Witaj Czarna
Moze, zanim Ci odpowiedza dziewczyny, opowiem Ci jak ja sie czulam przez trzy lata.
Gdy umierala moja mama zanurzajac sie powoli w siebie po zatorze mozgu, zajmowalam sie Nia coraz bardziej bezwladna przez przeszlo rok.
Stawalam sie stopniowo oczadziala i oddalona od swiata, zanurzalam w tematach szykowania coraz bardziej rozdrobnionego i plynnego jedzenia, w zalatwianiu przydzialu pampersow, lekow, parokrotnego codziennego mycia na lezaco, zapobieganiu odlezyn.
Odciazala mnie w tym czasem tylko siostra mamy, sama juz dosc wiekowa.
Gdy ktoregos dnia poprosilam brata o zmiane choc przez tydzien, powiedzial ze nie moze i ze to moj psi obowiazek.
Gdy odeszla, odszedl wraz z Nia fundament mego dotychczasowego zycia.
Zostal mi wtedy jedynie kuzyn i jednoczesnie najwiekszy przyjaciel, ostatnia podpora w tym dziwnym dla mnie swiecie, do ktorego codziennie budzilam sie jakbym wstawala z grobu. Dzien w dzien.
Trzymal mnie tez mechanicznie wtedy zupelnie, obowiazek wychowywania syna.
Biedny Michal ! Jak smutna mial wtedy matke nie umiejaca Mu wogole pokazywac urody zycia i swiata !!
Z kuzynem moglam rozmawiac o wszystkim, tez i o zaswiatach, o Stworcy.
Powiedzial wtedy ktoregos dnia w trakcie dlugiej nocnej rozmowy : "Bog tez nas potrzebuje. Nie tylko my Jego. Co by bez nas zrobil...?
Przy nastepnej nocnej rozmowie, poswieconej dewastacji Ziemi i zmianom w kosmosie, rzekl nagle : "Ja nie jestem typem przywodcy, ani naprawiaczem swiata, ani odwaznym bohaterem. Ale jesli rozmnozylismy sie na ziemi jak mikroby, to choc w ten sposob moge ziemi ulzyc, zeby ja odciazyc..." Zamarlam z wrazenia...
Pare tygodni pozniej umarl nagle, we snie.
Z mego zycia znikla jedyna stabilna sciana, o ktora moglam sie oprzec.
Przezyl Mame pol roku.
Za nastepne piec miesiecy zmarl moj jedyny brat, ktory nigdy nie zaakceptowal mojego istnienia. Zmarl, nie zalatwiwszy niczego niezalatwionego.
I to niezalatwione gniotlo mnie tez...
Przez dwa lata, moje dni byly co najwyzej szare, jesli nie czarne...
Zaczela mnie tylko troche wspierac jedynie bliskosc przyrody i zwierzat, gdy po roku przenioslam sie na wies.
Do tej pory nie wiem za bardzo, jak mi sie udalo zlikwidowac wtedy mieszkanie w miescie i przewiesc caly dobytek w trzech turach...Wszystko robilam jakby we snie...
Minely jeszcze dwa lata...i przyszedl dzien, ktory zmusil mnie do natychmiastowego dzialania. Dzien pozaru dachu.
I nie minely kolejne dwa tygodnie, a ja obudzilam sie do zycia.
Poczulam wstepujaca we mnie energie Ziemi, ktora wczesniej co najwyzej mnie muskala ledwo ledwo skutkujac...
I zobaczylam, ze opieranie sie na kims az w takim stopniu, to blad...
Ze opieranie sie na sobie az w tak znikomym stopniu, to jeszcze wiekszy blad...
I ze naszym najwiekszym oparciem tu na Ziemi jest Ziemia.
I ze jej oparcia nie doceniamy, a jest Matka nas wszystkich, takze Matka naszych Matek...Ojcow...Bosmy Jej nie stracili...jeszcze...
I zapomnielismy, jak bardzo chcielismy na Niej zyc, jak dlugo czekali na taka mozliwosc...jak do tego przygotowywalismy sie przed urodzeniem nie ogladajac sie na koszty pobytu...
I weszlam w nowy rozdzial zycia. I zobaczylam nagle ile ich jeszcze mam przed soba.
I ile ciekawego, jak w kinie, moze czekac jeszcze na mnie wraz z synem za rogiem...
I ze ziemska przygoda, gdy sie juz skonczy - przejdzie w nastepna przygode.
A w jej przedsmaki z ciekawoscia wielka zanurzam sie juz teraz, takze dzieki Ludziom z tego forum...
Dziekuje Wam...
Czarna
Stan depresji to FAZA ZYCIA. Ona tylko WYDAJE sie wieczna...Mowie to ja, stojaca juz po drugiej stronie.
I tylko medycyna akademicka twierdzi, ze jest nieuleczalna.
Uczciwiej byloby powiedziec : nieuleczalna okreslonymi metodami...
Nie jestes jedyna, ktora przez to przechodzi...
Wykrzesz prosze choc troche sil, by zaczac wykonywac pierwsze kroki W GORE z tego dolka w ktory wpadlas.
Inni moga Ci pomoc tylko w ten sposob, ze podsypia Ziemi w Twoj dolek, by byl plytszy...
A synek czeka na zycie z radosniejsza mama. Brakuje Mu teraz nie tylko Taty...Ciebie tez...zywej...calkiem ziemsko zywej...
Przytulam do serca
...