Strona 4 z 5
: pt gru 18, 2009 9:32 pm
autor: Roxanne
Droga Majan, przepraszam, nie wiem czy powinnam się wtrącać, Z Twoim mężem kontaktował się Daltar, ale przyszło mi teraz coś bardzo silnie i po prostu muszę to napisać...
pojawił się chłopiec, który zaczyna kolejny etap szkoły, wyrośnięty z rozczochrana czupryną i wielkim kwadratowym tornistrem-plecakiem..wyjechał właśnie na "szkolną delegację", ma ważne zadanie, musi się czegoś ważnego nauczyć, żeby zdać do "następnej klasy", jest mu smutno, ale tylko dlatego, że Tobie jest smutno, każda Twoja łza jest dla niego jak bolesny wodospad .... zrobiłby wszystko, żebyś się do niego uśmiechnęła, wtedy Twój uśmiech odczułby jak ogromną ciepłą tęczę w przestrzeni....
i takie słowa: "zaufaj, zaakceptuj Życie, To Co Jest Tu i Teraz....będę zawsze przy Tobie, ale inaczej....pozwól mi teraz pojechać na te wycieczkę, rozejrzyj się...coś ważnego i pięknego za chwilę się wydarzy....i jeszcze....
gdyby nie było zakończeń, nie byłoby wzrostu i nowych początków..."
przytulam mocno
Witam
: sob gru 19, 2009 2:14 am
autor: majan9
Alez absolutnie sie nie wtracasz - bardzo mi molo, ze napisalas. Wchodze tu co 5 minut i sprawdzam czy juz jest cos dla mnie. Rozmawialam ostatnio z mloda wdowa jak ja i mowila, ze teraz bede miala najciezszy okres. Teraz - kiedy urzadzilam nowe mieszkanie, zaklimatyzowalam sie w nowym miescie itd. I juz nic wiekszego do roboty nie mam. I faktycznie jest gorzej - tak jak pisalam powyzej. I nie chodzi mi o pocieszenie tylko o fakt, ze mam jakies bardzo zle przeczucia. prosze meza aby mnie odwiedzil we snie i nic - kompletnie nic. Ale to tez nie to. ja najnormalniej od tygodnia czuje sie baardzo samotna - jak NIGDY. nawet zaraz po jego smierci odczuwalam to inaczej. I ta samotnosc jest do tego wszystkiego bardzo niepokojaca - taka - ktorej towarzysza wlasnie zle przeczucia. Dlatego tutaj wrocilam. Boje sie, ze cos jest nie tak. Nie mam zielonego pojecia jak te moje odczucia interpretowac - czy moze ma tu jakies niezalatwione sprawy czy sama nie wiem juz co. Mysle i mysle i mysle i nic - wszystko zalatwilam - on rowniez nie zostawil raczej nic do dokonczenia, co moze zaklocac jego spokoj. I od tego braku snu i myslenia - sama nie wiem czy to MOJE odczucia pochodzace tylko z mojego obolalego umyslu czy faktycznie cos w tym jest. Pomozcie prosze. Sciskam was mocno i dziekuje, ze Jestescie.
: sob gru 19, 2009 4:18 pm
autor: kamilakub
u mnie minęło już prawie dwa razy tyle czasu i nie jest mi lżej, więc doskonale cie rozumiem. Staram się słuchać rad wszystkich z forum i nie popadac w rozpacz, żeby mojemu Bartkowi nie szkodzić, ale nie daję rady. Myślę tylko czy jeszcze sie z nim spotkam i czy uda nam sie kontynuowac to co zaczęło się tu i tak szybko skończyło. Gdyby mieć gwarancję...
: sob gru 19, 2009 10:13 pm
autor: Daltar
Witam serdecznie Mayu
Pozwolisz, że Cię zacytuję:
Rozmawialam ostatnio z mloda wdowa jak ja i mowila, ze teraz bede miala najciezszy okres. Teraz - kiedy urzadzilam nowe mieszkanie, zaklimatyzowalam sie w nowym miescie itd. I juz nic wiekszego do roboty nie mam. I faktycznie jest gorzej - tak jak pisalam powyzej.
Będzie tak, jak sobie założysz. Jeśli Twoje przekonanie zostanie ukształtowane w taki sposób, że ma być gorzej, to będzie gorzej i ten marazm emocjonalny potrwa tyle, ile sobie zażyczy mała dziewczynka skryta w Tobie. Jeśli nie dopuścisz do głosu swojego "Wielkiego Mędrca", który tą małą dziewczynkę przytuli i ukocha, to stan ten będzie trwał i trwał. Pamiętaj, że sami kształtujemy swoją rzeczywistość poprzez pryzmat postrzegania świata.
I dalej cytuję:
Boje sie, ze cos jest nie tak. Nie mam zielonego pojecia jak te moje odczucia interpretowac - czy moze ma tu jakies niezalatwione sprawy czy sama nie wiem juz co. Mysle i mysle i mysle i nic - wszystko zalatwilam - on rowniez nie zostawil raczej nic do dokonczenia, co moze zaklocac jego spokoj. I od tego braku snu i myslenia - sama nie wiem czy to MOJE odczucia pochodzace tylko z mojego obolalego umyslu czy faktycznie cos w tym jest.
Oczywiście, że jest coś nie tak. Twoje odczucia są jak najbardziej słuszne, bowiem cały czas nie weszłaś na Twoją właściwą ścieżkę. Jestem przekonany, że do póki tego nie zrobisz, będziesz odczuwała jakiś rodzaj wewnętrznego niepokoju. Pamiętasz, co sugerował Ci Aureliusz? Pamiętasz, co miałaś jeszcze zrobić w swoim życiu ważnego?
Oczywiście wiesz o czym piszę...
Serdecznie Cię przytulam

och...
: ndz gru 20, 2009 1:18 am
autor: majan9
Witam Daltarze- podczas wczorajszego wertowania strony gdziues natknelam sie na informacje o twoim pobycie w szpitalu. Mam nadzieje,że byla to stara wiadomosc a jesli to - to, że wszystko juz ok. A wracajac do tematu - masz oczywsice racje. Bedzie tak jak sobie to zaloze i "przyszykuje". Tylko, ze ja z ta osoba rozmawialam 2 dni temu - i w naszej rozmowie opisywalam jej leki jakie mnie nachodza. To nie ona zasugerowala mi ten stan w jakim jestem. czytalam ponownie nasze rozmowy - i wspominales, iz przyjdzie jeszcze czas na kolejny kontakt. Czy moge wiedziec kiedy to ma byc? jak to okereslisz - czy tez ja - ze to wlasnie TEN moment?! A moje leki uwierz - nie sa zasugerowane ani normalne. Od tygodnia boje sie ciszy w domu, boje sie wszelkich odglosow itd itp - a do tego odczuwam wewnatrz straszny lek - jak stres polaczony z olbrzymim strachem. Wyobraz sobie, ze male dziecko czekam na wyrwanie zeba w poczekalni i slyszy wiertla, krzyki pacjentow i inne straszne rzeczy. Czeka juz 2 godziny i wie, ze zabraklo srodkow znieczulajacych. i wie, ze zaraz wyczytaja jego nazwisko. A teraz pomnoz jego odczucia razy 100 - tak sie czuje. Boje sie tylko - czym dla mnie okaze sie "wyczytanie nazwiska". Sciskam.
: ndz gru 20, 2009 1:35 am
autor: Roxanne
Majan, gdybyś mogła opisać ten lęk...jaki ma kształt, kolor, zapach, smak, rozmiar....czy znajduje się gdzieś w Twoim ciele? a jeśli nie to w jakiej odległości? Czy jest to żywe stworzenie? Jeśli tak, to czy możesz nawiązać z nim kontakt? Zapytać się czy możesz coś dla niego zrobić, dlaczego się pojawił właśnie teraz i co chce Ci przekazać?
Poczuj i jeśli zechcesz, spróbuj. Wtedy zapisz dokładnie co Ci się pojawia, mogą to być jakieś wspomnienia, obrazy, słowa...będą bardzo ważne, zapamiętaj je koniecznie.
Bywa, że pod maską lęku objawiają się nam nasze największe skarby, albo nasze mniejsze części, które gdzieś utknęły w podróży przez życie i po prostu rozpaczliwie domagają się naszej miłości.
Wiem, że może to Ci się wydawać ryzykowne, jak skok na bunjee, czy bieg po rozżarzonych węglach, czy cokolwiek innego, co może odmienić nasze życie na zawsze i już nigdy nie jesteśmy wtedy tacy sami. Jednak w ten sposób dajemy przyzwolenie na nową rzeczywistość....i dzieją się nowe, cudowne rzeczy.
Serdeczności

: ndz gru 20, 2009 9:07 am
autor: Daltar
Dokładnie tak Mayu jak napisała Roxanne.
Oczywiście, że leki pochodzą z Twojego wnętrza. One nie muszą być zasugerowane przez inną osobę, ale właśnie Ta osoba potwierdziła Ci Twoje obawy, a Twoja mała dziewczynka tkwiąca w Tobie z radością dorzuciła kolejną ciężką warstwę do toczącego się głazu niskich emocji (jakimi jest strach). Ten głaz musisz tachać Ty sama, oczywiście na własne życzenie. To co robisz jest właśnie takim "obtaczaniem", samonakręcaniem się.
Jak widzę po absolutnie nie nadszedł jeszcze czas na kolejny kontakt. Zrozum, że To ty jesteś królową swojej rzeczywistości. Nikt nie będzie niepokoił Aureliusza, bo troska jaką jest spowity ma źródło w Twoim smutku i strachu. Eskalacja tego stanu jest eskalacją jego trosk.
Zacznij od działania. Zrób pierwszy krok i zasadź nasionko nowego życia. Usiądź i pisz.
Masz wszystko wyjaśnione. Dostałaś wiedzę i wskazane narzędzia, ale czy je przyjmiesz i zrobisz z nich użytek, będzie zależało już tylko od Ciebie. Rozglądnij się dookoła. Wszystko szepce, mówi do Ciebie Mayu, ale nie chcesz słuchać. Szukaj znaków. Życie to czysta magia. Odnajdź ją, nie broń bastionu Twego cierpienia.
Przytulam mocno

: ndz gru 20, 2009 12:08 pm
autor: Łakoma
posłuchaj mnie...
skoro nie ma z nim kontaktu to znak że trzba to zostawic w spokoju.
To ty tylko ty możesz przerwac swój żal i rozpacz.
cos ci powiem Ja juz małam taki przypadek. Taka rozpacz któr pozostaje po smierci bliskiej osoby nie jest dobra , dla ciebie na pewno. Musisz zyc dalej..
ale jesli kochasz to zrozumiesz / a na pewno tak jest bo prze cudownie zachowałac sie w chwili śmierci /
tak jest smierc musi myć bez względu jak cierpimy. Nie godząc sie na to dajesz znak że wątpisz w sens wiary, boga. To trudne ja wiem.
Ale prosze uwierz mi musimy pozwolic odejsc tym którzy tak maja zapisane.
sprawiasz mu tam ogromny ból tym swoim żalem. nie możesz go zatrzymac. Duch jest bardzo czuły na smutek, żal , na pamiec osób które kochał. Taka nieustajaca rozpacz bardzo je zasmuca. On musi iść dalej nie może czekac az ty to zrozumiesz. Ten twój płacz tu go rozdziera, nie może sie odnaleśc. Stanowi przeszkode w jego dalszym rozwoju. To jak z dzieckiem - odchodzi z domu choc nam serce pęka / wyjeżdza do afryki i nie ma z nim kontaktu / ale tam czeka go jego świat.
Tu też dalszy rozwój.
Jak już pisałam miałam taki przypadek i wtedy zrobiłam tak... Kup prosze świeczkę oznaką miłości jest kolor czerwony... kup czerwoną świeczke może o zapachu rózy / choc może to byc każda inna świeczka jaka wam sie spodoba / Postaw ją na oknie i zapal i pomysl ze to dla niego, że rozumiesz , że pozwalasz mu juz odejsc, ze kochasz i zawsze będziesz sie modlic ale może odejsc, niech będzie spokojny tu wszystko ok.
Pozwól jej sie wypalic do konca. Jeśli zgasnie sama ja uznaje to za znak że duch coś mi chce przekazac, zapal jeszcze raz i powtórz że jest wszystko ok. - śmieszne / to tyklo symbol /
ale pomoże ci odzyskac spokój .
a jesli twój mąż bedzie potrzebował sie skontaktowac z tobą to na pewno to zrobi.
Na razie pozwój mu odzyskac spokój.
mocno ściskam.
strach
: ndz gru 20, 2009 1:05 pm
autor: majan9
Łakoma - bardzo dziekuje za rade - z pewnoscia to zrobie. swieczke juz mam - ale pogodzenie sie jest takie trudne. ja zyciowo przeciez juz sie z tym ogodzilam - zyje dalej - sprzatam, gotuje itd - przestalam tylko o siebie dbac. TZN - myje sie

ale nie pamietam kiedy sie malowalam, wybieralam rano co zalozyc i czesalam. Ale to pewnie z czasdem sie zmieni. ja w srodku nigdy nie pogodze sie z jego odejsciem. Potrzeba do tego zrozumienia a ja nie rozumiem.5 miesiecy temu lezalam z nim na wakacjach na pieknej plazy - a teraz zyje w szarym kraju i pale 3 razy wiecej. Z Bogiem jest troche inaczej niz bylo. Wybaczcie moja szczerosc - ale wiem ze tutaj niejedna osoba wylewala swoje bole i dlatego osmiele sie napisac co czuje abyscie lepiej mnie zrozumieli. Nie chce nikogo z was urazic absolutnie. Nie zwatpilam w Boga. zwatpilam tylko w jego charakter. Ale on nie moze miec do mnie o to zalu. tak tak - dal nam wolna wole ale on jest przeciez wszechwiedzacy i wiedzial ze ja zmienie zdanie na jego temat. kazdego dnia go wyzywam. prosze zeby przyszedkl i spojrzal mi w oczy - mowie mu ze wiem iz tego nie zrobi bo jest tchorzem. Nie moze mnie za to skazywac na pieklo - bo wiedzial ze ja tak zareaguje. Wiedzial ze obiecam mu najgorsze przy naszym pierwszym spotkaniu - jest przeciez Wszechwiedzacy. Wszystko wiedzial. szczerze go nienawidze. nie mam zamiaru swietowac Bozego Narodzenia - dla mnie jest morderca i dlatego nie widze powodu do radosci w tym dniu. I brzmi to wszystko bardzo agresywnie ale taka nie jestem. Czuje to tam w srodku - to juz sie uspokoilo. Rowniez kazdego dnia blagam diabla aby pomogl mi odzyskac meza - skoro Bog go zabral to przeciez w ramach (wybaczcie smiesznosc okreslenia) konkurencji jemu powinno zalezec na osmieszeniu Boga. Bo opierajac sie zarowno na Pismie jak i racjonalnosci - teraz tylko on moze mi pomoc. A wracajac do strachu - to okropne. dzis kiedy zasnelam znowu sie cos wydarzylo. lezalam tylem do biurka. zawsze wylaczam wszystko na noc. I nagle budzi mnie stukanie palcami o biurko - zdretwialam. Nie spalam. to nie byl sen. mam otwierany sekretarzyk a wiem ze go zamylakam. Ale slysze stukanie i piosenke De Mono - "Jak statki na niebie" - nieco zabawne ale uwierzcie to bylo straszne. Potem sekundy, ktore wydawaly sie godzinami. zaczelam myslec racjonalnie - aby wejsc do bloku trzeba pokonac kod wejsciowy, potem krate a potem 3 zamki w drzwiach. Musze cos zrobic - obok w pokoju spi dziecko - a tu ktos jest. Ale przeciez jest malo realne aby ktos sie przedostal. Zebralam sie w sobie i w ulamku sekundy odwrocilam sie i usiadlam na lozku. Bylo ciicho - nie grala muzyka i nikogo nie bylo. Zlana potem nie zdolalam juz zasnac. Pytacie o moj strach - tak - on jest kims. Ale nie moim mezem. czesto wchodze do kuchni czy lazienki i czuje ze kogos miljam ale nikogo nie ma. czasami jak ktos podchodzi do was to czujecie to - to tez mi sie zdarza. czuje to wyraznie. To potworne uczucie. Kiedy to sie zdarza drugi czy trzeci raz ide do pokoju synka i klade sie obok lozeczka na podlodze. Pod drzwiami stawiam stolik zeby nikt nie wszedl. Nie - nie jestem chora - to sie jakos dziwnie dzieje. zaczelam bac sie nocy i ciszy - wlaczam jakies glupie filmy kiedy ide sie kapac zeby cos gralo. Zrobilam sie strasznie strachliwa.A kolor? Moj strach jest chyba szary. jest duzy - wiekszy niz ja. Nie wiem jak moge nawiazac z nim kontakt - boje sie go panicznie i jest to chyba malo realne abym sie przelamala. dziekuje za wszystki slowka.
: ndz gru 20, 2009 1:10 pm
autor: Łakoma
masz odpowiedz na priv
: ndz gru 20, 2009 6:41 pm
autor: Conchita
wzywałaś diabła to może jakaś zagubiona niekoniecznie miła dusza skorzystała z zaproszenia...
: ndz gru 20, 2009 8:45 pm
autor: Daltar
Mayu Droga. Ciemne i bardzo interesowne istoty tylko czekają na zaproszenie i otwarcie dla nich drzwi. Ty w tej chwili świadomie wprowadzasz to w życie. I to nie są żarty, bo później ucieczki od tego typu kontaktów nie ma. Paradoksalnie nawet śmierć jest wtedy przypieczętowaniem "paktu z diabłem" i z cudownego powitania w świetle przez naszych bliskich nici. Później takie zagubione dusze są jak bateryjki. Zniewolone często na tysiące lat. Pamiętaj, że sami tworzymy swoją rzeczywistość. Jazda po krawędzi często kończy się katastrofą. Możesz odwracać się od Boga, on i tak Cię kocha, o czym przekonasz się jeszcze wiele razy. Natomiast nie zwracaj się do diabła. Igrając w świecie fizycznym możemy stracić jedynie dobra chwilowe ( w tym swoje chwilowe fizyczne ciało ). Igrając z siłami duchowymi, jakimi są również siły ciężkich, niskich energii możemy stracić wszystko i to na niewyobrażalnie długi czas.
Witam serdecznie
: sob kwie 17, 2010 1:05 am
autor: majan9
Witam wszystkich
Zwracam sie właściwie do Daltara. Wspominałeś dawno dawno temu, że nadejdzie jeszcze czas kolejnego kontaktu. Chciałam sie zatem przypomniec. Moze juz nadszedł? W pełni ufam Twojej wiedzy i intuicji. A tak na marginesie nic sie nie zmienilo. Chodze na terapie ale "regres" to królujace słowo w ustach mojej pani psycholog. jestem zmeczona zyciem. Czuje sie jak 125- latka. Jestem bardzo zmeczona.
Pozdrawiam
: wt kwie 20, 2010 8:54 am
autor: Conchita
Daltar odszedł z forum jakiś czas temu. Możesz napisać na jego maila bezpośrednio, bo widzę, że podał go.
Twoje zmęczenie wygląda na wyczerpanie energetyczne, czyli nie jest to coś, co można sobie odespać. Co Cię tak drenuje z energii? Czy to te ciężkie emocje, depresja, kurczowe trzymanie się przeszłości i niezgoda na świat jaki jest? Działa to z jednej strony jak mega dziury, przez które ulatuje energia z drugiej strony sama oddajesz jeszcze walcząc ze sobą.
Dopiero jak zwrócisz się w stronę życia to będzie można Ci pomóc.
witam
: czw kwie 22, 2010 2:54 am
autor: majan9
Sama nie wiem skad sie to bierze. W jednej chwili dzialam, robie cos a za chwile w niczym juz nie widze sensu. dzialam caly czas jak automat. Wydaje mi sie ze po 8 miesiacach powinnam dzialac juz troche inaczej a u mnie nic. Czuje sie jak.... flak - doslownie. Ciagle cos robie, wyszukuje zajecie zeby nie usiasc i nie myslec. Wychowuje dziecko i ostatnio uswiadomilam sobie, ze mimo i znie pracuje - nie mialam chwili zeby nic nie robic - odpoczywac. Do tego w nocy nie moge spac. na tydzien mam 2 bezsenne calkowicie noce a reszte spie od 2 do 5 h. dziwne - bo czuje sie fizycznie dobrze. Kocham syna jak nikogo ale nie moge odszukac checi zycia. swiat jest taki straszny. Zostalam sama. Musze teraz myslec o wszystkim sama, szukac pracy...... meczy mnie wizja takiego zycia. Mimo rozsadku ciagle mam obsesje na temat smierci. Chodze wzdluz torow na spacery itp. Ciagle o tym mysle. Boje sie bo kocham malucha. Ale chyba cos we mnie w srodku sie zepsulo.
p.s. gdzie moge odszukac maila Daltara? napisze do niego z pozdrowieniami. A teraz oddaje sie w wasze opinie
pozdrawiam
: czw kwie 22, 2010 10:34 pm
autor: Conchita
Co do maila Daltara - masz powyżej w jego poście. Pod treścią są znaczki: profil, PW i właśnie e-mail.
Widzisz - pisząc nawet taki post na forum uświadamiamy sobie coś więcej. I już widać, że to nie tylko żałoba, to nie tylko kwestia śmierci i straty trzyma Cię w tym stanie, ale strach przed życiem, przed wzięciem życia na siebie i stawieniem mu czoła samej bez wsparcia męża. A może to właśnie jest to kluczowe doświadczenie Twojego życia?
Mam takie głupie malutkie ćwiczonko dla Ciebie, które możesz robić w 5 minut rano i/lub wieczorem. Wyobrażaj sobie wokół siebie złotą kulę pełną światła - to Twoja aura (nie musisz w nią wierzyć - daj sobie co najmniej tydzień a najlepiej dwa na wypróbowanie zanim zdecydujesz, czy to dobre ćwiczonko). Ta kula ma zdolność wyciągania z Ciebie wszystkiego, co ciężkie i przyciągania pozytywnej energii...
Pamiętając też o prawie przyciągania (sekret itp) spróbuj wyrobić w sobie przekonanie (może być na niczym nieoparte, a wręcz na przekór wszystkiemu), że wszystko dobrze się ułoży z pracą i dalszym Twoim losem i dziecka, że przyciągniesz dobre zdarzenia, okazje, a mąż będzie Cię wspierał duchowo z drugiej strony....
Przesyłam dużo duchowych słoneczek i życzę pokonania tego stanu!
pw
: pt kwie 23, 2010 9:01 am
autor: majan9
Napisałam na PW
: pt lis 26, 2010 5:15 pm
autor: majan9
Witam
Pomozcie prosze. Napisalam do kilku osób, ktore mi pomogły a wiadomosci nadal tkwia w poczcie (tutejszej) w folderze "do wyslania" a nie w "wyslane". Co sie dzieje?
Nie moge odpisywac na maile bo one i tak sie zatrzymuja