Kontakt z mężem
Kontakt z mężem
Bardzo chciałabym wiedzieć co się dzieje z moim mężem. Zmarł w listopadzie 2011. Bardzo go kocham i bardzo mi go brakuje. Czy tam, gdzie jest, jest mu dobrze? Chciałabym choć raz jeszcze dostać od niego jakiś znak.
Ajna, co ty piszesz.... <szok>
moni2012, niestety nie mam takich "zdolnosci" zeby zamienic jak na zywo kilka slow z twoim mezem, zawsze u mnie tjest to "szept" i to taki jakis niewyrazny ze ledwo rozumiem o co chodzi. Ale moze sama to wycwiczysz, to nie jest trudne, wbrew pozorom, najtrudniej chyba na poczatek tylko zdobyc "dowody" na to ze to bylo prawdziwe, no i potrzeba na to sporo czasu... niestety, albo stety, ale mysle ze warto.
moni2012, niestety nie mam takich "zdolnosci" zeby zamienic jak na zywo kilka slow z twoim mezem, zawsze u mnie tjest to "szept" i to taki jakis niewyrazny ze ledwo rozumiem o co chodzi. Ale moze sama to wycwiczysz, to nie jest trudne, wbrew pozorom, najtrudniej chyba na poczatek tylko zdobyc "dowody" na to ze to bylo prawdziwe, no i potrzeba na to sporo czasu... niestety, albo stety, ale mysle ze warto.
Znakami to ja się nie zajmuje ale natomiast wiem że był to dobry człowiek i rozumie twój ból po jego stracie.
Był bardzo osłabiony i tak po rozkładzie energii sądząc w dniu jego śmierci powodem odejścia mogło być coś w okolicy szyi, gardła.
Jest już w niebie bo był na tyle świetlisty że nigdzie się nie błąkał , tylko poszedł ze swoim Aniołem Opiekunem prosto do Nieba.
Pozbieraj się jakoś i żyj bo również jesteś dobra osoba i możesz dużo dobrego zrobić na Ziemi.
Był bardzo osłabiony i tak po rozkładzie energii sądząc w dniu jego śmierci powodem odejścia mogło być coś w okolicy szyi, gardła.
Jest już w niebie bo był na tyle świetlisty że nigdzie się nie błąkał , tylko poszedł ze swoim Aniołem Opiekunem prosto do Nieba.
Pozbieraj się jakoś i żyj bo również jesteś dobra osoba i możesz dużo dobrego zrobić na Ziemi.
Nie ma rzeczy niemożliwych - poza tym wszystko jest możliwe.
Masz rację
Dziękuję, że mi pomogłeś swoją odpowiedzią. Masz rację, że powodem śmierci mojego męża były okolice gardła. Mój mąż chorował na nowotwór, który tak wyniszczył całe jego ciało, że zachorował na zapalenie płuc i w szpitalu zadławił się wydzielinami. Pomimo reanimacji nie udało się go uratować. Przez trzy tygodnie po śmierci czułam jego obecność w domu. Pękały mi w rękach talerze, przewracały się w pokojach rzeczy, które wbrew prawom fizyki nie powinny się przewracać. Działo się to na moich oczach, a nie na przykład podczas mojej nieobecności, bo bym nie uwierzyła. Jestem osobą trzeźwo i sceptycznie patrzącą na świat. Ale po tym, co widziałam wiem, że istnieje "tamten świat". I cieszę się z tego. Niestety, albo może stety, od jakiegoś czasu nie mam tych znaków od męża i trochę mi ich brakuje. Ale skoro mojemu mężowi jest dobrze tam, gdzie jest i nie błąka się po Ziemi, to najważniejsze.