności Boga na codzień.
Oby wszystkie istoty osiągnęły szczęście i przyczyny szczęścia
Przywolalas Jezusa, wiec rozumiem, ze ad. mojej wypowiedzi, w ktorej jednak kontekst byl troche inny - nie mialem na mysli "mówię wszystkim, a nuż zarezonują, bo Jezus wszystkich nawracał", tylko tyle, ze slowa milosci nawet czasem spotykaja sie z wrogoscia, ale to nie znaczy, ze w takim wypadku nalezy sie tym zrazac i juz wiecej nie probowac w stosunku do innych - co nie znaczy z kolei, ze nalezy probowac zawsze i wszedzie, bo jest dokladnie tak, jak mowisz - czuje sie, kiedy mozna i na ile - po prostu czasem i tak nie wychodzi..
Conchita,
piszesz, że temat się rozmył... To tylko dowód na to, że nie ma żadnej wspólnej rzeczywistości. Ja od początku odbieram to jako ogólnie rzecz biorąc próbę zmieniania kogokolwiek. Zgadzam się i uważam, że jeśli ktoś doświadcza MIŁOŚCi TU I TERAZ to juz mu nic więcej nie potrzeba.
Jezus mówił, ale nigdy nie naciskał nikogo personalnie, on opowiadał i zadawał pytania.
Nawet jeśli chodzi o rzeczy niefizyczne, to skąd wiemy? Może plan dla jakiejś osoby przewiduje, że lepiej będzie, gdy nie uwierzy ona w jego istnienie?
Może wtedy będzie mogła dokonać czegoś ważnego, właśnie nie wierząc?
A co zrobimy, jeśli okaże się, że nie ma żadnych obszarów niefizycznych?
Jeśli nagle okaże się, że było tylko TUTAJ? Tylko to jedno życie i jedna szansa, a my ją zmarnowaliśmy, w poszukiwaniu eterycznych doznań?
Tego nie wiemy, a kto twierdzi, że wie na pewno, kieruje się pychą i jest pozbawiony pokory.
Zmierzam do tego, że z naszej perspektywy, tak wąskiej i ograniczonej, nie wiemy naprawdę NIC. Jedyne co wiemy i to co możemy, to uczyć się MIŁOŚCI.
Do tego konieczna jest ogromna pokora. Twierdzenie, że wie siś na pewno i lepiej od innych jest jej brakiem. Twierdzenie, że ma się coś przerobione jest jej brakiem. Jest Pychą. Jeśli coś jest przerobione, nie powinno drażnić nas u innych.
Oto bardzo adekwatny i ad datum przykład i weryfikacja (że temat pojawił się o odpowiednim czasie) zarazem, rodem z pobliskiego systemu przekonań:
KIN 118 - Białe Magnetyczne Zwierciadło
Dzisiejszy dzień otwiera 13-dniowy okres niewzruszonej prawdy i klarowności spostrzeżeń. Dziś nic nie da się zatuszować. Dziś poznam moje cienie, słabości i iluzje, którymi kieruję się w życiu. Dziś biorę pod lupę także uboczne sprawy. Ten, kto mnie najbardziej denerwuje, jest moim nauczycielem duchowym. Muszę tylko odkryć, czego chcą mnie oduczyć przeciwnicy i pozorni wrogowie.
piszesz, że temat się rozmył... To tylko dowód na to, że nie ma żadnej wspólnej rzeczywistości. Ja od początku odbieram to jako ogólnie rzecz biorąc próbę zmieniania kogokolwiek. Zgadzam się i uważam, że jeśli ktoś doświadcza MIŁOŚCi TU I TERAZ to juz mu nic więcej nie potrzeba.
Jezus mówił, ale nigdy nie naciskał nikogo personalnie, on opowiadał i zadawał pytania.
Nawet jeśli chodzi o rzeczy niefizyczne, to skąd wiemy? Może plan dla jakiejś osoby przewiduje, że lepiej będzie, gdy nie uwierzy ona w jego istnienie?
Może wtedy będzie mogła dokonać czegoś ważnego, właśnie nie wierząc?
A co zrobimy, jeśli okaże się, że nie ma żadnych obszarów niefizycznych?
Jeśli nagle okaże się, że było tylko TUTAJ? Tylko to jedno życie i jedna szansa, a my ją zmarnowaliśmy, w poszukiwaniu eterycznych doznań?
Tego nie wiemy, a kto twierdzi, że wie na pewno, kieruje się pychą i jest pozbawiony pokory.
Zmierzam do tego, że z naszej perspektywy, tak wąskiej i ograniczonej, nie wiemy naprawdę NIC. Jedyne co wiemy i to co możemy, to uczyć się MIŁOŚCI.
Do tego konieczna jest ogromna pokora. Twierdzenie, że wie siś na pewno i lepiej od innych jest jej brakiem. Twierdzenie, że ma się coś przerobione jest jej brakiem. Jest Pychą. Jeśli coś jest przerobione, nie powinno drażnić nas u innych.
Oto bardzo adekwatny i ad datum przykład i weryfikacja (że temat pojawił się o odpowiednim czasie) zarazem, rodem z pobliskiego systemu przekonań:
KIN 118 - Białe Magnetyczne Zwierciadło
Dzisiejszy dzień otwiera 13-dniowy okres niewzruszonej prawdy i klarowności spostrzeżeń. Dziś nic nie da się zatuszować. Dziś poznam moje cienie, słabości i iluzje, którymi kieruję się w życiu. Dziś biorę pod lupę także uboczne sprawy. Ten, kto mnie najbardziej denerwuje, jest moim nauczycielem duchowym. Muszę tylko odkryć, czego chcą mnie oduczyć przeciwnicy i pozorni wrogowie.
"Idź swoją drogą, a ludzie niech mówią, co chcą."
-- Alighieri Dante
-- Alighieri Dante
-
- Administrator
- Posty: 1414
- Rejestracja: wt lis 07, 2006 7:25 pm
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
No co ty BB - gdbybym pisała nawiązując bezpośrednio do ciebie, to bym napisała: BB : ..i treść...
Rozważałam różne opcje, które przy odpowiedniej argumentacji mogą sprawiać wrażenie atrakcyjnych. Tą argumentacją dla skrajnej opcji "dzielę się z wszystkimi" może być przykład Jezusa bądź też przekonanie, że skoro ja odkryłe/am i jest mi z tym dobrze, to niech wszystkim będzie tak dobrze...
Rozważałam różne opcje, które przy odpowiedniej argumentacji mogą sprawiać wrażenie atrakcyjnych. Tą argumentacją dla skrajnej opcji "dzielę się z wszystkimi" może być przykład Jezusa bądź też przekonanie, że skoro ja odkryłe/am i jest mi z tym dobrze, to niech wszystkim będzie tak dobrze...
Oby wszystkie istoty osiągnęły szczęście i przyczyny szczęścia
-
- Posty: 151
- Rejestracja: czw lis 09, 2006 5:07 pm
Witam wszystkich
Zgadzam się z wszystkim co napisał BB, nic dodać nic ująć tak to jest, niestety. Wszyscy jesteśmy zgodni co do nie narzucania swojej woli innym. To jest piękne. I tak to jest każdy i tak zrobi swoje. Albo uwzględniając to co mu mówiliśmy albo nie. To jest jego wolny wybór. Ma różne informacje z różnych stron i sam dokonuje wyboru. Na tym ta zabawa polega. Słowa o narzucaniu komuś swojej woli wynika z emocjonalnego podejścia do tematu. Najważniejsze w naszej dyskusji która jest bardzo twórcza jest to abyśmy nie dali ponieść się emocjom. One są przyczyną wszelkich nieporozumień.
Roxanna napisała: „A co zrobimy, jeśli okaże się, że nie ma żadnych obszarów niefizycznych?
Jeśli nagle okaże się, że było tylko TUTAJ? Tylko to jedno życie i jedna szansa, a my ją zmarnowaliśmy, w poszukiwaniu eterycznych doznań?
Tego nie wiemy, a kto twierdzi, że wie na pewno, kieruje się pychą i jest pozbawiony pokory.”
No cóż Roxanno mam nadzieje że Bruce tego nie czyta.
I jeszcze jeden cytat Roxanno „ Czy Wy naprawdę nie widzicie ile TU jest do zrobienia?
Czemu tak bardzo chcecie naprawiać innych?
Może by tak zacząć od siebie?
Nic dodać nic ująć dobrze powiedziane.
Piszę to do ciebie Roxanno ponieważ jak piszesz cyt: „Miłość to wybór drogi miłości i wierność wyborowi”. Tak trzymaj. Tego Ci życzę.
Zgadzam się z wszystkim co napisał BB, nic dodać nic ująć tak to jest, niestety. Wszyscy jesteśmy zgodni co do nie narzucania swojej woli innym. To jest piękne. I tak to jest każdy i tak zrobi swoje. Albo uwzględniając to co mu mówiliśmy albo nie. To jest jego wolny wybór. Ma różne informacje z różnych stron i sam dokonuje wyboru. Na tym ta zabawa polega. Słowa o narzucaniu komuś swojej woli wynika z emocjonalnego podejścia do tematu. Najważniejsze w naszej dyskusji która jest bardzo twórcza jest to abyśmy nie dali ponieść się emocjom. One są przyczyną wszelkich nieporozumień.
Roxanna napisała: „A co zrobimy, jeśli okaże się, że nie ma żadnych obszarów niefizycznych?
Jeśli nagle okaże się, że było tylko TUTAJ? Tylko to jedno życie i jedna szansa, a my ją zmarnowaliśmy, w poszukiwaniu eterycznych doznań?
Tego nie wiemy, a kto twierdzi, że wie na pewno, kieruje się pychą i jest pozbawiony pokory.”
No cóż Roxanno mam nadzieje że Bruce tego nie czyta.
I jeszcze jeden cytat Roxanno „ Czy Wy naprawdę nie widzicie ile TU jest do zrobienia?
Czemu tak bardzo chcecie naprawiać innych?
Może by tak zacząć od siebie?
Nic dodać nic ująć dobrze powiedziane.
Piszę to do ciebie Roxanno ponieważ jak piszesz cyt: „Miłość to wybór drogi miłości i wierność wyborowi”. Tak trzymaj. Tego Ci życzę.
-
- Posty: 1160
- Rejestracja: wt lis 14, 2006 8:50 pm
-
- Administrator
- Posty: 1414
- Rejestracja: wt lis 07, 2006 7:25 pm
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Cała ta wiedza jest w rzeczy samej POZASŁOWNA, a dyskusje teoretyczne sprzyjają tworzeniu kolejnych przekonań i błąkaniu się w labiryntach naszych umysłów.
Możecie mnie zjechać, a co mi tam. Drugi raz biorę udział tu w dyskusji i drugi raz czuję, że to lipa. Wolę 1 gram doświadczenia (i konstruktywnej wymiany poglądów na ten temat), niż kilka tomów traktatów teoretycznych, a już w szczególności dyskusji co powinniśmy robić (a czego nie) i co powinniśmy czuć jako ludzie rozwijający się...
zatrzymać świat
Widziałam "ofiary" rozwoju duchowego i nie chciałabym, żeby komuś z was się to przytrafiło. Znałam kiedyś panią, która żywiła przekonanie, że rozwój duchowy to odczuwanie miłości do innych i rozwój zdolności parapsychicznych. Dość popularny pogląd. A że miłości w sobie akurat nie miała zbyt dużo, więc afirmowała, wmawiała sobie, że czuje miłość do spotykanych ludzi, także przechodniów (opowiadała mi o tym, nie wymyśliłam sobie tego). Mimo początkowych oporów rzeczywiście przekonała siebie, że kocha innych i jest to jej misja - nieść miłość. Wtedy ją spotkałam. I co zobaczyłam? Kobietę otwartą i życzliwą, która dokonała gwałtu na własnej osobie! Ile swoich aspektów musiała wyprzeć to tylko ona wie. Jak ją odczuwałam empatycznie? Jako osobę nienaturalną, "spłaszczoną", to, co płynęło od niej, nie wypływało z jej głębi, ale było jakimś programem, wynaturzeniem. W rozmowie jej natura, JA próbowało się przedrzeć przez program, ale gasiła je na miejscu, bo nie było zgodne z oczekiwaniami...
MAm nadzieję, że w końcu kiedyś się zmęczyła tą autocenzurą i dała szansę zaistnieć sobie.
Możecie mnie zjechać, a co mi tam. Drugi raz biorę udział tu w dyskusji i drugi raz czuję, że to lipa. Wolę 1 gram doświadczenia (i konstruktywnej wymiany poglądów na ten temat), niż kilka tomów traktatów teoretycznych, a już w szczególności dyskusji co powinniśmy robić (a czego nie) i co powinniśmy czuć jako ludzie rozwijający się...
zatrzymać świat
Widziałam "ofiary" rozwoju duchowego i nie chciałabym, żeby komuś z was się to przytrafiło. Znałam kiedyś panią, która żywiła przekonanie, że rozwój duchowy to odczuwanie miłości do innych i rozwój zdolności parapsychicznych. Dość popularny pogląd. A że miłości w sobie akurat nie miała zbyt dużo, więc afirmowała, wmawiała sobie, że czuje miłość do spotykanych ludzi, także przechodniów (opowiadała mi o tym, nie wymyśliłam sobie tego). Mimo początkowych oporów rzeczywiście przekonała siebie, że kocha innych i jest to jej misja - nieść miłość. Wtedy ją spotkałam. I co zobaczyłam? Kobietę otwartą i życzliwą, która dokonała gwałtu na własnej osobie! Ile swoich aspektów musiała wyprzeć to tylko ona wie. Jak ją odczuwałam empatycznie? Jako osobę nienaturalną, "spłaszczoną", to, co płynęło od niej, nie wypływało z jej głębi, ale było jakimś programem, wynaturzeniem. W rozmowie jej natura, JA próbowało się przedrzeć przez program, ale gasiła je na miejscu, bo nie było zgodne z oczekiwaniami...
MAm nadzieję, że w końcu kiedyś się zmęczyła tą autocenzurą i dała szansę zaistnieć sobie.
Oby wszystkie istoty osiągnęły szczęście i przyczyny szczęścia
-
- Posty: 151
- Rejestracja: czw lis 09, 2006 5:07 pm
Witam wszystkich
Roksano jak jesteś ciekawa to poczuj to, doświadcz tego. A nie dyskutuj o tym. Uważam tak samo jak Conchita że 1 gram doświadczenia jest więcej wart niż tony przeczytanych książek, lub godziny dyskusji. Conchita swoim postem bardzo pięknie podsumowała naszą dyskusję.
Ponieważ
Doświadczenie i zrozumienie jest tym co zmienia wiarę w wiedzę. I tego Ci życzę
Roksano jak jesteś ciekawa to poczuj to, doświadcz tego. A nie dyskutuj o tym. Uważam tak samo jak Conchita że 1 gram doświadczenia jest więcej wart niż tony przeczytanych książek, lub godziny dyskusji. Conchita swoim postem bardzo pięknie podsumowała naszą dyskusję.
Ponieważ
Doświadczenie i zrozumienie jest tym co zmienia wiarę w wiedzę. I tego Ci życzę
Tomku,
byłam ciekawa jedynie co masz na myśli i dlaczego pozwalasz sobie na personalne wycieczki w moja stronę nie prosiłam Cię jednak o dobre rady
Skoro jednak...życzę Ci tego samego i przede wszystkim pokory:-) i tego samego życzę sobie.
byłam ciekawa jedynie co masz na myśli i dlaczego pozwalasz sobie na personalne wycieczki w moja stronę nie prosiłam Cię jednak o dobre rady
Skoro jednak...życzę Ci tego samego i przede wszystkim pokory:-) i tego samego życzę sobie.
"Idź swoją drogą, a ludzie niech mówią, co chcą."
-- Alighieri Dante
-- Alighieri Dante
Ja bym tego aż tak żle nie oceniał. Pomyślałem sobie bowiem, że mam ja przy domu ogródek.. i co w nim robię? Sadzę kwiatki i drzewa, podlewam je i czekam aż wyrosną, tępię i wyrywam chwasty.Kobietę otwartą i życzliwą, która dokonała gwałtu na własnej osobie! Ile swoich aspektów musiała wyprzeć to tylko ona wie.
W myśl tego wyrażania siebie, miałbym dać chwastom "się wyrazić?" To by się wyraziły, wysypując miliony nasion, zagłuszając kwiaty i drzewa.. i tak też się dzieje kiedy zaniedbam swój ogródek...
A że jest młody, ten ogródek, drzewka małe, kwiatki słabe, a chwasty (przynajmniej częściowo) powyrywane.. i mnóstwo zaoranej, pustej gleby, czekającej na sadzonki które rosną w domu... może się on wydawać pusty, płaski i brzydki. Kurczę, zielone wyrasta, a ja go tłamszę...
Ogródek jest jak najbardziej rzeczywisty, materialny i nie metaforyczny, właśnie taki teraz mam. I stąd ta myśl nagła, że z tym "zaistnieniem sobie" i "wyrażaniem wszystkich aspektów" to może nie do końca tak...
-
- Administrator
- Posty: 1414
- Rejestracja: wt lis 07, 2006 7:25 pm
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Oj, ja nie miałam na myśli takich, którzy pracują nad sobą i wzmacniają swoje dobre strony i myśli. Może nie wyraziłam się jasno: tamta pani, która prowadziła nota bene klub psychotroniczny, to był cukierek-lukierek, same słodkości płynęły z jej ust, ale nie czuło się od niej ani radości, ani lekkości, ani realnej miłości, tylko nienaturalność, narzucone zachowanie. Tak samo odbierała ją moja przyjaciółka.
Pomyślałam, że to chore, ale faktycznie niektórzy mogą tak pojmować nauki duchowe - jako narzucenie sobie miłości i samej pozytywności, bez rozpracowywania od środka i leczenia naszych ran, urazów itp.
Z drugiej strony lepiej, żeby była taka, niż żeby miała warczeć na wszystkich i sypać złośliwości...
Pomyślałam, że to chore, ale faktycznie niektórzy mogą tak pojmować nauki duchowe - jako narzucenie sobie miłości i samej pozytywności, bez rozpracowywania od środka i leczenia naszych ran, urazów itp.
Z drugiej strony lepiej, żeby była taka, niż żeby miała warczeć na wszystkich i sypać złośliwości...
Oby wszystkie istoty osiągnęły szczęście i przyczyny szczęścia
Wyjaśnienie
Witam wszystkich
Proszę o wyjaśnienie hasła C1. Na forum jestem po raz pierwszy.
Dziękuję
Proszę o wyjaśnienie hasła C1. Na forum jestem po raz pierwszy.
Dziękuję