Post
autor: Conchita » śr sie 20, 2008 11:17 am
Ja też chętnie poczytam o osobistych doświadczeniach innych w tej sprawie. Jest to właściwe miejsce.
Może na dobry początek ja zacznę.
Opiszę moje pierwsze doświadczenia w tej sprawie, bo jakoś akurat mi przyszły na myśl.
Gdy jeszcze studiowałam, na 5 roku (w czasie nasilonego podróżowania poza ciałem), podjęłam pracę na pół etatu w szkole - uczyłam dzieci angielskiego. Dzieci jak to dzieci - różne, ale jedna klasa była wyjątkowo paskudna. Jeden z chłopców na pierwszej lekcji pomachał mi łańcuchem przed nosem i mówiąc, żebym pozwoliła im się bawić i stawiała dobre stopnie jak poprzedni nauczyciel. Wygoniłam go do ławki, ale to nie on zwrócił moją uwagę. On tylko próbował swoich sił (co jakiś czas), ale generalnie promieniował normalnie (czyli huśtawką hormonalną). Był tam niewysoki chłopiec, który był wyjątkowo odważny w dokazywaniu, czułam od niego coś innego - coś bezwzględnego, inną energię. Tak nie patrzą dzieci. Pomyślałam, że zajrzę do niego w OBE, żeby się przekonać, co to jest. Odzyskałam świadomość w nocy walcząc z jakimś półprzejrzystym agresywnym małolatem, który chciał mi się wyrwać by dopaść celu, człowieka, którego mógłby kontrolować. Nawet udało mi się uzyskać jego imię - Emil czy Eryk, jakoś tak. Śmiejąc się cynicznie powiedział, że przyczepi się do mojej mamy. Musiałam złapać go i zamknąć w moim pokoju, z którego zrobiłam tymczasową energetyczną klatkę. Nie wiedziałam co dalej. Wróciłam do ciała i poprosiłam NP o pomoc, przeprowadzenie go. Podziałałam trochę mentalnie wtedy. Nie byłam pewna efektu i znaczenia tego wszystkiego.
Następnego dnia w szkole patrzę i własnym oczom nie wierzę - chłopiec z ostatniej ławki przeniósł się do drugiej, siedział grzecznie (w miarę) przez całą lekcję a z jego spojrzenia zniknęło to coś, ta inna energia. Później jeszcze rozrabiał, ale nie bardziej niż inni, nawet zdążyliśmy się trochę polubić i pouczył się poprawiając ocenę...
Nie mówię, że chłopiec był aniołkiem - przeciwnie. Po prostu jakiś byt wyczuwając u chłopca podobne skłonności wzmacniał je w nim, podsycał emocje, podrzucał myśli - w efekcie kontrolując jego zachowanie. Zabrakło siły sprawczej to i chłopak się uspokoił, gdyż sam z siebie był skłonny do dużo mniejszego rozrabiania i odczuwania także pozytywnych emocji (w stosunku do nauczyciela także, co było dla mnie dużym zaskoczeniem hehehe).
Opętanie to trochę staroświecka nazwa - są różne rodzaje wpływu: z tego z czym się spotkałam, to może być to:
- zwykła (o różnym natężeniu) kontrola osoby niefizycznej, która często lub stale znajduje się w polu energetycznym osoby i projektuje na nią emocje i myśli (jak sądzę ww. przykład),
- może być doczepienie się do ciała energetycznego z podsysaniem energii bez większego wpływu na psychikę "nosiciela" (oprócz osłabienia) (zdarzało mi się znajdować na sobie poaza ciałem różne byty, niekoniecznie ludzi, chociaż ludzi także),
- może być doczepienie z podsysaniem i kontrolą (znajomy mojej rodziny - w pewnej chwili "odbiło mu" - miał podwójną osobowość, zaczął nawracać wszystkich, topić pieniądze i kosztowności w imię fanatyzmu religijnego, też miał to „inne spojrzenie”),
- mogą to też być częste odwiedziny niefizyczne, podczas których osoba niefizyczna powoli uzależnia od siebie osobę żyjącą, która w efekcie zmienia światopogląd, realizuje zalecenia niefizyczniaka w imię jakichśtam celów, zwykle początkowo wygląda to bardzo różowo, na pomoc, przyjaźń, potem okazuje się być próbą podporządkowania (moja przyjaciółka i jej niefizyczny przyjaciel, od którego też zebrałam niezłe cięgi przy przeganianiu go, gdy moja przyjaciółka straciła zainteresowanie życiem i miała myśli samobójcze),
- mogą to być próby dręczenia przez negatywne jednostki niefizyczne - słychać to przy okazji różnych świętych, nieraz zmaltretowanych fizycznie po takiej konfrontacji. Nie wiem jakie jest tło tego. Słyszeliśmy też o sprawie Anneliese Michel (czyli filmowej Emily Rose), która podobno sama więziła w sobie negatywne byty, aby uchronić innych przed ich wpływem.
- i na koniec dla odprężenia najpopularniejsze zjawisko - zmarli krewni, rodzina, która zamiast się uzdrowić i trafić do właściwego istotom duchowym miejsca, przebywa albo w miejscu poprzedniego zamieszkania albo idzie za rodziną próbując odziaływać "zza grobu", reagując na nasze działania, decyzje (szczególnie te sprzeczne z wolą zmarłego), lub też próbując dać znać o swojej obecności na różne sposoby. Tych wystarczy zwyczajnie odprowadzić - wysłuchać, obdarzyć miłością i szacunkiem, wytłumaczyć bezcelowość ich działań...
Poza tym jest całą masa innych zjawisk – począwszy od chorób psychofizycznych, które przypominają opętania, do uaktywnienia tłumionego przez wiele lat aspektu – wtedy tłumione emocje wybuchają i osoba zachowuje się jak ktoś nam nieznany ( a to tylko nieznany nam stłumiony aspekt osoby wzmocniony nienaturalnie wybuchem emocji)... Czasami mogą być to nasze projekcje – kiedy lęk „materializuje się” w dręczących nas myślokształtach (często we śnie czy w obe u początkujących obe-podróżników). Czasami wreszcie, jak wspomniała Madzia, może być to obecność niefizycznej istoty (często neutralnej, np. przechodzącej sobie przez nasz pokój, albo nawet może być to śniące ciało naszego znajomego/znajomej), na którą projektujemy lęk i jawi się nam jako diabeł z piekła rodem:). Dlatego też należy podchodzić indywidualnie do każdego przypadku, na ile się da trzeba sprawdzić, co też się kryje za symptomami.
Oby wszystkie istoty osiągnęły szczęście i przyczyny szczęścia